Moja
siostra jest okropna, serio. Przekonaj tu blondynkę, że jak podoba
ci się jakaś dziewczyna, to nie musisz się z nią od razu umawiać.
Cholera, ale mnie męczyła.
Na
początku udało mi się uciec do pokoju i Eira chwilowo mi
odpuściła. Wiedziałem, iż prędzej czy
później się do mnie przyczepi, ale nie spodziewałem się, że aż
tak bardzo. Starsze siostry to wariatki!
W
każdym razie, wszystko zapowiadało się
dość niewinnie, a zakończyło... Cóż, niefortunnie. Na początku
siedziałem w pokoju przez ponad godzinę. W końcu zszedłem na dół
z nadzieją, że jednak na razie o tym zapomniała. Niestety, myliłem
się. Nasza kłótnia jeszcze nie byłaby taka zła (często się
kłócimy), ale pojawił się nieproszony
gość. I zrobiło się trochę niebezpiecznie.
— Maxiu – zapiała po raz kolejny. – Ale dlaczego się z nią nie
umówisz?
— Bo nie – mruknąłem zdenerwowany.
— Ale...
— Eira – przerwałem jej. – Może łaskawie dasz mi spokój?
— Och, no co ty? Chyba zwariowałeś! Przecież to jest święto! Ty
tego nie rozumiesz? Jak ktoś ci się podoba z twojej własnej,
nieprzymuszonej woli, to nie można takiej okazji
zmarnować! Tobie przecież trzeba pomóc, bo ty sam nigdy nie
weźmiesz takiej sprawy w swoje ręce, a potem ktoś zacznie się
umawiać z tą dziewczyną i ty ją stracisz! Musisz pozwolić...
— Po co się tak ekscytujesz? – wszedłem jej w słowo. – Ludzie
się zakochują, ludzie się odkochują...
— I są też tacy, którzy nigdy się nie zakochali i nie chcą nic z
tym zrobić.
Westchnąłem.
Oczywiście, że to tyczyło się mnie, ale czy to jest jakaś
choroba? Nie zakochałem się jeszcze, wielka sprawa. Okay, nie
chciałem całego życia spędzić samotnie, ale nie chciałem też
wybierać pierwszej lepszej laski i robić jej dzieciaka, żeby innym
pokazać naszą wielką miłość, która nie istniałaby. Według
mnie to musi przyjść samo. A to, że podobała mi się jakaś
dziewczyna, nie miało ze sobą żadnego
związku. No... może taki malutki. Tyci tyci.
Eira
przez chwilę się nad czymś zamyśliła, więc postanowiłem
wykorzystać okazję i ukradkiem uciec. Wszystko byłoby pięknie, w
końcu jestem łowcą, więc powinienem
mieć takie rzeczy opracowane do perfekcji, tyle że ona też
powinna. I miała. Nie tylko uciekanie
niezauważonym, ale także zauważanie jak ktoś próbuje uciec
niezauważony.
— O nie! – krzyknęła. – Nie uciekniesz mi! Obiecaj mi, że
umówisz się z tą dziewczyną!
— Nie ma mowy – warknąłem.
Moja
bliźniaczka prychnęła i pobiegła w moim kierunku. W ostatniej
chwili udało mi się rozpocząć ucieczkę od niej. Cholera, co ona
odwala? Ganiała mnie jak jakaś wariatka, normalnie myślałem, że
zdurnieję.
W
pewnym momencie stanęliśmy naprzeciwko siebie,
po obu stronach stołu. Eira zmrużyła oczy. Widziałem, jak
zastanawiała się, jakby mnie tu podejść. Ona sobie robiła plan,
a ja postanowiłem działać na spontanie. Zawsze wychodziło mi to
na lepsze. Z reguły walczyłem wówczas z wampirami, które są
niesamowicie przebiegłe i pokonanie ich nie jest takie proste. Kiedy
jednak zobaczyłem ten uśmiech na twarzy mojej siostry, wiedziałem,
że wypadałoby zacząć się bać. I tak dla własnego
bezpieczeństwa, jak najszybciej uciec.
Blondynka
sięgnęła po widelec, po czym rzuciła
nim. Ja pierdolę, kurwa mać, co ona odjebuje? Rzuciłem się na
ziemię, żeby nie oberwać. A jakby mi trafiła w oko? No co jest z
nią nie tak? Pff, wszystko.
— Eira, co ty odwalasz? – wywarczałem, podnosząc się z podłogi.
— Nic. Po prostu zależy mi na tym, żebyś się z nią umówił!
Zacząłem
się cofać. O nie! Ja nie planuję chodzić na żadne randki. Nie
zmusi mnie do tego latającymi widelcami... ani talerzami z
porcelany, które zaczęły się rozwalać koło mnie. Cholera, nie
jest dobrze. Aż tak nigdy jeszcze nie odwalała!
— Nie uciekniesz mi! A ja nie dam ci spokoju, dopóki się nie
zgodzisz! – krzyknęła.
I
wówczas stała się rzecz straszna. Eira rzuciła patelnią.
Niecelnie, niestety. Przeleciałaby mi tuż koło ucha nawet nie
trafiając w nie, ale miałem przeczucie, że lepiej ją złapać.
Trochę była to opóźniona myśl, jednak
z jakiegoś powodu wiedziałem, iż muszę
zdobyć to zabójcze gówienko zanim trafi w... drzwi wejściowe. Nie
no, normalnie to w porządku, co najwyżej usłyszelibyśmy głośny
huk, ale teraz właśnie weszły do środka dwie osoby. I patelnia
była zagrożeniem, delikatnie mówiąc.
Rzuciłem
się, żeby złapać tę pieprzoną patelnię. Nigdy więcej nie zjem
naleśników.
*
— O mój Boże, kochanie! Tak strasznie cię przepraszam, nie celowałam
w ciebie – jęczała Eira.
Udało
mi się uratować sytuację. Złapałem to nieszczęsne naczynie. W
ostatniej chwili, bo w ostatniej chwili, ale jednak. Nikki, nasza
bliska przyjaciółka, została uratowana. Patelnia nawet jej nie
dotknęła, acz moja kochana siostrzyczka
bardzo się o nią martwiła. Zabawne, że ja mogłem oberwać tym
czymś i się wcześniej nie przejmowała.
W
każdym razie, Nikki, również Łowczyni, siedziała sobie u nas na
łóżku, wciąż wywracając
swoimi ciemnymi oczami, mając już dość tego jojczenia Eiry. Ona
potrafi doprowadzić każdego do szału.
W
odwiedziny przyszły do nas dwie osoby. Wcześniej wspomniana Nikki
oraz Chris, nasi przyjaciele z czasów bardzo dziecięcych, bo
poznaliśmy się wszyscy jak mieliśmy pięć lat.
Chris
był całkiem wysoki, miał 180 centymetrów wzrostu. Wiecznie
chodził z poważną miną i odstraszał od siebie innych tym
przerażającym spojrzeniem brązowych, świdrujących oczu. Jego
czarne włosy, zawsze nienagannie ułożone, lśniły delikatnie.
Jego blada cera tylko dodawała
mu powagi. Wyglądał idealnie, ubierał się dobrze i modnie,
przez co uchodził za jednego z najprzystojniejszych Łowców na
świecie. Oczywiście, zaraz po mnie. Głównie
jego sława wzięła się z tego, że zna mnie, nie przechwalając
się. Ale tak serio, to prawda. Jestem bardzo popularny.
Nikki
również była wysoka, niewiele niższa od Chrisa, co sprawiało, że
przewyższała mnie oraz moją siostrę.
Miała ładne, ciemne oczy i fioletowe włosy. W świecie Łowców
jakieś odbiegłości od normy (jak fioletowe włosy) nie są
akceptowane, ale Nikki nigdy szczególnie nie przejmowała się
zasadami, a także
tym, co inni o niej myślą. Farbując włosy, pięknie pokazała
wszystkim jak bardzo ma w dupie to, że
będzie uchodzić za gorszą Łowczynię niż w rzeczywistości jest.
Podziwiałem ją za to. Troszeczkę.
— Co wyście tu wyrabiali? – zapytał Chris, patrząc sceptycznie na
szczątki talerzy, leżące pod ścianą.
— Aaa... To tylko taka drobna zabawa była. Nic szczególnego –
powiedziałem z uśmiechem.
— Drobna zabawa? – zapytał kpiąco Chris.
— W stylu rodzeństwa. Bliźniaków – odparła
Eira.
— A to ciekawe...
— Wiecie co ja myślę? – odezwała się
Nikki. – Jesteście po prostu niemożliwi. I uważam, że mądrze
byłoby załatwić wam jakichś profesjonalnych... hmm...
ochroniarzy.
— Albo niańki – wtrącił Chris.
— Dajcie spokój, nie jesteśmy aż tacy beznadziejni... – zacząłem
się tłumaczyć.
— Omal nie zginęłam!
— Strasznie cię za to przepraszam – powiedziała Eira. – Celowałam
w Maxa.
Cała
trójka wybuchła śmiechem, a ja się skwasiłem. To było niemiłe!
Ale zabawne, więc również zacząłem się śmiać. Nie trwało to
długo, bo zaraz Eira znów zaczęła przepraszać Nikki. Ona za to
spojrzała na mnie i zgodnie wywróciliśmy oczami. Moja siostra to
dostrzegła, przez co nas ochrzaniła. Coś
tam gadała, że ta sytuacja była niebezpieczna, powinniśmy być
poważni, bla bla bla... Za kogo ona się uważa, do cholery?
Przecież to przez nią!
— Dobra, Eira, wyluzuj – przerwała jej w końcu Nikki. – Chodźmy na
zakupy, czy coś.
Fioletowowłosa
złapała moją siostrę, nie zważając na jej protesty i wyciągnęła
ją z domu. Ciekawe, które centrum handlowe jest otwarte o tak
późnej porze?
— To co robimy? – zapytałem Chrisa,
poruszając sugestywnie brwiami,
przejeżdżając językiem po wargach. Faktem ogólnie wiadomym było,
że mój najlepszy przyjaciel jest homoseksualny. Z tego oto powodu
lubiłem go prowokować.
— Wal się – powiedział, a po chwili poczułem mocny ból z tyłu
głowy.
— Au, to bolało! – warknąłem na niego, rozmasowując bolące
miejsce.
— Należało ci się.
Prychnąłem.
— Jesteś niemiły, wiesz?
— I jakoś szczególnie mi to nie przeszkadza – powiedział, siadając
na stole.
— Nic dziwnego, że tak mało osób cię lubi!
Chris
tylko wzruszył ramionami.
— Co powiesz na to, żeby pójść do klubu? – zaproponowałem.
— Jutro o piątej mamy trening, baranie. A potem spotkanie z Trudis.
Och,
nie! Nie żebym jakoś nie przepadał szczególnie za Trudis, była
fajna, ale była panią dyrektor Organizacji Dievam. I nie tylko tej
tutaj u nas. Ona zajmowała się wszystkimi sprawami na całym
świecie. Była dyrektorem dyrektorów. Raz na jakiś czas
organizowała jakieś ważniejsze spotkania. Wówczas do naszych
ośrodków zjeżdżali się przedstawiciele Łowców ze wszystkich
miejsc świata. Natomiast my, jako że byliśmy na miejscu, wszyscy
musieliśmy brać w tym udział. Nigdy nie miałem jakiejś
szczególnej ochoty na słuchanie bezsensownych paplanin, które i
tak niewiele wnosiły. A właśnie jutro miała być taka, ech.
— To co chcesz robić? – zapytałem.
Chris
tylko wzruszył ramionami w odpowiedzi. Ja jakoś nigdy nie mogłem
tego zrozumieć, ale on potrafił tak po prostu trwać w ciszy i nic
nie robić. Nawet nie potrzebował prowadzenia jakiejś luźnej
konwersacji! Nie umiałbym wytrzymać bez gadania! Nie jestem jakąś
szczególną paplą, ale żeby tak nic nie mówić przez cały czas?
Za duże wymagania jak dla mnie.
— Spacer? – zapytałem, nie mogąc dłużej tego znieść.
— Może być. Ale krótki, bo już jest późno. Nie chcę jutro rano
być trupem.
Wywróciłem
oczami.
— Zawsze wyglądasz nienagannie. Jutro też będziesz.
— To wymaga ode mnie sporo pracy – wycedził.
— Nie wątpię.
*
Na
zewnątrz było lodowato. Myślę, że temperatura była na minusie.
Zadrżałem. Nie przepadałem za chłodem. Mogłem wziąć cieplejszą
kurtkę. Kretyn ze mnie.
Kierowaliśmy
się na obrzeża miasta, gdzie nie było prawie żadnych lamp, które
mogłyby oświetlić nam drogę. Ciemność pochłonęła nas
momentalnie. Oprócz tego było tu przerażająco cicho. Jednak żaden
z nas nie postanowił się odezwać. Do czasu.
— Kuźwa! – warknąłem, kiedy się o coś potknąłem. Nie
wiedziałem, co to.
— Okay? – zapytał Chris.
— Aha – mruknąłem i schyliłem się, by sprawdzić, co spowodowało
mój prawie-wypadek.
Zamurowało
mnie. To był mężczyzna, a tuż obok niego leżała kobieta.
Wyglądali okropnie. Mieli nienaturalnie blade twarze, natomiast
ich ciała były powyginane w różne strony, jakby byli akrobatami.
Tyle, że nie byli. Przyjrzałem się dokładniej i ujrzałem krew w
wielu miejscach na ciele. Na szyi dostrzegłem dwa punkciki... ślad
po ugryzieniu wampira.
— Max? – odezwał się Chris.
— Spójrz.
Czarnowłosy
schylił się i jego również zatkało. Wampiry rzadko kiedy tak po
prostu chodziły sobie po mieście albo okolicach. Zawsze się kryły
się i w żaden sposób nie chciały się ujawnić. Fakt, że
zostawiły tu te ciała był zaskakujący. Prędzej zabraliby je ze
sobą i również przemienili w wampiry.
— Martwi – powiedziałem.
— Widzę.
— Idziemy to sprawdzić? – zapytałem. Cóż, to było retoryczne
pytanie. Jesteśmy Łowcami, nie zostawimy takiej sprawy. Nawet jeśli
nie byliśmy teraz na misji.
— Czujesz coś? – zapytał Chris.
Niektórzy
Łowcy byli wyjątkowi. Wybierała ich taka moc, która sprawiała,
że potrafili wyczuć wampiry z bardzo dużej odległości.
Oczywiście, ta moc nie była zarezerwowana tylko dla Łowców i
normalni ludzie czasem też ją otrzymywali, tylko nie zdawali sobie
sprawy, co wyczuwają.
Na
ogromną kilkudziesięciotysięczną grupę Łowców na całym
świecie, tylko około trzysta osób umiało wyczuwać wampiry. W tym
ja. Większość twierdziła, że ta moc jest świetna, niesamowita i
po prostu pozazdrościć, lecz to wcale nie było takie zabawne.
Bardzo często (niemal zawsze) wiązały się z nią jakieś dziwne
odczucia. Jednych bolał brzuch, innych nogi albo ręce, jeszcze
innych głowa. Żeby nie odczuwać tych cholernych bólów trzeba
było zapanować nad mocą, pojąć ją i umieć z niej korzystać.
Mi się to udało, choć inni męczyli się z tym przez całe życie.
Przymknąłem
oczy i skupiłem się. Poczułem impuls, który mógłby
zapoczątkować silny ból głowy. Wampiry tu były. Wciąż
są gdzieś w okolicy.
— Chyba są w lesie – powiedziałem.
Odbiliśmy
w prawo, w kierunku drzew i weszliśmy na wąską ścieżkę, idąc
koło siebie.
— Jeśli mogę zapytać – zaczął nagle Chris – co jest przyczyną
kłótni twojej i Eiry?
Podniosłem
wzrok zaskoczony. Serio? Pyta o to akurat teraz? W takiej chwili? W
ogóle go to interesuje?
— A nic... To tylko taka bliźniacza sprzeczka.
— Jesteś pewien, że to nie miało jakiegoś drugiego dna? – zapytał
podejrzliwie.
— Nie sądzę, aby interesowały cię miłostki heteryków –
odparłem.
— Co? Czy ty... masz kogoś?
— Nie! – krzyknąłem, ale po chwili się opamiętałem. –
Zwariowałeś? – szepnąłem.
— To o co chodzi?
— Nic, po prostu tak... – mruknąłem.
— O mój Boże, ktoś ci się podoba, prawda?
— To aż tak widać? – zapytałem przerażony.
— Po prostu się speszyłeś, a ty się raczej nie peszysz. Zatem, jak
ona wygląda? Gadałeś już z nią kiedyś?
— Nie i nie zamierzam.
— Och. Rozumiem, że o to się pokłóciliście.
— Skąd...? – urwałem, gdy nagle poczułem delikatny ból głowy. Nie
musiałem się nawet rozglądać, by wiedzieć, że za nami stoi
krwiożerczy wampir, który planuje się na nas rzucić.
Odwróciłem
się gwałtownie i ujrzałem czarnowłosego, niskiego chłopaka
obserwującego nas. Sięgnąłem ręką za pas po kołek,
po czym odkryłem, że nie mam ze sobą kołka. Cholera,
ostatnio zapominam o takich podstawowych rzeczach. To nie dobrze.
Zerknąłem
na Chrisa. On również sięgał po kołek, tyle że się zawahał.
Przyjrzałem się wampirowi i zdałem sobie sprawę, iż
on wcale nie chce się na nas rzucić. Po prostu na nas patrzył oraz
najwidoczniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że jesteśmy Łowcami.
Uśmiechnąłem
się.
— Zgubiłeś się? – zapytałem.
Chłopak
pokręcił przecząco głową, również się uśmiechnął i odezwał
się:
— Nie. A wy? Może potrzebujecie pomocy? – ruszył
w naszą stronę.
— Dajemy sobie świetnie radę – odparł sztywno Chris.
Uniosłem
brew, obserwując swojego przyjaciela. Przeniosłem wzrok z powrotem
na wampira, podszedłem do niego i objąłem go ramieniem. Na mój
dotyk wzdrygnął się delikatnie, próbował to zatuszować poprzez
wzruszenie ramion.
— Nie zwracaj uwagi na tego ponuraka – powiedziałem przyjaźnie. –
Mam na imię Max, a ten obok to Chris.
— Tom.
— Co tu robisz? Sam, w środku nocy, w jakimś ciemnym lesie, pełnym
niebezpiecznych i drapieżnych stworzeń, które tylko czyhają na
biedną istotkę, która nie będzie umiała się ochronić?
Rozszarpane gardło, to chyba niezbyt przyjemna perspektywa, nie
sądzisz?
— Umówiłem się z kimś – powiedział cicho.
— Chyba lepiej by było, gdybyś umówił się za dnia. W centrum
miasta, tuż koło jakiejś fontanny, gdzie słoneczko będzie
ogrzewało twoją skórę.
Wampir
wzdrygnął się po raz kolejny.
— Pewnie masz rację.
— Uciekaj. Już.
*
— Ty, kurwa, jesteś idiotą, jakich mało! – krzyknął Chris.
Jakiś
kwadrans później staliśmy przed moim domem. Z trudem udało mi się
go wywlec z tego lasu, bo uparł się, żeby szukać wampiry i
walczyć. Był dodatkowo wściekły, ponieważ puściłem tego
jednego wolno. Najwyraźniej nie mógł tego przeboleć, bo przez
całą drogę krzyczał oraz klął na
mnie. Starałem się to ignorować i prawdę mówiąc, szło mi to
całkiem dobrze, gdyby nie to, że dotarliśmy już na miejsce. Ja
chciałem iść spać, w końcu jutro trzeba będzie wstać wcześnie,
ale on nie chciał mnie puścić, bo musiał mnie po wyklinać. A tak
biadolił, że chce być w domu jak najszybciej!
— Daj spokój, to był jakiś dzieciak.
— Wampir.
— Ja nie przeczę, że on był wampirem. Po prostu on tego nie zrobił.
Sprawcy już dawno nie było, po cholerę ścigalibyśmy jakiegoś
wypierdka, tylko byśmy stracili czas.
— Nie musielibyśmy go ścigać, gdybyś go nie puścił. Po prostu
byłby martwy...
— Nie musimy zabijać każdego, kto wpadnie w nasze ręce! A już
szczególnie jakichś dzieciaków.
— On mógł mieć nawet tysiąc lat, wampiry się nie starzeją...
— Nie miał tysiąca lat, do cholery!
— Skąd możesz to wiedzieć?
— Po prostu uwierz mi na słowo.
— Cześć, Chris. Cześć, Max.
Odwróciliśmy
się i ujrzeliśmy moją siostrę, biegnącą w naszą stronę. Była
sama, więc najwidoczniej już skończyła te swoje zakupy z Nikki.
Wyglądała wyjątkowo radośnie i śpiewnie, chyba się napiły.
— Co tam? – zapytała, chichocząc.
— Twój brat jest pojebany – powiedział Chris i po prostu sobie
poszedł.
— Co się stało?
— Puściłem wolno wampira.
Eira
zmrużyła oczy, przyglądając mi się badawczo. Chyba powoli
trzeźwiała.
— Jakieś przeczucie?
Bardzo
często miewałem różnego rodzaju przeczucia. Że zbliża się coś
niedobrego, a kogoś koniecznie trzeba
zabić, innemu trzeba odpuścić i tak
dalej, i tak dalej. Zawsze ufałem swojej intuicji, choć czasami
podsyłała mi naprawdę idiotyczne pomysły. Inni na początku byli
nastawieni bardzo sceptycznie, ale potem zaczęli wierzyć w te moje
głupkowate pomysły, gdyż często okazywały się potem naprawdę
dobre. Jednak za każdym razem, gdy coś przeczuwałem, oznaczało
to, że coś się święci. Jakaś większa, niebezpieczna akcja albo
jakiś spisek. Cokolwiek to było, ostatecznie nie przynosiło nic
dobrego.
— Niestety tak – odparłem.
— Nienawidzę twoich przeczuć – mruknęła Eira.
— Tak, ja czasami też.
_______
Po długim czasie w końcu udało mi się napisać jakiś dłuższy fragment tego opowiadania, tak więc prezentuję rozdział pierwszy. Już niedługo powinien pojawić się kolejny rozdział.
Wciąż pracuję nad szablonem.
Wciąż poszukuję bety.
I ogółem wciąż żyję i zabieram się pełną parą do reanimacji bloga, który chyba przeżyje xD
Nie jestem w tym dobry, ale wielu błędów nie wyłapałem. Rozdział ciekawy choć napakowany akcją :3 Czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuń"- Omal nie zginęłam!
OdpowiedzUsuń- Strasznie cię za to przepraszam – powiedziała Eira. – Celowałam w Maxa." - Ach, ta siostrzana miłość...
Chyba moja przepowiedź się nie sprawdzi... Nadal szukasz bety? Jakby co jestem chętna. Nekoś dobrze prawi, rozdział napakowany akcją (n_n)
Wiem, że trochę dużo się dzieje, ale chciałam jak najszybciej przedstawić wszystkie elementy świata wampirzego i tego Łowców, aby potem skupić się, hmm... na romansie xD
UsuńTak, wciąż poszukuję bety, bardzo się ucieszę, jeśli zechciałabyś posprawdzać te moje nieogarnięte teksty (ja z reguły nie mam to tego sił :x). Masz może GG? Mogłybyśmy się tam dogadać i w ogóle xD
Sprawdź gmail. Wysłałam Ci tam moje GG. A to, że się dużo dzieje to duuuży plus.
UsuńNiestety nie mam nic na gmailu :c Czy mogłabyś mi podesłać numer GG jeszcze raz, ale na ten mail: gusiakrd@wp.pl ?
UsuńMam nadzieję, że w końcu się wysłało...
UsuńLubię Chrisa... Mamy podobne nastawienie... Do odstraszania od siebie ludzi, poważnych min oraz świdrowania wzrokiem >< Hehehe
OdpowiedzUsuńTeż bym zostawiła takiego małego, słodkiego wampirka *^* Wampiry są zajebiste \m/
Za to Eira... denerwuje mnie, no tak mnie denerwuje! XD Zabiłabym....
Witam,
OdpowiedzUsuńciekawe co to za przeczucie ma Max, a może później ten Tom im pomoże....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia