poniedziałek, 19 maja 2014

Prolog



Tylko tu w Rumming City mogła być taka beznadziejna pogoda. Lało jak z cebra tak od godziny. Wychodzenie do miasta chyba jednak nie było takim rewelacyjnym pomysłem, jak mi się wcześniej wydawało. A wszystko wskazywało na to, że będzie padać. Bycie takim kretynem, jakim ja jestem, to czasami naprawdę problem.
Uch, chyba wyszedłem na trochę niekulturalnego, zaczynając od narzekania. Nazywam się Max McCarey. I tak, mieszkam tu w Rumming City. Powiedziałbym, że nienawidzę tego miasta, ale skłamałbym. Tu nie jest tak źle, serio. Zresztą, przyzwyczaiłem się.
Rumming City jest niezwykłym miejscem, dlatego że to główny ośrodek zajmujący się walką z wampirami. Właśnie tu ponad siedemset lat temu powstała tajna organizacja Łowców Dievam. Normalni ludzie nie zdają sobie sprawy z istnienia tych złych kreatur. Zadaniem Łowców jest zabijanie ich i sprawienie, że inni ludzie nigdy się o nich nie dowiedzą. Ale to obowiązek tych zwykłych Łowców, zwanych potocznie Łowcy Łowcy. W rzeczywistości, w organizacji było wiele wydziałów. Po zdaniu odpowiednich testów można było zostać, kim się chciało Łowca Chemik, Łowca Botanik, Łowca Tłumacz, Łowca Strateg i jeszcze kilka innych. W każdym razie te grupy siedziały sobie w Siedzibie lub Laboratorium, gdzie robili jakieś badania. Grupa, która wychodziła na zewnątrz i walczyła z wampirami nazywała się Łowcy... i nic więcej. Właśnie do tej grupy należałem ja. I byłem z tego powodu niesamowicie dumny.
Otworzyłem drzwi od apartamentu i wszedłem do środka. Od razu poczułem intensywny zapach wielu potraw – dochodził z kuchni. Mimowolnie skrzywiłem się. Pewnie moja siostra gotowała. Uch.
— Cześć, skarbie – przywitałem się.
Średnio wysoka blondynka stała tyłem przy kuchence, a jej długie, gęste włosy opadały falami na plecy. Ubrana była w delikatną, zieloną sukienkę, która zapewne miała podkreślić jej kolor oczu.
— O, hej, Max – rzuciła, zerkając na mnie przelotnie. – Ale zmokłeś. Bardzo pada?
— Skąd – odparłem. – Tylko kropi.
Eira zaśmiała się i powiedziała:
— Idź na górę się ogarnąć, a potem coś zjemy.
Nie sądzę, pomyślałem. Zdecydowałem jednak, że powalczę z nią trochę później i poszedłem do pokoju. Zgarnąłem pierwsze lepsze ciuchy, po czym poleciałem do łazienki, bo nagle zrobiło mi się zimno. Zmienność pogody czasami jest jednak dobijająca.
Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się w zwykłe jeansy i koszulę, i stanąłem przed lusterkiem. Przeczesałem palcami swoje mokre, blond kosmyki włosów. Nie zawsze chciały ze mną współpracować i lubiły układać się we wszystkich możliwych kierunkach. Kiedy byłem młodszy, doprowadzało mnie to do szału. Obecnie postanowiłem to olewać.
Nie chcę się chwalić, ale uchodzę za przystojnego. Laski z miasta (Łowczynie i te zwykłe) bardzo chciałyby się ze mną umówić. Biedne mają pecha, ponieważ żadna jakoś szczególnie nie podbiła mojego serca... Chyba.
Czasami zastanawiałem się długo i myślałem: "Co te kobiety we mnie widzą?". A potem stawałem w lustrze i już wiedziałem. Okay, może nie byłem szczególnie wysoki, bo miałem ledwie 172 centymetry wzrostu, ale za to miałem dobrą budowę ciała oraz byłem umięśniony. Ubierałem się dobrze, całkiem modnie, ale nie jakoś szczególnie wyszukanie. Moja cera była nieskazitelna i lekko blada (jak na blondyna przystało). Cały efekt uzupełniały intensywnie zielone oczy. Ludzie mówili mi, że czasem patrzę w taki sposób, jakbym przewiercał kogoś na wylot.
Eira i ja wyglądaliśmy bardzo podobnie z kilkoma drobnymi różnicami. Ona była wyższa (ta sprawiedliwość, ja jestem facetem, ale to ona zgarnia centymetry!) o dwa centymetry. Oczywiście, miała te wszystkie kobiece atuty (wiecie, piersi i te sprawy), a oprócz tego zapuściła sobie dłuższe włosy.
Podobieństwo nasze było dość normalną sprawą, skoro byliśmy bliźniakami. Ja jestem ten młodszy. Cholera by to wzięła, ale przez to moja siostrzyczka uwielbia się o mnie troszczyć (zaraz spotkacie się z pewnym przykładem), a mnie szlag trafia. Doceniam jej starania i w ogóle, ale do jasnej ciasnej, mam dwadzieścia lat! Oboje mamy. W sumie to osiągamy czterdziechę. Kurde, starzy jesteśmy.
— Siadaj – powiedziała Eira, gdy tylko zszedłem na dół. Niechętnie wykonałem polecenie, a moje myśli już krążyły w złym kierunku. Zaraz się zacznie.
Blondynka nalała zupy do dwóch talerzy, postawiła jeden przede mną i usiadła przy stole.
— Jedz – rzuciła.
— Nie chcę – odparłem, odsuwając od siebie miseczkę jak jakieś dziecko.
Nie zrozumcie mnie źle, ja mam szacunek do pracy mojej siostry. I ona nie gotuje tak beznadziejnie jak mogłoby się wydawać, sądząc po zapachu jej potraw, ale ja po prostu nie miałem ochoty. Jak zawsze z resztą. Nie przepadałem za jedzeniem. To nie tak, że się na coś pochorowałem. Od dawna tak mam. Ja po prostu potrafiłem nie jeść bardzo długo i nic mi się nie działo! Nie zdychałem z głodu, nie chorowałem, nie czułem potrzeby jedzenia, nic... Badali mnie w tej sprawie pod wieloma kątami i nic nie wykryli. Zadziwiało wszystkich lekarzy oraz Medyków to moje dziwne coś, ale nie wiedzieli, co poradzić. Eira natomiast bardzo panikowała z tego powodu, bo bała się, że któregoś razu zapomnę zjeść, przez co umrę z niedojedzenia. Ale czy nie jest tak, iż najpierw się czuje, że coś jest nie halo?
— Max, proszę – powiedziała delikatnie.
— Nie mam ochoty.
— Ty nigdy nie masz ochoty. Martwię się o ciebie szepnęła z troską. Posłuchaj, nawet nie wmuszam w ciebie jakichś ciężkich posiłków. To tylko zupa. Wlejesz to sobie do gęby, przełkniesz i nic więcej. Żadnego mielenia, memłania, ciamkania i gryzienia.
— Uch – westchnąłem, poddając się. Wiedziałem, że mi nie odpuści, nie tym razem, a im szybciej będę miał to z głowy, tym lepiej.
Niechętnie sięgnąłem po łyżkę i zacząłem powoli jeść. Eira uśmiechnęła się.
— Słuchaj... Jest pewna sprawa, o której chciałabym z tobą porozmawiać – zaczęła niepewnie moja siostra.
Skrzywiłem się.
— O nie... Znowu będziesz mnie męczyć, wiedźmo?
— Chamie ty – warknęła, aż się wzdrygnąłem. – Ale dobra, bo to ważne.
— No mów.
— Ostatnio jesteś jakiś dziwny – powiedziała. – Chodzisz taki trochę przymulony i zamyślony. Zaskoczyło mnie twoje zachowanie, choć ty zawsze dużo myślisz. W każdym razie, zdecydowałam, że trochę cię poobserwuję i odkryłam coś dziwnego. Nie tylko ja kogoś obserwuję. Ty też wypatrzyłeś sobie jakiś cel...
O nie, nie, nie... Tylko nie to. Nie powie tego!
— Przeprowadziłam małe śledztwo i odkryłam, kto tak zawraca twoje myśli.
Nie, nie, nie... A może by tak uciec?
— Drogi mój bracie, Maxie McCarey'u, czyżbyś zainteresował się jakąś dziewczyną? – zapytała z udawaną powagą.
Cholera.
Pokręciłem przecząco głową, ale nic to nie dało, bo poczułem jak zdradziecka czerwień wypływa na moje policzki.

6 komentarzy:

  1. No, ciekawe ciekawe... Pierwsze co zauważyłam na Twoim blogu, to to że mamy podobny adres xd Fajny szablon (^_^)
    "W sumie to osiągamy czterdziechę." - przy tym fragmencie pomyślałam "To Max ma 40 lat?!". Matma i grama tak bardzo... Jestę idiotełę!
    Na... wampiry... Jak ja kocham ten motyw... Ale przez Zmierzch pozostał niesmak. Niechaj zgadnę: "Osoba, na którą Max lubo spogląda, okaże się wampirem."
    No, to ja idę zobaczyć czy przepowiedź ma się sprawdzi.
    Weny i czasu na pisanie!
    Pozdrawiam
    Ayośka

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajrzałam tu już wcześniej, ale dopiero teraz skomentowałam... ^ ^;; Uhh... gdybym częściej siedziała na kompie to pewnie miałabym czas ;-;
    Zapowiada się bardzo ciekawie, uwielbiam taką tematykę opowiadań. Sama miałam jedno o wampirach i tak dalej xd
    Zgadzam się z komentarzem wyżej: ,,Zmierzch" jest okropny....
    Lecę czytać dalej! ^ ^
    Weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bliźniaki jednojajowe są tej samej płci!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, moje nie są XD
      Pragnę jednak zauważyć, że jest to opowiadanie fantasy, gdzie wszystko może się zdarzyć. A poza tym, jest tu ukryty sekret. Kto wie, może Max albo Eira byli kiedyś innej płci...? Nie żebym spojlerowała >.<

      Usuń
  4. Witam,
    bardzo interesująco zapowiada się to opowiadanie, wampiry och lubię taką tematykę, ciekawe kim Max się zainteresował...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. "Bycie takim kretynem, jakim ja jestem, to czasami naprawdę problem." Haha, nie mogę z tego zdania :D
    Opowiadanie zaczyna się ciekawie, podoba mi sie Twój lekki styl pisania i zaraz zabieram się za dalsze rozdziały :)
    Pozdrawiam gorąco~

    OdpowiedzUsuń