poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 1

Moja siostra jest okropna, serio. Przekonaj tu blondynkę, że jak podoba ci się jakaś dziewczyna, to nie musisz się z nią od razu umawiać. Cholera, ale mnie męczyła.
Na początku udało mi się uciec do pokoju i Eira chwilowo mi odpuściła. Wiedziałem, iż prędzej czy później się do mnie przyczepi, ale nie spodziewałem się, że aż tak bardzo. Starsze siostry to wariatki!
W każdym razie, wszystko zapowiadało się dość niewinnie, a zakończyło... Cóż, niefortunnie. Na początku siedziałem w pokoju przez ponad godzinę. W końcu zszedłem na dół z nadzieją, że jednak na razie o tym zapomniała. Niestety, myliłem się. Nasza kłótnia jeszcze nie byłaby taka zła (często się kłócimy), ale pojawił się nieproszony gość. I zrobiło się trochę niebezpiecznie.
— Maxiu – zapiała po raz kolejny. – Ale dlaczego się z nią nie umówisz?
— Bo nie – mruknąłem zdenerwowany.
— Ale...
— Eira – przerwałem jej. – Może łaskawie dasz mi spokój?
— Och, no co ty? Chyba zwariowałeś! Przecież to jest święto! Ty tego nie rozumiesz? Jak ktoś ci się podoba z twojej własnej, nieprzymuszonej woli, to nie można takiej okazji zmarnować! Tobie przecież trzeba pomóc, bo ty sam nigdy nie weźmiesz takiej sprawy w swoje ręce, a potem ktoś zacznie się umawiać z tą dziewczyną i ty ją stracisz! Musisz pozwolić...
— Po co się tak ekscytujesz? – wszedłem jej w słowo. – Ludzie się zakochują, ludzie się odkochują...
— I są też tacy, którzy nigdy się nie zakochali i nie chcą nic z tym zrobić.
Westchnąłem. Oczywiście, że to tyczyło się mnie, ale czy to jest jakaś choroba? Nie zakochałem się jeszcze, wielka sprawa. Okay, nie chciałem całego życia spędzić samotnie, ale nie chciałem też wybierać pierwszej lepszej laski i robić jej dzieciaka, żeby innym pokazać naszą wielką miłość, która nie istniałaby. Według mnie to musi przyjść samo. A to, że podobała mi się jakaś dziewczyna, nie miało ze sobą żadnego związku. No... może taki malutki. Tyci tyci.
Eira przez chwilę się nad czymś zamyśliła, więc postanowiłem wykorzystać okazję i ukradkiem uciec. Wszystko byłoby pięknie, w końcu jestem łowcą, więc powinienem mieć takie rzeczy opracowane do perfekcji, tyle że ona też powinna. I miała. Nie tylko uciekanie niezauważonym, ale także zauważanie jak ktoś próbuje uciec niezauważony.
— O nie! – krzyknęła. – Nie uciekniesz mi! Obiecaj mi, że umówisz się z tą dziewczyną!
— Nie ma mowy – warknąłem.
Moja bliźniaczka prychnęła i pobiegła w moim kierunku. W ostatniej chwili udało mi się rozpocząć ucieczkę od niej. Cholera, co ona odwala? Ganiała mnie jak jakaś wariatka, normalnie myślałem, że zdurnieję.
W pewnym momencie stanęliśmy naprzeciwko siebie, po obu stronach stołu. Eira zmrużyła oczy. Widziałem, jak zastanawiała się, jakby mnie tu podejść. Ona sobie robiła plan, a ja postanowiłem działać na spontanie. Zawsze wychodziło mi to na lepsze. Z reguły walczyłem wówczas z wampirami, które są niesamowicie przebiegłe i pokonanie ich nie jest takie proste. Kiedy jednak zobaczyłem ten uśmiech na twarzy mojej siostry, wiedziałem, że wypadałoby zacząć się bać. I tak dla własnego bezpieczeństwa, jak najszybciej uciec.
Blondynka sięgnęła po widelec, po czym rzuciła nim. Ja pierdolę, kurwa mać, co ona odjebuje? Rzuciłem się na ziemię, żeby nie oberwać. A jakby mi trafiła w oko? No co jest z nią nie tak? Pff, wszystko.
Eira, co ty odwalasz? wywarczałem, podnosząc się z podłogi.
Nic. Po prostu zależy mi na tym, żebyś się z nią umówił!
Zacząłem się cofać. O nie! Ja nie planuję chodzić na żadne randki. Nie zmusi mnie do tego latającymi widelcami... ani talerzami z porcelany, które zaczęły się rozwalać koło mnie. Cholera, nie jest dobrze. Aż tak nigdy jeszcze nie odwalała!
Nie uciekniesz mi! A ja nie dam ci spokoju, dopóki się nie zgodzisz! – krzyknęła.
I wówczas stała się rzecz straszna. Eira rzuciła patelnią. Niecelnie, niestety. Przeleciałaby mi tuż koło ucha nawet nie trafiając w nie, ale miałem przeczucie, że lepiej ją złapać. Trochę była to opóźniona myśl, jednak z jakiegoś powodu wiedziałem, iż muszę zdobyć to zabójcze gówienko zanim trafi w... drzwi wejściowe. Nie no, normalnie to w porządku, co najwyżej usłyszelibyśmy głośny huk, ale teraz właśnie weszły do środka dwie osoby. I patelnia była zagrożeniem, delikatnie mówiąc.
Rzuciłem się, żeby złapać tę pieprzoną patelnię. Nigdy więcej nie zjem naleśników.

*

O mój Boże, kochanie! Tak strasznie cię przepraszam, nie celowałam w ciebie – jęczała Eira.
Udało mi się uratować sytuację. Złapałem to nieszczęsne naczynie. W ostatniej chwili, bo w ostatniej chwili, ale jednak. Nikki, nasza bliska przyjaciółka, została uratowana. Patelnia nawet jej nie dotknęła, acz moja kochana siostrzyczka bardzo się o nią martwiła. Zabawne, że ja mogłem oberwać tym czymś i się wcześniej nie przejmowała.
W każdym razie, Nikki, również Łowczyni, siedziała sobie u nas na łóżku, wciąż wywracając swoimi ciemnymi oczami, mając już dość tego jojczenia Eiry. Ona potrafi doprowadzić każdego do szału.
W odwiedziny przyszły do nas dwie osoby. Wcześniej wspomniana Nikki oraz Chris, nasi przyjaciele z czasów bardzo dziecięcych, bo poznaliśmy się wszyscy jak mieliśmy pięć lat.
Chris był całkiem wysoki, miał 180 centymetrów wzrostu. Wiecznie chodził z poważną miną i odstraszał od siebie innych tym przerażającym spojrzeniem brązowych, świdrujących oczu. Jego czarne włosy, zawsze nienagannie ułożone, lśniły delikatnie. Jego blada cera tylko dodawała mu powagi. Wyglądał idealnie, ubierał się dobrze i modnie, przez co uchodził za jednego z najprzystojniejszych Łowców na świecie. Oczywiście, zaraz po mnie. Głównie jego sława wzięła się z tego, że zna mnie, nie przechwalając się. Ale tak serio, to prawda. Jestem bardzo popularny.
Nikki również była wysoka, niewiele niższa od Chrisa, co sprawiało, że przewyższała mnie oraz moją siostrę. Miała ładne, ciemne oczy i fioletowe włosy. W świecie Łowców jakieś odbiegłości od normy (jak fioletowe włosy) nie są akceptowane, ale Nikki nigdy szczególnie nie przejmowała się zasadami, a także tym, co inni o niej myślą. Farbując włosy, pięknie pokazała wszystkim jak bardzo ma w dupie to, że będzie uchodzić za gorszą Łowczynię niż w rzeczywistości jest. Podziwiałem ją za to. Troszeczkę.
Co wyście tu wyrabiali? zapytał Chris, patrząc sceptycznie na szczątki talerzy, leżące pod ścianą.
Aaa... To tylko taka drobna zabawa była. Nic szczególnego – powiedziałem z uśmiechem.
Drobna zabawa? zapytał kpiąco Chris.
W stylu rodzeństwa. Bliźniaków odparła Eira.
A to ciekawe...
Wiecie co ja myślę? odezwała się Nikki. Jesteście po prostu niemożliwi. I uważam, że mądrze byłoby załatwić wam jakichś profesjonalnych... hmm... ochroniarzy.
Albo niańki – wtrącił Chris.
Dajcie spokój, nie jesteśmy aż tacy beznadziejni... zacząłem się tłumaczyć.
Omal nie zginęłam!
Strasznie cię za to przepraszam – powiedziała Eira. – Celowałam w Maxa.
Cała trójka wybuchła śmiechem, a ja się skwasiłem. To było niemiłe! Ale zabawne, więc również zacząłem się śmiać. Nie trwało to długo, bo zaraz Eira znów zaczęła przepraszać Nikki. Ona za to spojrzała na mnie i zgodnie wywróciliśmy oczami. Moja siostra to dostrzegła, przez co nas ochrzaniła. Coś tam gadała, że ta sytuacja była niebezpieczna, powinniśmy być poważni, bla bla bla... Za kogo ona się uważa, do cholery? Przecież to przez nią!
Dobra, Eira, wyluzuj przerwała jej w końcu Nikki. Chodźmy na zakupy, czy coś.
Fioletowowłosa złapała moją siostrę, nie zważając na jej protesty i wyciągnęła ją z domu. Ciekawe, które centrum handlowe jest otwarte o tak późnej porze?
To co robimy? zapytałem Chrisa, poruszając sugestywnie brwiami, przejeżdżając językiem po wargach. Faktem ogólnie wiadomym było, że mój najlepszy przyjaciel jest homoseksualny. Z tego oto powodu lubiłem go prowokować.
Wal się – powiedział, a po chwili poczułem mocny ból z tyłu głowy.
Au, to bolało! warknąłem na niego, rozmasowując bolące miejsce.
Należało ci się.
Prychnąłem.
Jesteś niemiły, wiesz?
I jakoś szczególnie mi to nie przeszkadza – powiedział, siadając na stole.
Nic dziwnego, że tak mało osób cię lubi!
Chris tylko wzruszył ramionami.
Co powiesz na to, żeby pójść do klubu? zaproponowałem.
Jutro o piątej mamy trening, baranie. A potem spotkanie z Trudis.
Och, nie! Nie żebym jakoś nie przepadał szczególnie za Trudis, była fajna, ale była panią dyrektor Organizacji Dievam. I nie tylko tej tutaj u nas. Ona zajmowała się wszystkimi sprawami na całym świecie. Była dyrektorem dyrektorów. Raz na jakiś czas organizowała jakieś ważniejsze spotkania. Wówczas do naszych ośrodków zjeżdżali się przedstawiciele Łowców ze wszystkich miejsc świata. Natomiast my, jako że byliśmy na miejscu, wszyscy musieliśmy brać w tym udział. Nigdy nie miałem jakiejś szczególnej ochoty na słuchanie bezsensownych paplanin, które i tak niewiele wnosiły. A właśnie jutro miała być taka, ech.
To co chcesz robić? zapytałem.
Chris tylko wzruszył ramionami w odpowiedzi. Ja jakoś nigdy nie mogłem tego zrozumieć, ale on potrafił tak po prostu trwać w ciszy i nic nie robić. Nawet nie potrzebował prowadzenia jakiejś luźnej konwersacji! Nie umiałbym wytrzymać bez gadania! Nie jestem jakąś szczególną paplą, ale żeby tak nic nie mówić przez cały czas? Za duże wymagania jak dla mnie.
Spacer? zapytałem, nie mogąc dłużej tego znieść.
Może być. Ale krótki, bo już jest późno. Nie chcę jutro rano być trupem.
Wywróciłem oczami.
Zawsze wyglądasz nienagannie. Jutro też będziesz.
To wymaga ode mnie sporo pracy – wycedził.
Nie wątpię.

*

Na zewnątrz było lodowato. Myślę, że temperatura była na minusie. Zadrżałem. Nie przepadałem za chłodem. Mogłem wziąć cieplejszą kurtkę. Kretyn ze mnie.
Kierowaliśmy się na obrzeża miasta, gdzie nie było prawie żadnych lamp, które mogłyby oświetlić nam drogę. Ciemność pochłonęła nas momentalnie. Oprócz tego było tu przerażająco cicho. Jednak żaden z nas nie postanowił się odezwać. Do czasu.
Kuźwa! – warknąłem, kiedy się o coś potknąłem. Nie wiedziałem, co to.
Okay? – zapytał Chris.
Aha – mruknąłem i schyliłem się, by sprawdzić, co spowodowało mój prawie-wypadek.
Zamurowało mnie. To był mężczyzna, a tuż obok niego leżała kobieta. Wyglądali okropnie. Mieli nienaturalnie blade twarze, natomiast ich ciała były powyginane w różne strony, jakby byli akrobatami. Tyle, że nie byli. Przyjrzałem się dokładniej i ujrzałem krew w wielu miejscach na ciele. Na szyi dostrzegłem dwa punkciki... ślad po ugryzieniu wampira.
Max? – odezwał się Chris.
Spójrz.
Czarnowłosy schylił się i jego również zatkało. Wampiry rzadko kiedy tak po prostu chodziły sobie po mieście albo okolicach. Zawsze się kryły się i w żaden sposób nie chciały się ujawnić. Fakt, że zostawiły tu te ciała był zaskakujący. Prędzej zabraliby je ze sobą i również przemienili w wampiry.
Martwi – powiedziałem.
Widzę.
Idziemy to sprawdzić? – zapytałem. Cóż, to było retoryczne pytanie. Jesteśmy Łowcami, nie zostawimy takiej sprawy. Nawet jeśli nie byliśmy teraz na misji.
Czujesz coś? – zapytał Chris.
Niektórzy Łowcy byli wyjątkowi. Wybierała ich taka moc, która sprawiała, że potrafili wyczuć wampiry z bardzo dużej odległości. Oczywiście, ta moc nie była zarezerwowana tylko dla Łowców i normalni ludzie czasem też ją otrzymywali, tylko nie zdawali sobie sprawy, co wyczuwają.
Na ogromną kilkudziesięciotysięczną grupę Łowców na całym świecie, tylko około trzysta osób umiało wyczuwać wampiry. W tym ja. Większość twierdziła, że ta moc jest świetna, niesamowita i po prostu pozazdrościć, lecz to wcale nie było takie zabawne. Bardzo często (niemal zawsze) wiązały się z nią jakieś dziwne odczucia. Jednych bolał brzuch, innych nogi albo ręce, jeszcze innych głowa. Żeby nie odczuwać tych cholernych bólów trzeba było zapanować nad mocą, pojąć ją i umieć z niej korzystać. Mi się to udało, choć inni męczyli się z tym przez całe życie.
Przymknąłem oczy i skupiłem się. Poczułem impuls, który mógłby zapoczątkować silny ból głowy. Wampiry tu były. Wciąż są gdzieś w okolicy.
Chyba są w lesie – powiedziałem.
Odbiliśmy w prawo, w kierunku drzew i weszliśmy na wąską ścieżkę, idąc koło siebie.
Jeśli mogę zapytać – zaczął nagle Chris – co jest przyczyną kłótni twojej i Eiry?
Podniosłem wzrok zaskoczony. Serio? Pyta o to akurat teraz? W takiej chwili? W ogóle go to interesuje?
A nic... To tylko taka bliźniacza sprzeczka.
Jesteś pewien, że to nie miało jakiegoś drugiego dna? – zapytał podejrzliwie.
Nie sądzę, aby interesowały cię miłostki heteryków – odparłem.
Co? Czy ty... masz kogoś?
Nie! – krzyknąłem, ale po chwili się opamiętałem. – Zwariowałeś? – szepnąłem.
To o co chodzi?
Nic, po prostu tak... – mruknąłem.
O mój Boże, ktoś ci się podoba, prawda?
To aż tak widać? – zapytałem przerażony.
Po prostu się speszyłeś, a ty się raczej nie peszysz. Zatem, jak ona wygląda? Gadałeś już z nią kiedyś?
Nie i nie zamierzam.
Och. Rozumiem, że o to się pokłóciliście.
Skąd...? urwałem, gdy nagle poczułem delikatny ból głowy. Nie musiałem się nawet rozglądać, by wiedzieć, że za nami stoi krwiożerczy wampir, który planuje się na nas rzucić.
Odwróciłem się gwałtownie i ujrzałem czarnowłosego, niskiego chłopaka obserwującego nas. Sięgnąłem ręką za pas po kołek, po czym odkryłem, że nie mam ze sobą kołka. Cholera, ostatnio zapominam o takich podstawowych rzeczach. To nie dobrze.
Zerknąłem na Chrisa. On również sięgał po kołek, tyle że się zawahał. Przyjrzałem się wampirowi i zdałem sobie sprawę, iż on wcale nie chce się na nas rzucić. Po prostu na nas patrzył oraz najwidoczniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że jesteśmy Łowcami.
Uśmiechnąłem się.
Zgubiłeś się? – zapytałem.
Chłopak pokręcił przecząco głową, również się uśmiechnął i odezwał się:
Nie. A wy? Może potrzebujecie pomocy? – ruszył w naszą stronę.
Dajemy sobie świetnie radę – odparł sztywno Chris.
Uniosłem brew, obserwując swojego przyjaciela. Przeniosłem wzrok z powrotem na wampira, podszedłem do niego i objąłem go ramieniem. Na mój dotyk wzdrygnął się delikatnie, próbował to zatuszować poprzez wzruszenie ramion.
Nie zwracaj uwagi na tego ponuraka – powiedziałem przyjaźnie. – Mam na imię Max, a ten obok to Chris.
Tom.
Co tu robisz? Sam, w środku nocy, w jakimś ciemnym lesie, pełnym niebezpiecznych i drapieżnych stworzeń, które tylko czyhają na biedną istotkę, która nie będzie umiała się ochronić? Rozszarpane gardło, to chyba niezbyt przyjemna perspektywa, nie sądzisz?
Umówiłem się z kimś – powiedział cicho.
Chyba lepiej by było, gdybyś umówił się za dnia. W centrum miasta, tuż koło jakiejś fontanny, gdzie słoneczko będzie ogrzewało twoją skórę.
Wampir wzdrygnął się po raz kolejny.
Pewnie masz rację.
Uciekaj. Już.

*

Ty, kurwa, jesteś idiotą, jakich mało! – krzyknął Chris.
Jakiś kwadrans później staliśmy przed moim domem. Z trudem udało mi się go wywlec z tego lasu, bo uparł się, żeby szukać wampiry i walczyć. Był dodatkowo wściekły, ponieważ puściłem tego jednego wolno. Najwyraźniej nie mógł tego przeboleć, bo przez całą drogę krzyczał oraz klął na mnie. Starałem się to ignorować i prawdę mówiąc, szło mi to całkiem dobrze, gdyby nie to, że dotarliśmy już na miejsce. Ja chciałem iść spać, w końcu jutro trzeba będzie wstać wcześnie, ale on nie chciał mnie puścić, bo musiał mnie po wyklinać. A tak biadolił, że chce być w domu jak najszybciej!
Daj spokój, to był jakiś dzieciak.
Wampir.
Ja nie przeczę, że on był wampirem. Po prostu on tego nie zrobił. Sprawcy już dawno nie było, po cholerę ścigalibyśmy jakiegoś wypierdka, tylko byśmy stracili czas.
Nie musielibyśmy go ścigać, gdybyś go nie puścił. Po prostu byłby martwy...
Nie musimy zabijać każdego, kto wpadnie w nasze ręce! A już szczególnie jakichś dzieciaków.
On mógł mieć nawet tysiąc lat, wampiry się nie starzeją...
Nie miał tysiąca lat, do cholery!
Skąd możesz to wiedzieć?
Po prostu uwierz mi na słowo.
Cześć, Chris. Cześć, Max.
Odwróciliśmy się i ujrzeliśmy moją siostrę, biegnącą w naszą stronę. Była sama, więc najwidoczniej już skończyła te swoje zakupy z Nikki. Wyglądała wyjątkowo radośnie i śpiewnie, chyba się napiły.
Co tam? – zapytała, chichocząc.
Twój brat jest pojebany – powiedział Chris i po prostu sobie poszedł.
Co się stało?
Puściłem wolno wampira.
Eira zmrużyła oczy, przyglądając mi się badawczo. Chyba powoli trzeźwiała.
Jakieś przeczucie?
Bardzo często miewałem różnego rodzaju przeczucia. Że zbliża się coś niedobrego, a kogoś koniecznie trzeba zabić, innemu trzeba odpuścić i tak dalej, i tak dalej. Zawsze ufałem swojej intuicji, choć czasami podsyłała mi naprawdę idiotyczne pomysły. Inni na początku byli nastawieni bardzo sceptycznie, ale potem zaczęli wierzyć w te moje głupkowate pomysły, gdyż często okazywały się potem naprawdę dobre. Jednak za każdym razem, gdy coś przeczuwałem, oznaczało to, że coś się święci. Jakaś większa, niebezpieczna akcja albo jakiś spisek. Cokolwiek to było, ostatecznie nie przynosiło nic dobrego.
Niestety tak – odparłem.
Nienawidzę twoich przeczuć – mruknęła Eira.
Tak, ja czasami też.



_______
Po długim czasie w końcu udało mi się napisać jakiś dłuższy fragment tego opowiadania, tak więc prezentuję rozdział pierwszy. Już niedługo powinien pojawić się kolejny rozdział.
Wciąż pracuję nad szablonem.
Wciąż poszukuję bety.
I ogółem wciąż żyję i zabieram się pełną parą do reanimacji bloga, który chyba przeżyje xD

8 komentarzy:

  1. Nie jestem w tym dobry, ale wielu błędów nie wyłapałem. Rozdział ciekawy choć napakowany akcją :3 Czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. "- Omal nie zginęłam!
    - Strasznie cię za to przepraszam – powiedziała Eira. – Celowałam w Maxa." - Ach, ta siostrzana miłość...
    Chyba moja przepowiedź się nie sprawdzi... Nadal szukasz bety? Jakby co jestem chętna. Nekoś dobrze prawi, rozdział napakowany akcją (n_n)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że trochę dużo się dzieje, ale chciałam jak najszybciej przedstawić wszystkie elementy świata wampirzego i tego Łowców, aby potem skupić się, hmm... na romansie xD
      Tak, wciąż poszukuję bety, bardzo się ucieszę, jeśli zechciałabyś posprawdzać te moje nieogarnięte teksty (ja z reguły nie mam to tego sił :x). Masz może GG? Mogłybyśmy się tam dogadać i w ogóle xD

      Usuń
    2. Sprawdź gmail. Wysłałam Ci tam moje GG. A to, że się dużo dzieje to duuuży plus.

      Usuń
    3. Niestety nie mam nic na gmailu :c Czy mogłabyś mi podesłać numer GG jeszcze raz, ale na ten mail: gusiakrd@wp.pl ?

      Usuń
    4. Mam nadzieję, że w końcu się wysłało...

      Usuń
  3. Lubię Chrisa... Mamy podobne nastawienie... Do odstraszania od siebie ludzi, poważnych min oraz świdrowania wzrokiem >< Hehehe
    Też bym zostawiła takiego małego, słodkiego wampirka *^* Wampiry są zajebiste \m/
    Za to Eira... denerwuje mnie, no tak mnie denerwuje! XD Zabiłabym....

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    ciekawe co to za przeczucie ma Max, a może później ten Tom im pomoże....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń