Aaron
Zupełnie
zapomniałem o tym sprawdzianie z matmy. Gdybym pamiętał o tym
wczoraj, chyba nie poszedłbym z chłopakami do klubu. Obowiązywała
mnie zasada, że moi rodzice nie czepiali się o moje imprezowanie,
dopóki nie odbijało się to na moich ocenach i zachowaniu w szkole
– nie mogłem wdawać się w żadne bójki. Na ogół uczyłem się
w miarę regularnie, żeby jakiś nauczyciel nie zaskoczył mnie
niezapowiedzianą kartkówką, bo nie chciałem stracić mojego
względnego poczucia niezależności, które dawali mi rodzice. Przed
sprawdzianem wolałem jednak usiąść w domu przy książce, żeby
powtórzyć cały materiał i uporządkować swoją wiedzę. Wtedy
miałem pewność, że nie skopię sprawdzianu. Tym razem nie miałem
takiej okazji, a oprócz tego byłem okropnie niewyspany.
Popatrzyłem
na kartkę i przeczytałem pierwsze polecenie. Okay, wyglądało na
to, że umiałem to zrobić. Ostatecznie test nie okazał się dla
mnie wcale taki trudny, ale za to skutecznie podniósł mi ciśnienie.
Dzięki Bogu, że zapomniałem akurat o matematyce, a nie o jakiejś
historii, bo wtedy raczej nie wyszedłbym z tej sytuacji tak
pozytywnie nastawiony.
Zły
dzień.
Takie
określenie chodziło mi po głowie kilka zajęć później, kiedy
wszystko zmierzało w coraz gorszym kierunku. Mój ból głowy
spowodowany kacem nasilał się z każdą godziną. Potem na
angielskim nauczycielka oddawała nam nasze stare eseje. Nie byłem
zaskoczony, gdy okazało się, że dostałem E, ale byłem
rozczarowany. Zawsze tak kończyłem – z najlepszą oceną i
dopiskiem: „fantastyczna praca”. Na samym początku pani od
angielskiego próbowała zmusić mnie do wzięcia udziału w
konkursie pisarskim, ale ja bardzo nie chciałem być kojarzony z
lamusem-kujonem, więc unikałem tego, jak mogłem. I chyba mi się
udało, bo nikt nie podejrzewał mnie nawet o dobre oceny.
Siedziałem
dalej na zajęciach zmęczony i zmarnowany. Złożyłem moją pracę
na pół, żeby nie było widać oceny.
–
Oblałeś?
– zapytał Ollie.
Wzruszyłem
ramionami.
– Nie
gadajmy o tym.
Ollie
nie naciskał i skupił się na zajęciach. Ja z kolei starałem się
nie zasnąć. Zacząłem rozważać, czy nie lepiej by było, jakbym
zerwał się z tych zajęć i poszedł do domu się wyspać. Dopiero
spotkanie z Lachlanem podczas przerwy na lunch trochę poprawiło mi
humor. Nadal byłem bez życia, ale wydawało mi się, że może
jakoś wytrzymam do końca dnia. Mój dzisiejszy nastrój
odreagowałem na chłopakach, rzucając w ich stronę wyjątkowo
niemiłe komentarze. Chyba nawet Ollie uważał, że trochę
przesadzałem.
–
Aaron,
co się dzieje? – zapytał Lachlan niezrażony emanującą dookoła
mnie negatywną energią.
– Ten
dzień jest do dupy – stwierdziłem.
–
Mieliśmy
sprawdzian i oblał esej na angielskim – wytłumaczył Ollie.
Nie
wyprowadziłem go z błędu na temat mojej oceny z wypracowania.
–
Jestem
niewyspany – dodałem.
–
Trzeba
było nie imprezować w nocy – powiedział Ollie.
– Albo
nie przyjść do szkoły jak Lucas i Ethan – zaproponował Lachlan.
–
Nieważne
– mruknąłem, zbywając ich, bo nie miałem ochoty rozmawiać o
moim dzisiejszym poczuciu beznadziejności. Złożyłem ręce na
stole i oparłem o nie czoło. Zamknąłem oczy, ale starałem
przysłuchiwać się rozmowie chłopaków, żeby przypadkiem tutaj
nie zasnąć.
Po
skończonych zajęciach, Ollie przypomniał mi, że jutro byliśmy
umówieni u Lucasa, a potem rozeszliśmy się w przeciwne strony.
Niemalże się rozpłakałem, kiedy musiałem iść na przystanek
autobusowy, a nie do mojego super-wygodnego auta. Niestety od czasu
poprzedniej imprezy, volvo znajdowało się w warsztacie.
Zapewne
prowadzenie w stanie tak głębokiego zmęczenia nie byłoby dla mnie
zbyt bezpieczne, ale jakoś nie uśmiechało mi się teraz męczyć
się w autobusie wraz z innymi śmiertelnikami. Ostatecznie
przysnąłem podczas podróży i prawie przegapiłem mój przystanek.
Później
w domu rzuciłem się na moje łóżko i odleciałem w kilka sekund.
♛♛♛
Nie
byłem przyzwyczajony do jeżdżenia autobusem, ale póki moje auto
stało w warsztacie, nie miałem innej opcji. Moja mama, co prawda,
proponowała mi swoje na ten okres, ale wolałem się u niej nie
zapożyczać, bo potem pewnie chciałaby ode mnie czegoś w zamian. W
każdym razie, sytuacja skończyła się moim spóźnieniem.
Drzwi
do domu Lucasa otworzył mi Ollie. Ten chłopak niemalże w każdym
domu czuł się bardzo swobodnie (niestety z wyjątkiem jego
własnego). Popatrzył na mnie krytycznie i ostatecznie wpuścił
mnie do środka.
–
Spóźniłeś
się – powiedział.
–
Jakie
to odkrywcze – odparłem z uznaniem.
Ollie
uderzył mnie lekko w tył głowy i popchnął do wnętrza domu.
–
Zaczynasz
grę wstępną do jakiegoś BDSM? – zapytałem.
– Nie
denerwuj mnie.
–
Dobrze
się czujesz?
Zdziwiłem
się, gdy nie podjął mojego żartu. Na ogół Ollie chętnie
podejmował takie sprośne rozmowy, szczególnie że ostatecznie i
tak kończyło się to moim nadmiernym zawstydzeniem i wycofaniem z
rozmowy.
Ollie
wzruszył ramionami i nie powiedział nic więcej.
–
Musieliśmy
na ciebie czekać z zamówieniem pizzy – oznajmił z wyrzutem Lucas
zamiast przywitania, gdy dotarliśmy do jego przestronnego pokoju.
Centrum
tego pomieszczenia było ogromne łóżko, które pomieściłoby
chyba z pięć osób. Znajdowało się przy ścianie po lewej stronie
od wejścia i zostało nakryte śnieżnobiałą narzutą. Lucas,
siedzący na nim, poklepał miejsce obok siebie i obserwował nas z
wyczekiwaniem. Razem z Ollie’m dosiedliśmy się.
–
Przepraszam
za spóźnienie – powiedziałem w końcu. – To przez ten brak
auta – wytłumaczyłem się.
– Och,
właśnie. Co z nim? – dopytał Lucas.
– Jest
w warsztacie, ale da radę naprawić.
Lucas
pokiwał głową, po czym powiedział, że idzie w końcu zamówić
jedzenie i zostawił nas samych. Rozejrzałem się z zastanowieniem
po jego pokoju. Jeśli chcieliśmy się gdzieś spotkać w trójkę,
to zwykle chodziliśmy do klubu, do mnie albo do Lucasa, więc
bywałem tutaj już nieraz, ale i tak zawsze nie rozumiałem jego
wystroju. Tutaj nie było prawie żadnych mebli. Po obu stronach
łóżka stały dwie małe etażerki z jasnego drewna, a na nich
lampki nocne. Pod oknem tkwiło biurko w kolorze etażerek, a
naprzeciwko łóżka – szafa o niezbyt dużej głębokości. Obok
niej na podłodze leżała piłka do kosza i to w zasadzie było
wszystko. Co więcej, prawie nigdy nie widziałem, żeby rzeczy
Lucasa były porozwalane gdzieś po pokoju. Nie pojmowałem, gdzie on
to wszystko mieścił. Żadnej komody czy regału, a przecież
wiedziałem, że jego rodzina miała sporo pieniędzy i stać ich
było na meble. Nie mówiąc już o nadmiernej wolnej przestrzeni w
tym pomieszczeniu.
–
Tutaj
prawie nic nie ma – podzieliłem się moim spostrzeżeniem z
Ollie’m.
– Co?
– zdziwił się.
–
Lucas
nie ma prawie żadnych mebli. Tylko ta tajemnicza szafa.
Ollie
zaśmiał się i popatrzył mi prosto w oczy.
–
Tajemnicza
mówisz? Może powinniśmy sprawdzić, co w niej jest w takim razie?
– zaproponował, podnosząc się z łóżka.
Zawahałem
się. Byłem trochę ciekaw, czy Lucas mieści wszystkie swoje
ubrania w tej jednej szafie, ale zaglądanie do niej wydawało mi się
trochę naruszeniem jego prywatności.
–
Tchórzysz?
– podpuszczał mnie przyjaciel.
– Może
lepiej nie… – zacząłem, ale Ollie i tak pociągnął za uchwyt.
Nic się nie stało. – Zamknięte?
–
Zdradzić
ci sekret? – zapytał Ollie, a ja pokiwałem głową z wyraźnym
zainteresowaniem. – Lucas tutaj ukrywa drugie wejście do Narnii.
–
Bardzo
śmieszne – warknąłem, bo poczułem się trochę jak idiota.
Kiedy byliśmy młodsi i dopiero co się poznaliśmy, Ollie często
się ze mnie naśmiewał. Byłem wówczas trochę nieogarnięty
życiowo i w zasadzie myślałem, że po prostu nie rozumiem jego
poczucia humoru. Po jakimś czasie dotarło do mnie, że lubił sobie
ze mnie kpić, ale robił to raczej pieszczotliwie, tak po
przyjacielsku. I tak nie lubiłem, jak ktoś się ze mnie naśmiewał.
–
Pizza
będzie za czterdzieści minut – powiedział Lucas, wchodząc do
pokoju. Popatrzył po nas z nieodgadnioną miną. – Co wy robicie?
–
Aaron
mi nie wierzy, że masz Narnię w szafie.
Lucas
wywrócił oczami.
– A
tak serio?
– Tak
serio, to Aaron się zastanawia, w jaki sposób mieścisz swoje
wszystkie ciuchy w tej maleńkiej szafie.
Lucas
zerknął na mnie i zmierzwił swoje włosy. Machnął ręką w
stronę tajemniczego mebla.
– Nie
byłeś tam nigdy? – zapytał.
– W
twojej szafie?
–
Gdzie
jest klucz? – wtrącił Ollie.
Pojawiało
się coraz więcej pytań, a tak mało odpowiedzi.
– Na
biurku – powiedział Lucas.
Nareszcie
jakaś informacja się wyjaśniła.
Ollie
wziął z biurka pozłacany klucz, po czym przekręcił w zamku.
Przez chwilę jednak nie otwierał drzwi, tylko obserwował mnie z
wyczekiwaniem. Robił napięcie.
–
Dobra,
otwieraj.
–
Jesteś
gotowy na magię? – zapytał.
Uniosłem
brwi. Czy on coś dzisiaj ćpał? Kątem oka dostrzegłem, że Lucas
pokręcił głową ze zrezygnowaniem. Pewnie zachowanie naszego
przyjaciela budziło w nim zażenowanie pomieszane z rozbawieniem.
W
końcu Ollie uchylił drzwi. Jak już zdążyłem zacząć
podejrzewać, ta szafa była sprytnie ukrytym przejściem do innego
pokoju – a konkretniej – do dość sporej garderoby. Ollie wszedł
do środka, więc podążyłem za nim, a Lucas za mną.
Znaleźliśmy
się w zupełnie innym pomieszczeniu wielkości około połowy pokoju
Lucasa. W samym centrum sufitu wisiała lampa, której mocne światło
rozproszyło się po całej garderobie. Ściany tego miejsca zostały
zupełnie zasłonięte sięgającymi aż do sufitu półkami lub
ubraniami wiszącymi na wieszakach. Co mnie zaskoczyło, sporo z tych
półek było pustych lub zajętych nie przez ubrania, lecz jakieś
inne rzeczy – jakieś zeszyty, książki, papiery, kosmetyki. Lucas
trzymał tu wszystko, czego nie chciał trzymać na widoku w pokoju.
– Wow
– powiedziałem. Mi moi rodzice nie zafundowali całej osobnej
garderoby. Hm, może powinienem z nimi na ten temat porozmawiać?
–
Nigdy
tego nie widziałeś? – zapytał Lucas i podrapał się z
zażenowaniem po karku.
Pokręciłem
przecząco głową. Tyle czasu się znamy, a on nigdy nie pokazał mi
swojej garderoby.
–
Skoro
trzymasz tu ciuchy, to czemu zamykasz tę szafę na klucz? –
zdziwiłem się. Na jego miejscu nie chciałoby mi się ciągle
otwierać i zamykać tych drzwi.
–
Zamknąłem
przed przyjściem Ollie’ego. Nie chciałem, żeby mnie ojebał na
spodnie – powiedział, uśmiechając się ironicznie.
Parsknąłem
śmiechem.
– Hej!
– zawołał Ollie i trzepnął go w ramię niezadowolony z takiego
żartu.
– No
co? – mruknął Lucas, rozmasowując bolące miejsce.
–
Myślisz,
że nie byłbym w stanie sobie sam zarobić na spodnie? – spytał
Ollie prowokująco. – Wystarczy, że poszedłbym do klubu i
uklęknął przed pierwszym lepszym facetem, i już posypałyby się
dolary.
Lucasa
i mnie trochę zamurowało na taki bezpośredni komentarz. Nawet nie
zauważyłem, że wkroczyliśmy na te tematy w naszej
rozmowie. Uznałem, że może lepiej się z tego wycofać, bo z
Ollie’m to nigdy nie wiadomo. W jednej chwili sam tak żartuje, a w
innej ma doła albo wybucha zupełnie bez powodu. Widziałem, jak
Lucas zaciska szczękę, więc ten żart chyba go nie rozbawił.
–
Fajnie
tu, ale może już wyjdziemy na zewnątrz? – zaproponowałem, żeby
trochę odwrócić ich uwagę.
–
Więcej
tak nie żartuj – warknął Lucas ostro. – Chodźmy.
Atmosfera
chwilowo trochę stężała. Wyczuwałem iskry lecące na linii
Ollie-Lucas. Ja też nie przepadałem za tym, gdy Ollie pozwalał
sobie na takie zaczepki, ale Lucasa one zawsze wyjątkowo mocno
denerwowały. Rozumiałem jego stosunek. Ollie był naszym
przyjacielem i żaden z nas nie chciał, żeby zapuszczał się w
swoim życiu w takim kierunku. Żadnemu mojemu przyjacielowi bym tego
nie życzył.
Na
moment przed oczami stanęła mi wizja Lachlana szlajającego się
gdzieś po klubach i oferującego starszym facetom swoje usługi.
Cały czas uśmiechał się w ten swój charakterystyczny, pozytywny
sposób, ale to bardzo nie pasowało do takiej sytuacji. Wzdrygnąłem
się na tę myśl. Absolutnie nigdy nie pozwolę Lachlanowi wpakować
się w coś takiego, on był na to zbyt niewinny.
Lucas
cały czas wydawał się trochę podminowany, gdy już usiedliśmy na
jego łóżku, więc postanowiłem spróbować skupić jego myśli na
czymś innym.
–
Poznałem
brata Chloe.
–
Alexa?
– dopytał, więc skinąłem głową. – I co myślisz?
–
Chyba
jest nieśmiały.
– To
po prostu frajer – wtrącił Ollie.
– Jak
ja kiedyś – dokończyłem.
– Masz
rację. Jak się poznaliśmy w dziesiątej klasie, byłeś strasznym
frajerem.
–
Ollie!
– warknąłem. – Chodziło mi o to, że byłem nieśmiały, a nie
frajerem.
Ollie
wzruszył ramionami.
–
Byłeś
nieśmiały i frajerem równocześnie – powiedział Lucas.
– A
wy byliście dupkami – odparłem i popatrzyłem na Ollie’ego. –
Ty nadal jesteś.
Przyjaciel
skinął do mnie głową, uśmiechając się delikatnie, tak jakby
dziękował za komplement. Ollie jakoś nieszczególnie przejmował
się opinią innych ludzi na swój temat, dlatego w potyczkach
słownych ciężko było go urazić. I prawie zawsze z nim
przegrywałem.
– Co
do Alexa – wróciłem do tematu – to jest trochę dziwny. Nie
wiem, o co chodzi, ale czuję od niego takie dziwne wibracje. A poza
tym, to zauważyłem, że kręci się ciągle koło Lachlana.
Myślicie, że czegoś od niego chce?
–
Pewnie
próbuje się zaprzyjaźnić – powiedział Lucas, a ja poczułem
jak nagle zrobiło mi się tak ciężko na sercu. – Chloe mi
mówiła, że złapali dość dobry kontakt i dużo ze sobą
rozmawiają.
–
Dziwak
– mruknąłem. – Z mojej strony wygląda, jakby się do niego
przyczepił.
–
Zazdrosny
jesteś? – zapytał Ollie.
– Niby
o co? – warknąłem.
– Że
jakiś szczyl kradnie ci twojego najlepszego przyjaciela.
Prychnąłem
głośno, wyrażając swoje oburzenie.
–
Oczywiście,
że nie! – zaprzeczyłem wbrew sobie. Z jakiegoś powodu nie
lubiłem, gdy ktoś inny niż ja spędzał z Lachlanem za dużo
czasu. Lachlan był wolnym człowiekiem i mógł sobie robić, co
tylko chciał, ale jakoś robiło mi się słabo na myśl, że ktoś
mógłby próbować mi go odebrać. Ja i Lachlan nie mieliśmy
łatwych początków i kiedyś się nie lubiliśmy, ale teraz to był
mój najbliższy przyjaciel. Bez wątpienia, mogłem zawsze liczyć
na Ollie’ego i Lucasa, ale oni z kolei mieli przede mną jakieś
swoje tajemnice i lubili spędzać czas tylko we dwóch, więc w to
nie wnikałem. Szczególnie, że po cichu liczyłem, że wydarzy się
między nimi coś więcej niż przyjaźń. Zatem Lachlan był mój.
I jakiś Alex nie powinien próbować się za bardzo do niego
zbliżać.
– On
jest nieszkodliwy – zapewnił mnie Lucas. – W zasadzie jest
spoko, tylko boi się otworzyć na ludzi. Jestem pewny, że jeśli ty
też spróbujesz się z nim zaprzyjaźnić, to zostawi dla ciebie
więcej Lachlana.
Nie
chciałem się bratać z moim potencjalnym wrogiem, ale pomysł
Lucasa nawet nie brzmiał tak źle. Może swoją osobą odciągnę
Alexa od Lachlana…
Chwila,
moment. Co?
O
nie, nie będę się wtrącał w takie sprawy. Nie zniżę się do
poziomu Aishy, która wymyśla jakieś szalone plany, żeby wyrwać
chłopaka, który jej się podoba. Jeśli jestem dla Lachlana tak
samo ważny, jak on dla mnie, to nie porzuci mnie dla Alexa.
– Nie
jestem zazdrosny – zapewniłem.
– No
dobra. – Ollie poderwał się. – Nie spotkaliśmy się po to,
żeby omawiać zazdrość Aarona.
Wywróciłem
oczami. Już nawet nie chciało mi się powtarzać, że nie jestem
zazdrosny.
–
Właśnie.
– Lucas podjął temat. – Musimy zaplanować moją imprezę.
–
Termin
przyszły piątek, tak? – dopytałem.
Lucas
potwierdził skinieniem.
– Jak
lista gości? Nie chcesz zapraszać żadnych randomów? Tylko
chłopaki, te co zawsze, i dziewczyny… mi są w sumie obojętne –
zakończył Ollie, na co Lucas się zaśmiał.
–
Poprosiłem
Chloe, żeby razem z Aishą ogarnęły swoje koleżanki.
– To
ile ludzi będzie? – zainteresowałem się.
– Nie
martw się, na pewno sobie kogoś znajdziesz do ruchania.
–
Maksymalnie
czterdzieści – powiedział Lucas, ignorując Ollie’ego.
– Może
nie rozniosą ci domu. Zapowiada się kulturalne towarzystwo –
odparłem.
– Oby.
–
Będzie
dobrze, Lucas – zapewnił Ollie, obserwując przyjaciela uważnie.
Było w tym spojrzeniu coś takiego dziwnego, jakby intymnego i
sprawiło, że poczułem się wyjątkowo niezręcznie.
Odchrząknąłem
mało subtelnie.
– To
ja pójdę do łazienki.
♛♛♛
Kiedy
wracałem do domu było już zupełnie ciemno, bo zbliżała się
północ. Miałem nadzieję, że moi rodzice już śpią smacznie w
swoich łóżeczkach, ale gdzieś tam podskórnie czułem, że
czekała mnie dzisiaj z nimi konfrontacja.
Niestety
okazało się, że się nie mylę.
Mama
zaczaiła się na mnie w kuchni, jak zawsze. To było dobre miejsce,
bo musiałem się tam pojawić, kiedy chciałem coś zjeść, a także
przechodziłem zawsze obok tego pomieszczenia, gdy wracałem z
jakiegoś wyjścia i chciałem iść do siebie do pokoju.
–
Aaron!
– zawołała mnie, gdy próbowałem przemknąć niezauważony.
Cholera.
Wziąłem głęboki oddech, licząc na to, że wraz z nim otrzymam
trochę cierpliwości do tej kobiety. Zacisnąłem dłonie w pięści
i wcisnąłem na usta fałszywy uśmiech.
– Tak?
– zapytałem, gdy już wszedłem do pomieszczenia.
–
Wiesz,
która jest godzina?
– Tak
się składa, że posiadam zarówno zegarek, jak i umiejętność
odczytywania z niego godziny – odparłem.
–
Aaron,
nie drwij sobie ze mnie – fuknęła na mnie mama.
Cóż,
czego ona oczekiwała? Jak się zadaje głupie pytania, to dostaje
się jeszcze głupsze odpowiedzi. Wywróciłem teatralnie oczami,
dając jej wyraźnie do zrozumienia, co myślę o tych nieudolnych
próbach zganienia mnie.
Mama
zacisnęła zęby, co uwydatniło jej szczękę, ale nic nie
powiedziała. Przez chwilę siłowaliśmy się na spojrzenia w
zupełnej ciszy.
– No
– mruknąłem w końcu ponaglająco i uciekłem wzrokiem w bok.
Może i przegrałem tę niewerbalną walkę, ale tak naprawdę nie
chciało mi się marnować czasu. Zamiast bezsensownie na nią
patrzeć, mogłem przecież już być w moim pokoju, z dala od niej i
jej nic nie wartych uwag.
– Chciałam
z tobą porozmawiać o samochodzie – powiedziała łagodnie.
Pff,
teraz nagle zachciało jej się być miłą?
– Musimy
to robić w środku nocy?
– Zrobilibyśmy
to wcześniej, gdybyś tutaj był – odparła karcąco.
O
rany! Ta kobieta znowu mnie prowokowała. Tym razem jednak jej się
nie dałem i po prostu zignorowałem tę uwagę.
– No,
co z tym samochodem? Co jest takie ważne? – warknąłem.
– Dzwonił
mechanik i powiedział, że pękła linka zmiany biegów czy coś
takiego. W każdym razie musi ją wymienić, a najpierw sprowadzić
odpowiedni model do twojego samochodu. Twierdził, że postara się
to załatwić jak najszybciej, ale w najgorszym wypadku zajmie mu to
dwa tygodnie.
Uchyliłem
usta ze zdumienia. Jeszcze dwa tygodnie bez samochodu? Przecież ja
się chyba zabiję, jeżdżąc tymi głupimi autobusami.
– Właśnie
podobnie zareagowałam, jak to usłyszałam – przyznała mama. –
Dlatego pomyśleliśmy z ojcem, żeby dać ci jakiś samochód na
zastępstwo, żebyś się tak nie męczył. Mogłabym przez ten czas
jeździć z nim w tych samych godzinach do pracy, a ty byś mógł
wziąć moje auto. Chciałbyś? Mam tu kluczyki, żebyś mógł już
jutro je użyć w razie czego – zakończyła i pomachała mi
kluczykami z różowym breloczkiem przed twarzą.
Chciałem
się zgodzić, ale… Ona już drugi raz mi to proponowała!
Wcześniej, co prawda, nie miał to być aż taki długi okres, więc
automatycznie się wypiąłem na jej propozycję, ale teraz zawahałem
się. Nie chciałem jeździć autobusami tak długo. A z drugiej
strony nie chciałem jej dawać nad sobą takiej władzy. W momencie,
w którym jej kluczyki zetknęłyby się z moją dłonią, pewnie od
razu poleciałyby jakieś dziwne nakazy.
Teraz
skoro masz moje auto, to może pomożesz mi w pracy? Albo ojcu? Może
byś coś ugotował? Nie chodź teraz na imprezy, bo jeszcze ktoś
zniszczy ten samochód. A może pójdziesz na spotkanie dla młodzieży
do synagogi? Może przestaniesz spotykać się z tymi swoimi
kolegami, to jest złe towarzystwo. Dałam ci mój samochód,
powinieneś się mnie słuchać.
Słyszałem
to wszystko aż nazbyt wyraźnie w mojej głowie. Matka i ojciec
ciągle się mnie o coś czepiali i stale szukali jakiegoś sposobu,
żeby mnie od siebie uniezależnić. Tak jakby lata nauczania
domowego nie dały im nade mną totalnej kontroli. Ewidentnie im to
nie odpowiadało, że ją stracili, kiedy poszedłem do liceum. Pod
przykrywką tego, że niby chcieli, żeby było mi wygodnie, że są
świetnymi rodzicami, bo tak o mnie dbają, tak naprawdę próbowali
ze mnie zrobić swojego pionka. Miałem tego totalnie dość!
– Nie
– powiedziałem stanowczo. – Nie chcę twojego samochodu.
Byłem
z siebie dumny, że udało mi się odmówić.
– Aaron,
ale ty się będziesz męczył tymi autobusami… – zaczęłam
mama, ale jej przerwałem.
– Powiedziałem
nie. Jak to jest, że ty wiesz lepiej, jak ja się będę czuł? –
warknąłem na nią.
– Po
prostu dbam o ciebie.
Straciłem
dech, gdy to usłyszałem.
– O
nie! Już ja dobrze wiem, że wy czegoś będziecie chcieli w zamian.
Daj mi święty spokój! – krzyknąłem. – W dupę sobie wsadź
te kluczyki, nie chcę twojego auta – dodałem i odmaszerowałem z
kuchni.
Usłyszałem,
jak matka woła mnie z oburzeniem, ale nic sobie z tego nie zrobiłem.
Po
prostu uciekłem do siebie do pokoju, ale jeszcze trzasnąłem
dobitnie drzwiami, licząc na to, że ten dźwięk do niej dotrze.
Oparłem
się o ścianę i wziąłem głęboki oddech. Nikt mi tak nie
potrafił podnieść ciśnienia. Potrzebowałem teraz czegoś, co
pomogłoby mi się uspokoić. I przyszedł mi do głowy Lachlan. On
może nie był czymś,
tylko kimś,
ale jego spokój i pozytywne podejście do wszystkiego zawsze
działało na mnie kojąco.
Okay,
może i Aisha miała rację, sugerując że ze wszystkiego się
spowiadam Lachlanowi, ale nic jej do tego. Może byłem od niego
odrobinkę uzależniony?
Odkleiłem
się od ściany i rzuciłem na łóżko. Wyszukałem w kontaktach
numer mojego przyjaciela i zadzwoniłem. Oby tylko się nie
zdenerwował, że dzwonię tak późno.
–
Aaron?
–
Usłyszałem cichy głos z głośnika.
–
Hej
– przywitałem się. –
Obudziłem cię?
–
Ech,
nie – mruknął Lachlan. –
Ale już zasypiałem.
–
Kurde,
sorry.
–
Nie
szkodzi. Co się stało?
Westchnąłem.
Lachlan był fantastyczny. Od razu wyczuł, że nie dzwonię po to,
żeby tylko pogadać o pierdołach.
–
Pokłóciłem
się z matką – przyznałem. – Ale to nic wielkiego.
–
Wcale,
że nie – zaprzeczył Lachlan od razu, nie pozwalając mi
umniejszyć wagi mojego problemu. – Opowiedz, co się stało –
poprosił.
Kiedy
dowiedziałem się, że Lachlan nie miał rodziców, zacząłem
zachowywać się trochę dziwnie. Chodziło głównie o to, że bałem
się przy nim o nich wspominać, w ogóle użycie słowa „matka”,
było dla mnie wówczas ogromnie krępujące. A jako że miałem dość
sporo problemów z moim rodzicami i często o nich mówiłem, to
przyjaciel dość szybko zorientował się, że coś jest nie tak.
Kiedy niechętnie podzieliłem się z nim moimi obawami, on po prostu
zaczął się śmiać. A potem zapewnił, że nie ma problemu z
rozmawianiem o moich rodzicach. Na początku opowiadałem mu o tym
trochę delikatniej, bo bałem się jego reakcji na moje ciągłe
kłótnie i obwinianie ich o różne rzeczy. Tymczasem Lachlan nigdy
nie zaserwował mi tekstu w stylu: „Powinieneś być wdzięczny, że
w ogóle masz rodziców i próbować się z nimi dogadać, póki
jeszcze mogłeś”. Co więcej, on bardzo dobrze rozumiał moje
napięte relacje z nimi, nigdy nie próbował mi jakoś moralizować
i po prostu dzielnie oferował swoje wsparcie. Tak
jakby on też nie miał najlepszej relacji ze swoimi rodzicielami,
zanim zmarli. Tego jednak nie mogłem wiedzieć na pewno, bo Lachlan
bardzo rzadko o nich mówił, a kiedy to robił, brzmiał raczej
pozytywnie.
Zatem
opowiedziałem mu przebieg mojej rozmowy z matką, a on mnie
cierpliwie wysłuchał i zadawał pytania, kiedy uznał to za
stosowne. Poczułem się dużo lepiej, kiedy mu się wygadałem i
zdenerwowanie jakby automatycznie
opuściło moje ciało.
–
Jak
się czujesz? –
zapytał
Lachlan, kiedy zakończyłem
moją
wypowiedź i zapanowała między nami cisza.
–
Byłem
wściekły – przyznałem –
ale
już mi lepiej.
–
To
dobrze. –
Usłyszałem
odpowiedź, a potem jakiś dziwny dźwięk, jakby szum.
–
Co
robisz? –
zdziwiłem
się.
–
Ach,
kręcę się pod kołdrą – zaśmiał się. –
Swoją
drogą, to jednak trochę szkoda, że nie wziąłeś tego auta.
–
Czemu?
Jakoś wytrzymam jazdę autobusem.
–
Ale
ja już nie mogę tego wytrzymać – powiedział Lachlan
rozbrajająco szczerze, co wywołało u mnie mimowolny chichot. Niby
mogłem się zdenerwować o to, że sugerował, że jestem jego
prywatnym szoferem, ale przecież dobrze wiedziałem, że nie mówił
tego na serio. Wbrew pozorom ten żart jeszcze mocniej poprawił mi
humor.
–
Cóż,
będziesz musiał się pomęczyć razem ze mną – odpowiedziałem i
włączyłem tryb głośnomówiący, bo zacząłem się już szykować
do spania, a równocześnie nie chciałem jeszcze przerywać rozmowy.
–
Jakoś
to przeżyję, ale jak już twoje auto wróci do ciebie z warsztatu,
to koniecznie musisz mnie wziąć na jakąś długą przejażdżkę.
Trochę się już stęskniłem za
twoim pięknym volvo.
Parsknąłem,
ale mimowolnie przystałem na ten pomysł. W sumie czemu by gdzieś
nie pojechać z przyjacielem? Jeśli pojechalibyśmy gdzieś tylko we
dwójkę, to przynajmniej przez chwilę trzymałbym Lachlana z dala
od Alexa…
Klepnąłem
się lekko w czoło, bo moje myśli znowu zapędziły w kierunku
brata Chloe. Nie byłem pewny, co się ze mną działo, ale jakoś
niepokoiła mnie jego obecność w życiu Lachlana. Tak jakby
wszystko miało się zmienić, a ja bardzo nie chciałem, żeby
przyjaciel mnie wymienił na jakiegoś młodszego wypłosza. Niby
wiedziałem, że Lachlan bez powodu nie porzuciłby naszej przyjaźni,
ale za to gdybym wszystko koncertowo spieprzył, byłoby to bardzo
możliwe. A przecież Aisha próbowała wplątać mnie w jakieś
swoje intrygi i czułem, że odwróci się to przeciwko mnie.
Nie
miałem siły się już dzisiaj myć, więc przebrany w piżamę,
wskoczyłem do łóżka i wziąłem telefon z powrotem w rękę.
Przez chwilę trochę mniej się odzywałem, więc przyjaciel
wypełnił ciszę opowieścią o swoim dzisiejszym obiedzie. Nie było
w tym jednak nic szczególnie istotnego, więc po prostu wciąłem mu
się w pół słowa.
–
Lachlan?
–
Co
tam? –
mruknął,
zupełnie ignorując to, że właśnie chamsko mu przerwałem.
–
Jak
dużo byłbyś w stanie mi wybaczyć? –
zapytałem
zupełnie poważnie. Może trochę od czapy mi się zebrało na taki
poważny temat, ale… zbierałem się, żeby wyznać Lachlanowi
prawdę o największym błędzie mojego życia i jakoś tak
rozmyślałem też dużo nad jego reakcją.
Chłopak
zamilkł na moment. Pewnie próbował zrozumieć, skąd mi się to
wzięło tak nagle.
–
To
podchwytliwe pytanie? –
odezwał
się w końcu.
–
Nie.
Po prostu… Jesteś spoko i nawet, kiedy byłem
dla ciebie chujem, to jakoś się nie zraziłeś.
I zastanawiam się, co musiałbym zrobić, żebyś jednak się na
mnie obraził.
–
Czy
ty planujesz mnie zranić? –
zapytał.
Nie brzmiał jednak, jakby się tym martwił.
–
Nie,
oczywiście, że nie – zaprzeczyłem. –
Ale
mógłbym kiedyś zrobić… coś – powiedziałem mało konkretnie
– i nie chciałbym się z tobą kłócić ani cię do siebie
zrazić.
–
Więc
pytasz prewencyjnie? –
wydedukował.
–
Coś
w tym stylu – przyznałem.
–
Ciekawe
– mruknął i zrobił przerwę, żeby chwilę pomyśleć. –
Sam
nie wiem. Jeśli nigdy mi nie odbijesz dziewczyny, to powinno być
spoko. To znaczy, że raczej nie masz się czym martwić, bo na
razie
jestem sam jak palec – dodał,
śmiejąc się cicho. On jakoś nigdy nie przejmował się tym, że
się z nikim nie spotykał, kiedy prawie wszyscy jego przyjaciele
byli w związkach albo chociaż wyrywali kogoś na seks na imprezach.
–
A
jakbym cię okłamał, to też byłoby spoko? –
dopytałem.
–
Jeśli
miałbyś
dobry powód – odparł bez zawahania, co wprowadziło mnie w lekką
konsternację. Jeśli Lachlan miał taki pogląd na temat kłamstwa,
czy to znaczyło, że czasami okłamywał mnie lub innych w imię
większego
dobra?
Zaśmiałem
się pod nosem. To by dopiero były jaja, gdyby okazało się, że
dobra dusza Lachlan ciągle wciskał mi jakieś kity, a ja nawet się
nie zorientowałem. Oczywiście, wiedziałem, że coś takiego nie
miało racji bytu, bo Lachlan po prostu nie był takim człowiekiem.
Cenił sobie szczerość, ale chyba trochę naginał swoje zasady
przez otoczenie, w którym się obracał. Ja, na przykład,
uchodziłem raczej za złego chłopca, który sprowadzał też innych
na złą drogę. Lachlan może i mi się nie dał, ale jednak jakoś
musiał się do mnie dostosować. To było całkiem urocze, że był
w stanie zaakceptować przez to kłamstwo.
♛♛♛
Alexander
Dom
Lucasa był naprawdę spory i mimo że sam mieszkałem w dużym domu,
to zrobił na mnie wrażenie. Miał bardzo fajną, dużą, wolną
przestrzeń na dole, gdzie teraz znajdowała się większość gości.
Nie wiedziałem, czy Lucas zdecydował się usunąć większość
mebli, żeby chronić je przed potencjalnymi zagrożeniami ze strony
pijanych ludzi, czy zawsze było tu tak pusto, ale podobał mi się
ten minimalizm. Ta pierwsza opcja brzmiała jednak bardziej
prawdopodobnie, bo Chloe zdradziła mi wcześniej, że jej chłopak
trochę martwił się tą imprezą. Niby zaprosił kulturalne
towarzystwo, ale wiadomo jak to jest, gdy alkohol pójdzie w ruch.
Poza
tym wątpiłem lekko w to kulturalne towarzystwo, bo
dostrzegłem gdzieś Ollie’ego. Nie zakładałem, co prawda, że
ten chłopak mógłby roznieść dom swojemu przyjacielowi, ale
kulturalny to on zdecydowanie nie był. O czym w zasadzie sam
niedługo potem mi przypomniał.
Przede
wszystkim tak średnio bawiłem się na tej imprezie. Już wcześniej
miałem zły humor, bo zdołowała mnie trochę nie najlepsza ocena z
matmy, a potem kilku chłopaków w szkole się do mnie przyczepiło.
Zdecydowałem się iść, dlatego że Chloe na mnie naciskała, no i
impreza odbywała się u Lucasa, więc w sumie u chłopaka, którego
faktycznie znałem już wcześniej osobiście.
Niestety,
jak to moja siostra miała w zwyczaju, dość szybko mnie porzuciła,
a ja nigdzie w pobliżu nie widziałem Lachlana. Dojrzałem parę
innych znajomych twarzy, ale jakoś nie byłem w stanie się
przełamać, żeby do nich podejść. Nikt z nich nie był Lachlanem.
Może to było trochę głupie, bo uzależniałem się od jednej
osoby, a to na pewno nie był cel, który chciała osiągnąć Chloe,
kiedy wkręcała mnie na te wszystkie imprezy, ale potrzebowałem
trochę czasu, by się psychicznie otworzyć na innych ludzi.
Wypiłem
więc parę drinków, zamieniłem parę słów z Ethanem, który mnie
zagadał, ale dość szybko sobie poszedł. Chyba też był trochę
nieśmiały i rozmowa, mimo alkoholu, wypadła w naszym wykonaniu
bardzo drętwo.
Dodatkowo
się tym tylko zdołowałem, bo w sumie znałem się już z Ethanem,
a i tak nie potrafiłem z nim normalnie pogadać.
Moje
kiepskie samopoczucie zmieszane z alkoholem doprowadziło do tego, że
upiłem się na smutno. Straciłem też już trochę na koordynacji
ruchowej, więc na mojej trasie łazienka-kuchnia bardzo niefortunnie
na kogoś wpadłem i straciłem równowagę. Już myślałem, że
pacnę tyłkiem o podłogę, ale moja ofiara przytrzymała mnie dość
brutalnie za rękę.
–
Przepraszam
– wybełkotałem od razu, patrząc na moje nieporadne nogi.
Kiedy
chłopak upewnił się, że stałem już w miarę pewnie, puścił
mnie i odsunął się ode mnie. Niepewnie podniosłem wzrok i od razu
tego pożałowałem. Oczywiście, że musiałem na niego wpaść i
zrobić z siebie jeszcze większego kretyna.
– Co
ty masz z tym wpadaniem na ludzi? – zapytał Ollie, o dziwo w miarę
normalnie. Jedynie uniósł brew, przez co wyglądał, jakby miał do
mnie problem, mimo że w jego tonie głosu tego nie wychwyciłem. A
może byłem już na to zbyt pijany?
–
Przepraszam
– powtórzyłem. Z nim akurat nie chciałem się zagłębiać w
żadną rozmowę.
Chłopak
parsknął.
– Co
mi po twoim przepraszam? To już drugi raz, gdy mnie stratowałeś,
to nie mógł być przypadek – powiedział. – Masz do mnie jakiś
problem?
O,
o. Niedobrze.
Ostatnie
czego chciałem to spiny z tym typem.
– Nie,
nie – zapewniłem.
– Ja
pierdolę – warknął. – Więc co jest z tobą nie tak?
A
ja byłem w tamtym momencie nim tak bardzo onieśmielony i
jednocześnie smutny przez alkohol, więc bez większego
zastanowienia, po prostu palnąłem zaskakująco szczerze:
–
Chyba
wszystko.
Ollie
uniósł brwi i wytrzeszczył oczy, bo chyba nie spodziewał się
takiej odpowiedzi. Zaraz jednak odzyskał rezon i uśmiechnął się
kpiąco.
– Och,
jesteś jednym z tych – powiedział niezrozumiale.
– Z
tych? – dopytałem.
– Tych
typków, którzy się nad sobą użalają, jakie to ich życie nie
jest beznadziejne. Bo tak. Bo depresja jest w modzie? – zapytał. –
Ostatnio mam wrażenie, że wszystkie nastolatki dwudziestego
pierwszego wieku są głupimi, zakompleksionymi dzidami.
Wtedy
wydarzyło się coś dziwnego. Jego słowa mnie zawstydziły, więc
poczułem, jak robi mi się cieplej. Nagłe uderzenie temperatury
trafiło prosto do mojej głowy i jakby podkręciło moc alkoholu,
który dotychczas w siebie wlałem. Zrobiło mi się tak wybitnie
smutno, bo do niczego się nie nadawałem i jeszcze powiedziałem o
tym przypadkowemu chłopakowi, i poczułem łzę spływającą po
moim policzku. Uchyliłem usta ze zdumienia. Czy ja się właśnie
rozpłakałem…?
Przetarłem
łzę i schyliłem głowę, choć Ollie i tak na pewno już to
zobaczył, choć jeszcze nie zdążył tego skomentować.
– To…
– mruknąłem cicho, ale nie wiedziałem, jak się z tego
wytłumaczyć. Chciałem, żeby ten dramat się skończył, i
wreszcie w moim mózgu coś kliknęło.
I
spieprzyłem z powrotem do łazienki. Jedyna mądra decyzja, którą
dzisiaj podjąłem.
Dzisiejszy
dzień dał mi już dość mocno w kość, więc uznałem, że pora
wrócić do domu. Oczywiście, nie mogłem ulatniać się z tej
imprezy w takim stanie, więc przemyłem najpierw twarz wodą, z
nadzieją że to jakoś mnie uspokoi. I przestanę w końcu płakać.
Wziąłem
parę głębokich oddechów. Ta metoda zawsze działała, gdy
chciałem zachować zimną krew podczas moich aktorskich ćwiczeń.
Teraz także się sprawdziła i już po chwili niechciane łzy
przestały niekontrolowanie cieknąć.
Niechętnie
spojrzałem na siebie w lustro. Oczy miałem lekko zaczerwienione,
ale nie wyglądało to aż tak źle. Za to podczas przemywania
twarzy, odgarnąłem grzywkę z czoła i moja blizna na czole stała
się teraz widoczna. Skrzywiłem się na ten widok. Wytarłem dłonie
w mały ręczniczek, który wisiał przy umywalce, i zabrałem się
za układanie grzywki. Może i wyglądałem głupio, o czym nie
omieszkał mnie poinformować Ollie przy naszym pierwszym spotkaniu,
przez to że zasłaniałem włosami całe czoło, ale nie czułem się
komfortowo, pokazując swoje blizny. Już i tak część z nich była
w takich miejscach, że nie dało się ich ukryć. Chociażby
pojedyncze zmiany na skórze, które miałem na dłoniach. Starałem
się zawsze nosić bluzy z rękawami na tyle długimi, żebym w razie
czego mógł zasłonić je materiałem, ale i tak dość łatwo można
było je dostrzec.
Kiedy
efekt końcowy już względnie mnie zadowalał, wyszedłem z
łazienki. Już chwilę tam siedziałem, więc zrobiła się mała
kolejka. Cóż, miałem mały kryzys. Chciałem teraz jak najszybciej
znaleźć Chloe i dać jej znać, że się zmywam. Ona, co prawda,
planowała spędzić tutaj noc i chyba liczyła, że ja też zostanę
i razem wrócimy rano.
Ludzi
wcale nie było aż tak dużo, ale kiedy na nowo znalazłem się w
salonie nigdzie jej nie widziałem. Zamiast marnować czas na
szukaniu, wysłałem jej esemesa z zapytaniem, gdzie jest.
Przysiadłem sobie gdzieś z boku na jakiejś pufie i wpatrywałem
się tępo w telefon, czekając na odpowiedź.
–
Alex!
– Usłyszałem gdzieś nad sobą podekscytowany krzyk. Lekko
przymulony uniosłem wzrok.
– Hej
– powiedziałem.
–
Cześć
– przywitał się Lachlan. – Wszędzie cię szukałem. Chloe mi
powiedziała, że gdzieś tutaj jesteś, ale nie mogłem cię
znaleźć. Gdzie byłeś?
– Ach
– mruknąłem. – Szlajałem się trochę.
Chłopak
pokiwał głową ze zrozumieniem, uśmiechając się lekko. Podsunął
jakąś inną pufę i usiadł na niej dość blisko mnie. Wygasiłem
telefon i zerknąłem na niego lekko zaniepokojony, gdy dziwnie
nachylił się w moją stronę.
– Co
tam? – zapytałem.
–
Wszystko
w porządku? – zignorował moje pytanie.
Pokiwałem
głową z zapałem, bo nie chciałem się już nad sobą więcej
użalać.
– Tak,
ale jestem trochę pijany.
– Och!
– wykrzyknął Lachlan i się zaśmiał. – Wydajesz się trochę
zagubiony. To przez alkohol?
–
Najwidoczniej.
–
Jeśli
masz ochotę trochę odpocząć od tych wszystkich ludzi, to możemy
pójść gdzieś, gdzie jest spokojniej – zaproponował.
Chwilę
nad tym myślałem, bo w sumie chciałem się już zawijać do domu,
ale Chloe nadal mi nie odpisała. Wzruszyłem ramionami i przystałem
na jego pomysł. Nic nie stało na przeszkodzie, żebym spędził
jeszcze trochę czasu z Lachlanem.
On
musiał już kilka razy wcześniej tutaj być, bo całkiem nieźle
się orientował w rozkładzie domu. Najpierw zaszliśmy do kuchni po
dwie paczki jakichś czipsów oraz butelkę wody, a potem poprowadził
mnie po schodach na górę. Otworzył drzwi do jakiegoś pokoju i
zaprosił gestem do środka. Pomieszczenie nie było szczególnie
duże i miało dość surowy wystrój. Po prawej stronie pod ścianą
stało kilka białych, identycznych szafek, a naprzeciwko zwyczajna
szara sofa. Wyglądało na to, że jednak w całym domu panował taki
minimalistyczny wystrój.
Usiadłem
na sofie, a po chwili Lachlan do mnie dołączył. Zamknął za sobą
drzwi, więc muzyka i głośne zachowanie innych osób z dołu trochę
ucichło.
–
No
i co tam u ciebie? –
zagaił
rozmowę, otwierając przy okazji paczkę czipsów.
–
W
sumie dobrze – powiedziałem bez większej ekscytacji, bo w
zasadzie kłamałem. –
Wpadłem
dzisiaj na Ollie’ego – dodałem.
–
Oj.
–
Lachlan
skrzywił się lekko. –
Pewnie
nie był dla ciebie szczególnie miły?
Pokręciłem
przecząco głową.
–
Olej
go. Ollie ma chyba trochę problemów ze sobą – przyznał. –
To
go oczywiście nie usprawiedliwia, ale jeśli zachodzi ci za skórę,
to najlepiej go po prostu zignorować. Nie bierz go na poważnie.
–
Okay
– zgodziłem się. Raczej ciężko było mi ignorować te niemiłe
komentarze w moją stronę, ale nie wiedziałem, co innego mógłbym
powiedzieć. –
A
co u ciebie? –
odbiłem
pytanie.
–
Też
dobrze – odpowiedział, ale on przynajmniej brzmiał na szczerego.
–
Nie
wiem, czy słyszałeś, ale Aaronowi ostatnio zepsuło się auto.
Czasami mnie gdzieś podwoził, ale samochód wylądował w
warsztacie i obaj byliśmy zmuszeni do jazdy autobusem. W każdym
razie, Aaron wczoraj odzyskał auto, więc może znowu podrzuci mnie
do domu. Jestem okropnym przyjacielem, traktuję go jak prywatnego
szofera – dodał na koniec i zaśmiał się, więc mu zawtórowałem.
–
Jemu
to nie przeszkadza?
–
Jeszcze
mi na to nie narzekał. W zasadzie lubimy sobie pogadać trochę w
aucie. A ty, jakie masz plany? Robisz prawko? A może masz?
–
Nie
mam – przyznałem. –
Ale
na razie nie planuję i tak raczej nie miałbym samochodu.
–
Rodzice
by ci nie kupili?
Cholera,
ciekawe pytanie. Sam chciałem znać na nie odpowiedź.
–
Chyba
nie – powiedziałem po
prostu. –
A
ty masz prawko?
–
Też
nie. I nie planuję robić w najbliższym czasie. To ciągnie trochę
za dużo pieniędzy – przyznał.
Pokiwałem
głową ze zrozumieniem. Zapanowała między nami cisza, więc
napchałem usta porcją czipsów, czekając aż Lachlan wymyśli
jakiś nowy temat do rozmowy. Z reguły dość szybko wpadał na
jakiś pomysł. Nie pomyliłem się i już po chwili podjął nowy
wątek.
–
Hej,
nie wydaje mi się, żebyśmy mieli okazję już o tym rozmawiać –
zaczął. –
Masz
kogoś na oku? Chyba poznałeś już dziewczyny od Chloe, co nie?
–
No,
kojarzę je, ale nie znam osobiście.
–
Któraś
ci się podoba? –
zapytał
i poruszył sugestywnie brwiami.
– W
zasadzie to… jestem gejem – powiedziałem. Nie wiedziałem,
dlaczego się na to odważyłem, bo dotychczas jedyną osobą, która
o tym wiedziała, była moja siostra. Chyba po prostu czułem się
przy Lachlanie dość swobodnie. Z jakiegoś powodu załapaliśmy
bardzo dobry kontakt, przyjemnie nam się rozmawiało i po prostu
chyba mu zaufałem. Niby nie znałem go długo, ale podświadomie
czułem, że nie wykorzysta tej informacji do jakichś niecnych
celów. Druga opcja była taka, że zbyt mocno się schlałem, żeby
kontrolować wypływ takich informacji ze mnie.
– Och
– mruknął Lachlan.
–
Chyba
ci to nie przeszkadza? – zapytałem. Z tego co się orientowałem,
Aaron, który był jego bliskim przyjacielem, był biseksualistą. To
by było trochę dziwne, gdy miał coś do mnie z powodu mojej
orientacji.
Lachlan
zawahał się chwilę z odpowiedzią. Uniosłem brew zaskoczony, nie
rozumiejąc jego reakcji.
– Nie,
nie – powiedział, spuszczając wzrok.
Och,
czyżby miał zaraz stąd zwiać? Czy to było na tyle, jeśli chodzi
o moją potencjalną przyjaźń z nim? Może ten biseksualizm Aaron
to była tylko niefortunna plotka? Przecież nigdy nie widziałem go
z chłopakiem…
– Ale?
– dopytałem.
–
Trochę
mi głupio – przyznał, co mnie zaskoczyło.
–
Głupio?
Czemu?
– Och,
bo tak… Wypytywałem cię o dziewczyny, sam nie wiem… Od razu
założyłem, że podobają ci się dziewczyny, to musiało być dla
ciebie krępujące. – Wziął głęboki wdech i znów na mnie
spojrzał. – Przepraszam. Z reguły taki nie jestem, nie zakładam,
że ktoś…
– Hej,
wyluzuj – przerwałem mu, gdy dotarło do mnie, że już nieźle
się rozkręcił. Więc to o to chodziło?
– Ja
naprawdę nie… – zaczął się na nowo tłumaczyć, ale znów
wszedłem mu w słowo.
–
Przestań.
Nic się nie stało. Przecież od razu wyprowadziłem cię z błędu.
–
Przepraszam
– powiedział z wyraźną skruchą.
– Nic
się nie stało – powtórzyłem i zaśmiałem się.
–
Śmiejesz
się?
–
Twoja
reakcja… Przez chwilę myślałem, że ci to przeszkadza, a ty
martwiłeś się o to, że mogłeś mnie urazić pytaniem o
dziewczyny – wytłumaczyłem. – To całkiem zabawne.
– O
ho – mruknął. – Chyba za dużo wypiłeś.
– Oj
tam, oj tam – odparłem zbywająco i znów się zaśmiałem.
Lachlan przyglądał mi się odrobinę skonsternowany, ale
ostatecznie do mnie dołączył.
Kiedy
się uspokoiliśmy, przez chwilę po prostu zajadaliśmy się
czipsami. Powinienem zapytać go o to samo? Z tego, co się
orientowałem, Lachlan nikogo nie miał, ale może po prostu nie
byłem wtajemniczony.
Ach,
walić to.
– A
ty kogoś masz? – odważyłem się. – Chloe mi wspominała, że
jesteś hetero, więc zakładam, że pytam o dziewczynę… Ale może
chcesz zdementować jakieś plotki?
Lachlan
przyjrzał mi się, marszcząc przy tym delikatnie brwi, nim
odpowiedział.
–
Chloe
ci powiedziała, że jestem hetero? Tak po prostu mnie przed tobą
wyoutowała?
Uchyliłem
usta ze zdumienia. Co?
– No
wiesz, nikt normalnie nie mówi o tym, że jest hetero –
wytłumaczył, gdy się zorientował, że nie rozumiałem, o co mu
chodziło. – Wiesz, to jest tak jakby… domyślna orientacja. Co
zresztą przed chwilą sam dość niefortunnie udowodniłem. Za co
jeszcze raz przepraszam – dodał.
Zawstydziłem
się, bo trochę się chyba za mocno przed nim odsłoniłem. Ale
teraz było już za późno, żeby się wycofać.
– Ach,
Chloe myślała, że może mi się podobasz – przyznałem
skrępowany – więc uznała za stosowne, żeby mnie uświadomić,
że wolisz dziewczyny.
– A
podobam ci się? – zapytał wprost.
– Eee
– wydukałem. Pełna elokwencja. – Nie.
Skinął
głową i uśmiechnął się lekko, cały czas obserwując uważnie
moje reakcje.
– Cóż,
nie obrażę się – zażartował, na co obaj się zaśmialiśmy.
– To…
masz kogoś? – Wróciłem do tematu.
– Nie,
ale… – zawahał się. – Mogę zdradzić ci sekret, jeśli
chcesz.
– Okay
– zgodziłem się.
– Ale
to jest taki sekret-sekret – powiedział. – Nie mów nikomu.
–
Jasne,
nie jestem paplą.
Lachlan
znowu uniknął mojego wzroku i zaczął skubać dół swojej
koszulki. Nie popędzałem go, skoro to on chciał mi coś wyznać i
po prostu cierpliwie czekałem. Choć byłem ciekawy, co wprawiało
tego chłopaka w takie zakłopotanie. Czego on mógł się wstydzić?
– W
zasadzie ja chyba… chyba nie wiem, czego ja chcę. W sensie… no
wiesz – powiedział trochę kulawo.
Nie
byłem pewny, czy rozumiałem, ale skinąłem głową.
–
Wydaje
mi się – kontynuował Lachlan – że jest ktoś, kto… ktoś, z
kim mógłbym… Ech. Nieważne.
–
Spokojnie
– powiedziałem. – Twój sekret jest u mnie bezpieczny, więc
jeśli chcesz powiedzieć coś więcej, to śmiało. Ale jeśli się
wstydzisz, to… może być innym razem. Bez parcia. W każdym razie,
ja nikomu nie powiem. Jak zapewne wiesz, nie mam dużo znajomych.
Lachlan
skinął niepewnie głową.
– Ty
i Chloe jesteście blisko, nie? – dopytał.
– Tak,
ale nie mówię jej o wszystkim – zapewniłem od razu.
Chłopak
wziął głęboki wdech. Zauważyłem, że jego dech zadrżał, gdy
wypuszczał z siebie powietrze.
–
Wydaje
mi się, że podoba mi się chłopak – powiedział. – No, jestem
gejem – dodał po chwili już pewniej.
– Och.
Zaskoczył
mnie tym. W końcu Chloe była taka pewna, że on jest hetero. A może
po prostu nie chciała, żebym się nim interesował w romantycznym
sensie?
– To
nic złego – stwierdziłem.
– Nikt
nie wie – dodał.
–
Nikt?
– zdziwiłem się. – Aaron, Lucas…?
– Nie.
– Pokręcił głową.
–
Dlaczego?
– zapytałem zdezorientowany. – I dlaczego akurat mi o tym
mówisz?
–
Kiedy
się tutaj przeprowadziłem, jakoś tak wyszło, że… Chłopacy
uznali, że jestem hetero, a ja nie wyprowadziłem ich z błędu.
Prawdę mówiąc, trochę się bałem ich reakcji, nie znałem ich
wtedy zbyt dobrze – wyjaśnił. – A z czasem… Minęło już
tyle lat, a oni są przekonani, że wolę dziewczyny. Głupio mi
teraz tak nagle to sprostować, skoro już tyle czasu, to przed nimi
ukrywałem. Aaron pewnie się wścieknie, że tyle czasu go
okłamywałem – powiedział smutno.
– Cóż,
to trochę patowa sytuacja, ale jeśli chcesz ją wyjaśnić, to po
prostu powiedz im to samo, co mi. Odmienna orientacja seksualna nadal
trochę jest tematem tabu, choć społeczeństwo staje się coraz
bardziej tolerancyjne. A nawet jeśli Aaron się zdenerwuje, to… po
czasie mu przejdzie. Teraz już czasu nie cofniesz. Najważniejsze
żebyś był szczery. Oczywiście, o ile uważasz, że jesteś gotowy
im to wyznać.
Lachlan
pokiwał głową. Wyglądał na trochę pewniejszego, więc chyba
zrobiło mu się lepiej po tym, co mu powiedziałem.
– A
dlaczego przede mną się przyznałeś?
– Och,
bo… Nie znamy się w sumie tak długo. Sam mi powiedziałeś, więc
przynajmniej z tobą mogłem zacząć od dobrej strony.
– Ty
już zacząłeś ze mną z dobrej strony – zapewniłem go.
Na
jego twarzy zapanował uśmiech. Znacznie lepiej tak wyglądał, niż
taki niepewny. Trochę było mi go szkoda, że zapędził się w taką
sytuację, ale z drugiej strony, czułem, że sobie poradzi. Poza
tym, dobrze było wiedzieć, że nie tylko ja zmagam się z takimi
przyziemnymi problemami. No i, zaufał mi! To chyba świadczyło o
tym, że byliśmy na dobrej drodze do zostania przyjaciółmi.
Ostatecznie,
dzięki temu, że porozmawiałem z Lachlanem, humor znacznie mi się
poprawił. Przyznałem mu się, że jestem gejem, on też zdradził
mi swój sekret i zrobiło mi się tak lekko z tą myślą. Może
jednak miałem jeszcze szansę na normalne życie w społeczeństwie.
Obecność Lachlana już prawie w ogóle mnie nie stresowała i
rozmawiałem z nim zupełnie normalnie. Wystarczyło tylko przełożyć
to na innych ludzi i, kto wie, może nawet kiedyś znajdę sobie
chłopaka. Albo skonfrontuję się z rodzicami.
_____
Witam po... rocznej przerwie! To już chyba mój nowy rekord.
W każdym razie, przepraszam za przerwę. Nie mam zbytnio zbyt wiele na swoje usprawiedliwienie, w życiu nie zawsze układa mi się najlepiej i mam między innymi przez to problemy z weną.
Ale przynajmniej udało mi się napisać wyjątkowo długi rozdział. Nie planowałam tego, że aż tak go rozciągnę, ale jak już zaczęłam ostatnio pisać, to naprawdę mocno się wkręciłam. Nawet ruszyłam z BYV'em.
Nie wiem, ile osób tutaj jeszcze zagląda (choć dostaję trochę znaków od niektórych i jest to niezwykle motywujące), ale mam nadzieję, że wybaczycie mi te problemy i na nowo wkręcicie się w moje opowiadanie.
Pozdrawiam wszystkich, którzy tutaj dotarli, bardzo serdecznie i życzę miłego tygodnia! :)
Hej. Rozdział świetny czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHej! Cieszę się, że się podobało i dziękuję bardzo za komentarz, mimo czasu który upłynął!
UsuńPozdrawiam również :)
Hej,
OdpowiedzUsuńbardzo mnie cieszy Twój powrót kochana, zaglądam wciąż tutaj i właśnie pojawienie się nowego tekstu sprawiło mi nie opisaną radość...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej, cieszę się, że nie przekreśliłaś mojego bloga i nadal tu zaglądasz. Dziękuję bardzo za komentarz, to bardzo motywujące :)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Aaaaaaaa jejku!
OdpowiedzUsuńPrzez to że poszłam na studia, nie miałam od miesiąca w ogóle głowy do wchodzenia tutaj, a jedna bezsenna noc sprawiła, że sobie o Tobie przypomniałam i... Jest! Jak cudownie! Aaaa!
Rozdział genialny, tym razem szybciej mi poszło odgadywanie, kto jest kim, oraz jakie ludzi łączą relacje. Mam nadzieję, że nie będziesz nam kazać czekać kolejny rok na nowy tekst 😉
Jejku, Laire wróciła! ❤️
Pozdrawiam ciepluteńko, weny życzę ❤️❤️
Karolina ❤️
Och studia to taki wspaniały okres, kiedy na nic nie ma się czasu! >.< Cieszę się bardzo, że o mnie nie zapomniałaś i że Ci się podobało. Wybacz, że przez moje przerwy zapominasz, kim są bohaterowie xD
UsuńNo ja też mam taką nadzieję, że kolejnego rozdziału nie będę pisać rok :P
Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam mocno! ♥
Hejka, hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, czyżby Lachlan intetesował się Aronem? och Olli jest wkurzający z tymi swoimi tekstami, ocenia bez problemu nie patrzy ponad to wszystko...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ach czyżby Lachlan intetesował się Aronem? Olli i jego teksty są bardzo wkurzające, tak łatwo ocenia nie patrzy ponad to wszystko...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga