niedziela, 3 listopada 2019

Rozdział 8 [Shine, baby!]

Aaron

Zupełnie zapomniałem o tym sprawdzianie z matmy. Gdybym pamiętał o tym wczoraj, chyba nie poszedłbym z chłopakami do klubu. Obowiązywała mnie zasada, że moi rodzice nie czepiali się o moje imprezowanie, dopóki nie odbijało się to na moich ocenach i zachowaniu w szkole – nie mogłem wdawać się w żadne bójki. Na ogół uczyłem się w miarę regularnie, żeby jakiś nauczyciel nie zaskoczył mnie niezapowiedzianą kartkówką, bo nie chciałem stracić mojego względnego poczucia niezależności, które dawali mi rodzice. Przed sprawdzianem wolałem jednak usiąść w domu przy książce, żeby powtórzyć cały materiał i uporządkować swoją wiedzę. Wtedy miałem pewność, że nie skopię sprawdzianu. Tym razem nie miałem takiej okazji, a oprócz tego byłem okropnie niewyspany.

Popatrzyłem na kartkę i przeczytałem pierwsze polecenie. Okay, wyglądało na to, że umiałem to zrobić. Ostatecznie test nie okazał się dla mnie wcale taki trudny, ale za to skutecznie podniósł mi ciśnienie. Dzięki Bogu, że zapomniałem akurat o matematyce, a nie o jakiejś historii, bo wtedy raczej nie wyszedłbym z tej sytuacji tak pozytywnie nastawiony.
Zły dzień.
Takie określenie chodziło mi po głowie kilka zajęć później, kiedy wszystko zmierzało w coraz gorszym kierunku. Mój ból głowy spowodowany kacem nasilał się z każdą godziną. Potem na angielskim nauczycielka oddawała nam nasze stare eseje. Nie byłem zaskoczony, gdy okazało się, że dostałem E, ale byłem rozczarowany. Zawsze tak kończyłem – z najlepszą oceną i dopiskiem: „fantastyczna praca”. Na samym początku pani od angielskiego próbowała zmusić mnie do wzięcia udziału w konkursie pisarskim, ale ja bardzo nie chciałem być kojarzony z lamusem-kujonem, więc unikałem tego, jak mogłem. I chyba mi się udało, bo nikt nie podejrzewał mnie nawet o dobre oceny.
Siedziałem dalej na zajęciach zmęczony i zmarnowany. Złożyłem moją pracę na pół, żeby nie było widać oceny.
Oblałeś? – zapytał Ollie.
Wzruszyłem ramionami.
Nie gadajmy o tym.
Ollie nie naciskał i skupił się na zajęciach. Ja z kolei starałem się nie zasnąć. Zacząłem rozważać, czy nie lepiej by było, jakbym zerwał się z tych zajęć i poszedł do domu się wyspać. Dopiero spotkanie z Lachlanem podczas przerwy na lunch trochę poprawiło mi humor. Nadal byłem bez życia, ale wydawało mi się, że może jakoś wytrzymam do końca dnia. Mój dzisiejszy nastrój odreagowałem na chłopakach, rzucając w ich stronę wyjątkowo niemiłe komentarze. Chyba nawet Ollie uważał, że trochę przesadzałem.
Aaron, co się dzieje? – zapytał Lachlan niezrażony emanującą dookoła mnie negatywną energią.
Ten dzień jest do dupy – stwierdziłem.
Mieliśmy sprawdzian i oblał esej na angielskim – wytłumaczył Ollie.
Nie wyprowadziłem go z błędu na temat mojej oceny z wypracowania.
Jestem niewyspany – dodałem.
Trzeba było nie imprezować w nocy – powiedział Ollie.
Albo nie przyjść do szkoły jak Lucas i Ethan – zaproponował Lachlan.
Nieważne – mruknąłem, zbywając ich, bo nie miałem ochoty rozmawiać o moim dzisiejszym poczuciu beznadziejności. Złożyłem ręce na stole i oparłem o nie czoło. Zamknąłem oczy, ale starałem przysłuchiwać się rozmowie chłopaków, żeby przypadkiem tutaj nie zasnąć.
Po skończonych zajęciach, Ollie przypomniał mi, że jutro byliśmy umówieni u Lucasa, a potem rozeszliśmy się w przeciwne strony. Niemalże się rozpłakałem, kiedy musiałem iść na przystanek autobusowy, a nie do mojego super-wygodnego auta. Niestety od czasu poprzedniej imprezy, volvo znajdowało się w warsztacie.
Zapewne prowadzenie w stanie tak głębokiego zmęczenia nie byłoby dla mnie zbyt bezpieczne, ale jakoś nie uśmiechało mi się teraz męczyć się w autobusie wraz z innymi śmiertelnikami. Ostatecznie przysnąłem podczas podróży i prawie przegapiłem mój przystanek.
Później w domu rzuciłem się na moje łóżko i odleciałem w kilka sekund.

♛♛♛

Nie byłem przyzwyczajony do jeżdżenia autobusem, ale póki moje auto stało w warsztacie, nie miałem innej opcji. Moja mama, co prawda, proponowała mi swoje na ten okres, ale wolałem się u niej nie zapożyczać, bo potem pewnie chciałaby ode mnie czegoś w zamian. W każdym razie, sytuacja skończyła się moim spóźnieniem.
Drzwi do domu Lucasa otworzył mi Ollie. Ten chłopak niemalże w każdym domu czuł się bardzo swobodnie (niestety z wyjątkiem jego własnego). Popatrzył na mnie krytycznie i ostatecznie wpuścił mnie do środka.
Spóźniłeś się – powiedział.
Jakie to odkrywcze – odparłem z uznaniem.
Ollie uderzył mnie lekko w tył głowy i popchnął do wnętrza domu.
Zaczynasz grę wstępną do jakiegoś BDSM? – zapytałem.
Nie denerwuj mnie.
Dobrze się czujesz?
Zdziwiłem się, gdy nie podjął mojego żartu. Na ogół Ollie chętnie podejmował takie sprośne rozmowy, szczególnie że ostatecznie i tak kończyło się to moim nadmiernym zawstydzeniem i wycofaniem z rozmowy.
Ollie wzruszył ramionami i nie powiedział nic więcej.
Musieliśmy na ciebie czekać z zamówieniem pizzy – oznajmił z wyrzutem Lucas zamiast przywitania, gdy dotarliśmy do jego przestronnego pokoju.
Centrum tego pomieszczenia było ogromne łóżko, które pomieściłoby chyba z pięć osób. Znajdowało się przy ścianie po lewej stronie od wejścia i zostało nakryte śnieżnobiałą narzutą. Lucas, siedzący na nim, poklepał miejsce obok siebie i obserwował nas z wyczekiwaniem. Razem z Ollie’m dosiedliśmy się.
Przepraszam za spóźnienie – powiedziałem w końcu. – To przez ten brak auta – wytłumaczyłem się.
Och, właśnie. Co z nim? – dopytał Lucas.
Jest w warsztacie, ale da radę naprawić.
Lucas pokiwał głową, po czym powiedział, że idzie w końcu zamówić jedzenie i zostawił nas samych. Rozejrzałem się z zastanowieniem po jego pokoju. Jeśli chcieliśmy się gdzieś spotkać w trójkę, to zwykle chodziliśmy do klubu, do mnie albo do Lucasa, więc bywałem tutaj już nieraz, ale i tak zawsze nie rozumiałem jego wystroju. Tutaj nie było prawie żadnych mebli. Po obu stronach łóżka stały dwie małe etażerki z jasnego drewna, a na nich lampki nocne. Pod oknem tkwiło biurko w kolorze etażerek, a naprzeciwko łóżka – szafa o niezbyt dużej głębokości. Obok niej na podłodze leżała piłka do kosza i to w zasadzie było wszystko. Co więcej, prawie nigdy nie widziałem, żeby rzeczy Lucasa były porozwalane gdzieś po pokoju. Nie pojmowałem, gdzie on to wszystko mieścił. Żadnej komody czy regału, a przecież wiedziałem, że jego rodzina miała sporo pieniędzy i stać ich było na meble. Nie mówiąc już o nadmiernej wolnej przestrzeni w tym pomieszczeniu.
Tutaj prawie nic nie ma – podzieliłem się moim spostrzeżeniem z Ollie’m.
Co? – zdziwił się.
Lucas nie ma prawie żadnych mebli. Tylko ta tajemnicza szafa.
Ollie zaśmiał się i popatrzył mi prosto w oczy.
Tajemnicza mówisz? Może powinniśmy sprawdzić, co w niej jest w takim razie? – zaproponował, podnosząc się z łóżka.
Zawahałem się. Byłem trochę ciekaw, czy Lucas mieści wszystkie swoje ubrania w tej jednej szafie, ale zaglądanie do niej wydawało mi się trochę naruszeniem jego prywatności.
Tchórzysz? – podpuszczał mnie przyjaciel.
Może lepiej nie… – zacząłem, ale Ollie i tak pociągnął za uchwyt. Nic się nie stało. – Zamknięte?
Zdradzić ci sekret? – zapytał Ollie, a ja pokiwałem głową z wyraźnym zainteresowaniem. – Lucas tutaj ukrywa drugie wejście do Narnii.
Bardzo śmieszne – warknąłem, bo poczułem się trochę jak idiota. Kiedy byliśmy młodsi i dopiero co się poznaliśmy, Ollie często się ze mnie naśmiewał. Byłem wówczas trochę nieogarnięty życiowo i w zasadzie myślałem, że po prostu nie rozumiem jego poczucia humoru. Po jakimś czasie dotarło do mnie, że lubił sobie ze mnie kpić, ale robił to raczej pieszczotliwie, tak po przyjacielsku. I tak nie lubiłem, jak ktoś się ze mnie naśmiewał.
Pizza będzie za czterdzieści minut – powiedział Lucas, wchodząc do pokoju. Popatrzył po nas z nieodgadnioną miną. – Co wy robicie?
Aaron mi nie wierzy, że masz Narnię w szafie.
Lucas wywrócił oczami.
A tak serio?
Tak serio, to Aaron się zastanawia, w jaki sposób mieścisz swoje wszystkie ciuchy w tej maleńkiej szafie.
Lucas zerknął na mnie i zmierzwił swoje włosy. Machnął ręką w stronę tajemniczego mebla.
Nie byłeś tam nigdy? – zapytał.
W twojej szafie?
Gdzie jest klucz? – wtrącił Ollie.
Pojawiało się coraz więcej pytań, a tak mało odpowiedzi.
Na biurku – powiedział Lucas.
Nareszcie jakaś informacja się wyjaśniła.
Ollie wziął z biurka pozłacany klucz, po czym przekręcił w zamku. Przez chwilę jednak nie otwierał drzwi, tylko obserwował mnie z wyczekiwaniem. Robił napięcie.
Dobra, otwieraj.
Jesteś gotowy na magię? – zapytał.
Uniosłem brwi. Czy on coś dzisiaj ćpał? Kątem oka dostrzegłem, że Lucas pokręcił głową ze zrezygnowaniem. Pewnie zachowanie naszego przyjaciela budziło w nim zażenowanie pomieszane z rozbawieniem.
W końcu Ollie uchylił drzwi. Jak już zdążyłem zacząć podejrzewać, ta szafa była sprytnie ukrytym przejściem do innego pokoju – a konkretniej – do dość sporej garderoby. Ollie wszedł do środka, więc podążyłem za nim, a Lucas za mną.
Znaleźliśmy się w zupełnie innym pomieszczeniu wielkości około połowy pokoju Lucasa. W samym centrum sufitu wisiała lampa, której mocne światło rozproszyło się po całej garderobie. Ściany tego miejsca zostały zupełnie zasłonięte sięgającymi aż do sufitu półkami lub ubraniami wiszącymi na wieszakach. Co mnie zaskoczyło, sporo z tych półek było pustych lub zajętych nie przez ubrania, lecz jakieś inne rzeczy – jakieś zeszyty, książki, papiery, kosmetyki. Lucas trzymał tu wszystko, czego nie chciał trzymać na widoku w pokoju.
Wow – powiedziałem. Mi moi rodzice nie zafundowali całej osobnej garderoby. Hm, może powinienem z nimi na ten temat porozmawiać?
Nigdy tego nie widziałeś? – zapytał Lucas i podrapał się z zażenowaniem po karku.
Pokręciłem przecząco głową. Tyle czasu się znamy, a on nigdy nie pokazał mi swojej garderoby.
Skoro trzymasz tu ciuchy, to czemu zamykasz tę szafę na klucz? – zdziwiłem się. Na jego miejscu nie chciałoby mi się ciągle otwierać i zamykać tych drzwi.
Zamknąłem przed przyjściem Ollie’ego. Nie chciałem, żeby mnie ojebał na spodnie – powiedział, uśmiechając się ironicznie.
Parsknąłem śmiechem.
Hej! – zawołał Ollie i trzepnął go w ramię niezadowolony z takiego żartu.
No co? – mruknął Lucas, rozmasowując bolące miejsce.
Myślisz, że nie byłbym w stanie sobie sam zarobić na spodnie? – spytał Ollie prowokująco. – Wystarczy, że poszedłbym do klubu i uklęknął przed pierwszym lepszym facetem, i już posypałyby się dolary.
Lucasa i mnie trochę zamurowało na taki bezpośredni komentarz. Nawet nie zauważyłem, że wkroczyliśmy na te tematy w naszej rozmowie. Uznałem, że może lepiej się z tego wycofać, bo z Ollie’m to nigdy nie wiadomo. W jednej chwili sam tak żartuje, a w innej ma doła albo wybucha zupełnie bez powodu. Widziałem, jak Lucas zaciska szczękę, więc ten żart chyba go nie rozbawił.
Fajnie tu, ale może już wyjdziemy na zewnątrz? – zaproponowałem, żeby trochę odwrócić ich uwagę.
Więcej tak nie żartuj – warknął Lucas ostro. – Chodźmy.
Atmosfera chwilowo trochę stężała. Wyczuwałem iskry lecące na linii Ollie-Lucas. Ja też nie przepadałem za tym, gdy Ollie pozwalał sobie na takie zaczepki, ale Lucasa one zawsze wyjątkowo mocno denerwowały. Rozumiałem jego stosunek. Ollie był naszym przyjacielem i żaden z nas nie chciał, żeby zapuszczał się w swoim życiu w takim kierunku. Żadnemu mojemu przyjacielowi bym tego nie życzył.
Na moment przed oczami stanęła mi wizja Lachlana szlajającego się gdzieś po klubach i oferującego starszym facetom swoje usługi. Cały czas uśmiechał się w ten swój charakterystyczny, pozytywny sposób, ale to bardzo nie pasowało do takiej sytuacji. Wzdrygnąłem się na tę myśl. Absolutnie nigdy nie pozwolę Lachlanowi wpakować się w coś takiego, on był na to zbyt niewinny.
Lucas cały czas wydawał się trochę podminowany, gdy już usiedliśmy na jego łóżku, więc postanowiłem spróbować skupić jego myśli na czymś innym.
Poznałem brata Chloe.
Alexa? – dopytał, więc skinąłem głową. – I co myślisz?
Chyba jest nieśmiały.
To po prostu frajer – wtrącił Ollie.
Jak ja kiedyś – dokończyłem.
Masz rację. Jak się poznaliśmy w dziesiątej klasie, byłeś strasznym frajerem.
Ollie! – warknąłem. – Chodziło mi o to, że byłem nieśmiały, a nie frajerem.
Ollie wzruszył ramionami.
Byłeś nieśmiały i frajerem równocześnie – powiedział Lucas.
A wy byliście dupkami – odparłem i popatrzyłem na Ollie’ego. – Ty nadal jesteś.
Przyjaciel skinął do mnie głową, uśmiechając się delikatnie, tak jakby dziękował za komplement. Ollie jakoś nieszczególnie przejmował się opinią innych ludzi na swój temat, dlatego w potyczkach słownych ciężko było go urazić. I prawie zawsze z nim przegrywałem.
Co do Alexa – wróciłem do tematu – to jest trochę dziwny. Nie wiem, o co chodzi, ale czuję od niego takie dziwne wibracje. A poza tym, to zauważyłem, że kręci się ciągle koło Lachlana. Myślicie, że czegoś od niego chce?
Pewnie próbuje się zaprzyjaźnić – powiedział Lucas, a ja poczułem jak nagle zrobiło mi się tak ciężko na sercu. – Chloe mi mówiła, że złapali dość dobry kontakt i dużo ze sobą rozmawiają.
Dziwak – mruknąłem. – Z mojej strony wygląda, jakby się do niego przyczepił.
Zazdrosny jesteś? – zapytał Ollie.
Niby o co? – warknąłem.
Że jakiś szczyl kradnie ci twojego najlepszego przyjaciela.
Prychnąłem głośno, wyrażając swoje oburzenie.
Oczywiście, że nie! – zaprzeczyłem wbrew sobie. Z jakiegoś powodu nie lubiłem, gdy ktoś inny niż ja spędzał z Lachlanem za dużo czasu. Lachlan był wolnym człowiekiem i mógł sobie robić, co tylko chciał, ale jakoś robiło mi się słabo na myśl, że ktoś mógłby próbować mi go odebrać. Ja i Lachlan nie mieliśmy łatwych początków i kiedyś się nie lubiliśmy, ale teraz to był mój najbliższy przyjaciel. Bez wątpienia, mogłem zawsze liczyć na Ollie’ego i Lucasa, ale oni z kolei mieli przede mną jakieś swoje tajemnice i lubili spędzać czas tylko we dwóch, więc w to nie wnikałem. Szczególnie, że po cichu liczyłem, że wydarzy się między nimi coś więcej niż przyjaźń. Zatem Lachlan był mój. I jakiś Alex nie powinien próbować się za bardzo do niego zbliżać.
On jest nieszkodliwy – zapewnił mnie Lucas. – W zasadzie jest spoko, tylko boi się otworzyć na ludzi. Jestem pewny, że jeśli ty też spróbujesz się z nim zaprzyjaźnić, to zostawi dla ciebie więcej Lachlana.
Nie chciałem się bratać z moim potencjalnym wrogiem, ale pomysł Lucasa nawet nie brzmiał tak źle. Może swoją osobą odciągnę Alexa od Lachlana…
Chwila, moment. Co?
O nie, nie będę się wtrącał w takie sprawy. Nie zniżę się do poziomu Aishy, która wymyśla jakieś szalone plany, żeby wyrwać chłopaka, który jej się podoba. Jeśli jestem dla Lachlana tak samo ważny, jak on dla mnie, to nie porzuci mnie dla Alexa.
Nie jestem zazdrosny – zapewniłem.
No dobra. – Ollie poderwał się. – Nie spotkaliśmy się po to, żeby omawiać zazdrość Aarona.
Wywróciłem oczami. Już nawet nie chciało mi się powtarzać, że nie jestem zazdrosny.
Właśnie. – Lucas podjął temat. – Musimy zaplanować moją imprezę.
Termin przyszły piątek, tak? – dopytałem.
Lucas potwierdził skinieniem.
Jak lista gości? Nie chcesz zapraszać żadnych randomów? Tylko chłopaki, te co zawsze, i dziewczyny… mi są w sumie obojętne – zakończył Ollie, na co Lucas się zaśmiał.
Poprosiłem Chloe, żeby razem z Aishą ogarnęły swoje koleżanki.
To ile ludzi będzie? – zainteresowałem się.
Nie martw się, na pewno sobie kogoś znajdziesz do ruchania.
Maksymalnie czterdzieści – powiedział Lucas, ignorując Ollie’ego.
Może nie rozniosą ci domu. Zapowiada się kulturalne towarzystwo – odparłem.
Oby.
Będzie dobrze, Lucas – zapewnił Ollie, obserwując przyjaciela uważnie. Było w tym spojrzeniu coś takiego dziwnego, jakby intymnego i sprawiło, że poczułem się wyjątkowo niezręcznie.
Odchrząknąłem mało subtelnie.
To ja pójdę do łazienki.

♛♛♛

Kiedy wracałem do domu było już zupełnie ciemno, bo zbliżała się północ. Miałem nadzieję, że moi rodzice już śpią smacznie w swoich łóżeczkach, ale gdzieś tam podskórnie czułem, że czekała mnie dzisiaj z nimi konfrontacja.
Niestety okazało się, że się nie mylę.
Mama zaczaiła się na mnie w kuchni, jak zawsze. To było dobre miejsce, bo musiałem się tam pojawić, kiedy chciałem coś zjeść, a także przechodziłem zawsze obok tego pomieszczenia, gdy wracałem z jakiegoś wyjścia i chciałem iść do siebie do pokoju.
Aaron! – zawołała mnie, gdy próbowałem przemknąć niezauważony.
Cholera. Wziąłem głęboki oddech, licząc na to, że wraz z nim otrzymam trochę cierpliwości do tej kobiety. Zacisnąłem dłonie w pięści i wcisnąłem na usta fałszywy uśmiech.
Tak? – zapytałem, gdy już wszedłem do pomieszczenia.
Wiesz, która jest godzina?
Tak się składa, że posiadam zarówno zegarek, jak i umiejętność odczytywania z niego godziny – odparłem.
Aaron, nie drwij sobie ze mnie – fuknęła na mnie mama.
Cóż, czego ona oczekiwała? Jak się zadaje głupie pytania, to dostaje się jeszcze głupsze odpowiedzi. Wywróciłem teatralnie oczami, dając jej wyraźnie do zrozumienia, co myślę o tych nieudolnych próbach zganienia mnie.
Mama zacisnęła zęby, co uwydatniło jej szczękę, ale nic nie powiedziała. Przez chwilę siłowaliśmy się na spojrzenia w zupełnej ciszy.
No – mruknąłem w końcu ponaglająco i uciekłem wzrokiem w bok. Może i przegrałem tę niewerbalną walkę, ale tak naprawdę nie chciało mi się marnować czasu. Zamiast bezsensownie na nią patrzeć, mogłem przecież już być w moim pokoju, z dala od niej i jej nic nie wartych uwag.
Chciałam z tobą porozmawiać o samochodzie – powiedziała łagodnie.
Pff, teraz nagle zachciało jej się być miłą?
Musimy to robić w środku nocy?
Zrobilibyśmy to wcześniej, gdybyś tutaj był – odparła karcąco.
O rany! Ta kobieta znowu mnie prowokowała. Tym razem jednak jej się nie dałem i po prostu zignorowałem tę uwagę.
No, co z tym samochodem? Co jest takie ważne? – warknąłem.
Dzwonił mechanik i powiedział, że pękła linka zmiany biegów czy coś takiego. W każdym razie musi ją wymienić, a najpierw sprowadzić odpowiedni model do twojego samochodu. Twierdził, że postara się to załatwić jak najszybciej, ale w najgorszym wypadku zajmie mu to dwa tygodnie.
Uchyliłem usta ze zdumienia. Jeszcze dwa tygodnie bez samochodu? Przecież ja się chyba zabiję, jeżdżąc tymi głupimi autobusami.
Właśnie podobnie zareagowałam, jak to usłyszałam – przyznała mama. – Dlatego pomyśleliśmy z ojcem, żeby dać ci jakiś samochód na zastępstwo, żebyś się tak nie męczył. Mogłabym przez ten czas jeździć z nim w tych samych godzinach do pracy, a ty byś mógł wziąć moje auto. Chciałbyś? Mam tu kluczyki, żebyś mógł już jutro je użyć w razie czego – zakończyła i pomachała mi kluczykami z różowym breloczkiem przed twarzą.
Chciałem się zgodzić, ale… Ona już drugi raz mi to proponowała! Wcześniej, co prawda, nie miał to być aż taki długi okres, więc automatycznie się wypiąłem na jej propozycję, ale teraz zawahałem się. Nie chciałem jeździć autobusami tak długo. A z drugiej strony nie chciałem jej dawać nad sobą takiej władzy. W momencie, w którym jej kluczyki zetknęłyby się z moją dłonią, pewnie od razu poleciałyby jakieś dziwne nakazy.
Teraz skoro masz moje auto, to może pomożesz mi w pracy? Albo ojcu? Może byś coś ugotował? Nie chodź teraz na imprezy, bo jeszcze ktoś zniszczy ten samochód. A może pójdziesz na spotkanie dla młodzieży do synagogi? Może przestaniesz spotykać się z tymi swoimi kolegami, to jest złe towarzystwo. Dałam ci mój samochód, powinieneś się mnie słuchać.
Słyszałem to wszystko aż nazbyt wyraźnie w mojej głowie. Matka i ojciec ciągle się mnie o coś czepiali i stale szukali jakiegoś sposobu, żeby mnie od siebie uniezależnić. Tak jakby lata nauczania domowego nie dały im nade mną totalnej kontroli. Ewidentnie im to nie odpowiadało, że ją stracili, kiedy poszedłem do liceum. Pod przykrywką tego, że niby chcieli, żeby było mi wygodnie, że są świetnymi rodzicami, bo tak o mnie dbają, tak naprawdę próbowali ze mnie zrobić swojego pionka. Miałem tego totalnie dość!
Nie – powiedziałem stanowczo. – Nie chcę twojego samochodu.
Byłem z siebie dumny, że udało mi się odmówić.
Aaron, ale ty się będziesz męczył tymi autobusami… – zaczęłam mama, ale jej przerwałem.
Powiedziałem nie. Jak to jest, że ty wiesz lepiej, jak ja się będę czuł? – warknąłem na nią.
Po prostu dbam o ciebie.
Straciłem dech, gdy to usłyszałem.
O nie! Już ja dobrze wiem, że wy czegoś będziecie chcieli w zamian. Daj mi święty spokój! – krzyknąłem. – W dupę sobie wsadź te kluczyki, nie chcę twojego auta – dodałem i odmaszerowałem z kuchni.
Usłyszałem, jak matka woła mnie z oburzeniem, ale nic sobie z tego nie zrobiłem. Po prostu uciekłem do siebie do pokoju, ale jeszcze trzasnąłem dobitnie drzwiami, licząc na to, że ten dźwięk do niej dotrze.
Oparłem się o ścianę i wziąłem głęboki oddech. Nikt mi tak nie potrafił podnieść ciśnienia. Potrzebowałem teraz czegoś, co pomogłoby mi się uspokoić. I przyszedł mi do głowy Lachlan. On może nie był czymś, tylko kimś, ale jego spokój i pozytywne podejście do wszystkiego zawsze działało na mnie kojąco.
Okay, może i Aisha miała rację, sugerując że ze wszystkiego się spowiadam Lachlanowi, ale nic jej do tego. Może byłem od niego odrobinkę uzależniony?
Odkleiłem się od ściany i rzuciłem na łóżko. Wyszukałem w kontaktach numer mojego przyjaciela i zadzwoniłem. Oby tylko się nie zdenerwował, że dzwonię tak późno.
Aaron? Usłyszałem cichy głos z głośnika.
Hej – przywitałem się. Obudziłem cię?
Ech, nie – mruknął Lachlan. Ale już zasypiałem.
Kurde, sorry.
Nie szkodzi. Co się stało?
Westchnąłem. Lachlan był fantastyczny. Od razu wyczuł, że nie dzwonię po to, żeby tylko pogadać o pierdołach.
Pokłóciłem się z matką – przyznałem. – Ale to nic wielkiego.
Wcale, że nie – zaprzeczył Lachlan od razu, nie pozwalając mi umniejszyć wagi mojego problemu. – Opowiedz, co się stało – poprosił.
Kiedy dowiedziałem się, że Lachlan nie miał rodziców, zacząłem zachowywać się trochę dziwnie. Chodziło głównie o to, że bałem się przy nim o nich wspominać, w ogóle użycie słowa „matka”, było dla mnie wówczas ogromnie krępujące. A jako że miałem dość sporo problemów z moim rodzicami i często o nich mówiłem, to przyjaciel dość szybko zorientował się, że coś jest nie tak. Kiedy niechętnie podzieliłem się z nim moimi obawami, on po prostu zaczął się śmiać. A potem zapewnił, że nie ma problemu z rozmawianiem o moich rodzicach. Na początku opowiadałem mu o tym trochę delikatniej, bo bałem się jego reakcji na moje ciągłe kłótnie i obwinianie ich o różne rzeczy. Tymczasem Lachlan nigdy nie zaserwował mi tekstu w stylu: „Powinieneś być wdzięczny, że w ogóle masz rodziców i próbować się z nimi dogadać, póki jeszcze mogłeś”. Co więcej, on bardzo dobrze rozumiał moje napięte relacje z nimi, nigdy nie próbował mi jakoś moralizować i po prostu dzielnie oferował swoje wsparcie. Tak jakby on też nie miał najlepszej relacji ze swoimi rodzicielami, zanim zmarli. Tego jednak nie mogłem wiedzieć na pewno, bo Lachlan bardzo rzadko o nich mówił, a kiedy to robił, brzmiał raczej pozytywnie.
Zatem opowiedziałem mu przebieg mojej rozmowy z matką, a on mnie cierpliwie wysłuchał i zadawał pytania, kiedy uznał to za stosowne. Poczułem się dużo lepiej, kiedy mu się wygadałem i zdenerwowanie jakby automatycznie opuściło moje ciało.
Jak się czujesz? zapytał Lachlan, kiedy zakończyłem moją wypowiedź i zapanowała między nami cisza.
Byłem wściekły – przyznałem ale już mi lepiej.
To dobrze. Usłyszałem odpowiedź, a potem jakiś dziwny dźwięk, jakby szum.
Co robisz? zdziwiłem się.
Ach, kręcę się pod kołdrą – zaśmiał się. Swoją drogą, to jednak trochę szkoda, że nie wziąłeś tego auta.
Czemu? Jakoś wytrzymam jazdę autobusem.
Ale ja już nie mogę tego wytrzymać – powiedział Lachlan rozbrajająco szczerze, co wywołało u mnie mimowolny chichot. Niby mogłem się zdenerwować o to, że sugerował, że jestem jego prywatnym szoferem, ale przecież dobrze wiedziałem, że nie mówił tego na serio. Wbrew pozorom ten żart jeszcze mocniej poprawił mi humor.
Cóż, będziesz musiał się pomęczyć razem ze mną – odpowiedziałem i włączyłem tryb głośnomówiący, bo zacząłem się już szykować do spania, a równocześnie nie chciałem jeszcze przerywać rozmowy.
Jakoś to przeżyję, ale jak już twoje auto wróci do ciebie z warsztatu, to koniecznie musisz mnie wziąć na jakąś długą przejażdżkę. Trochę się już stęskniłem za twoim pięknym volvo.
Parsknąłem, ale mimowolnie przystałem na ten pomysł. W sumie czemu by gdzieś nie pojechać z przyjacielem? Jeśli pojechalibyśmy gdzieś tylko we dwójkę, to przynajmniej przez chwilę trzymałbym Lachlana z dala od Alexa…
Klepnąłem się lekko w czoło, bo moje myśli znowu zapędziły w kierunku brata Chloe. Nie byłem pewny, co się ze mną działo, ale jakoś niepokoiła mnie jego obecność w życiu Lachlana. Tak jakby wszystko miało się zmienić, a ja bardzo nie chciałem, żeby przyjaciel mnie wymienił na jakiegoś młodszego wypłosza. Niby wiedziałem, że Lachlan bez powodu nie porzuciłby naszej przyjaźni, ale za to gdybym wszystko koncertowo spieprzył, byłoby to bardzo możliwe. A przecież Aisha próbowała wplątać mnie w jakieś swoje intrygi i czułem, że odwróci się to przeciwko mnie.
Nie miałem siły się już dzisiaj myć, więc przebrany w piżamę, wskoczyłem do łóżka i wziąłem telefon z powrotem w rękę. Przez chwilę trochę mniej się odzywałem, więc przyjaciel wypełnił ciszę opowieścią o swoim dzisiejszym obiedzie. Nie było w tym jednak nic szczególnie istotnego, więc po prostu wciąłem mu się w pół słowa.
Lachlan?
Co tam? mruknął, zupełnie ignorując to, że właśnie chamsko mu przerwałem.
Jak dużo byłbyś w stanie mi wybaczyć? zapytałem zupełnie poważnie. Może trochę od czapy mi się zebrało na taki poważny temat, ale… zbierałem się, żeby wyznać Lachlanowi prawdę o największym błędzie mojego życia i jakoś tak rozmyślałem też dużo nad jego reakcją.
Chłopak zamilkł na moment. Pewnie próbował zrozumieć, skąd mi się to wzięło tak nagle.
To podchwytliwe pytanie? odezwał się w końcu.
Nie. Po prostu… Jesteś spoko i nawet, kiedy byłem dla ciebie chujem, to jakoś się nie zraziłeś. I zastanawiam się, co musiałbym zrobić, żebyś jednak się na mnie obraził.
Czy ty planujesz mnie zranić? zapytał. Nie brzmiał jednak, jakby się tym martwił.
Nie, oczywiście, że nie – zaprzeczyłem. Ale mógłbym kiedyś zrobić… coś – powiedziałem mało konkretnie – i nie chciałbym się z tobą kłócić ani cię do siebie zrazić.
Więc pytasz prewencyjnie? wydedukował.
Coś w tym stylu – przyznałem.
Ciekawe – mruknął i zrobił przerwę, żeby chwilę pomyśleć. Sam nie wiem. Jeśli nigdy mi nie odbijesz dziewczyny, to powinno być spoko. To znaczy, że raczej nie masz się czym martwić, bo na razie jestem sam jak palec – dodał, śmiejąc się cicho. On jakoś nigdy nie przejmował się tym, że się z nikim nie spotykał, kiedy prawie wszyscy jego przyjaciele byli w związkach albo chociaż wyrywali kogoś na seks na imprezach.
A jakbym cię okłamał, to też byłoby spoko? dopytałem.
Jeśli miałbyś dobry powód – odparł bez zawahania, co wprowadziło mnie w lekką konsternację. Jeśli Lachlan miał taki pogląd na temat kłamstwa, czy to znaczyło, że czasami okłamywał mnie lub innych w imię większego dobra?
Zaśmiałem się pod nosem. To by dopiero były jaja, gdyby okazało się, że dobra dusza Lachlan ciągle wciskał mi jakieś kity, a ja nawet się nie zorientowałem. Oczywiście, wiedziałem, że coś takiego nie miało racji bytu, bo Lachlan po prostu nie był takim człowiekiem. Cenił sobie szczerość, ale chyba trochę naginał swoje zasady przez otoczenie, w którym się obracał. Ja, na przykład, uchodziłem raczej za złego chłopca, który sprowadzał też innych na złą drogę. Lachlan może i mi się nie dał, ale jednak jakoś musiał się do mnie dostosować. To było całkiem urocze, że był w stanie zaakceptować przez to kłamstwo.

♛♛♛

Alexander

Dom Lucasa był naprawdę spory i mimo że sam mieszkałem w dużym domu, to zrobił na mnie wrażenie. Miał bardzo fajną, dużą, wolną przestrzeń na dole, gdzie teraz znajdowała się większość gości. Nie wiedziałem, czy Lucas zdecydował się usunąć większość mebli, żeby chronić je przed potencjalnymi zagrożeniami ze strony pijanych ludzi, czy zawsze było tu tak pusto, ale podobał mi się ten minimalizm. Ta pierwsza opcja brzmiała jednak bardziej prawdopodobnie, bo Chloe zdradziła mi wcześniej, że jej chłopak trochę martwił się tą imprezą. Niby zaprosił kulturalne towarzystwo, ale wiadomo jak to jest, gdy alkohol pójdzie w ruch.
Poza tym wątpiłem lekko w to kulturalne towarzystwo, bo dostrzegłem gdzieś Ollie’ego. Nie zakładałem, co prawda, że ten chłopak mógłby roznieść dom swojemu przyjacielowi, ale kulturalny to on zdecydowanie nie był. O czym w zasadzie sam niedługo potem mi przypomniał.
Przede wszystkim tak średnio bawiłem się na tej imprezie. Już wcześniej miałem zły humor, bo zdołowała mnie trochę nie najlepsza ocena z matmy, a potem kilku chłopaków w szkole się do mnie przyczepiło. Zdecydowałem się iść, dlatego że Chloe na mnie naciskała, no i impreza odbywała się u Lucasa, więc w sumie u chłopaka, którego faktycznie znałem już wcześniej osobiście.
Niestety, jak to moja siostra miała w zwyczaju, dość szybko mnie porzuciła, a ja nigdzie w pobliżu nie widziałem Lachlana. Dojrzałem parę innych znajomych twarzy, ale jakoś nie byłem w stanie się przełamać, żeby do nich podejść. Nikt z nich nie był Lachlanem. Może to było trochę głupie, bo uzależniałem się od jednej osoby, a to na pewno nie był cel, który chciała osiągnąć Chloe, kiedy wkręcała mnie na te wszystkie imprezy, ale potrzebowałem trochę czasu, by się psychicznie otworzyć na innych ludzi.
Wypiłem więc parę drinków, zamieniłem parę słów z Ethanem, który mnie zagadał, ale dość szybko sobie poszedł. Chyba też był trochę nieśmiały i rozmowa, mimo alkoholu, wypadła w naszym wykonaniu bardzo drętwo.
Dodatkowo się tym tylko zdołowałem, bo w sumie znałem się już z Ethanem, a i tak nie potrafiłem z nim normalnie pogadać.
Moje kiepskie samopoczucie zmieszane z alkoholem doprowadziło do tego, że upiłem się na smutno. Straciłem też już trochę na koordynacji ruchowej, więc na mojej trasie łazienka-kuchnia bardzo niefortunnie na kogoś wpadłem i straciłem równowagę. Już myślałem, że pacnę tyłkiem o podłogę, ale moja ofiara przytrzymała mnie dość brutalnie za rękę.
Przepraszam – wybełkotałem od razu, patrząc na moje nieporadne nogi.
Kiedy chłopak upewnił się, że stałem już w miarę pewnie, puścił mnie i odsunął się ode mnie. Niepewnie podniosłem wzrok i od razu tego pożałowałem. Oczywiście, że musiałem na niego wpaść i zrobić z siebie jeszcze większego kretyna.
Co ty masz z tym wpadaniem na ludzi? – zapytał Ollie, o dziwo w miarę normalnie. Jedynie uniósł brew, przez co wyglądał, jakby miał do mnie problem, mimo że w jego tonie głosu tego nie wychwyciłem. A może byłem już na to zbyt pijany?
Przepraszam – powtórzyłem. Z nim akurat nie chciałem się zagłębiać w żadną rozmowę.
Chłopak parsknął.
Co mi po twoim przepraszam? To już drugi raz, gdy mnie stratowałeś, to nie mógł być przypadek – powiedział. – Masz do mnie jakiś problem?
O, o. Niedobrze.
Ostatnie czego chciałem to spiny z tym typem.
Nie, nie – zapewniłem.
Ja pierdolę – warknął. – Więc co jest z tobą nie tak?
A ja byłem w tamtym momencie nim tak bardzo onieśmielony i jednocześnie smutny przez alkohol, więc bez większego zastanowienia, po prostu palnąłem zaskakująco szczerze:
Chyba wszystko.
Ollie uniósł brwi i wytrzeszczył oczy, bo chyba nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Zaraz jednak odzyskał rezon i uśmiechnął się kpiąco.
Och, jesteś jednym z tych – powiedział niezrozumiale.
Z tych? – dopytałem.
Tych typków, którzy się nad sobą użalają, jakie to ich życie nie jest beznadziejne. Bo tak. Bo depresja jest w modzie? – zapytał. – Ostatnio mam wrażenie, że wszystkie nastolatki dwudziestego pierwszego wieku są głupimi, zakompleksionymi dzidami.
Wtedy wydarzyło się coś dziwnego. Jego słowa mnie zawstydziły, więc poczułem, jak robi mi się cieplej. Nagłe uderzenie temperatury trafiło prosto do mojej głowy i jakby podkręciło moc alkoholu, który dotychczas w siebie wlałem. Zrobiło mi się tak wybitnie smutno, bo do niczego się nie nadawałem i jeszcze powiedziałem o tym przypadkowemu chłopakowi, i poczułem łzę spływającą po moim policzku. Uchyliłem usta ze zdumienia. Czy ja się właśnie rozpłakałem…?
Przetarłem łzę i schyliłem głowę, choć Ollie i tak na pewno już to zobaczył, choć jeszcze nie zdążył tego skomentować.
To… – mruknąłem cicho, ale nie wiedziałem, jak się z tego wytłumaczyć. Chciałem, żeby ten dramat się skończył, i wreszcie w moim mózgu coś kliknęło.
I spieprzyłem z powrotem do łazienki. Jedyna mądra decyzja, którą dzisiaj podjąłem.
Dzisiejszy dzień dał mi już dość mocno w kość, więc uznałem, że pora wrócić do domu. Oczywiście, nie mogłem ulatniać się z tej imprezy w takim stanie, więc przemyłem najpierw twarz wodą, z nadzieją że to jakoś mnie uspokoi. I przestanę w końcu płakać.
Wziąłem parę głębokich oddechów. Ta metoda zawsze działała, gdy chciałem zachować zimną krew podczas moich aktorskich ćwiczeń. Teraz także się sprawdziła i już po chwili niechciane łzy przestały niekontrolowanie cieknąć.
Niechętnie spojrzałem na siebie w lustro. Oczy miałem lekko zaczerwienione, ale nie wyglądało to aż tak źle. Za to podczas przemywania twarzy, odgarnąłem grzywkę z czoła i moja blizna na czole stała się teraz widoczna. Skrzywiłem się na ten widok. Wytarłem dłonie w mały ręczniczek, który wisiał przy umywalce, i zabrałem się za układanie grzywki. Może i wyglądałem głupio, o czym nie omieszkał mnie poinformować Ollie przy naszym pierwszym spotkaniu, przez to że zasłaniałem włosami całe czoło, ale nie czułem się komfortowo, pokazując swoje blizny. Już i tak część z nich była w takich miejscach, że nie dało się ich ukryć. Chociażby pojedyncze zmiany na skórze, które miałem na dłoniach. Starałem się zawsze nosić bluzy z rękawami na tyle długimi, żebym w razie czego mógł zasłonić je materiałem, ale i tak dość łatwo można było je dostrzec.
Kiedy efekt końcowy już względnie mnie zadowalał, wyszedłem z łazienki. Już chwilę tam siedziałem, więc zrobiła się mała kolejka. Cóż, miałem mały kryzys. Chciałem teraz jak najszybciej znaleźć Chloe i dać jej znać, że się zmywam. Ona, co prawda, planowała spędzić tutaj noc i chyba liczyła, że ja też zostanę i razem wrócimy rano.
Ludzi wcale nie było aż tak dużo, ale kiedy na nowo znalazłem się w salonie nigdzie jej nie widziałem. Zamiast marnować czas na szukaniu, wysłałem jej esemesa z zapytaniem, gdzie jest. Przysiadłem sobie gdzieś z boku na jakiejś pufie i wpatrywałem się tępo w telefon, czekając na odpowiedź.
Alex! – Usłyszałem gdzieś nad sobą podekscytowany krzyk. Lekko przymulony uniosłem wzrok.
Hej – powiedziałem.
Cześć – przywitał się Lachlan. – Wszędzie cię szukałem. Chloe mi powiedziała, że gdzieś tutaj jesteś, ale nie mogłem cię znaleźć. Gdzie byłeś?
Ach – mruknąłem. – Szlajałem się trochę.
Chłopak pokiwał głową ze zrozumieniem, uśmiechając się lekko. Podsunął jakąś inną pufę i usiadł na niej dość blisko mnie. Wygasiłem telefon i zerknąłem na niego lekko zaniepokojony, gdy dziwnie nachylił się w moją stronę.
Co tam? – zapytałem.
Wszystko w porządku? – zignorował moje pytanie.
Pokiwałem głową z zapałem, bo nie chciałem się już nad sobą więcej użalać.
Tak, ale jestem trochę pijany.
Och! – wykrzyknął Lachlan i się zaśmiał. – Wydajesz się trochę zagubiony. To przez alkohol?
Najwidoczniej.
Jeśli masz ochotę trochę odpocząć od tych wszystkich ludzi, to możemy pójść gdzieś, gdzie jest spokojniej – zaproponował.
Chwilę nad tym myślałem, bo w sumie chciałem się już zawijać do domu, ale Chloe nadal mi nie odpisała. Wzruszyłem ramionami i przystałem na jego pomysł. Nic nie stało na przeszkodzie, żebym spędził jeszcze trochę czasu z Lachlanem.
On musiał już kilka razy wcześniej tutaj być, bo całkiem nieźle się orientował w rozkładzie domu. Najpierw zaszliśmy do kuchni po dwie paczki jakichś czipsów oraz butelkę wody, a potem poprowadził mnie po schodach na górę. Otworzył drzwi do jakiegoś pokoju i zaprosił gestem do środka. Pomieszczenie nie było szczególnie duże i miało dość surowy wystrój. Po prawej stronie pod ścianą stało kilka białych, identycznych szafek, a naprzeciwko zwyczajna szara sofa. Wyglądało na to, że jednak w całym domu panował taki minimalistyczny wystrój.
Usiadłem na sofie, a po chwili Lachlan do mnie dołączył. Zamknął za sobą drzwi, więc muzyka i głośne zachowanie innych osób z dołu trochę ucichło.
No i co tam u ciebie? zagaił rozmowę, otwierając przy okazji paczkę czipsów.
W sumie dobrze – powiedziałem bez większej ekscytacji, bo w zasadzie kłamałem. Wpadłem dzisiaj na Ollie’ego – dodałem.
Oj. Lachlan skrzywił się lekko. Pewnie nie był dla ciebie szczególnie miły?
Pokręciłem przecząco głową.
Olej go. Ollie ma chyba trochę problemów ze sobą – przyznał. To go oczywiście nie usprawiedliwia, ale jeśli zachodzi ci za skórę, to najlepiej go po prostu zignorować. Nie bierz go na poważnie.
Okay – zgodziłem się. Raczej ciężko było mi ignorować te niemiłe komentarze w moją stronę, ale nie wiedziałem, co innego mógłbym powiedzieć. A co u ciebie? odbiłem pytanie.
Też dobrze – odpowiedział, ale on przynajmniej brzmiał na szczerego. Nie wiem, czy słyszałeś, ale Aaronowi ostatnio zepsuło się auto. Czasami mnie gdzieś podwoził, ale samochód wylądował w warsztacie i obaj byliśmy zmuszeni do jazdy autobusem. W każdym razie, Aaron wczoraj odzyskał auto, więc może znowu podrzuci mnie do domu. Jestem okropnym przyjacielem, traktuję go jak prywatnego szofera – dodał na koniec i zaśmiał się, więc mu zawtórowałem.
Jemu to nie przeszkadza?
Jeszcze mi na to nie narzekał. W zasadzie lubimy sobie pogadać trochę w aucie. A ty, jakie masz plany? Robisz prawko? A może masz?
Nie mam – przyznałem. Ale na razie nie planuję i tak raczej nie miałbym samochodu.
Rodzice by ci nie kupili?
Cholera, ciekawe pytanie. Sam chciałem znać na nie odpowiedź.
Chyba nie – powiedziałem po prostu. A ty masz prawko?
Też nie. I nie planuję robić w najbliższym czasie. To ciągnie trochę za dużo pieniędzy – przyznał.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem. Zapanowała między nami cisza, więc napchałem usta porcją czipsów, czekając aż Lachlan wymyśli jakiś nowy temat do rozmowy. Z reguły dość szybko wpadał na jakiś pomysł. Nie pomyliłem się i już po chwili podjął nowy wątek.
Hej, nie wydaje mi się, żebyśmy mieli okazję już o tym rozmawiać – zaczął. Masz kogoś na oku? Chyba poznałeś już dziewczyny od Chloe, co nie?
No, kojarzę je, ale nie znam osobiście.
Któraś ci się podoba? zapytał i poruszył sugestywnie brwiami.
W zasadzie to… jestem gejem – powiedziałem. Nie wiedziałem, dlaczego się na to odważyłem, bo dotychczas jedyną osobą, która o tym wiedziała, była moja siostra. Chyba po prostu czułem się przy Lachlanie dość swobodnie. Z jakiegoś powodu załapaliśmy bardzo dobry kontakt, przyjemnie nam się rozmawiało i po prostu chyba mu zaufałem. Niby nie znałem go długo, ale podświadomie czułem, że nie wykorzysta tej informacji do jakichś niecnych celów. Druga opcja była taka, że zbyt mocno się schlałem, żeby kontrolować wypływ takich informacji ze mnie.
Och – mruknął Lachlan.
Chyba ci to nie przeszkadza? – zapytałem. Z tego co się orientowałem, Aaron, który był jego bliskim przyjacielem, był biseksualistą. To by było trochę dziwne, gdy miał coś do mnie z powodu mojej orientacji.
Lachlan zawahał się chwilę z odpowiedzią. Uniosłem brew zaskoczony, nie rozumiejąc jego reakcji.
Nie, nie – powiedział, spuszczając wzrok.
Och, czyżby miał zaraz stąd zwiać? Czy to było na tyle, jeśli chodzi o moją potencjalną przyjaźń z nim? Może ten biseksualizm Aaron to była tylko niefortunna plotka? Przecież nigdy nie widziałem go z chłopakiem…
Ale? – dopytałem.
Trochę mi głupio – przyznał, co mnie zaskoczyło.
Głupio? Czemu?
Och, bo tak… Wypytywałem cię o dziewczyny, sam nie wiem… Od razu założyłem, że podobają ci się dziewczyny, to musiało być dla ciebie krępujące. – Wziął głęboki wdech i znów na mnie spojrzał. – Przepraszam. Z reguły taki nie jestem, nie zakładam, że ktoś…
Hej, wyluzuj – przerwałem mu, gdy dotarło do mnie, że już nieźle się rozkręcił. Więc to o to chodziło?
Ja naprawdę nie… – zaczął się na nowo tłumaczyć, ale znów wszedłem mu w słowo.
Przestań. Nic się nie stało. Przecież od razu wyprowadziłem cię z błędu.
Przepraszam – powiedział z wyraźną skruchą.
Nic się nie stało – powtórzyłem i zaśmiałem się.
Śmiejesz się?
Twoja reakcja… Przez chwilę myślałem, że ci to przeszkadza, a ty martwiłeś się o to, że mogłeś mnie urazić pytaniem o dziewczyny – wytłumaczyłem. – To całkiem zabawne.
O ho – mruknął. – Chyba za dużo wypiłeś.
Oj tam, oj tam – odparłem zbywająco i znów się zaśmiałem. Lachlan przyglądał mi się odrobinę skonsternowany, ale ostatecznie do mnie dołączył.
Kiedy się uspokoiliśmy, przez chwilę po prostu zajadaliśmy się czipsami. Powinienem zapytać go o to samo? Z tego, co się orientowałem, Lachlan nikogo nie miał, ale może po prostu nie byłem wtajemniczony.
Ach, walić to.
A ty kogoś masz? – odważyłem się. – Chloe mi wspominała, że jesteś hetero, więc zakładam, że pytam o dziewczynę… Ale może chcesz zdementować jakieś plotki?
Lachlan przyjrzał mi się, marszcząc przy tym delikatnie brwi, nim odpowiedział.
Chloe ci powiedziała, że jestem hetero? Tak po prostu mnie przed tobą wyoutowała?
Uchyliłem usta ze zdumienia. Co?
No wiesz, nikt normalnie nie mówi o tym, że jest hetero – wytłumaczył, gdy się zorientował, że nie rozumiałem, o co mu chodziło. – Wiesz, to jest tak jakby… domyślna orientacja. Co zresztą przed chwilą sam dość niefortunnie udowodniłem. Za co jeszcze raz przepraszam – dodał.
Zawstydziłem się, bo trochę się chyba za mocno przed nim odsłoniłem. Ale teraz było już za późno, żeby się wycofać.
Ach, Chloe myślała, że może mi się podobasz – przyznałem skrępowany – więc uznała za stosowne, żeby mnie uświadomić, że wolisz dziewczyny.
A podobam ci się? – zapytał wprost.
Eee – wydukałem. Pełna elokwencja. – Nie.
Skinął głową i uśmiechnął się lekko, cały czas obserwując uważnie moje reakcje.
Cóż, nie obrażę się – zażartował, na co obaj się zaśmialiśmy.
To… masz kogoś? – Wróciłem do tematu.
Nie, ale… – zawahał się. – Mogę zdradzić ci sekret, jeśli chcesz.
Okay – zgodziłem się.
Ale to jest taki sekret-sekret – powiedział. – Nie mów nikomu.
Jasne, nie jestem paplą.
Lachlan znowu uniknął mojego wzroku i zaczął skubać dół swojej koszulki. Nie popędzałem go, skoro to on chciał mi coś wyznać i po prostu cierpliwie czekałem. Choć byłem ciekawy, co wprawiało tego chłopaka w takie zakłopotanie. Czego on mógł się wstydzić?
W zasadzie ja chyba… chyba nie wiem, czego ja chcę. W sensie… no wiesz – powiedział trochę kulawo.
Nie byłem pewny, czy rozumiałem, ale skinąłem głową.
Wydaje mi się – kontynuował Lachlan – że jest ktoś, kto… ktoś, z kim mógłbym… Ech. Nieważne.
Spokojnie – powiedziałem. – Twój sekret jest u mnie bezpieczny, więc jeśli chcesz powiedzieć coś więcej, to śmiało. Ale jeśli się wstydzisz, to… może być innym razem. Bez parcia. W każdym razie, ja nikomu nie powiem. Jak zapewne wiesz, nie mam dużo znajomych.
Lachlan skinął niepewnie głową.
Ty i Chloe jesteście blisko, nie? – dopytał.
Tak, ale nie mówię jej o wszystkim – zapewniłem od razu.
Chłopak wziął głęboki wdech. Zauważyłem, że jego dech zadrżał, gdy wypuszczał z siebie powietrze.
Wydaje mi się, że podoba mi się chłopak – powiedział. – No, jestem gejem – dodał po chwili już pewniej.
Och.
Zaskoczył mnie tym. W końcu Chloe była taka pewna, że on jest hetero. A może po prostu nie chciała, żebym się nim interesował w romantycznym sensie?
To nic złego – stwierdziłem.
Nikt nie wie – dodał.
Nikt? – zdziwiłem się. – Aaron, Lucas…?
Nie. – Pokręcił głową.
Dlaczego? – zapytałem zdezorientowany. – I dlaczego akurat mi o tym mówisz?
Kiedy się tutaj przeprowadziłem, jakoś tak wyszło, że… Chłopacy uznali, że jestem hetero, a ja nie wyprowadziłem ich z błędu. Prawdę mówiąc, trochę się bałem ich reakcji, nie znałem ich wtedy zbyt dobrze – wyjaśnił. – A z czasem… Minęło już tyle lat, a oni są przekonani, że wolę dziewczyny. Głupio mi teraz tak nagle to sprostować, skoro już tyle czasu, to przed nimi ukrywałem. Aaron pewnie się wścieknie, że tyle czasu go okłamywałem – powiedział smutno.
Cóż, to trochę patowa sytuacja, ale jeśli chcesz ją wyjaśnić, to po prostu powiedz im to samo, co mi. Odmienna orientacja seksualna nadal trochę jest tematem tabu, choć społeczeństwo staje się coraz bardziej tolerancyjne. A nawet jeśli Aaron się zdenerwuje, to… po czasie mu przejdzie. Teraz już czasu nie cofniesz. Najważniejsze żebyś był szczery. Oczywiście, o ile uważasz, że jesteś gotowy im to wyznać.
Lachlan pokiwał głową. Wyglądał na trochę pewniejszego, więc chyba zrobiło mu się lepiej po tym, co mu powiedziałem.
A dlaczego przede mną się przyznałeś?
Och, bo… Nie znamy się w sumie tak długo. Sam mi powiedziałeś, więc przynajmniej z tobą mogłem zacząć od dobrej strony.
Ty już zacząłeś ze mną z dobrej strony – zapewniłem go.
Na jego twarzy zapanował uśmiech. Znacznie lepiej tak wyglądał, niż taki niepewny. Trochę było mi go szkoda, że zapędził się w taką sytuację, ale z drugiej strony, czułem, że sobie poradzi. Poza tym, dobrze było wiedzieć, że nie tylko ja zmagam się z takimi przyziemnymi problemami. No i, zaufał mi! To chyba świadczyło o tym, że byliśmy na dobrej drodze do zostania przyjaciółmi.
Ostatecznie, dzięki temu, że porozmawiałem z Lachlanem, humor znacznie mi się poprawił. Przyznałem mu się, że jestem gejem, on też zdradził mi swój sekret i zrobiło mi się tak lekko z tą myślą. Może jednak miałem jeszcze szansę na normalne życie w społeczeństwie. Obecność Lachlana już prawie w ogóle mnie nie stresowała i rozmawiałem z nim zupełnie normalnie. Wystarczyło tylko przełożyć to na innych ludzi i, kto wie, może nawet kiedyś znajdę sobie chłopaka. Albo skonfrontuję się z rodzicami.

_____
Witam po... rocznej przerwie! To już chyba mój nowy rekord.
W każdym razie, przepraszam za przerwę. Nie mam zbytnio zbyt wiele na swoje usprawiedliwienie, w życiu nie zawsze układa mi się najlepiej i mam między innymi przez to problemy z weną. 
Ale przynajmniej udało mi się napisać wyjątkowo długi rozdział. Nie planowałam tego, że aż tak go rozciągnę, ale jak już zaczęłam ostatnio pisać, to naprawdę mocno się wkręciłam. Nawet ruszyłam z BYV'em.
Nie wiem, ile osób tutaj jeszcze zagląda (choć dostaję trochę znaków od niektórych i jest to niezwykle motywujące), ale mam nadzieję, że wybaczycie mi te problemy i na nowo wkręcicie się w moje opowiadanie. 
Pozdrawiam wszystkich, którzy tutaj dotarli, bardzo serdecznie i życzę miłego tygodnia! :)

8 komentarzy:

  1. Hej. Rozdział świetny czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Cieszę się, że się podobało i dziękuję bardzo za komentarz, mimo czasu który upłynął!
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  2. Hej,
    bardzo mnie cieszy Twój powrót kochana, zaglądam wciąż tutaj i właśnie pojawienie się nowego tekstu sprawiło mi nie opisaną radość...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, cieszę się, że nie przekreśliłaś mojego bloga i nadal tu zaglądasz. Dziękuję bardzo za komentarz, to bardzo motywujące :)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  3. Aaaaaaaa jejku!
    Przez to że poszłam na studia, nie miałam od miesiąca w ogóle głowy do wchodzenia tutaj, a jedna bezsenna noc sprawiła, że sobie o Tobie przypomniałam i... Jest! Jak cudownie! Aaaa!
    Rozdział genialny, tym razem szybciej mi poszło odgadywanie, kto jest kim, oraz jakie ludzi łączą relacje. Mam nadzieję, że nie będziesz nam kazać czekać kolejny rok na nowy tekst 😉
    Jejku, Laire wróciła! ❤️
    Pozdrawiam ciepluteńko, weny życzę ❤️❤️
    Karolina ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och studia to taki wspaniały okres, kiedy na nic nie ma się czasu! >.< Cieszę się bardzo, że o mnie nie zapomniałaś i że Ci się podobało. Wybacz, że przez moje przerwy zapominasz, kim są bohaterowie xD
      No ja też mam taką nadzieję, że kolejnego rozdziału nie będę pisać rok :P
      Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam mocno! ♥

      Usuń
  4. Hejka, hejka,
    wspaniale, czyżby Lachlan intetesował się Aronem? och Olli jest wkurzający z tymi swoimi tekstami, ocenia bez problemu nie patrzy ponad to wszystko...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, ach czyżby Lachlan intetesował się Aronem? Olli i jego teksty są bardzo wkurzające, tak łatwo ocenia nie patrzy ponad to wszystko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń