Stan
wyjątkowego zagrożenia oznaczał mniej więcej tyle, że każdy
Łowca powinien mieć oczy dookoła głowy i na siebie uważać. (Tak
jakby to nie było normalne zajęcie profesjonalnego Łowcy...) Poza
tym, wszystko zapowiadało się normalnie. Na przykład, nie było
mowy o odwołaniu treningów z młodymi, dlatego spędzałem teraz z
nimi zacne minuty w sali treningowej. Nie żebyśmy zajmowali się
trenowaniem.
Na
samym początku nakazałem im jakąś zwyczajową rozgrzewkę.
Dzieciaki trochę sobie pobiegały, nagimnastykowały się, a potem
wzięli bronie. Dobrali się w pary i mieli za zadanie poćwiczyć,
ale nie trwało to długo. Odkąd miałem z nimi zajęcia,
zarejestrowałem pewną rzecz – że są strasznie ciekawscy. Tak
więc minęło może z piętnaście minut, gdy jeden z chłopaków
zwrócił się do mnie:
– Max,
ty coś wiesz na temat tego zagrożenia?