niedziela, 8 maja 2016

Rozdział 27

Podekscytowanie. Właśnie to zobaczył Edward na twarzach Lishy i Misty, kiedy powiedział im, że rozmawiał z Noelem Reaganem. Sam na sam. Dziewczyny tak bardzo się tym cieszyły, że zadawały chłopakowi pytanie za pytaniem, nie dając mu nawet szansy na odpowiedź. Ale on to rozumiał. Teraz po czasie, gdy dosadnie dotarło do niego to wydarzenie, również bardzo się cieszył.
Dlaczego nic nam nie mówisz? – zapiała Misty.
Jej przyjaciółka zaśmiała się serdecznie i trzepnęła ją w ucho.
Bo nie dajemy mu możliwości – stwierdziła racjonalnie.
Pierwsza z dziewczyn pochyliła się nad chłopakiem, zrobiła maślane oczka i zapiszczała:
Mów, mów, mów.

Rozmowa jak rozmowa – powiedział powoli Edward. Starał się zachowywać, jakby nic to dla niego nie znaczyło, ale w głębi serca podskakiwał ze szczęścia wyżej niż jego przyjaciółki.
Szczegóły poproszę.
To była krótka wymiana zdań. Pytał, jak się czuję po ataku. A ja zainteresowałem się stanem jego drużyny po tych... zamachach – wyznał w końcu chłopak.
I co potem?
Przyszła Łowczyni Blackwater i go zabrała ze sobą.
Tylko tyle? – Westchnęła Misty z niechęcią.
Aż tyle – poprawiła ją Lisha. – Szok, że w ogóle cię zapamiętał. Bez urazy, Edward, ale mówię tak ogólnie. Dlaczego miałby pamiętać kogokolwiek z nas?
Misty skwasiła się, ale przyznała rację przyjaciółce. Jakby nie patrzeć, sam fakt, że to Noel rozpoczął tę rozmowę (jak wspomniał wcześniej Edward) był godny podziwu. Wcale nie musiał interesować się jakimś czternastolatkiem, który dopiero przygotowywał się do zostania pełnoprawnym Łowcą. A jednak ten najmłodszy Łowca z dziesięciu najlepszych okazał się miłym chłopakiem bez jakiegoś poczucia wyższości i potrafił spokojnie zamienić kilka słów z Edwardem.
Super – stwierdził Misty. – Weź mu teraz nie odpuszczaj, może się zaprzyjaźnicie.
Nie gadaj głupot – warknął chłopak ze złością.
To nie tak, że chciał urazić przyjaciółkę, po prostu jej pomysł wydał mu się taki... fantastyczny. No pewnie, że chciałby się przyjaźnić z Noelem, kto by nie chciał? Ale wiedział, że jest to niemożliwe i to go najbardziej dotknęło. Nie chciał słuchać takich tekstów ze strony dziewczyn, bo tylko bardziej pochłonęłyby go marzenia. A na świecie należy stąpać twardo.
Dlaczego głupot? – Lisha zmarszczyła brwi. – Sam zagadał, to znaczy że się tobą zainteresował.
No właśnie, kuj żelazo póki gorące! – wyjęczała Misty.
Edward miał ochotę walnąć je obie w twarz, ale pewnie by stracił swoje jedyne przyjaciółki. Trochę szkoda.
I jak mam to niby zrobić? – zapytał zrezygnowany. Z jednej strony nie zamierzał poważnie traktować słów dziewczyn, ale z drugiej chciałby spróbować podjęcia się ich rad (jeśli byłyby logiczne).
Zagadaj, jak go gdzieś zobaczysz.
Świetny pomysł – warknął ironicznie.
Oj, no. Nie burz się tak! – zachichotała Misty. – To nie będzie nic złego, szczególnie że gadaliście ten jeden raz poza treningiem.
Lisha pokiwała głową, popierając przyjaciółkę.
Będę namolny – stwierdził. – On właśnie stracił kapitana drużyny, raczej nie w głowie mu jakiś małolat jak ja.
Uwierz trochę w siebie, idioto – mruknęła Misty. – Poza tym, skoro stracił kogoś ważnego, to może nawet mieć ochotę się wygadać albo... cokolwiek. Jeju, po prostu jak go zobaczysz, obiecaj, że się odezwiesz, a nie stchórzysz jak zwykle.
No ta końcówka, to nie była aż tak zachęcająca – powiedziała krytycznie Lisha.
Edward wzruszył ramionami. Wiedział, że ma problemy z kontaktami z innymi ludźmi, bo należał do tych nieśmiałych. Czasem się zastanawiał, czy da radę zabić wampira, ale za każdym razem powtarzał sobie, że do Licencji ma jeszcze dwa lata. Może się zmieni.
Chłopak zaczął nad tym rozmyślać. Skoro wstydził się rozmawiać nawet ze swoimi rówieśnikami (dziewczyny były jedynym wyjątkiem), to jak wiele odwagi musiałby włożyć w podjęcie rozmowy z Noelem. Może warto spróbować, zastanowił się. Nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, to istniała szansa, że przestanie się bać rozmów z innymi, mniej popularnymi osobami. Zawsze coś mógł uzyskać.
Pokiwał głową, zerkając na przyjaciółki.
Mogę spróbować zagadać, jak go gdzieś minę.
Misty aż krzyknęła z radości i rzuciła się na przyjaciela, obejmując go.
Jak już się zaprzyjaźnicie, to nas przedstawisz – powiedziała z radosnym uśmiechem.
Wiedziałem, że masz jakiś cel – mruknął z udawanym smutkiem.

*

Esemes od Eiry leciał tak:
Przyjdź tu do nas, bo mnie trafi.
Potem dopisała jeszcze, że mam przyjść do parku koło siedziby Dievam. Nie napisała jednak kim są „nas” oraz co i dlaczego ją trafi, ale uznałem, że musi być wyjątkowo wściekła, więc po prostu spełniłem jej polecenie. Szczególnie że odczytałem tego esemesa kwadrans po tym, jak go do mnie wysłała.
Akurat ćwiczyłem sobie sam w jednej z sal treningowych, bo czasem nachodziła mnie ochota, by powalczyć z workiem treningowych w samotności. Postanowiłem zrobić sobie krótką przerwę na łyk wody i zerknąłem przy okazji na telefon. Jęknąłem niechętnie na widok pękniętego ekranu mojego iPhone'a, ale i tak go odblokowałem. I wówczas zobaczyłem wiadomość od siostry.
Automatycznie przerwałem mój trening i udałem się do parku. Byłem w połowie drogi, kiedy dostałem kolejnego esemesa, gdzie bliźniaczka znów napisała, żebym przyszedł. Postanowiłem jej odpisać tym razem, żeby wiedziała, że dążę jej na ratunek. Jak na osobę, którą nie interesowało otoczenie, ponieważ smartphone okazała się ważniejszy, poradziłem sobie nieźle i zderzyłem się tylko z jedną osobą.
Gdy byłem już na zewnątrz, dostrzegłem w oddali Eirę, Nikki i Talię. Zastanawiałem się przez chwilę, co takiego mogło się wśród dziewczyn wydarzyć, że siostra mnie wezwała, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Dowiem się, jak zapytam.
Pokonałem ostatnie metry mojej trasy i przyjrzałem się Łowczyniom. Wyglądały na zirytowane. Po Eirze i Talii najbardziej było widać, ale Nikki też nie radowała się i cieszyła.
Co jest? – zapytałem.
Jebana Trudis – mruknęła Nikki.
Oho, ta kobieta znowu coś odwaliła. I to niby miał być ten najlepszy dyrektor Dievam? Śmieszne.
Eira popatrzyła na mnie, a potem złapała moją twarz w dłonie.
Możesz zabić tę sukę?
Zmarszczyłem brwi. To brzmiało poważnie.
Co takiego zrobiła?
Wyobraź sobie, dzwoni do mnie dzisiaj rano i prosi, bym zebrała dziewczyny. – Wskazała na stojące obok przyjaciółki. – Pytam się jej, czy na pewno mam przerwać tę sprawę z Hukiem, bo akurat byliśmy trochę zajęci, a ona, że spoko oko, bo ma coś lepszego. No to zgarniam Nikki i Talię, idziemy do jego gabinetu z myślą na jakąś poważną misję, a ona nas, kurwa, wykiwała. Wiesz, kazała usiąść, herbatką i ciasteczkami poczęstowała. Trochę pieprzyła ni z dupy, ni z pietruchy, to ją proszę, by przeszła do rzeczy. Stwierdziła, wstrętna szmata, że oddala mnie od tej sprawy, co to ją z Hukiem prowadziłam, jego zresztą też, bo to już teraz nieistotne. Coś gadała, ze niby sprawa się wyjaśniła, największe problemy za nami i powiedziała, że chce rozluźnić atmosferę wśród Łowców. Że niby wszyscy się mamy wyluzować, czy coś w tym guście. No to jej mówię, niech wszystko wyjaśnia. Bo po co naszą trójkę zebrałam, skoro ona tylko do mnie gada? I w końcu, w końcu – po kwadransie, leci z konkretami. Gówno, konkretami! Zadanie nam zleciła. Istotne, kurwa. I zgadnij, co mamy zrobić. Jebaną imprezę dla Łowców zorganizować! Czaisz? Imprezę! Tu w tym zasranym parku. I chuja tam, że ktoś nam Łowców morduje, ona sobie w tym popieprzonym mózgu sprawę wyjaśniła i rozluźniać nas chce. To nam kazała wszystko do jakiejś biby zaplanować. Nową specjalizację niech sobie otworzy, Łowcy Kurwa Imprezowicze. I sama sobie dowództwo niech jebnie, bo na dyrektorkę to ona się nie nadaje. Imprezy jej się zachciało, jak ma same nie pozałatwiane sprawy. A to szmata.
Moja siostra popadła w prawdziwy słowotok, a ja patrzyłem na nią z zaskoczeniem i rozbawieniem równocześnie. Eira jeszcze nigdy tyle nie nagadała na panią dyrektor, bo uważała, że należy mieć szacunek do osób posiadających ważne tytuły. Teraz chyba zmieniła zdanie. Co do samej imprezy, to... Chyba nie byłem zaskoczony. Trudis ostatnio odwalała same bezsensowne rzeczy. Kto wie, może nawet współpracuje z tym mordercą, a to wydarzenie ma tylko pomóc w kolejnym zamachu. Jakby nie patrzeć, był to całkiem niezły plan.
Po prostu powiedziała wam, że macie zrobić imprezę?
Bardziej coś w stylu festynu – powiedziała Talia. – Kazała nam wszystko zaplanować, razem z budżetem, atrakcjami i innymi pierdołami, a potem do niej przyjść. Powiedziała, że zajmie się listą gości, więc podejrzewamy, że zaprosi Łowców z zagranicy.
Może to coś w stylu powitania? – zaproponowałem. – Trudis ma problemy z tym swoim sprawowaniem władzy, bo za czasów jej kadencji dzieje się sporo złego, więc może zaprasza tutaj innych, ważnych, nietutejszych Łowców, żeby prosić ich o pomoc. No i chce ich miło powitać, a potem zrzucić na nich ogrom kłopotów.
Nikki prychnęła.
Serio, ona nie prosi o pomoc.
Wzruszyłem ramionami. Było w tym trochę racji.
Zamierzacie to zrobić?
Nie mamy wyboru – powiedziała Talia z jadem wyraźnie słyszalnym w jej głosie. Nie dziwiłem jej się, że jest aż tak wściekła. Ja bym Trudis za coś takiego opierniczył z góry na dół, a potem pewnie zostałbym ukarany i psioczyłbym na nią przez miesiąc, ale i tak to zrobił. No i byłbym wkurwiony.
– Cóż, plus w tym taki, że będziemy mieć imprezę – rzuciłem optymistycznie.
Na której pewnie ktoś zginie – dorzuciła Eira – ale kto by się przejmował.
Powiedziałyście Trudis, że waszym zdaniem to zły pomysł?
Pewnie, ale ona stwierdziła, że wszystko jest w porządku i wszyscy są bezpieczni. Zaczynam się zastanawiać, czy ona nie jest odpowiedzialna za te ataki – wyznała Talia.
My też tak myślimy – potwierdziła Eira ze zrezygnowaniem.
Dziwna jest ta sprawa – mruknąłem.
Nikki westchnęła ciężko i pokręciła głową. Spostrzegłem, że trzyma w dłoniach podkładkę i długopis. Zajrzałem do jej notatek i odkryłem, że dziewczyny zaczęły już jako tako planować ten festyn czy imprezę. Cokolwiek im wyjdzie.
Fajne, nie? – zakpiła Nikki, gdy dłużej przyglądałem się jej zapiskom.
Uśmiechnąłem się pocieszająco.
Dacie radę, wierzę w was.
Poczułem, że może czas się zwijać, bo jeszcze mi zaproponują, żebym im pomógł, a wolałem tego uniknąć. Wiem, że to moje przyjaciółki i to nie fair z mojej strony, że nie chciałem ich wspomóc w przedsięwzięciu, ale serio... Kto normalny by się tego podjął z własnej, nieprzymuszonej woli? Ja nie pałałem chęcią, więc postanowiłem ustrzec się przed żenującą sytuacją z mnóstwem głupich wymówek.
Już miałem mówić, że muszę lecieć, kiedy Talia się odezwała.
Chcielibyście usłyszeć o czymś lepszym?
Cała nasza trójka spojrzała na dziewczynę z wyraźnym zainteresowaniem i skinęliśmy głowami. Talia przełknęła ślinę, jakby trochę ze stresu, i uniosła dłoń, wskazując na swój serdeczny palec, gdzie dostrzegłem delikatny pierścionek z brylantem. Już wyczuwałem, do czego to zmierza.
Ryan mi się oświadczył – powiedziała cichutko. – Zgodziłam się.
Och, to fantastycznie! – wykrzyknąłem i rzuciłem się na nią, żeby ją mocno przytulić. Po chwili dołączyły się do mnie bliźniaczka i Nikki i obejmowaliśmy się w trójkę, aż Talia nie wyjęczała, że ją dusimy.
Ale się cieszę – stwierdziła Łowczyni o fioletowych włosach, a na jej twarzy panował szeroki uśmiech. Zresztą, na mojej i Eiry też.
Talia uśmiechnęła się lekko.
Ale, Max – zaczęła słabo. – Nie przeszkadza ci to? Wiesz, jesteśmy z jednej drużyny...
Nie, no co ty – przerwałem jej. – Nikt nie zakazuje związków z drużynach, nigdy tak nie było.
Dziewczyna skinęła głową z wyraźną ulgą. Moja siostra i Nikki już zaczęły Talię zamęczać odnośnie jakichś planów związanych ze ślubem, więc uznałem, że pora się ulotnić. Pożegnałem się z Łowczyniami i odszedłem z inną stronę.
Spacerowałem powoli ścieżką w stronę wyjścia z terenu Dievam, bo uznałem, że pora wracać do domu do Chrisa. Przez chwilę rozważałem, czy może nie wrócić do treningu, który przerwała mi Eira, ale machnąłem na to ręką.
Byłem już blisko głównego wejścia, kiedy minąłem się z kimś o zielonych włosach. Zatrzymałem się na chwilę i przetwarzałem świeżo zarejestrowaną informację.
Liva! – zawołałem, gdy w końcu się ogarnąłem.
Szesnastolatka odwróciła się powoli, ale kiedy dostrzegła mnie, na jej twarzy pojawił się uśmiech. Podeszła w moją stronę i przywitała się.
Co tutaj robisz? – zapytałem. Kiedy Liva zmarszczyła brwi i przyglądała mi się niepewnie, dotarło do mnie, jak głupie było to pytanie. Co mogła robić Łowczyni na terenie Łowców? Trudne pytanie, naprawdę.
Trochę trenowałam – wydukała w końcu.
Tak, em... Przepraszam, to było głupie pytanie – wyznałem. – A dokąd się wybierasz?
Liva spuściła głowę ze smutkiem i przez chwilę milczała. Już miałem zapytać, czy coś się stało, przytulić ją i zacząć pocieszać, kiedy w końcu na mnie spojrzała. Dostrzegłem w jej oczach determinację, kiedy zaczęła mówić.
Nikki chciała się spotkać. Wiesz, żeby porozmawiać o nas. I napisała mi, że jest w parku.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem. Wiedziałem, że ta młoda dziewczyna bardzo się przejmuje tymi wydarzeniami, dlatego chciałem, żeby do łba Nikki po prostu dotarło, ze drugiej takiej Livy sobie nie znajdzie. Gdyby w końcu przestała się cykać i wyznała swoje uczucia, życie stałoby się piękniejsze.
Westchnąłem w duchu, kiedy dotarł do mnie sens moich myśli. Brzmiałem trochę jak hipokryta. Wzdychałem w tajemnicy do mojego najlepszego przyjaciela, ale nie umiałem się ogarnąć i z nim o tym porozmawiać. No, ale z nami sytuacja była trochę inna. Przecież Chris nic do mnie nie czuł i pewnie skopałby mi dupę za jakieś wyznanie miłosne. Spotkało mnie prawdziwe nieszczęście.
Hm, życzę powodzenia – powiedziałem, patrząc na Livę. – Będę trzymał kciuki.
Dziewczyna uśmiechnęła się uroczo. Wyglądała jak mały elf.
Dzięki – mruknęła. – Twoje wsparcie wiele dla mnie znaczy – wyznała, a mnie wyjątkowo mocno rozczuliły jej słowa.
Zbliżyłem się do niej, wyciągając ręce, i objąłem ją delikatnie. Liva wtuliła się we mnie, chichocząc cicho (pewnie trochę ze szczęścia, trochę z zażenowania). Staliśmy tak przez chwilę, nie odzywając się do siebie, aż poczułem się głupio w zaistniałej sytuacji. Wyplątaliśmy się z tego przytulasa z lekką konsternacją, ale i tak uśmiechy nie schodziły z naszych ust.
Leć do niej – stwierdziłem w końcu.
Liva niechętnie zgodziła się. Najwidoczniej bardzo martwiła się o to, co miało nastąpić, ale dzielnie starała się tego po sobie nie pokazywać. Pożegnała się ze mną i rozeszliśmy się w swoje strony.

*

Nikki, Talia i Eira cały czas ze sobą rozmawiały o coraz to nowszych tematach. Na ich twarzach Liva dostrzegła wyraźne uśmiechy i radość, więc stanęła oddalona od nich o kilka metrów i tylko przyglądała. Nie chciała wyjść na nachalną i przeszkadzać im w rozmowie. Co prawda ta rozmowa nie wyglądała na jakąś prywatną, lecz raczej na lekką i towarzyską, ale młoda Łowczyni nie ufała pozorom. Poza tym, naprawdę martwiła się o tę rozmowę z Nikki. Z jednej strony marzyła o tym, by w końcu tę sprawę wyjaśnić, ale z drugiej czuła, że dostanie kosza. I straci swoją jedyną przyjaciółkę.
Stała więc tak w oddali i po prostu patrzyła przed siebie. Jakiś postronny obserwator mógłby uznać ją za wyjątkowo nieudolną stalkerkę, która nie wiedziała, jak się skryć.
Liva rozważała właśnie wykonanie telefonu do Nikki, by nie wchodzić w środek nie swojej rozmowy, kiedy dostrzegła ją Eira. Zamachała do niej ręką, dając sygnał, by podeszła. Zielonowłosa rozejrzała się w poszukiwaniu innej osoby, do której mógłby być skierowany ten gest, ale wyglądało na to, że chodzi o nią. Podeszła do koleżanek z drużyny, z którymi rozmawiała może z cztery razy w życiu (nie licząc Nikki) i przywitała cicho.
Minęłaś się z Maxem może? – zapytała Eira, przyglądając się uważnie młodszej dziewczynie.
Liva skuliła się lekko pod wzrokiem starszej Łowczyni, ale skinęła głową.
Gadałam z nim chwilę niedaleko bramy – powiedziała.
Eira pokiwała głową ze zrozumieniem i między dziewczynami zapanowała nieprzyjemna cisza. W końcu Nikki odchrząknęła, wcisnęła jakaś podkładkę z notatkami Talii i zerknęła na Livę.
Będziemy lecieć, co?
Szesnastolatka skinęła głową.
Dwie Łowczynie odłączyły się od znajomych i spacerem skierowały się w zupełnie inną stronę, tak aby oddalić się od miejsc, w których potencjalnie mogły kogoś spotkać. Między nimi panowała niezręczna cisza, więc Liva włożyła dłonie do kieszeni i zacisnęła w pięści. Nie chciała pokazać, jak bardzo się stresuje tym, co zaraz się wydarzy. Właściwie miała ogromną ochotę uciec gdzieś daleko i zostawić Nikki samą sobie, ale to byłoby niegrzeczne.
Co tam? – mruknęła w końcu, by przerwać napiętą atmosferę.
Starsza dziewczyna milczała przez chwilę, aż w końcu spojrzała na młodszą mętnym wzrokiem. Zmarszczyła brwi, przygryzła wargę na moment i zapytała:
Mówiłaś coś?
Liva westchnęła i pokręciła przecząco głową, czując zażenowanie. A więc Nikki myśli, jak ją delikatnie spławić... Może lepiej jej to ułatwić i samemu odejść?
Słuchaj, ja... – zaczęła zielonowłosa, ale w tym samym momencie jej przyjaciółka powiedziała to samo. Obie zaśmiały się serdecznie, a potem znów zapanowała między nimi cisza.
Mów pierwsza – powiedziały znów równocześnie.
Liva się zarumieniła, a Nikki wywróciła oczami.
Dziwne – stwierdziła młodsza. – Ale może mówić, śmiało.
Nikki chciała się kłócić i oddać prawo rozpoczęcia rozmowy Livie, ale dała sobie spokój. Takie sytuacje często zdarzały się w filmach i ostatecznie kończyły się fiaskiem, bo postacie gówno sobie wyjaśniały. Uznała, że chce tego uniknąć, więc podjęła swój temat.
Myślałam o tym wszystkim, co mi powiedziałaś – wyznała.
Liva pokiwała głową, wstrzymując oddech. To już, pomyślała. Czuła jak serce kołacze jej szybko w piersi.
I? – naciskała, gdy Nikki wciąż milczała.
Przyjaciółka przejechała ręką po włosach i zaśmiała się nerwowo.
Nigdy nie byłam z dziewczyną – powiedziała, zaczynając od bezpieczniejszych słów. – Ale naprawdę cię lubię.
Och.
Jestem skłonna spróbować z tobą być, ale... nic nie mogę ci obiecać. Nie wiem, ja... nigdy nie myślałam o sobie jak o lesbijce, ale stanowczo mnie zainteresowałaś. Lubię spędzać z tobą czas, a pocałunek był przyjemny, jeśli ty... Jeśli nie boisz się podjąć takiej niepewnej relacji, to byłabym bardzo szczęśliwa – zakończyła niepewnie.
Liva stała przez chwilę z szeroko otwartymi ustami. Nikki wyłożyła kawę na ławę, należało się jakoś do tego ustosunkować. Szesnastolatka miała taki krótki, gdy chciała naprawdę rozważać tę propozycję, ale potem uznała, że to bez sensu. I tak wniosek byłby ten sam za każdym razem. Rzuciła się w ramionami przyjaciółki i wyszeptała jej do ucha:
Okay.
Nikki zaśmiała się i objęła mocniej dziewczynę. Teraz czuła, że wszystko jest na swoim miejscu. Nie odważyła się powiedzieć tego na głos, ale kiedy czuła przy sobie drobne ciało Livy, związek na próbę wydawał się bezsensowny, bo wiedziała, że nigdy nie zachce nikogo innego.

*

Gdy dotarłem do domu Chrisa, przeżywałem właśnie jeden z największych dylematów mojego życia. Lepiej powiedzieć mu najpierw o pomyśle Trudis na imprezę czy też może o zaręczynach Talii i Ryana. Już miałem zacząć relacjonować, co się dzisiaj wydarzyło, kiedy wszedłem do kuchni i zobaczyłem zmartwionego przyjaciela, trzymającego telefon w dłoni.
Chris?
Spojrzał na mnie z zaskoczeniem i szybko do mnie podszedł, przytulając mnie. Serce stanęło mi na moment, żeby zaraz zacząć bić kilka razy szybciej niż normalnie. Zaskoczony objąłem przyjaciela, korzystając z okazji na spędzenie w jego ramionach kilku przyjemnych chwil. Poczułem, jak Chris opiera brodę o moją głowę (bo aż taki był wysoki albo raczej ja niski) i wydmuchuje powietrze.
Dzwoniłem do ciebie – stwierdził, jakby z wyrzutem.
Przepraszam – odpowiedziałem. – Mój głupi iPhone chyba się do końca rozklekotał.
Martwiłem się o ciebie – wyszeptał.
Potarłem nosem o jego klatkę piersiową (bo naprawdę byłem ekstremalnie niski).
Nic mi nie jest – powiedziałem. – Dlaczego się martwiłeś? Coś się stało?
Usłyszałem, jak Chris wciąga gwałtownie powietrze. A potem poczułem, jak mnie ściska, więc również objąłem go mocniej. Miałem ochotę pocałować go w klatę, ale uznałem to za przegięcie. Jeszcze zacząłby coś podejrzewać.
Kumpel do mnie napisał.
Powstrzymałem tę moją zazdrosną część, która chciała zapytać, czy tym kumplem był ten głupi Brett.
I co? – dopytałem, choć w sumie już domyślałem się, o co chodzi.
W Dievam znowu był jakiś atak.


____
No to witam!
Więc tak, nie wyrobiłam się z jednym rozdziałem, ale to pewnie już zauważyliście. Ale tylko z jednym, mimo że pisałam Wam o dwóch, więc jakieś tam gratulacje mi się należą. No dobra, przesadzam xDDD
Maraton Kwietniowy się zakończył. Trochę niefortunnie, bo bez jednej notki, ale jak na pomysł, który pojawił się w mojej głowie jakoś w marcu i nie miała za wiele czasu na jego zrealizowanie, efekt jest bardziej niż zadowalający. Przynajmniej dla mnie.
Tymczasem proszę Was o opinię o Maratonie. Uważacie, że powinnam to kontynuować za rok? (Jeśli będę, to pojawi się wówczas te obiecane 10 notek, bo po prostu będę miała więcej czasu na przygotowanie xD bądźcie wyrozumiali :D) Co Wam się podobało, a co nie? Co powinnam poprawić, a może ogółem jakieś rady?
Ponieważ zapewne zauważyliście, że ostatnio próbowałam się wziąć za siebie z tym pisaniem, powiem, jak widzę przyszłość xD Miałam ambitny plan, by po Maratonie publikować co tydzień. Ale obawiam się, że plan pozostanie tylko planem xD Jednak będę się starać. Na chwilę obecną, mogę obiecać na 100% co najmniej jeden rozdział na miesiąc. To dużo jak na mnie, biorąc pod uwagę moje tempo pisania w 2015 roku xD
A tym którzy jeszcze piszą jakieś matury, życzę powodzenia! :D
Pozdrawiam i do niedługo, mam nadzieję.

Ach, no rozdział niezbetowany.

16 komentarzy:

  1. W takim momencie?? No weź!
    Chrisiu i Maxiu się przytulają a tu takie bum. XD
    Jak dla mnie, to maraton kwietniowy był super i gdybyś kontynuowała bo za rok, byłoby fajnie. ^^
    Nie mogę doczekać się kolejnej części. ;)

    Pozdrawiam
    Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, no musiałam XD Jeszcze byście dostali cukrzycy od nadmiaru uroczych scen (nie żeby ich było tak wiele w tym opowiadaniu xd)
      Brutalne to życie Łowców...
      Dziękuję bardzo za komentarz, wszystkiego dobrego! ♥

      Usuń
  2. Nie, Max, to nie byłoby przegięcie, mogłeś to zrobić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No może i nie, ale ciekawe, jakby Chris zareagował! o.O
      Dziękuję bardzo za komentarz, życzę wszystkiego dobrego :D

      Usuń
  3. fajnie, chociaż odniosłam wrażenie, że trochę dziwny był ten rozdział. impreza, zaręczyny, Max przeżywający jak nastolatka...
    ale miło ze strony Chrisa, że się martwił :3
    jestem za żeby rozdziały były jak najczęściej :D

    pozdrawiam i wszystkiego dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak czytałam ten rozdział potem ("w poszukiwaniu błędów"), zdałam sobie sprawę, że jest tu straaasznie dużo przytulania xD Może to jest takie dziwne. No a Max to trochę niedorozwój jakby nie patrzeć hhahahaha
      Ja też bym chciała publikować jak najczęściej :D Szkoda, że gorzej z pisaniem...
      Dziękuję za komentarz, wszystkiego dobrego! :DD

      Usuń
    2. wiesz Ty co kobieto, o własnym bohaterze mówić "niedorozwój" xD

      Usuń
  4. Why.?? Czuję się jak w Polsacie. Najlepsza scena w filmie i nagle reklma... :)
    Jak słodko. :* Festiwal, zaręczyny, związek Nikki i Livy, i zmartwiony Chris. <3
    A propo festiwalu... Trudis się chyba źle czuje... Organizować imperezę w świetle TAKICH zdarzeń.? U nas kiedyś w gimnazjum odwołali wszystkie lekcje jednego dnia z powodu śmierci jedej z uczennic... Ale okej. I ona myśli, że ktoś zechce przyjść.??
    Ale pomijając to, rozdział świetny, warto było czekać. <3
    Czekam na dalszy rozwój akcji. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HAHHAHAHHA Wygrywasz tym Polsatem! ♥
      No, jak stwierdzili bohaterowie mojego opowiadania, Trudis ma coś poważnie nasrane w głowie... Ach, co ja mam począć z tą kobietą :x
      Dziękuję dziękuję za komentarz. Życzę wszystkiego dobrego ♥ :)

      Usuń
  5. Ups, dawno mnie nie było. No to... W KOŃCU. Przynajmniej Nikki się ogarnęła! Jestem w połowie zadowolona, teraz pora na Maxa. Mocno trzymam za niego kciuki. Zobaczymy jak im się ułoży.
    Tak sobie myślę co z tą Trudis... Coś mi się nie wydaje, żeby była tą złą. Przeczytałam za dużo książek i wydaje mi się jakaś taka za oczywista. Jednak, ile to razy ludzie myśleli właśnie w ten sposób, a okazywało się, że na początku mieli rację? Chyba gadam bez sensu.
    W każdym razie! Maraton był fajnym pomysłem, takim oryginalnym. Poza tym, kto by nie chciał maratonu? Podnieść rękę do góry proszę.
    No to trzymaj się tam, nie daj się pożreć geografii, żyj i pisz! Będę czekać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co Ty gadasz, mnie też długo nie było! xD
      Nie wiem, jak ja to mam w planach, ale temu Maxowi to pewnie długo zejdzie... xd
      Masz trochę racji z tą oczywistością, ale powiem tak. Wymyśliłam to opowiadanie z trzy lata temu i wówczas jeszcze nie miałam aż tak wielu ambitnych pomysłów i wymyślałam sporo banalnie przewidywalnych rzeczy. Niech to będzie podpowiedź ode mnie!
      A tam geografia, dostałam zagadnienia na sprawdzian z polskiego i myślałam, że się zapłaczę na śmierć :'(
      Dziękuję za komentarz, wszystkiego dobrego życzę! ♥ :D

      Usuń
  6. Jak to jest, że dopiero po takim czasie przypomniało mi się, że nie skomentowałam tego rozdziału? ;-; Przeczytałam 10 maja, co za refleks. Rozdział oczywiście wspaniały, naprawdę widać ogromne postępy w tym jak piszesz, w porównaniu do pierwszego rozdziału. Już tamten był dobry, ale ten jest po prostu świetny. Przywiązałam się do tego opowiadania. To miła odmiana - opowiadanie yaoi, które tak naprawdę jest opowiadaniem o łowcach wampirów jedynie z wyraźnie zaznaczonym wątkiem yaoi, a nie rżnięcie się bohaterów przez 90% historii.
    Życzę masy weny i czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  7. O lol, Edward to ja. Całkowicie, niezaprzeczalnie - moja męska, młodsza o parę lat wersja. Chyba dlatego aż tak go polubiłam. I może to chore, ale wyczuwam, swoim zbereźnym noskiem, malutkie yaoi (no, może bardziej shounen-ai) z cudownym Noelem. Takie tam, moje. Nie zwracaj na mnie uwagi, bo to przecież oczywiste, że jeśli jest opowiadanie yaoi, to nie znaczy od razu, że każdy w nim będzie homo. Ja po prostu lubię sobie dopowiadać pewne rzeczy, żeby się zadowolić, o!
    A tak poważniej, kocham tę historię i liczę na kolejny rozdział już niebawem, bo tęsknię niczym żona za mężem marynarzem. :v No i Chris z Maksem mają się coraz bardziej ku sobie, co mnie tylko bardziej uszczęśliwia! ♥
    Powiem ci, że to moje najukochańsze opowiadanie yaoi na blogspocie jest, a co.

    Ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże, wielbie to opowiadanie. *.* Czytam je od jakiegoś czasu i dopiero teraz stwierdziłam, że zostawię komentarz (no chyba, że już kiedyś to zrobiłam, a nie pamiętam (skleroza ^^" )). Przyznam, na początku Max wkurzał mnie strasznie, ale wraz z rozwojem fabuły bardzo go polubiłam. Te jego przemyślenia o Chrisie i o tym co do niego czuje są nawet słodkie. XD Ten przytulas na końcu tego rozdziału strasznie mnie rozczulił. Równie mocno schipuje też (od poczatku) Eire i Huka. Sama nie wiem czemu. Jakoś mi do siebie pasowali. :P A i popieram Blue całym moim yaoicowym serduszkiem! Liczę na COŚ między Noelem i Edwardem *lenny face* Byli by razem cudni!
    A teraz pytanko: kieeeeeeedy nowy rozdział?
    Pozdrowionka! :*
    Sowa

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    pomysł to naprawdę, Chris się bardzo martwił, Nikki daje szansę, cieszę się... kto został zaatakowany, i ta myśl czas wrócić do domu do Chrisa cudo...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    Chris się bardzo martwił, Nikki dała szansę, z czego cieszę się... kto został zaatakowany, i ta myśl czas wrócić do domu do Chrisa cudo...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń