wtorek, 26 lipca 2016

Rozdział 29

Stan wyjątkowego zagrożenia oznaczał mniej więcej tyle, że każdy Łowca powinien mieć oczy dookoła głowy i na siebie uważać. (Tak jakby to nie było normalne zajęcie profesjonalnego Łowcy...) Poza tym, wszystko zapowiadało się normalnie. Na przykład, nie było mowy o odwołaniu treningów z młodymi, dlatego spędzałem teraz z nimi zacne minuty w sali treningowej. Nie żebyśmy zajmowali się trenowaniem.
Na samym początku nakazałem im jakąś zwyczajową rozgrzewkę. Dzieciaki trochę sobie pobiegały, nagimnastykowały się, a potem wzięli bronie. Dobrali się w pary i mieli za zadanie poćwiczyć, ale nie trwało to długo. Odkąd miałem z nimi zajęcia, zarejestrowałem pewną rzecz – że są strasznie ciekawscy. Tak więc minęło może z piętnaście minut, gdy jeden z chłopaków zwrócił się do mnie:
Max, ty coś wiesz na temat tego zagrożenia?

Wszyscy jak na zawołanie porzucili walkę ze sobą i spojrzeli na mnie ze skupieniem. Każdy chciał wyłapać jak najwięcej szczegółów. Chciało mi się śmiać, gdy tak obserwowałem ich reakcje, ale z drugiej strony wiedziałem, że na ich miejscu zachowywałbym się tak samo.
Rozważałem przez chwilę, czy powinienem w ogóle poruszać z nimi ten temat. Oni wszyscy byli jeszcze bardzo młodzi, a ten cały spisek nie do końca ich dotyczył. Póki co morderca nie wyraził nimi zainteresowania, ale gdyby w coś się wplątali... Podjudzanie ich ciekawości mogło się okazać dla nich niebezpieczne. Ale jeśli nic im nie powiem, mogą się w coś wpakować sami i będzie jeszcze gorzej.
Westchnąłem.
Wiem – odpowiedziałem ostatecznie.
Opowiesz nam? – poprosiła Misty, a w jej oczach niemalże dostrzegłem tańczące gwiazdki.
Skinąłem głową, a młodzi porzucili swoje bronie i podeszli bliżej mnie. Wszyscy usiedli na ziemi i popatrzyli na mnie z wyraźnym oczekiwaniem. Spocząłem naprzeciwko nich i rozejrzałem się dookoła. Na myśl przyszło mi, że zachowaliśmy się, jakbym miał zaraz opowiadać jakąś bajkę na dobranoc, a nie dramatyczną historię o problemach w Organizacji.
Co chcielibyście wiedzieć? – zapytałem, gdy dotarło do mnie, że nie wiem, jak zacząć.
Dlaczego zarządzono stan wyjątkowy?
Nie wiem, na ile się orientujecie w tym wszystkim – zacząłem – ale sytuacja wygląda bardzo źle. Jeśli znacie historię Dievam, to wiecie, że ostatnio stan wyjątkowy zarządzono jakieś trzysta lat temu. Tak naprawdę dyrektorzy Organizacji nigdy nie chcą się oficjalnie przyznawać do problemu, bo w ten sposób pokazują, że nie mają kontroli. Jeśli pani Ravale zadecydowała, że trzeba wszystkich ostrzec, to podjęła bardzo odważną decyzję. No i musi być beznadziejnie.
Chodzi o te wszystkie morderstwa? – zapytał cicho Jean.
Skinąłem głową.
Uważajcie na siebie – powiedziałem. – Wiem, że sytuacja nie wydaje się bezpośrednio was dotyczyć, ale jeśli znajdziecie się w nieodpowiednim miejscu i nieodpowiednim czasie może być źle. Nie mieszajcie się celowo do jakichś kłopotów.
Dzieciaki wyglądały trochę na przestraszone, a trochę na niedowierzające. Ostatecznie wszyscy jednak mnie zapewnili, że nie zrobią nic głupiego. Wiedziałem, że część z nich mówi poważnie, ale niektórzy zachowywali się, jakby mieli gdzieś moje ostrzeżenia. Wiem, że coraz pewniej czuli się w walce, ale skoro sprawcy udało się zabić parę najlepszych Łowców, to mieli naprawdę marne szanse. Najlepiej by było teraz się nie wychylać, a nie szukać problemów na siłę.
Wiecie, kto jest za to odpowiedzialny? – zapytała Marie.
Przez chwilę miałem ochotę podejść i popukać w jej głowę, bo zadała takie durne pytanie. Odetchnąłem jednak i uznałem, że muszę zachować się spokojnie. Oni są tylko przerażonymi dziećmi, które jeszcze nic nie wiedzą o świecie.
Nie – odpowiedziałem. – Właśnie dlatego zarządzono stan zagrożenia.
A masz jakieś podejrzenia? – zainteresowała się Beulah.
Wzruszyłem ramionami. Co jak co, ale te informacje im się nie należały.
Nie wiemy w tej sprawie nic konkretnego. Ten zabójca jest bardzo dobrze zorganizowany.
Ale jak będziesz coś wiedzieć – powiedziała Misty – to powiesz nam? Przez to, że jesteśmy tacy młodzi nikt nie traktuje nas poważnie i nie chce nam powiedzieć prawdy...
To dość zrozumiałe – stwierdziłem. – Nikt nie chce was w to mieszać. Ale jak sprawa będzie się rozjaśniać, to oczywiście o wszystkim wam opowiem.
Dzieciaki najwidoczniej poczuły się udobruchane moimi słowami, bo zeszliśmy na luźniejsze tematy rozmów. Tym małym wypierdkom udało się mnie zagadać przez jakiś kwadrans, gdy przypomniało mi się, że teoretycznie mamy teraz trening. Zagoniłem ich wtedy do ćwiczeń. Nie wyglądali na szczególnie chętnych, ale nie narzekali. Pozostały czas treningu spędziłem więc na obserwowaniu czternastolatków i poprawianiu ich błędów.

*

Dzisiejszy dzień był wyjątkowo ciepły, więc pomysł spędzenia na dworze najbliższych kilku godzin nie brzmiał tak źle. Zła okazała się przyczyna.
Kiedy Eira, Nikki i Talia powiedziały mi o tym, że mają za zadanie zorganizować festyn, myślałem, że to żart. Najwidoczniej nie. Sądziłem jednak, że sytuacja się zmieni w związku z ogłoszeniem stanu wyjątkowego zagrożenia. Nic bardziej mylnego. Trudis uważała nawet, że inni Łowcy teraz jeszcze bardziej potrzebują rozluźnienia w postaci wspólnej imprezy. Tak więc dziewczyny musiały wykonać to zadanie.
Rozmawiałem w międzyczasie z różnymi Łowcami, pytając o ich zdanie na temat tego całego festynu. Opinie były różne. Jedni cieszyli się na tę myśl, inni mieli ochotę wpakować Trudis kulkę w łeb, a jeszcze inni machnęli na to ręką. Niemniej jednak udział trzeba było wziąć. Pani dyrektor zastrzegła sobie, że każdy musi się pojawić chociaż na piętnaście minut. Zakładałem, że nie będzie sprawdzać obecności czy coś w tym stylu, ale raczej pokręci się między nami i porozmawia z wybranymi osobami.
Jeśli natomiast chodzi o samą imprezę, to, szczerze mówiąc, spodziewałem się niewypału. To nie tak, że uważałem przyjaciółki za niekompetentne osoby (choć mogły takowe być, przecież są Łowczyniami, a nie organizatorkami imprez). Po prostu myślałem, że przeleją w wydarzenie swoją wściekłość za tak głupie zadanie. Myliłem się. Dziewczyny odwaliły kawał dobrej roboty. Kiedy tylko dotarłem do parku, w którym odbywał się festyn, szczęka opadła mi to ziemi i długo nie mogłem się pozbierać.
Już z daleka usłyszałem dość dobrą muzykę, ale nie spodziewałem się tutaj profesjonalnego didżeja. A jednak był. Został ustawiony lekko z boku, a wokół niego rozplanowana została większa, wolna przestrzeń. Chyba jakby ktoś miał w planach tańczyć. Nieopodal rozłożono ogromną scenę, a wokół niej znajdowały się stoiska. Dostrzegłem miejsca z napojami, przekąskami, a także jakimiś zabawami. Najlepsze w tym wszystkim były balony, które znajdowały się dosłownie wszędzie. Poprzyczepiano je do wszystkich budek, znalazło się dla nich miejsce również na scenie oraz u didżeja, a także rozrzucono je luzem na wolnej przestrzeni. Co jednak postanowił zepsuć wiatr, który z chwili na chwilę zabierał ich coraz więcej. A jednak wszystko wyglądało fantastycznie.
Rozejrzałem się w poszukiwaniu dziewczyn, żeby im pogratulować świetnie wykonanej pracy, ale niestety trafiłem na kogoś innego. Gorszego.
I co o tym myślisz, Max? – zapytała pani dyrektor, przyglądając mi się uważnie.
Wzruszyłem ramionami. Nie miałem ochoty na rozmowy z tą kobietą. Może i przyznała w końcu przed wszystkimi, że ma problem, ale jednak wcześniej ciągle kłamała. I przez nią straciliśmy parę fantastycznych Łowców.
Dwudziestolatkowi nie wypada zachowywać się jak obrażony pięciolatek – stwierdziła po chwili, gdy dotarło do niej, że najwidoczniej nie zamierzam się odezwać.
Wiesz, kiedyś może i bym się przejął twoją opinią, ale teraz jesteś spalona – warknąłem.
Zarządziłam stan... – zaczęła, ale jej przerwałem.
I co z tego?! Ciągle coś kręciłaś i kombinowałaś! Łowcy zaczęli cię podejrzewać. Nawet ja przez chwilę byłem przekonany, że jesteś odpowiedzialna za te ataki...!
Co się zmieniło? – weszła mi w słowo.
Spojrzałem na nią zaskoczony. Czy ona celowo skupiała na sobie uwagę?
Nie rozumiem – odpowiedziałem.
Dlaczego mnie nie podejrzewasz? Przecież nic się nie zmieniło. Max, jesteś najlepszym Łowcą, powinieneś mieć oczy dookoła głowy i już dawno to rozpracować.
Jej słowa mnie zaskoczyły. To brzmiało trochę tak, jakby ta cała akcja była jakimś testem przygotowanym specjalnie dla mnie. Ale nie była. Inni Łowcy naprawdę umierali!
Masz jakieś podejrzenia? – zapytałem.
Trudis skinęła głową. Podczas wykonywania tego ruchu, cały czas patrzyła mi uważnie w oczy. I wówczas do mnie dotarło.
Wiesz, kto to jest! – wykrzyknąłem.
Ale ona tylko wzruszyła ramionami.
Dziękuję za rozmowę, Max. I życzę dobrej zabawy na festynie – dodała, powoli odchodząc ode mnie.
Pani dyrektor...? Ale...
Uważaj na siebie. – Po tych słowach zostawiła mnie samego i podeszła do innych Łowców na miłą pogawędkę.
Zachowywała się naprawdę dziwnie. To była moja pierwsza myśl, gdy już odszedłem na bok, żeby przemyśleć to wszystko w spokoju. Z reguły gdy na nią krzyczałem, choć trochę się irytowała. Tym razem jednak jakby była świadoma swoich błędów. Natomiast nie zrozumiałem jej sugestii odnośnie winnego. Może i nie wiedziała, kto to jest, ale na pewno miała o tej sprawie większe pojęcie niż ja. Postanowiłem, że po festynie wpadnę do niej w odwiedziny i wycisnę z niej wszystkie informacje.
Spacerowałem po parku bez celu. Parę znajomych Łowców mnie pozdrowiło, z niektórymi zamieniłem więcej słów, ale jeszcze nie udało mi się trafić na nikogo z mojej drużyny. Zastanawiałem się właśnie, gdzie ich wsiąkło, kierując się powoli w stronę jakiejś budki z alkoholem, gdy spotkałem się z Noelem. Miał zaczerwienione oczy i wyraźnie próbował uciec, ale go przytrzymałem.
Noel, co się dzieje?
Dziewiętnastolatek tylko pokręcił głową i spuścił brodę. Przez chwilę próbował się wyrwać, ale ponieważ byłem silniejszy, dość szybko się poddał.
Chcesz porozmawiać? – zapytałem.
Chłopak kolejny raz pokręcił głową, a potem przyciągnął mnie do siebie. Objąłem go delikatnie, a on wtulił się w moje ramię. Był ode mnie tylko trochę wyższy, więc ta pozycja nawet mu nie przeszkadzała.
Wszystko jest źle – wyszeptał mi do ucha. – I będzie jeszcze gorzej.
Po tych jakże pesymistycznych słowach wyrwał się z mojego uścisku i zniknął gdzieś pomiędzy ludźmi, nim zdążyłem w ogóle zareagować. Wiedziałem, że Noel mimo miejsca w najlepszej dziesiątce był dość delikatnym i wrażliwym chłopakiem. Strata bliskiego przyjaciela dość mocno go załamała, nawet jeśli utrzymywał, że nie jest mu zbyt ciężko, a jednak nie spodziewałem się po nim takiego zachowania. Najwidoczniej stało się coś złego.
Westchnąłem. Wow, festyn pełen doznań. Właśnie tego oczekiwałem.
Dotarłem w końcu do tej budki z alkoholem i zamówiłem sobie kufel piwa. Stanowczo potrzebowałem trochę alkoholu na rozluźnienie po tych dwóch spotkaniach.
Mogę postawić panu drinka? – Usłyszałem za sobą znajomy głos.
Odwróciłem się i mój wzrok padł na mojego przyjaciela, który uśmiechał się do mnie zawadiacko. Dla tego uśmiechu mógłbym umrzeć.
Wiesz, że tutaj wszystko jest za darmo, nie? – zgasiłem go.
Chris wywrócił oczami i przysiadł obok mnie przy prowizorycznym barze. Zamówił sobie piwo i zerknął na mnie kątem oka.
No co? – zapytałem.
Och, nic – odpowiedział i upił trochę ze swojego kufla. – Nieźle wyglądasz – stwierdził.
Nie to co ty – odparłem, choć poczułem, jak moje serce przyspiesza na jego słowa.
Staram się być dla ciebie miły, a ty mi się tak odpłacasz – powiedział z udawanym oburzeniem.
Zaśmiałem się.
No cóż, masz pecha. Widziałeś Eirę? – zmieniłem temat.
Nie miałem okazji. Dziewczyny się spisały, nie?
Pokiwałem głową.
Poszukamy ich?
Chris spojrzał na mnie smutno. Zmarszczyłem brwi zdziwiony.
Moje towarzystwo ci nie wystarcza? – zapytał cicho.
Wywróciłem oczami, gdy dotarło do mnie, że on sobie ze mnie tak żartuje.
Zabawny jesteś – powiedziałem – ale i tak muszę porozmawiać z siostrą.
Porozmawiaj ze mną.
Trudis chyba coś wie – palnąłem.
Chris spoważniał momentalnie. Przez chwilę miałem wyrzuty sumienia, że psuję mu zabawę na imprezie, ale potem przypomniałem sobie, że i tak nie mieliśmy na nią ochoty. To, że Chris najwidoczniej poczuł się jak ryba w wodzie, nie miało nic do rzeczy.
I co? – dopytał.
I nic. Jutro to z niej wyciągnę.
Okay. – Pokiwał głową. – Chodź, poszukamy twojej siostry.
Odeszliśmy od baru i zaczęliśmy przedzierać się między masą ludzi w poszukiwaniu mojej bliźniaczki. Gdzieś tam po drodze mignęły nam złote włosy Layli, co Chris skomentował cicho pod nosem słowem „suka”. Minęliśmy jeszcze mnóstwo innych znajomych, ale nawet nie otarliśmy się o Eirę. Już miałem się poddać, gdy los się do nas uśmiechnął i trafiliśmy na Nikki z Livą. Dziewczyny stały gdzieś z boku i żywo o czymś dyskutowały. Gdy zobaczyłem na ich twarzach uśmiechy, nie mogłem nie zareagować podobnie.
Razem z Chrisem przerwaliśmy im wspólny czas, ale dziewczyny nie wyglądały na złe.
Świetnie sobie poradziłyście – zwróciłem się do Nikki po przywitaniu.
Łowczyni wywróciła teatralnie oczami i powiedziała:
To było najgłupsze zadanie na świecie.
Ale wyszło fajnie – stwierdził Chris z uznaniem.
No, mi też się podoba – dorzuciła Liva.
Widzisz, Nikki, może to nie jest takie złe. Teraz będziesz zbierać pochwały, a to zawsze coś – dodałem.
Tak jakby mi zależało. – Nikki prychnęła.
Widziałaś Eirę? – Zmieniłem temat.
Fioletowowłosa uśmiechnęła się do mnie radośnie.
Ostatnio szlajała się gdzieś po drugiej stronie. Z Hukiem!
Z Hukiem? Tym z naszej drużyny?
A znasz jakiegoś innego? Ostatnio spędzają razem coraz więcej czasu, może już się pogodzili.
Szkoda – stwierdził Chris. – Nie będzie, komu mordę obić.
Prychnąłem.
Ale nie wiem, gdzie jest teraz – kontynuowała Nikki, ignorując Chrisa. – Dzwoniłeś do niej?
Nie. Mój srajfon się zepsuł przecież.
Och, ty debilu – mruknął Chris. – Nie przeszkadzajcie sobie, ja już pomogę tej ofierze losy – dodał w kierunku dziewczyn i pociągnął mnie za sobą. – Nie mogłeś mi tego od razu powiedzieć?
Wzruszyłem ramionami.
Myślałem, że pamiętasz.
Chris westchnął ciężko, pewnie psiocząc w myślach na moją głupotę (mimo że wcale nie byłem głupi, to on ma jakieś zaniki pamięci). W końcu wyciągnął swój telefon i zadzwonił do mojej siostry. Rozmawiał z nią raptem minutę, a chwilę później już ciągnął mnie w innym kierunku.
I co?
Umówiłem się z nią pod sceną za chwilę.
Skinąłem głową. Gdy my tam dotarliśmy, Eira już na nas czekała. Najwidoczniej znajdowała się w pobliżu. Podszedłem do niej i przytuliłem ją na przywitanie.
Świetna impreza – pochwaliłem.
Blondynka tylko machnęła na to ręką i przyciągnęła mnie bliżej siebie.
Podobno chciałeś pogadać – wyszeptała do mojego ucha. Chyba chciała, aby nikt dookoła nas nie podsłuchiwał. – Co się dzieje?
Rozmawiałem z Trudis – odparłem na głos. Dookoła może i było mnóstwo osób, ale była też głośna muzyka, która z pewnością zagłuszała nas wystarczająco. Poza tym, to co miałem jej do przekazania, nie należało do jakichś super tajnych rzeczy.
Powiedziała ci coś istotnego?
Jeszcze nie. Jutro zamierzam dokończyć z nią rozmowę.
Eira skinęła głową i odsunęła się ode mnie. Popatrzyła po nas i zapytała:
Jak się bawicie?
Słyszeliśmy, że zaprzyjaźniasz się z Hukiem – zauważył Chris.
Bliźniaczka wybuchnęła śmiechem.
A gdzie tam! Kłóciłam się z tym pacanem, jakby mi co najmniej brata zabił.
Jak chcesz, mogę mu obić mordę – zaoferował wspaniałomyślnie czarnowłosy.
Eira znów się zaśmiała, ale pokręciła głową.
Nie trzeba. No nic, chłopaki, ja lecę dalej. Muszę jeszcze obskoczyć parę osób.
Gdy ja i Chris zostaliśmy sami, postanowiliśmy się trochę zabawić. Zaczęliśmy spokojnie, znów wybraliśmy się na piwo, a potem postanowiliśmy pooglądać wszystkie atrakcje. Chris co prawda zaproponował, żebyśmy potańczyli, ale kategorycznie odmówiłem. Nie lubiłem się kompromitować na oczach tak wielu ludzi.
Przeszliśmy po kilku stoiskach, oglądając Łowców zmagających się z trudnymi zadaniami. No, może nie wszystkie były trudne. Szczególnie łowienie buzią jabłek z misek z wodą. Ja kojarzyłem tę zabawę raczej z Halloween'em, ale z jakiegoś powodu pojawiła się tutaj. Nie wnikałem.
Znaleźliśmy też punkt, gdzie można było strzelać z łuku. Tutaj akurat większość radziła sobie świetnie, ponieważ jako Łowcy powinniśmy obeznać się z każdym typem broni. A już szczególnie z tymi o szerokim polu zasięgu, ponieważ czasem lepiej unikać kontaktu z wampirami.
Ogółem atrakcje nie powalały na kolana, a jednak sporo osób z nich korzystało. Ani Chris, ani ja nie mieliśmy na to ochoty, więc po prostu sobie spacerowaliśmy. Doszliśmy do skraju imprezy, a tam znaleźliśmy siedzącą na ławce samotnie zielonowłosą dziewczynę. Już z oddali rozpoznałem w niej Livę. Kazałem przyjacielowi się zmywać i zadecydowałam, że pójdę z nią porozmawiać, bo wyglądała na smutną. Chris był trochę niezadowolony, ale ostatecznie machnął ręką i wrócił do innych ludzi.
Liva? – zapytałem, podchodząc bliżej.
O, Max – powiedziała, patrząc na mnie z uśmiechem. Poklepała miejsce obok siebie, więc dołączyłem do niej na ławce. – I jak tam? – zapytała.
W porządku – odparłem. – A u ciebie? Czemu jesteś tu sama?
Ach, chciałam chwilkę odpocząć od zgiełku. Powiedziałam Nikki, że posiedzę sobie sama, a ona chyba poszła do twojej siostry na ploty.
Skinąłem głową.
Ale poza tym wszystko okay?
No pewnie. Ogółem dobrze się bawię, ale to taka duża impreza, że potrzebuję chwilę, żeby odsapnąć. A co, myślałeś, że tu płaczę i przyszedłeś ratować biedną dziewczynkę? – Zaśmiała się i wymierzyła mi kuksańca.
Może nie od razu tak dramatycznie, ale przyznam, że przejąłem się trochę.
Liva zachichotała.
Oj, biedaku ty. O wszystkich tak się zamartwiasz – zakpiła, a mi opadła kopara. Jeszcze całkiem niedawno ta dziewczyna była totalnie nieśmiała i stresowała się każdą rozmową w moim towarzystwie, a teraz nawet potrafiła mi dogryzać. Towarzystwo Nikki tak bardzo ją zmieniło. Cieszyłem się, że przestaje być taką szarą myszką, ponieważ wówczas wydawała się być smutna.
Wyglądasz jak mały elf z tymi włosami – rzuciłem tak bez tematu.
Szesnastolatka zarumieniła się delikatnie.
Już mi chyba to kiedyś mówiłeś – stwierdziła. – Albo mi się przyśniło.
Obie opcje są możliwe. Co u ciebie i Nikki?
Och, świetnie. – Uśmiechnęła się z rozmarzeniem. – Ona jest taka fantastyczna. Miałeś rację, należało dać jej trochę czasu i teraz wszystko się układa. A jak tam ty i Chris? Szansa na coś więcej?
Zmarszczyłem brwi zaskoczony.
Czy ja ci w ogóle o tym mówiłem?
Liva wzruszyła ramionami.
Domyśliłam się. Poza tym, kibicowałam wam całe moje życie. Nawet nie masz pojęcia, jak wy uroczo wyglądacie razem z boku. I mnóstwo osób tak uważa i paruje was ze sobą. Jeśli Dievam kiedykolwiek miałoby zmienić uprzedzenia, to stanowczo ze względu na to, że wy będziecie w związku.
O ile to kiedykolwiek nastąpi – wtrąciłem.
Och, daj sobie trochę czasu. Jemu też. I wszystko się ułoży.
Może jednak zmieńmy temat – poprosiłem. Wolałem zamartwiać się tą sytuacją samemu na spokojnie.
Jak chcesz. – Liva wzruszyła ramionami. – Ale gdybyś chciał porozmawiać z inną, niegdyś nieszczęśliwie zakochaną, homoseksualną osobą, to wal śmiało.
Zapamiętam. No i... dzięki.
Do usług. Co myślisz o tych ogromnych ilościach balonów?
Świetnie to wygląda, ale szkoda, że wiatr je zwiewa.
Liva pokiwała głową.
Uwielbiam balony – wyznała. – Te z gumy i te Nikki – dodała, a ja parsknąłem śmiechem.
Co jak co, ale Nikki się należy. Ma naprawdę duże...
A jakie fajne w dotyku! – wtrąciła nastolatka. – Ale tobie raczej by się to nie spodobało. Znaczy, mam szczerą nadzieję, że nie chcesz zmacać mojej dziewczyny.
Wybuchnąłem śmiechem.
Nie musisz się martwić, jeden buziak z nią stanowczo mi wystarczy.
Liva popatrzyła na mnie zaintrygowana.
Całowaliście się?
Zdarzyło nam się – odparłem.
Kiedy? Dlaczego?
To było całkiem niedawno – palnąłem, ale gdy zobaczyłem przerażoną minę Livy, od razu dodałem: – Jeszcze zanim byłyście razem. Nikki zastanawiała się wówczas, czy lubi dziewczyny, a ja – czy lubię chłopaków. No i się pocałowaliśmy, żeby to sprawdzić. Nie martw się, między nami nic więcej nie ma.
Nastolatka przełknęła głośno ślinę i pokiwała głową. Wyglądała na zamyśloną, więc pewnie analizowała uważnie moje słowa. Rozumiałem, że pewnie nie spodziewała się teraz takiej rewelacji, ale lepiej, żeby wiedziała, niżby miała się z tego powodu potem pokłócić z Nikki.
Jesteś na nas zła? – zapytałem, gdy nie odzywała się już dłuższą chwilę.
Liva powoli pokręciła głową.
Nie, ale... Muszę chyba o tym porozmawiać z Nikki i tyle.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem. Podchodziła trzeźwo do sprawy, to dobrze.
Chcesz może wrócić tam na imprezę? – zaproponowałem.
Jeszcze nie – odpowiedziała Liva – ale jak ty chcesz, to śmiało. Nie musisz tu ze mną siedzieć czy coś. Nie czuj się zobowiązany.
Nie, w porządku. Jakoś mi nie zależy na tym festynie. Jeśli chcesz żebym sobie poszedł, to...
Możesz zostać – wtrąciła. – Towarzystwo...
McCarey! – Jakiś krzyk z oddali przerwał słowa Livy.
Oboje odwróciliśmy się w kierunku, skąd go usłyszeliśmy. Parę metrów od nas dostrzegłem Chrisa biegnącego w naszą stronę. Wyglądał na dość zdenerwowanego. Wstałem z ławki, kiwając przepraszająco w stronę dziewczyny, i skierowałem się w jego stronę. Potem nie do końca zrozumiałem, co się wydarzyło.
Wściekły Chris dotarł do mnie i nim zdążyłem się odezwać, przywalił mi prosto w twarz. Nie spodziewałem się tego, toteż zatoczyłem się do tyłu. Podtrzymała mnie Liva, która najwidoczniej podeszła tu ze mną. Zdenerwowałem się i wyrwałem z objęć nastolatki i popatrzyłem za Chrisem, ale jego już nie było. Co to miało znaczyć? Ten szmaciarz bez słowa mi przywalił i sobie poszedł? Porządnie wpieprzony warknąłem i kopnąłem jakiś kamień.
Wszystko w porządku? – zapytała cicho Liva.
Skinąłem głową i przyłożyłem dłoń do ust. Spojrzałem na rękę i dostrzegłem krew. Świetnie.
Co się stało? Pokłóciliście się?
Najwidoczniej tak – odparłem. – Choć jeszcze chwilę temu nic o tym nie wiedziałem. Pojebany, humorzasty skurwiel – splunąłem.
Chyba powinieneś z nim porozmawiać.
Pewnie. Szkoda, że nie zaczekał, po tym jak bez słowa mi jebnął w twarz.
Chodź go poszukać – zaproponowała dziewczyna.
Niechętnie skinąłem głową i pozwoliłem się prowadzić. Rozglądałem się dookoła, próbując wypatrzyć znajomą twarz. Z chwili na chwilę robiłem się coraz bardziej wściekły. Co to była za akcja? Ktoś mu nie dał i musiał rozładować napięcie? Ja pierdolę. Jak go znajdę, to jest martwy.
O, twoja siostra! – zawołała Liva i pociągnęła mnie w jej stronę.
Gdy Eira tylko mnie ujrzała, od razu objęła moją twarz. Zaczęła się przyglądać mojej wardze, ale się wyrwałem.
W coś ty się znowu wpakował? – zapytała.
Stojąca obok Nikki wpatrywała się w nas z niezrozumieniem.
W nic. Kurwa – warknąłem.
Widziałyście Chrisa? – zapytała trzeźwo Liva.
Rozmawiał z nami chwilę temu – odparła Nikki. – Powiedział, że wraca do domu.
Zacisnąłem zęby ze zdenerwowania.
Zajebię go.
Już zaczynałem odchodzić, ale bliźniaczka mnie przytrzymała.
Max, może wytłumaczysz, co się stało?
Ja to zrobię – zaoferowała wspaniałomyślnie zielonowłosa. Ależ ona była dobrą i pomocną osobą. – Ty idź z nim pogadać.
Powinienem się uspokoić, pomyślałem, gdy już szedłem po ulicy, powoli zmierzając do Chrisa. Może miał powód, żeby tak się zachować, próbowałem go usprawiedliwić, choć ciężko było mi w to uwierzyć. Co takiego mogło się stać, żeby zareagował aż tak gwałtownie? Obaj często się kłóciliśmy, czasem robiliśmy sobie wówczas krzywdę, ale nic bez powodu.
Tak z innej beczki, jak niby miałem zacząć rozmowę na ten temat. Cześć, Chris, dlaczego mi przyjebałeś? Jesteś tępą dzidą czy jak?
Warknąłem. Zachowanie spokoju w takiej sytuacji nie należało do najłatwiejszych, ale jednak się starałem. Choć i tak miałem ochotę mu oddać. Uznałem jednak, że nie będę zamieniać się w debila (jakim on jest) i spróbuję to wszystko wyjaśnić w cywilizowany sposób.
Cały mój spacer do domu Chrisa, rozmyślałem o tym, co się stało. Równocześnie uspokajałem się najbardziej, jak tylko mogłem. Poszedłem nawet okrężną drogą, żeby mieć więcej czasu na ochłonięcie, przez co znalazłem się na jego ulicy dopiero po ponad godzinie. Czułem się już zupełnie normalnie, jedynie z wyjątkiem pulsującej z bólu wargi.
Pod drzwiami jego domu pojawił się problem. Niby miałem klucze i mogłem po prostu wejść, ale może lepiej w zaistniałej sytuacji zadzwonić dzwonkiem i dać sygnał, że nadchodzę. Gorzej, jeśli mi nie otworzy. Ale skoro mam te klucze, to i tak mógłbym wejść.
Dobra, dzwonię, postanowiłem. Nacisnąłem mały guziczek i czekałem po drzwiami. Kilka sekund później usłyszałem wewnątrz jakieś tarabanienie, aż w wejściu stanął wściekły Chris. Jednak nie ochłonąłem wystarczająco, bo gdy tylko zobaczyłem jego twarz, zamachnąłem się na nią. Przyjaciel zatoczył się do środka i uderzył w ścianę. Zauważyłem, że lekko chwiał się na nogach. Był trochę spity, stwierdziłem.
O co ci chodzi? – warknąłem, wyciągając rękę, żeby pomóc mu wstać. Odtrącił ją i pomógł sobie, wspierając się o ścianę.
Jesteś... pojebany – stwierdził i wzruszył ramionami. Poszedł do salonu, więc podążyłem za nim.
Przyszedłeś do mnie, przywaliłeś mi bez słowa wytłumaczenia i sobie poszedłeś. Co się stało, do cholery?
Kim dla ciebie jestem? – zapytał spokojnie.
Wytrzeszczyłem oczy, a moje serce przyspieszyło. Dowiedział się... Domyślił się? Ktoś mu powiedział? No i wściekł się na mnie.
Chris, ja... – wydukałem.
Przyjaźnimy się czy nie? – warknął.
Tak, ja...
Nic mi nie mówisz.
Popatrzyłem na niego skonsternowany. Już nie byłem pewny, co się działo. O co on się obraził?
Czekaj, spokojnie. Wytłumacz mi, o co chodzi.
Chris przeczesał ręką swoje włosy i odetchnął. Pokiwał głową i zaczął mówić:
Byłeś z Livą, a ja poszedłem do naszych. Teraz, na festynie. Usłyszałem, jak Eira i Nikki rozmawiały razem o tobie. Chciałem się już dołączyć, ale wtedy twoja siostra powiedziała coś ciekawego. Że się zakochałeś, czy jak. Trochę mnie to zaskoczyło, bo wydawało mi się, że ta sprawa z Livą jest zakończona. No i zbytnio cię nie obeszła.
Kiwnąłem głową, potwierdzając jego słowa. Serce biło mi coraz szybciej. Jeśli dziewczyny rozmawiały o moich uczuciach do niego, to mam problem.
Uznałem – mówił dalej – że poczekam chwilę z boku. Żeby to zrozumieć. One mnie nie widziały i gadały dalej, i się dowiedziałem, czego chciałem. Mój najlepszy przyjaciel znalazł sobie nowy obiekt uczuć, jakiegoś faceta. I nic mi o tym nie powiedział! Czy ty mi nie ufasz?!
Chris, to nie tak... – zacząłem się tłumaczyć.
A jak? Cholera! – Czarnowłosy uderzył ręką w ścianę. – Więc uświadamiasz sobie, że lecisz na facetów. Spoko. Nie chcesz o tym rozpowiadać wszystkim dookoła. Spoko, czaję. Zrozumiałe. Ale dlaczego ja nic o tym nie wiem?! – krzyknął. – Twój najlepszy przyjaciel! Gej, do cholery!
Och. Więc to go najbardziej bolało. Jakby na to spojrzeć z tej strony, dość logiczne.
Chris usiadł zrezygnowany pod ścianą i zakrył twarz dłońmi. A ja stałem nad nim jak ten głupek, nie wiedząc, jak się zachować.
Co zrobiłem nie tak? – wymruczał w swoje ręce.
Usiadłem naprzeciwko niego, pomiędzy jego nogami. Przysunąłem się do niego powoli i odsunąłem jego dłonie z twarzy.
Chris, to nie twoja wina – powiedziałem.
Zrobiło mi się przykro, że tak źle potoczyłem te sprawę. A miałem jeszcze większe wyrzuty sumienia, gdy dostrzegłem pojedyncze łzy na jego policzkach. Wiedziałem, że to częściowo wina alkoholu i na trzeźwo nie podszedłby do tego aż tak emocjonalnie, ale ciężko było mi patrzeć na niego w takim stanie.
Położyłem dłonie na jego policzkach i uniosłem jego twarz. Spojrzał na mnie tymi swoimi czarnymi, zaszklonymi oczami.
Słyszysz? To nie twoja wina – powtórzyłem.
Dlaczego mi nie powiedziałeś? Przecież bym ci pomógł... Ze wszystkim.
Nie miałem dobrego wytłumaczenia. No może poza tym, że jestem w nim zakochany. I stanąłem przed trudnym wyborem. Mogłem albo mu się przyznać do moich uczuć, albo próbować szybko coś zmyślać. Typową opcją dla mnie byłaby ta z numerem drugim, tyle że ja nie chciałem go okłamywać. Raz kozie śmierć, pomyślałem. W najgorszym wypadku stracę najlepszego przyjaciela. Da się przeżyć, zakpiłem w głowie.
Westchnąłem ciężko i przygryzłem wargę. Chris patrzył na mnie uważnie i wyczekująco, jakby nie chciał przegapić ani jednego mojego słowa.
To dlatego, że zacząłem to sobie uświadamiać po naszym wspólnym pocałunku – powiedziałem powoli, badając jego reakcję. – I, hm... Ten mój „nowy obiekt uczuć” to...
To było trudniejsze niż myślałem.
Huke? – podpowiedział Chris.
Wybuchnąłem śmiechem. Tylko tego brakowało, żebym się zakochał w tamtym debilu.
No co? – warknął.
Pokręciłem głową, uspokajając się.
Nie, nie. To nie on.
Błagam, nie mów, że Ryan. Nie możesz mieć aż takiego pecha. Najpierw lesbijka, teraz zaręczony.
Zachichotałem.
Nie...
Ktoś z tej twojej grupki treningowej? To trochę słabo, bo w tej chwili w świetle prawa jesteś pedofilem. Ja to jeszcze mogę trochę zrozumieć albo w sumie nie... Nie mogę. Wszystko spoko, ale w czternastolatku?
Pacnąłem się dłonią w czoło.
Chris, to nie oni.
Czyli Noel, tak? Zawsze wiedziałem, że między wami jest coś więcej...
Co ty robisz? – wtrąciłem się. – Nawet nie pozwalasz mi powiedzieć.
Chyba nie chcę wiedzieć – przyznał szczerze.
No dobra. To nie powiem – zgodziłem się od razu.
Albo jednak nie. Powiedz.
Kurwa, Chris – warknąłem.
No przepraszam. Ale możemy wstać? Bolą mnie plecy od tej dziwnej pozycji.
Pokręciłem głową ze zrezygnowaniem. Miałem mu właśnie wyznać miłość, a on mi nie pozwala dojść do słowa.
Stanąłem naprzeciwko Chrisa i popatrzyłem na niego. Momentalnie poczułem, ze nie dam rady. Jeszcze nie jest za późno, żeby się wycofać i uciec...
Więc kto to?
Przełknąłem ślinę. No dalej, Max. Nie bądź tchórzem.
Spuściłem głowę i zacząłem się bawić materiałem swojej bluzki.
No, ty – wydukałem.
Ja? – zapytał zaskoczony, a ja bałem się na niego spojrzeć.
Ty – potwierdziłem.
Prawdę mówiąc nie wiem, czego się spodziewałem. Tego, że Chris mi przypierdoli albo że chociaż zacznie krzyczeć. Na pewno nie tego, że mnie przytuli. Objął mnie bardzo delikatnie, tak jakbym miał się rozpaść na kawałki.
Chris?
W porządku.
Ale ja cię...
Ja ciebie też.
Oderwałem się od niego i spojrzałem na niego w szoku. Moje serce zaczęło bić tak szybko, że myślałem, iż zaraz wyskoczy z mojej klatki piersiowej. Wpatrywałem się w niego z otwartymi ustami, oczekując aż powtórzy. Miałem nadzieję, że się nie przesłyszałem.
Co? – zapytałem, ponaglając go.
Ale Chris nic więcej nie powiedział. Za to nachylił się do mnie i mnie pocałował.


_____
Ja pierdzielę! Nareszcie!
Po (ponad) dwóch latach pisania docieramy do tego momentu.
Ach, no więc. Oto nowy, najdłuższy rozdział! Lekko ponad 10 stron a4.

A tak z innej beczki. Moi chłopcy dostali wczoraj złotą marchewkę w kategorii para (uch, przewidywanie przyszłości normalnie xd). Dziękuję bardzo Marchewce Lex! <3
A oto moja marchewka! Jak w nią klikniecie, to przejdziecie do rozdania nagród :)

https://lexidee.blogspot.com/2016/07/zote-marchewki-rozdanie-nagrod-dla.html

12 komentarzy:

  1. wow, z tym wiedzeniem Trudis, to aż zaciekawił mnie ten wątek :D

    co Chris taki agresywny, że szuka kogo by tu zlać? :>

    tańcz, Maksiu, tańcz! :D

    awwwwwwww!!!!!!!!!! <3 <3 <3
    i co Ty się upierasz, że nie parka :3 słodziaki <3

    miło, że pochwaliłaś się marchewą <3

    no i czekam, co będzie dalej! :D chociaż chyba to właśnie był punkt kulminacyjny (?)

    pozdrawiam i wszystkiego dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chris jest taki agresywny bo doskwierał mu brak Maxa xD
      No teraz już parka, powiem Ci, że idealnie trafiłaś z tą nagrodą. aż byłam w szoku xd
      powiedzmy, że teraz sytuacja już powoli będzie się uspokajać w tym opowiadaniu, ale to nie znaczy, ze już nic się nie wydarzy ;p
      dziękuję bardzo za komentarz! :D

      Usuń
  2. *totalny atak fangirlu

    A myślałam, że to już nie nastąpi. Ciekawe co salej

    OdpowiedzUsuń
  3. *totalny atak fangirlu

    A myślałam, że już nigdy do tego nie dojdzie. Ciekawe co dalej. Aww, po prostu, awww.
    Ile jeszcze rozdziałów do końca?
    Pozdrawiam.
    .......
    Zapraszam do siebie:
    kot-z-maslem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się trochę martwiłam, że do tego nie dojdzie xddd chyba trochę źle rozplanowałam akcję xD
      Wydaje mi się, że około pięciu. W każdym razie, nie powinnam przekroczyć dziesięciu rozdziałów. Plus epilog.
      Dziękuję bardzo za komentarz ;) Jak znajdę trochę czasu w przyszłym tygodniu (bo w tym już nie dam rady ;/), to chętnie zajrzę na Twojego bloga ^^

      Usuń
    2. No to już się powoli do końca zbliżamy.
      Oczywiście. :)

      Usuń
  4. Jezusie mój drogi kochany przesłodki najświętszy! Ach! Och! No w dupę jeża, w końcu! Cholera, siedzę na pralce i ryczę z radości 😂😁 szkoda tylko że tak mało rozdziałów zostało, aczkolwiek jest to opowiadanie do którego będę wracać i to na pewno nie jeden raz ♥ nie mogę się doczekać następnego rozdziału :3 kurde, jestem zbyt podekscytowana, rodzice się dziwią co mi jest, a przecież nie powiem im że to dlatego że czytam opowiadanie najpiękniejsze w moim życiu o gejach. Wysłaliby mnie do psychiatryka 😂 powodzenia, przepraszam że tak się rozpisałam 😂
    ~ Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cię rozumiem. Ja też się cieszę jak głupia do różnych opowiadań, a ludzie dookoła patrzą na mnie jak na wariata. Takie już nasz los xd
      No cóż, zostało parę rozdziałów, ale to wcale nie znaczy, że rzucam pisanie. A następne opowiadanie może nawet jeszcze bardziej do gustu Ci przypadnie. who knows xd
      Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam! ;)

      Usuń
  5. Hej,
    od początku wątek z Trudis mnie zaciekawił, Chris och taki nerwowy, no i to że był niezadowolony jak szukał inych, już to sobie wyobraziłam dlaczego, bo to ty, nie pozwalał mu dojść do słowa, trzeba było go pocałować, słodko on też go kocha...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wątek z Trudis mnie bardzo zaciekawił, Chris taki nerwowy, nie pozwalał mu dojść do słowa, trzeba było go pocałować, słodko on też go kocha...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń