Nikki
biegła. Była wściekła, więc przeklinała też samą siebie w
myślach. Nienawidziła tego, że tak łatwo o wszystkim zapominała.
Już dawno doszła do wniosku, iż powinna
sobie zakupić kalendarz i tam wszystko notować,
tylko... wciąż o tym zapominała.
Dzisiejszego
dnia umówiła się z szesnastoletnią Łowczynią na trening.
Poznała ją niecałe dwa tygodnie temu, kiedy to wpadła na nią na
korytarzu. Nie zauważyła jej, ponieważ bardzo się spieszyła na
spotkanie, o którym zapomniała. I tak rozpoczęła się ich
znajomość.
Zaproś
młodą na wspólny trening drużyny oraz zaproponuj jej udział w
najbliższej misji. Max na pewno nie będzie miał nic przeciwko,
poza tym jest też spora szansa, że potem przyjmie ją na stałe i w
końcu będziecie mieć pełną drużynę. Powodzenia.
*
Liva
spojrzała na zegarek. Czy warto było czekać na osobę, która
spóźniła się ponad półtorej godziny? Chyba oznaczało to, że
jednak spotkanie jest nieaktualne. Zielonowłosa nie chciała w to
wierzyć. Wciąż miała nadzieję, ale jak to mówią: nadzieja
matką głupich.
Po
raz kolejny spojrzała na zegarek, ale to wcale nie sprawiło, iż
osoba, na którą czekała, nagle się pojawiła. Tak naprawdę
sprawdzanie czasu tylko utwierdzało ją w tym, że nici ze
spotkania. Może powinna już sobie iść? Spędziła w sali
treningowej niemal cały dzisiejszy dzień. Już trochę jej się to
znudziło.
Poczuła,
że łzy cisną jej się do oczu. Dlaczego zawsze tak musiało być?
Nikt nie traktował jej poważnie, ciągle była sama. Wszyscy ją
ignorowali, unikali, odmawiali spotkań albo wystawiali. Miała tego
dość. Nie mogła zrozumieć tego, czemu to ona nie może znaleźć
sobie miejsca w świecie. Podczas nauki z rówieśnikami nie złapała
z nikim kontaktu, przez co nie miała żadnych przyjaciół. Była
sama. Liczyła, że gdy zda na Licencję
coś się zmieni, ale chyba się przeliczyła. Czuła, że z dnia na
dzień jest coraz gorzej. Już nie miała sił, by męczyć się ze
swoim nędznym życiem. Czasem nachodziły ją takie myśli, iż
byłoby lepiej, gdyby umarła. Wystarczyłoby tylko wziąć jakiś
nóż, przyłożyć do gardła, po czym
szarpnąć gwałtownie. I tak nikt by się tym nie przejął.
Osunęła
się po ścianie, szlochając. Nawet nie miała nikogo, komu mogłaby
się wyżalić.
-
Moje życie jest żałosne – wyszeptała do siebie.
Sięgnęła
po długą szpadę, leżącą obok niej. Przypatrywała się jej
ostrej granicy, zastanawiając, czy to bardzo boli. Czy jest coś
takiego jak życie po śmierci? Co jeśli jest? Co jeśli tam będzie
jeszcze bardziej samotna niż tu? Odrzuciła niebezpieczne narzędzie,
po czym ukryła twarz w dłoniach, poczuwszy nadchodzącą
kolejną falę łez.
Nie
wiedziała, jak długo już płacze. Była tak bardzo załamana i
zamyślona, że straciła rachubę czasu. Można by rzec, iż
straciła również kontakt z rzeczywistością, ponieważ nie
zauważyła otwierających się drzwi i wchodzącej przez nie do sali
treningowej fioletowowłosej Łowczyni – Nikki Livingstone. Na
szczęście ona spostrzegła siedzącą pod ścianą oraz
żałośnie szlochającą szesnastolatkę.
–
Liva! – zawołała. –
Co się dzieje?
Podeszła
do niej i uklękła obok, delikatnie dotykając jej kolana.
Zielonowłosa uniosła głowę przestraszona. Jeżeli ktoś zobaczy
ją płaczącą, jej znikoma kariera legnie w gruzach. Oczy Livy
rozszerzyły się, gdy zauważyła przed sobą starszą Łowczynię.
-
Jednak przyszłaś – wychrypiała, osłabionym przez szloch głosem.
-
Strasznie cię przepraszam – powiedziała Nikki z wyraźną
skruchą. – Zupełnie o tym zapomniałam, ale to wcale nie znaczy,
że nie chciałam się spotkać. Przepraszam, przepraszam. Muszę
sobie zacząć wszystko zapisywać, bo gubię się w swoich
obowiązkach. Płaczesz przeze mnie?
Liva
pokręciła przecząco głową.
–
Co się stało? –
zapytała miękko Nikki.
–
Wszystko – odparła
cicho szesnastolatka. – Nie radzę sobie.
–
Chcesz mi o tym
opowiedzieć?
–
Ja... – Młoda Łowczyni
zacięła się. Nie była pewna, czy może to zrobić; wahała się.
Oczywiście, bardzo ufała Nikki, to jej pierwsza dobra znajoma. Ale
z drugiej strony nie znały się długo, a obarczanie swoimi
problemami nowo poznanej osoby odstrasza.
–
Nie musisz mi nic mówić,
skoro nie chcesz – zaczęła fioletowowłosa – ale jestem tu dla
ciebie i chętnie cię wysłucham, jeśli potrzebujesz się wygadać.
Nie będę cię oceniać, a może będę mogła ci jakoś pomóc.
Cała rozmowa pozostanie między nami.
Liva
niepewnie skinęła głową; podjęła decyzję. Wzięła głęboki
wdech i zaczęła.
*
-
To będzie długa historia – zastrzegła Trudis.
Skinąłem
głową.
-
Sytuacja, którą mamy teraz zaczęła się już z dwa, trzy miesiące
temu. Zaczęło się dość niewinnie. W tamtych dniach Zarząd
prowadził dość trudną dyskusję odnośnie zmian w szkolnictwie,
ponieważ już od dłuższego czasu planowaliśmy zmienić ten
system. W związku z tym, poświęciliśmy wampirom dużo mniej
czasu, co, jak się później okazało,
było dość sporym błędem z naszej strony.
Gdy
zajmowaliśmy się szkolnictwem, wampirzą sytuację obserwowaliśmy
tylko pobieżnie. Kiedy zatem w dziwnych i niewyjaśnionych
okolicznościach zniknęło dość spore gniazdo wampirów, nikt nie
zwrócił na to uwagi. Ale to nie był jedyny taki przypadek. Gniazd
znikało coraz więcej, wszystko to działo się coraz częściej i
tylko tu, w okolicach Rumming City, ale my wciąż to ignorowaliśmy.
Aż w końcu systemy pokazały informację, która mówiła o tym, że
odnotowano najniższą w historii działalność wampirzą. Nigdy
wcześniej nie było ich aż tak mało. Wówczas przejęliśmy się
tą sprawą.
Opcje
były dwie. Albo wszystkie wampiry uciekły stąd z jakiegoś powodu
i ukryły się w innym miejscu, albo nasze systemy przestały je
rejestrować. Wysłaliśmy więc starszą, wtajemniczoną grupę
Łowców powiązaną z Zarządem, do sprawdzenia, czy w okolicach
pojawiają się jakieś wampiry, których po prostu my nie
odczytujemy. Nie znaleźli nic. Tak jakby wszystkich wywiało. Nie
mogliśmy poinformować wszystkim o zniknięciu niemalże wszystkich
wampirów i nie mieliśmy możliwości wysłania was na misje. Stąd
więc wzięła się ta przerwa.
Zarząd
był przerażony tym, co się stało. Padło podejrzenie, że wampiry
się organizują, żeby na nas napaść. Posłaliśmy po posiłki z
wielu siedzib Dievam na całym świecie. Grupa wtajemniczonych w
zaistniałą sytuację nie sięgnęła nawet trzydziestu osób.
Chwile
oczekiwania na nagły, możliwy atak były okropne. Nic takiego
jednak nie nastąpiło. Wydaje mi się, że stała się rzecz gorsza.
Z
tydzień temu, gdy my wciąż nie rozwikłaliśmy zagadki zniknięcia
wampirów, systemy ruszyły i pokazały gniazdo liczące około
dwustu wampirów. Nie zarejestrowano jakiś
szczególnie ważnych negatywów z ich strony. Wyglądało
na to, że wszystko wraca do normy.
Postanowiliśmy udawać, że ta sprawa w
ogóle nie miała miejsca. Niestety, było to straszną ignorancją z
naszej strony. Znów skupiliśmy się na szkolnictwie i w przeciągu
pięciu dni liczba wampirów w okolicach Rumming City sięgnęła...
Nigdy wcześniej nie odnotowano większej liczby wampirów na całym
świecie. W przeciągu tak krótkiego czasu udało nam się przebić
ważne wyniki niezmienne od wielu, wielu lat. To nie świadczy o
niczym dobrym. Nie wspominając o tym, że wampirów jest dużo...
za dużo.
Zarząd
zdecydował, że trzeba powrócić do jak najszybszej mobilizacji
grup Łowców, a młodych trzeba szkolić szybciej, lepiej i po
prostu z jak największą efektywnością.
Wiele
osób było przeciwne, aby ci o tym mówić, ale uznałam, że jako
najlepszy powinieneś o tym wiedzieć. Poza tym, możesz nam pomóc.
– Trudis przerwała, najwyraźniej oczekując na moją odpowiedź.
-
Hmm, możliwe, że mogę.
-
Masz może jakieś pytania, Max? – zapytała spokojnie. Wygląda na
to, że naprawdę liczy na moją pomoc.
-
Wszystko, o czym mi pani powiedziała, zostało zaszyfrowane w T331?
-
Tak.
-
Skąd nazwa T331?
-
A jakie to ma znaczenie?
-
Duże – stwierdziłem. Czyżby chciała uniknąć odpowiedzi?
-
Nie sądzę, abyś miał rację. Nie tym razem, Max. Poza tym, i tak
nie znam odpowiedzi na twoje pytanie.
-
Co?
-
Nie wiem tego.
-
Jak to?
-
Nie ja to szyfrowałam. Dostałam od Strategów gotowy dokument z
nazwą i poleceniem, co z nim zrobić. Dwójka, która się tym
zajmowała, stwierdziła, że im mniej osób będzie o tym wiedzieć,
tym lepiej. Umówiliśmy się, że nie wytłumaczą mi wszystkiego,
chyba że przyjdę, poproszę ich o to i podam wcześniej umówione
hasło.
-
Hmm... – zacząłem.
-
Nie podam ci tego hasła, McCarey – przerwała mi stanowczo Trudis.
– Ta nazwa nie ma aż tak dużego znaczenia.
-
Skoro tak jest, to czemu jak najmniej osób ma o tym wiedzieć?
Trudis
przygryzła wargę skonsternowana. Przyłapałem ją na kombinowaniu.
Zabawna sytuacja.
-
Nie mogę, Max – powiedziała miękko. – Nie tym razem.
-
Jak mamy współpracować, skoro pani nie
mówi mi wszystkiego? Jak w ogóle Dievam ma działać dobrze, skoro
tu ciągle wszędzie są jakieś plotki,
tajemnice, sekrety, spiski...?
-
Przesadzasz.
-
Nie sądzę.
-
Nie chcę się z tobą kłócić, Max.
Posłuchaj, niedługo wyjedziecie na misję; myślę, że nadszedł
czas, żebyś wybrał ósmego członka. Poza tym, skup się także na
treningach ze swoją grupą. Dostałeś najbardziej obiecujących
przyszłych Łowców. Wierzę, że ktoś taki jak ty dobrze ich
wyszkoli. Mam wrażenie, że tak samo jak ty, mogą w młodym wieku
balansować na wysokich miejscach w rankingu.
-
Serio? Ten ranking jest najważniejszy?
-
Tu nie chodzi o ranking! Tu chodzi o to, że będą dobrzy.
Wzruszyłem
ramionami w odpowiedzi.
-
Potraktuj to poważnie.
-
Postaram się.
Trudis
już chciała udzielić mi reprymendy, gdy nagle drzwi otworzyły się
gwałtownie, a do środka wpadła wysoka, bardzo ładna Łowczyni o
długich, złotych lokach. Znienawidzona przeze mnie (i nie tylko)
Layla Blackwater.
-
Trudis...! – zawołała, ale urwała i zatrzymała się gwałtownie,
gdy tylko mnie ujrzała.
-
Mówiłam ci, żebyś pukała – zawarczała groźnie pani dyrektor.
-
Przepraszam – odparła ze skruchą Layla, lecz w jej oczach kryło
się wyzwanie. Wspominałem już, że nienawidzę tej suki?
-
Max, chyba będzie lepiej, jeśli już sobie pójdziesz –
powiedziała Trudis.
-
Chciałem zaproponować to samo, ale mam jedno pytanie.
-
Jakie?
-
Udało się namierzyć tego wampira, który prawdopodobnie nie wybrał
ciemności?
-
Tak, ale nim zdążyliśmy do niego dotrzeć, popełnił samobójstwo.
-
Och. – Tylko tyle udało mi się powiedzieć, więc opuściłem
gabinet.
Szedłem
sobie spokojnie korytarzem, mijając kolejne pozamykane pokoje, kiedy
coś przykuło moją uwagę. Jedne drzwi były minimalnie uchylone.
Ledwo to zauważyłem, ale jednak. Rozejrzałem się dookoła, ale
nigdzie nie było żadnego Łowcy Historyka. To dziwna sprawa.
Wszystkie te pomieszczenia podobno zawierały jakieś ściśle ważne
informacje godne tylko wybranych (do których nie należałem),
dlatego też postronne osoby nie miały tam wstępu. W związku z tym
zawsze zamykano drzwi. Zawsze.
Cóż,
taka sytuacja na pewno szybko się nie powtórzy, pomyślałem
oraz zdecydowałem, że wejdę do środka,
by się tam rozejrzeć.
Podszedłem
bliżej, najciszej jak umiałem i lekko popchnąłem drzwi. W duchu
modliłem się, żeby nie zaskrzeczały nagle głośno, jak to zawsze
jest na filmach. Miałem szczęście i tak się nie stało. Zajrzałem
do środka, by sprawdzić nim wejdę, czy nikogo tam nie ma.
Otworzyłem
szeroko oczy z zaskoczenia, gdy kogoś ujrzałem. Normalnie może bym
się tym aż tak bardzo nie przejął, gdyby
nie to, iż wiedziałem na sto procent, że osoba w środku nie ma
pozwolenia, by tam przebywać.
Elias
Dawes stał wewnątrz pokoju i możliwie jak najszybciej,
i jak najciszej przeszukiwał jakąś komodę, w której najwyraźniej
znajdowały się pliki jakichś dokumentów, wnioskując po szeleście
kartek. Co on tam robił, do cholery?
Nagle
poruszył się gwałtownie, więc odskoczyłem od drzwi. Zacisnąłem
usta, by nie wydać żadnego głośnego dźwięku i czym prędzej
odbiegłem jak najdalej od tego miejsca, nawet nie obracając się za
siebie.
*
Wchodziłem
właśnie do domu, kiedy nagle rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu.
Wyjąłem go szybko i po raz kolejny dzisiejszego dnia na
wyświetlaczu ujrzałem napis: Trudis Ravale. Mimowolnie się
skrzywiłem, jednak byłem też trochę ciekawy, w jakiej sprawie
dzwoni, skoro widzieliśmy się chwilę temu.
-
Tak? – odebrałem.
-
T331 ma wylądować na moim biurku najpóźniej jutro – powiedziała
stanowczo i rozłączyła się, nawet nie czekając na moją
odpowiedź. To zabrzmiało jak rozkaz. Cóż, to pewnie był
rozkaz.
Gdy
wszedłem do domu przeżyłem kolejny szok. A planowałem w spokoju
przemyśleć sobie wszystko, o czym powiedziała mi Trudis.
W
salonie przy stole siedziała Eira i Huke. Na stole rozłożone było
mnóstwo papierów, a oni czytali je, coś na nich kreślili,
przekładali w różne miejsca i rozmawiali ze sobą jak normalny
człowiek z normalnym człowiekiem. W ich głosie nie usłyszałem
nawet krzty kpiny. Wow, czyżby doszli do jakiegoś kompromisu?
-
Zaplanowaliśmy trzy misje dla kilku drużyn – odpowiedziała Eira.
– W tym, na szczęście, jedna jest dla nas. Teraz myślimy nad
jakąś możliwą taktyką, jak już się na nią wybierzemy. Co
prawda mamy jeszcze dwa tygodnie...
-
To nie jest tak dużo czasu jak myślisz – przerwał jej Huke.
Eira
spojrzała na niego spod zmrużonych powiek. Już myślałem, że
rzuci jakąś kąśliwą uwagę, ale ostatecznie tylko wzruszyła
ramionami. Co się działo przez ten czas kiedy mnie nie było?
Czyżby nastąpiła jakaś apokalipsa?
-
Przerwijcie tę zabawę – rzuciłem szybko. – Wezwijcie całą
drużynę, Trudis powiedziała mi o wszystkim.
__________
Trochę poprzesuwały się terminy, bardzo Was za to przepraszam. Na szczęście, rozdział publikuję tylko z trzydniowym opóźnieniem xD
Wydaje mi się, że ta część to trochę takie lanie wody, nic wartościowego się tu chyba nie wydarzyło. O ile się nie mylę, jakaś większa akcja powinna być w rozdziale 10 albo 11, albo jeszcze później ;q Ale jesteśmy już bardzo blisko pierwszej poważnej yaoi thing ^^
Czy ktoś z Was zna Igrzyska Śmierci? Oglądaliście może Kosogłosa? ♥ Co sądzicie? :D
Rozdział 9 pojawi się najpóźniej 6 grudnia.
Pytanko dla Was: jak myślicie, co takiego kombinuje Elias? ^^
To na tyle ode mnie, tak sądzę.
Buziaki ;* do następnego rozdziału xD
Rozdział super. Zaczynam utożsamiać się z Livą.
OdpowiedzUsuńNie uważam, że jest to lanie wody, gdyż wreszcie dopiedzieciśmy się, co ukrywają Trudis i reszta, co zajęło sporą część treści.
Czekam na pierwszą yaoi thing, mam nadzieję, że wena nadejdzie ze zdwojoną siłą i ten 10-11 rozdział pojawi się jeszcze w tym roku.
Co do Eliasia, to myślę, iż szuka T331, albo co gorsza pomaga wampirom...
A Kosogłos? Jeśli czytałaś książkę - polecam. Jeśli nie - i tak polecam. Film jest nakręcony super i bardzo spójny z powieścią. Podobał mi się. Hanging tree ❤
/Karro
Ach, oczywiście, że czytałam Kosogłosa. W ogóle czytałam całą trylogię, kocham ją ♡
UsuńA tak poza tym, to uwielbiam piosenkę Hanging Tree, jest cudowna *-* cały czas ją sobie nucę <33
Planuję rozpisać się tak, żeby ostatnim dodanym przeze mnie rozdziałem w tym roku był rozdział 13, mam nadzieję że mi się to uda xD
Dziękuję bardzo za komentarz ;3
Hej,
OdpowiedzUsuńjak widać wampiry się mobilizują, najpierw zniknęły ich gniazda, potem pojawiło się jedno, a w ciągu kilku dni bardzo się rozrosła, czyżby Trudis , że Max jest zainteresowany zielonowlosą dziewczyna i ciekawe czego szukał ten chłopak…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia