niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 8


Nikki biegła. Była wściekła, więc przeklinała też samą siebie w myślach. Nienawidziła tego, że tak łatwo o wszystkim zapominała. Już dawno doszła do wniosku, iż powinna sobie zakupić kalendarz i tam wszystko notować, tylko... wciąż o tym zapominała.
Dzisiejszego dnia umówiła się z szesnastoletnią Łowczynią na trening. Poznała ją niecałe dwa tygodnie temu, kiedy to wpadła na nią na korytarzu. Nie zauważyła jej, ponieważ bardzo się spieszyła na spotkanie, o którym zapomniała. I tak rozpoczęła się ich znajomość.
Nikki przypomniała sobie treść listu, który dostała od pani dyrektor:

Zaproś młodą na wspólny trening drużyny oraz zaproponuj jej udział w najbliższej misji. Max na pewno nie będzie miał nic przeciwko, poza tym jest też spora szansa, że potem przyjmie ją na stałe i w końcu będziecie mieć pełną drużynę. Powodzenia.

*

Liva spojrzała na zegarek. Czy warto było czekać na osobę, która spóźniła się ponad półtorej godziny? Chyba oznaczało to, że jednak spotkanie jest nieaktualne. Zielonowłosa nie chciała w to wierzyć. Wciąż miała nadzieję, ale jak to mówią: nadzieja matką głupich.
Po raz kolejny spojrzała na zegarek, ale to wcale nie sprawiło, iż osoba, na którą czekała, nagle się pojawiła. Tak naprawdę sprawdzanie czasu tylko utwierdzało ją w tym, że nici ze spotkania. Może powinna już sobie iść? Spędziła w sali treningowej niemal cały dzisiejszy dzień. Już trochę jej się to znudziło.
Poczuła, że łzy cisną jej się do oczu. Dlaczego zawsze tak musiało być? Nikt nie traktował jej poważnie, ciągle była sama. Wszyscy ją ignorowali, unikali, odmawiali spotkań albo wystawiali. Miała tego dość. Nie mogła zrozumieć tego, czemu to ona nie może znaleźć sobie miejsca w świecie. Podczas nauki z rówieśnikami nie złapała z nikim kontaktu, przez co nie miała żadnych przyjaciół. Była sama. Liczyła, że gdy zda na Licencję coś się zmieni, ale chyba się przeliczyła. Czuła, że z dnia na dzień jest coraz gorzej. Już nie miała sił, by męczyć się ze swoim nędznym życiem. Czasem nachodziły ją takie myśli, iż byłoby lepiej, gdyby umarła. Wystarczyłoby tylko wziąć jakiś nóż, przyłożyć do gardła, po czym szarpnąć gwałtownie. I tak nikt by się tym nie przejął.
Osunęła się po ścianie, szlochając. Nawet nie miała nikogo, komu mogłaby się wyżalić.
- Moje życie jest żałosne – wyszeptała do siebie.
Sięgnęła po długą szpadę, leżącą obok niej. Przypatrywała się jej ostrej granicy, zastanawiając, czy to bardzo boli. Czy jest coś takiego jak życie po śmierci? Co jeśli jest? Co jeśli tam będzie jeszcze bardziej samotna niż tu? Odrzuciła niebezpieczne narzędzie, po czym ukryła twarz w dłoniach, poczuwszy nadchodzącą kolejną falę łez.
Nie wiedziała, jak długo już płacze. Była tak bardzo załamana i zamyślona, że straciła rachubę czasu. Można by rzec, iż straciła również kontakt z rzeczywistością, ponieważ nie zauważyła otwierających się drzwi i wchodzącej przez nie do sali treningowej fioletowowłosej Łowczyni – Nikki Livingstone. Na szczęście ona spostrzegła siedzącą pod ścianą oraz żałośnie szlochającą szesnastolatkę.
Liva! – zawołała. – Co się dzieje?
Podeszła do niej i uklękła obok, delikatnie dotykając jej kolana. Zielonowłosa uniosła głowę przestraszona. Jeżeli ktoś zobaczy ją płaczącą, jej znikoma kariera legnie w gruzach. Oczy Livy rozszerzyły się, gdy zauważyła przed sobą starszą Łowczynię.
- Jednak przyszłaś – wychrypiała, osłabionym przez szloch głosem.
- Strasznie cię przepraszam – powiedziała Nikki z wyraźną skruchą. – Zupełnie o tym zapomniałam, ale to wcale nie znaczy, że nie chciałam się spotkać. Przepraszam, przepraszam. Muszę sobie zacząć wszystko zapisywać, bo gubię się w swoich obowiązkach. Płaczesz przeze mnie?
Liva pokręciła przecząco głową.
Co się stało? – zapytała miękko Nikki.
Wszystko – odparła cicho szesnastolatka. – Nie radzę sobie.
Chcesz mi o tym opowiedzieć?
Ja... – Młoda Łowczyni zacięła się. Nie była pewna, czy może to zrobić; wahała się. Oczywiście, bardzo ufała Nikki, to jej pierwsza dobra znajoma. Ale z drugiej strony nie znały się długo, a obarczanie swoimi problemami nowo poznanej osoby odstrasza.
Nie musisz mi nic mówić, skoro nie chcesz – zaczęła fioletowowłosa – ale jestem tu dla ciebie i chętnie cię wysłucham, jeśli potrzebujesz się wygadać. Nie będę cię oceniać, a może będę mogła ci jakoś pomóc. Cała rozmowa pozostanie między nami.
Liva niepewnie skinęła głową; podjęła decyzję. Wzięła głęboki wdech i zaczęła.

*

- To będzie długa historia – zastrzegła Trudis.
Skinąłem głową.
- Sytuacja, którą mamy teraz zaczęła się już z dwa, trzy miesiące temu. Zaczęło się dość niewinnie. W tamtych dniach Zarząd prowadził dość trudną dyskusję odnośnie zmian w szkolnictwie, ponieważ już od dłuższego czasu planowaliśmy zmienić ten system. W związku z tym, poświęciliśmy wampirom dużo mniej czasu, co, jak się później okazało, było dość sporym błędem z naszej strony.
Gdy zajmowaliśmy się szkolnictwem, wampirzą sytuację obserwowaliśmy tylko pobieżnie. Kiedy zatem w dziwnych i niewyjaśnionych okolicznościach zniknęło dość spore gniazdo wampirów, nikt nie zwrócił na to uwagi. Ale to nie był jedyny taki przypadek. Gniazd znikało coraz więcej, wszystko to działo się coraz częściej i tylko tu, w okolicach Rumming City, ale my wciąż to ignorowaliśmy. Aż w końcu systemy pokazały informację, która mówiła o tym, że odnotowano najniższą w historii działalność wampirzą. Nigdy wcześniej nie było ich aż tak mało. Wówczas przejęliśmy się tą sprawą.
Opcje były dwie. Albo wszystkie wampiry uciekły stąd z jakiegoś powodu i ukryły się w innym miejscu, albo nasze systemy przestały je rejestrować. Wysłaliśmy więc starszą, wtajemniczoną grupę Łowców powiązaną z Zarządem, do sprawdzenia, czy w okolicach pojawiają się jakieś wampiry, których po prostu my nie odczytujemy. Nie znaleźli nic. Tak jakby wszystkich wywiało. Nie mogliśmy poinformować wszystkim o zniknięciu niemalże wszystkich wampirów i nie mieliśmy możliwości wysłania was na misje. Stąd więc wzięła się ta przerwa.
Zarząd był przerażony tym, co się stało. Padło podejrzenie, że wampiry się organizują, żeby na nas napaść. Posłaliśmy po posiłki z wielu siedzib Dievam na całym świecie. Grupa wtajemniczonych w zaistniałą sytuację nie sięgnęła nawet trzydziestu osób.
Chwile oczekiwania na nagły, możliwy atak były okropne. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Wydaje mi się, że stała się rzecz gorsza.
Z tydzień temu, gdy my wciąż nie rozwikłaliśmy zagadki zniknięcia wampirów, systemy ruszyły i pokazały gniazdo liczące około dwustu wampirów. Nie zarejestrowano jakiś szczególnie ważnych negatywów z ich strony. Wyglądało na to, że wszystko wraca do normy. Postanowiliśmy udawać, że ta sprawa w ogóle nie miała miejsca. Niestety, było to straszną ignorancją z naszej strony. Znów skupiliśmy się na szkolnictwie i w przeciągu pięciu dni liczba wampirów w okolicach Rumming City sięgnęła... Nigdy wcześniej nie odnotowano większej liczby wampirów na całym świecie. W przeciągu tak krótkiego czasu udało nam się przebić ważne wyniki niezmienne od wielu, wielu lat. To nie świadczy o niczym dobrym. Nie wspominając o tym, że wampirów jest dużo... za dużo.
Zarząd zdecydował, że trzeba powrócić do jak najszybszej mobilizacji grup Łowców, a młodych trzeba szkolić szybciej, lepiej i po prostu z jak największą efektywnością.
Wiele osób było przeciwne, aby ci o tym mówić, ale uznałam, że jako najlepszy powinieneś o tym wiedzieć. Poza tym, możesz nam pomóc. – Trudis przerwała, najwyraźniej oczekując na moją odpowiedź.
- Hmm, możliwe, że mogę.
- Masz może jakieś pytania, Max? – zapytała spokojnie. Wygląda na to, że naprawdę liczy na moją pomoc.
- Wszystko, o czym mi pani powiedziała, zostało zaszyfrowane w T331?
- Tak.
- Skąd nazwa T331?
- A jakie to ma znaczenie?
- Duże – stwierdziłem. Czyżby chciała uniknąć odpowiedzi?
- Nie sądzę, abyś miał rację. Nie tym razem, Max. Poza tym, i tak nie znam odpowiedzi na twoje pytanie.
- Co?
- Nie wiem tego.
- Jak to?
- Nie ja to szyfrowałam. Dostałam od Strategów gotowy dokument z nazwą i poleceniem, co z nim zrobić. Dwójka, która się tym zajmowała, stwierdziła, że im mniej osób będzie o tym wiedzieć, tym lepiej. Umówiliśmy się, że nie wytłumaczą mi wszystkiego, chyba że przyjdę, poproszę ich o to i podam wcześniej umówione hasło.
- Hmm... – zacząłem.
- Nie podam ci tego hasła, McCarey – przerwała mi stanowczo Trudis. – Ta nazwa nie ma aż tak dużego znaczenia.
- Skoro tak jest, to czemu jak najmniej osób ma o tym wiedzieć?
Trudis przygryzła wargę skonsternowana. Przyłapałem ją na kombinowaniu. Zabawna sytuacja.
- Nie mogę, Max – powiedziała miękko. – Nie tym razem.
- Jak mamy współpracować, skoro pani nie mówi mi wszystkiego? Jak w ogóle Dievam ma działać dobrze, skoro tu ciągle wszędzie są jakieś plotki, tajemnice, sekrety, spiski...?
- Przesadzasz.
- Nie sądzę.
- Nie chcę się z tobą kłócić, Max. Posłuchaj, niedługo wyjedziecie na misję; myślę, że nadszedł czas, żebyś wybrał ósmego członka. Poza tym, skup się także na treningach ze swoją grupą. Dostałeś najbardziej obiecujących przyszłych Łowców. Wierzę, że ktoś taki jak ty dobrze ich wyszkoli. Mam wrażenie, że tak samo jak ty, mogą w młodym wieku balansować na wysokich miejscach w rankingu.
- Serio? Ten ranking jest najważniejszy?
- Tu nie chodzi o ranking! Tu chodzi o to, że będą dobrzy.
Wzruszyłem ramionami w odpowiedzi.
- Potraktuj to poważnie.
- Postaram się.
Trudis już chciała udzielić mi reprymendy, gdy nagle drzwi otworzyły się gwałtownie, a do środka wpadła wysoka, bardzo ładna Łowczyni o długich, złotych lokach. Znienawidzona przeze mnie (i nie tylko) Layla Blackwater.
- Trudis...! – zawołała, ale urwała i zatrzymała się gwałtownie, gdy tylko mnie ujrzała.
- Mówiłam ci, żebyś pukała – zawarczała groźnie pani dyrektor.
- Przepraszam – odparła ze skruchą Layla, lecz w jej oczach kryło się wyzwanie. Wspominałem już, że nienawidzę tej suki?
- Max, chyba będzie lepiej, jeśli już sobie pójdziesz – powiedziała Trudis.
- Chciałem zaproponować to samo, ale mam jedno pytanie.
- Jakie?
- Udało się namierzyć tego wampira, który prawdopodobnie nie wybrał ciemności?
- Tak, ale nim zdążyliśmy do niego dotrzeć, popełnił samobójstwo.
- Och. – Tylko tyle udało mi się powiedzieć, więc opuściłem gabinet.
Szedłem sobie spokojnie korytarzem, mijając kolejne pozamykane pokoje, kiedy coś przykuło moją uwagę. Jedne drzwi były minimalnie uchylone. Ledwo to zauważyłem, ale jednak. Rozejrzałem się dookoła, ale nigdzie nie było żadnego Łowcy Historyka. To dziwna sprawa. Wszystkie te pomieszczenia podobno zawierały jakieś ściśle ważne informacje godne tylko wybranych (do których nie należałem), dlatego też postronne osoby nie miały tam wstępu. W związku z tym zawsze zamykano drzwi. Zawsze.
Cóż, taka sytuacja na pewno szybko się nie powtórzy, pomyślałem oraz zdecydowałem, że wejdę do środka, by się tam rozejrzeć.
Podszedłem bliżej, najciszej jak umiałem i lekko popchnąłem drzwi. W duchu modliłem się, żeby nie zaskrzeczały nagle głośno, jak to zawsze jest na filmach. Miałem szczęście i tak się nie stało. Zajrzałem do środka, by sprawdzić nim wejdę, czy nikogo tam nie ma.
Otworzyłem szeroko oczy z zaskoczenia, gdy kogoś ujrzałem. Normalnie może bym się tym aż tak bardzo nie przejął, gdyby nie to, iż wiedziałem na sto procent, że osoba w środku nie ma pozwolenia, by tam przebywać.
Elias Dawes stał wewnątrz pokoju i możliwie jak najszybciej, i jak najciszej przeszukiwał jakąś komodę, w której najwyraźniej znajdowały się pliki jakichś dokumentów, wnioskując po szeleście kartek. Co on tam robił, do cholery?
Nagle poruszył się gwałtownie, więc odskoczyłem od drzwi. Zacisnąłem usta, by nie wydać żadnego głośnego dźwięku i czym prędzej odbiegłem jak najdalej od tego miejsca, nawet nie obracając się za siebie.

*

Wchodziłem właśnie do domu, kiedy nagle rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu. Wyjąłem go szybko i po raz kolejny dzisiejszego dnia na wyświetlaczu ujrzałem napis: Trudis Ravale. Mimowolnie się skrzywiłem, jednak byłem też trochę ciekawy, w jakiej sprawie dzwoni, skoro widzieliśmy się chwilę temu.
- Tak? – odebrałem.
- T331 ma wylądować na moim biurku najpóźniej jutro – powiedziała stanowczo i rozłączyła się, nawet nie czekając na moją odpowiedź. To zabrzmiało jak rozkaz. Cóż, to pewnie był rozkaz.
Gdy wszedłem do domu przeżyłem kolejny szok. A planowałem w spokoju przemyśleć sobie wszystko, o czym powiedziała mi Trudis.
W salonie przy stole siedziała Eira i Huke. Na stole rozłożone było mnóstwo papierów, a oni czytali je, coś na nich kreślili, przekładali w różne miejsca i rozmawiali ze sobą jak normalny człowiek z normalnym człowiekiem. W ich głosie nie usłyszałem nawet krzty kpiny. Wow, czyżby doszli do jakiegoś kompromisu?
- Zaplanowaliśmy trzy misje dla kilku drużyn – odpowiedziała Eira. – W tym, na szczęście, jedna jest dla nas. Teraz myślimy nad jakąś możliwą taktyką, jak już się na nią wybierzemy. Co prawda mamy jeszcze dwa tygodnie...
- To nie jest tak dużo czasu jak myślisz – przerwał jej Huke.
Eira spojrzała na niego spod zmrużonych powiek. Już myślałem, że rzuci jakąś kąśliwą uwagę, ale ostatecznie tylko wzruszyła ramionami. Co się działo przez ten czas kiedy mnie nie było? Czyżby nastąpiła jakaś apokalipsa?
- Przerwijcie tę zabawę – rzuciłem szybko. – Wezwijcie całą drużynę, Trudis powiedziała mi o wszystkim.

__________
Trochę poprzesuwały się terminy, bardzo Was za to przepraszam. Na szczęście, rozdział publikuję tylko z trzydniowym opóźnieniem xD
Wydaje mi się, że ta część to trochę takie lanie wody, nic wartościowego się tu chyba nie wydarzyło. O ile się nie mylę, jakaś większa akcja powinna być w rozdziale 10 albo 11, albo jeszcze później ;q Ale jesteśmy już bardzo blisko pierwszej poważnej yaoi thing ^^
Czy ktoś z Was zna Igrzyska Śmierci? Oglądaliście może Kosogłosa? ♥ Co sądzicie? :D
Rozdział 9 pojawi się najpóźniej 6 grudnia.
Pytanko dla Was: jak myślicie, co takiego kombinuje Elias? ^^
To na tyle ode mnie, tak sądzę.
Buziaki ;* do następnego rozdziału xD

3 komentarze:

  1. Rozdział super. Zaczynam utożsamiać się z Livą.
    Nie uważam, że jest to lanie wody, gdyż wreszcie dopiedzieciśmy się, co ukrywają Trudis i reszta, co zajęło sporą część treści.
    Czekam na pierwszą yaoi thing, mam nadzieję, że wena nadejdzie ze zdwojoną siłą i ten 10-11 rozdział pojawi się jeszcze w tym roku.

    Co do Eliasia, to myślę, iż szuka T331, albo co gorsza pomaga wampirom...

    A Kosogłos? Jeśli czytałaś książkę - polecam. Jeśli nie - i tak polecam. Film jest nakręcony super i bardzo spójny z powieścią. Podobał mi się. Hanging tree ❤
    /Karro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, oczywiście, że czytałam Kosogłosa. W ogóle czytałam całą trylogię, kocham ją ♡
      A tak poza tym, to uwielbiam piosenkę Hanging Tree, jest cudowna *-* cały czas ją sobie nucę <33
      Planuję rozpisać się tak, żeby ostatnim dodanym przeze mnie rozdziałem w tym roku był rozdział 13, mam nadzieję że mi się to uda xD
      Dziękuję bardzo za komentarz ;3

      Usuń
  2. Hej,
    jak widać wampiry się mobilizują, najpierw zniknęły ich gniazda, potem pojawiło się jedno, a w ciągu kilku dni bardzo się rozrosła, czyżby Trudis , że Max jest zainteresowany zielonowlosą dziewczyna i ciekawe czego szukał ten chłopak…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń