poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział 9

- To co o tym sądzicie? – zapytałem, przyglądając się każdemu po kolei. Większość słuchała mnie z prawdziwym zainteresowaniem. Tylko Chris wyglądał na wyjątkowo znudzonego. To trochę nietypowe, ponieważ opowiadałem drużynie historię, którą wcześniej przedstawiła mi Trudis.
- Trochę dziwne – stwierdziła Talia.
- Myślisz, że mogła cię okłamać? – Eira spojrzała na mnie uważnie.
- Nie sądzę. Wyraźnie zachowywała się tak, jakby musiała uważać na to, co mówi. Gdyby opowiadała mi jakąś zmyśloną historyjkę, aż tak by się przecież tym nie przejmowała.
- Co jeśli grała?
- Trudis jest dobra w zmyślaniu, kłamaniu i kombinowaniu, ale bez przesady...
- Nie możesz tego wiedzieć na sto procent...
- Stop! – warknął nagle Chris. – Załóżmy na razie, że historia tej baby jest prawdziwa. Dyskutowanie o tym, czy jest wystarczająco dobrą aktorką, żeby zachować się tak czy srak, nie ma sensu. Marnujemy czas – powiedział twardo. – Max, masz coś jeszcze do dodania? – zwrócił się do mnie, już spokojniej.
Zastanowiłem się chwilkę. Czy powinienem wspominać im o Eliasie? Z jednej strony, jest to ważna sprawa, ponieważ włamał się do jednej z lepiej strzeżonych części Dievam. Z drugiej strony, jeśli chcę się dowiedzieć, co on kombinuje (a chcę), to lepiej, żeby jak najmniej osób miało pojęcie o tym wydarzeniu. Jeśli rozejdą się na ten temat jakieś plotki, Elias stanie się ostrożniejszy, a tak może go jeszcze na czymś przyłapię.
Oczywiście, powinienem zaufać drużynie i wszystko pięknie im wyśpiewać, ale... nie byłem do końca przekonany. I podjąłem najprostszą decyzję – nie mówię im. Przecież zawsze mogę im o tym wspomnieć później. I tyle.
- Nie – powiedziałem.
- Świetnie – stwierdził Chris. – Przejdźmy do kolejnej sprawy. Misja. Eira, Huke, jakieś dane?
- Cały plik z informacjami otrzyma Max w przeciągu najbliższych pięciu dniu – głos zabrała moja bliźniaczka. – Ale zaplanowane jest, że na misję udamy się równiutko za dwa tygodnie. Z ważniejszych informacji, było też coś o tym, że gniazdo zaczęło przekształcać się w zorganizowane plemię. Nie pamiętam za wiele w sumie. Wszystko jest w dokumencie.
- No to okay – powiedziałem. – Wydaje mi się, że to już wszystko. Czy jest jeszcze coś, co musimy zrobić?
- Emm, Max – zaczął Huke – tak jakby, musisz wybrać ósmego członka na misję.
- Och.
A skończyłoby się tak luźno, bez żadnych szczególnych, konkretnych zadań, czy zobowiązań (pomijając Eliasa, oczywiście). Teraz muszę zacząć myśleć nad jakaś ósmą osobą, cholera. Może Trudis ma rację? Gdybyśmy byli pełną drużyną, nie miałbym zawsze tego problemu.
Wtem, nagle odezwała się Nikki, ratując moją dupną sytuację:
- Znam taką szesnastoletnią dziewczynę, która zdała już na Licencję. Moglibyśmy ją zabrać na jedną misję.
- Okay – odparłem do razu. – Zaproponuj jej jutro trening zapoznawczy. Tak żebyśmy się wszyscy poznali.
- Jasne.
Tak! Może mi się upiecze.

***

Paliłem.
Tak, tak, wiem, powinienem o siebie dbać, ale w tym momencie miałem to w dupie, więc kiedy Eira zapytała mnie:
- Wiesz, że palenie cię niszczy?
Po prostu odparłem:
- Jebie mnie to.
Moja siostra trochę (bardzo) się zdenerwowała i odeszła dumnie, niczym obrażona kotka. Ojej, biedna, mała, skrzywdzona. Co za dzieciak.
Znajdowaliśmy się właśnie (Eira, Chris i ja) w sali treningowej, czekając na resztę, w tym Nikki, która miała przyjść z szesnastolatką, najprawdopodobniej biorącą udział w naszej przyszłej misji.
Drzwi otworzyły się gwałtownie, a do środka weszli Ryan, Talia i Huke.
- Nikki jeszcze nie ma? – zapytał ten trzeci.
Pokręciłem przecząco głową w odpowiedzi.
- Pff. A może nas wystawi? Wraz z tą małą? Nie uważacie, że szesnaście lat to trochę mało na misję? – powiedział Huke.
- Tak jakbyś ty nie miał tyle na swojej pierwszej – warknęła Eira. Zaczyna się...
- Ja miałem siedemnaście.
- Och, to prawie to samo!
- Prawie robi dużą różnicę.
- Liva odbyła już siedem misji – usłyszeliśmy nagle.
Odwróciliśmy się wszyscy w stronę wejścia, skąd dobiegł nas głos. Przy drzwiach stała Nikki, a obok niej – niezbyt wysoka, młoda dziewczynka. Miała sięgające ramion zielone włosy. Wyglądała bardzo niepewnie, delikatnie się uśmiechając. Dłonie zacisnęła w pięści i trzymała się lekko schowana za Nikki. Jej jasnozielone oczy powoli krążyły po wszystkich obecnych. Znałem tę dziewczynę. Może nie osobiście, ale wiedziałem, kim jest.
To była ona. Dziewczyna, która mi się podobała. Przywodziła mi na myśl małego, słodkiego elfa.
- Poznajcie Livę – powiedziała Nikki.
Chris nachylił się do mnie.
- Zamknij te usta, Max. Wyglądasz, jakbyś chciał komuś zrobić loda.
Popatrzyłem na niego wilkiem.
- To jest ta dziewczynka, o którą się założyliśmy?
Niepewnie skinąłem głową.
Chris wyraźnie się skrzywił, więc uniosłem brew.
- No co? – zapytałem.
- To nie fair, bo i tak będziesz musiał z nią pogadać, chociażby o misji. A tak byś szedł i sam z siebie do niej zagadał. Masz ułatwienie.
Prychnąłem.
- A już myślałem, że tak się krzywisz, bo jesteś zazdrosny – mruknąłem.
Teraz to Chris prychnął.
- Liva, poznaj resztę drużyny – powiedziała Nikki, wskazując na każdego po kolei i podając imię. – A to jest Max, kapitan drużyny – zakończyła.
Oczy szesnastolatki wyraźnie się rozszerzyły, kiedy mnie spostrzegła. No tak, mogłem się domyślić, że mnie zna.
- Czy... czy ty...? – zaczęła się jąkać.
- Tak, to Max McCarey – odparł znudzony Chris. – Wierz mi, w nim nie ma nic wyjątkowego...
- Ale... to... Max McCarey! Przecież... ty jesteś najlepszy.
- Dobra, to może pogadajcie sobie chwilę – rzuciła Eira, odciągając od nas inne osoby. Zapewne domyśliła się, że Liva jest dziewczyną i chciała, żebym z nią pogadał.
Zostaliśmy sami.
- Eee... – zacząłem. Bardzo elokwentnie, nie powiem. – Nikki ci mówiła, co będziemy robić?
- Tu? W sensie... Och! – wyraźnie się zarumieniła. Coś łamana ta nasza rozmowa. – Będziemy trenować przed misją.
- Między innymi. Musimy się trochę poznać przed tą misją, żeby łatwiej nam się współpracowało – powiedziałem. Na szczęście, brzmiałem już pewniej.
- No... tak.
- Nie musisz się tak stresować.
Hipokryta ze mnie.
- Och, ja... po prostu... Uwielbiam cię. Zawsze chciałam cię poznać, a Nikki nic mi nie mówiła o tym, że jest w twojej drużynie. To dla mnie... szok.
- Taa, rozumiem cię – odparłem szczerze.
Liva uśmiechnęła się niepewnie.
- Chciałbym sprawdzić, jak walczysz, okay?
Szesnastolatka potwierdziła skinieniem głowy.
Rozejrzałem się, aby zobaczyć, co takiego porabia reszta drużyny. Nikki i Huke rozmawiali głośno na jakiś nieznany mi temat, otwarcie wyrażając swoją opinię. Talia oraz Ryan przytulali się gdzieś w kącie. Zapewne chcieli być niewidoczni, ale chyba nie do końca im się to udało. A Eira i Chris szeptali między sobą, co chwilę zerkając w naszą stronę. Pewnie powstały już jakieś ploteczki.
Zagwizdałem głośno na palcach, głównie po to, by uciszyć Nikki i Huke'a. Wszyscy spojrzeli w naszym kierunku. Sukces.
- Mieliśmy trenować – powiedziałem. – Liva pokaże nam, na co ją stać. Ktoś jest chętny do walki z szesnastolatką?
Obserwowali mnie, nie odzywając się. Usłyszałem, jak Liva przełyka ślinę.
- Nikt nie chce? Huke, a może ty?
- Wolę nie – odparł, powoli się wycofując.
Taa, coś czuję, że jednak nie uda mu się uciec.
- Zapraszam was na środek, a reszta pod ścianę. My sobie pooglądamy.
Huke bardzo niechętnie ustawił się naprzeciwko Livy. Pozostali stanęli koło mnie, żeby obserwować wszystko, co się dzieje.
- Czym walczycie? – zapytała Eira.
- Bat – odparła niepewnie zielonowłosa.
- Mmm... sexy – skomentował Huke, patrząc na mnie i poruszając sugestywnie brwiami. Postanowiłem po prostu to zignorować.
- A ty czym chcesz walczyć?
- Katana.
Eira prychnęła cicho pod nosem i podeszła do wielkich skrzyń stojących pod ścianą. Wyjęła z nich odpowiednie narzędzia, po czym przekazała je walczącym. Huke zważył katanę w dłoni i wykonał jeden próbny wymach. Mogłoby to zrobić na nas jakieś wrażenie, gdyby nie to, że chwilę później obok niego strzelił bat. Nasze oczy skupiły się na długim srebrzystym wężu, poruszającym się tylko tak, jak mu rozkazała Liva.
- Walczycie do pierwszej krwi. Start.
Liva poruszyła batem i po raz kolejny wprawiła go ruch. Narysowała w powietrzu jakiś symbol przed sobą. Muszę przyznać, że wyglądało to niesamowicie efektownie. Młoda Łowczyni poruszała ręką szybko, przez co bat wyglądał jakby był w kilku miejscach naraz, tworząc wokół niej jakby srebrzystą, ochronną kulę.
Huke uniósł brwi, nie bardzo wiedząc, jak rozpocząć walkę. Z reguły podczas bitwy miał ze sobą tylko kołki, a tak to używał swoich rąk. To że tym razem zdecydował się skorzystać z katany było dla niego ułatwieniem, aczkolwiek i tak nie mógł za wiele zrobić. Nagle uśmiechnął się. Najwidoczniej wpadł na jakiś pomysł. Złapał mocniej katanę, po czym rzucił ją.
Usłyszeliśmy głośny jęk zderzenia ciężkiego narzędzia z szybkim batem. Oba zmieniły swój tor ruchu i poleciały w przeciwne strony, a zaraz za nimi ich właściciele. Liva spojrzała na trzymaną przez Huke'a katanę, wykonała gwałtowny ruch ręką, przez co bat okręcił się wokół broni Łowcy. Szesnastolatka pociągnęła mocno, ale mężczyzna okazał się silniejszy. Szarpnął ręką, czym pozbawił swoją przeciwniczkę jedynego środka obronnego. Po chwili zaczął się kierować w jej stronę i pewnie stratował by ją całym swoim ciężarem ciała, gdyby nie mój głośny krzyk:
- Koniec!
- No serio? – zapytał zdegustowany Huke. – Wygrałbym.
- Wiem, dlatego nie musisz nam osłabiać Łowczyni – odparłem. – Myślę, że na dzisiaj wystarczy, możecie się rozejść.
Talia i Ryan po prostu wyszli bez słowa, trzymając się za ręce. Chyba wciąż nie nadrobili zaległości po wyjeździe dziewczyny. Nikki zwinęła się wraz z Huke'm, który nie wyglądał na zadowolonego. Najwidoczniej bardzo chciał się popisać swoimi umiejętnościami. A Eira i Chris opuścili salę, coś mrucząc, że chwilę na mnie poczekają. Zostałem z Livą sam na sam. Po raz kolejny.
- Mam szansę wziąć udział z wami w misji? – zapytała niepewnie.
- No pewnie. I wcale nie wynika to z tego, że z reguły nie chce mi się szukać chętnych Łowców. Wbrew pozorom walczyłaś bardzo dobrze, a Huke jest silnym przeciwnikiem.
- Bardzo szybko pozbawił mnie broni – stwierdziła.
- Walczysz normalnie dłuższym batem, prawda?
Pokiwała głową.
- To widać. Nie czułaś się do końca pewnie. Poza tym, każdy Łowca ma obowiązek posiadania przy sobie kołka. Gdybyś straciła swój bat, zawsze masz jakieś zabezpieczenie. Jeśli chodzi o Huke'a... Cóż, on dążył do tego, abyś została goła, ponieważ najłatwiej walczy mu się wręcz. Co z jego strony nie jest też do końca dobre, ponieważ bardziej się naraża na kontakt z wampirzym jadem. To co wykonałaś z batem jest bardziej skuteczne.
- Ale szybko go straciłam.
- To bez znaczenia. Musisz jednak mi pokazać, jak walczysz innymi narzędziami, na przykład szpadą.
- Och, okay, dobra... Ale obawiam się, że nie wyjdzie mi to najlepiej. Staram się raczej utrzymywać przeciwnika w jak największej odległości od siebie. Taki mam nawyk. Nigdy nie miałam kontaktu z wampirem i nie wiem, jak się zachowam...
- W porządku. Każdy ma jakiś swój styl.
- Mój jest dość dziwny.
- To nawet lepiej, bo mój też – uśmiechnąłem się. – Spotkamy się jeszcze na jednym treningu. Albo ja cię złapię, albo Nikki ci przekaże.
- No dobra.
- To ja muszę lecieć, bo na mnie czekają. Do zobaczenia.
Liva tylko skinęła głową i odwróciła się w drugą stronę, a ja opuściłem salę. Na korytarzu stał tylko Chris, który wpatrywał się pustym wzrokiem w ścianę. Jednak, kiedy do niego podszedłem, spojrzał na mnie i uniósł pytająco brwi.
- Co tak krótko?
- Przestań – mruknąłem, ciągnąc go w kierunku jakiegoś miejsca, gdzie będzie więcej ludzi.
- Nie umówiłeś się z nią? Trening się nie liczy dla jasności...
Prychnąłem.
- Daj spokój.
Chris uśmiechnął się, ale po chwili jego mina zmieniła się w wyraźnie zastanowienie, a on sam zaczął się czemuś bacznie przyglądać. Podążyłem za jego wzrokiem, przez co ujrzałem, że drzwi od sali treningowej z numerem osiem są uchylone. Każdy, co prawda, mógł przyjść i sobie potrenować, bo sal jest bardzo dużo, ale ósemka, dziewiątka oraz dziesiątka były zamknięte od prawie pięciu miesięcy, ponieważ odbywał się tam remont. Taa, kolejna ściema Dievamu. W zasadzie nikt nie wiedział, co tam się dzieje, ale na pewno nie remont.
- Sprawdzamy to? – zapytał szeptem Chris.
- Ostatnio ciągle trafiam przypadkiem na jakieś dziwne przypadki. Wydaje mi się, że coś się święci.
- Trudis jednak naściemniała.
- Nie do końca. Widziałem osobę, która na pewno dla niej nie szpiegowała.
- Kogo?
- Potem. Chodź.
Podeszliśmy w kierunku drzwi najciszej, jak się dało. Znajdując się już bardzo blisko, usłyszeliśmy potulny, męski głos.
- ... w drodze. Pojawią się tu niebawem. Dostawca powiedział, że minimalny okres oczekiwania do tydzień.
- A maksymalny? – Odpowiedź została wywarczana przez jakąś kobietę.
- Dwa miesiące.
Rozległ się głośny trzask, jakby ktoś komuś wymierzył liścia.
- Lepiej, żebym nie musiała tyle czekać.
Chris spojrzał na mnie i bezgłośnie poruszając ustami zapytał, czy wiem, kto to. Tylko pokręciłem głową w odpowiedzi, na co on stwierdził, że tam zajrzy. Zastanawiałem się chwilę, czy go nie powstrzymać, ale w sumie pewnie i tak zrobiłbym to samo.
Gdy dziesięć minut później spacerowaliśmy niemalże w samym centrum siedziby, zapytałem Chrisa po raz trzeci:
- Kogo tam widziałeś?
W końcu zdecydował się odpowiedzieć mi. Nie byłem bardzo zaskoczony, kiedy usłyszałem:
- Eliasa.



_____
Trochę się przesunęły terminy, przepraszam. Po prostu ledwo co się wyrobiłam i kończyłam rozdział późno w nocy piątego. Nie jest nawet betowany, bo nie zdążyłam go podesłać becie (ale zrobię to xd). /edit/ Już zbetowany! /edit/ I wszystko w sumie na marne, bo szóstego pokłóciłam się z rodzicami i straciłam dostęp do kompa. Teraz w sumie siedzę tak troszkę potajemnie. 
Kiedy dziesiątka? Nie wiem. Dałam świetny popis, że nie umiem trzymać się terminów. Miałam plan, żeby dać 15.12, ale mam w tym tygodniu egzaminy semestralne i w sumie trochę zapomniałam, że to już i muszę się pouczyć, bo inaczej nie zdam XD Mogłabym próbować pisać rozdział w weekend, ale możliwe, że wyjadę do Drezna i po prostu nie wiem nic. 
Ale jak mnie złapie wena będę pisać na papierze. Potem trzeba będzie to niby tylko przepisać na kompa. Podobno to szybciej, choć ze mną to nigdy nic nie wiadomo xd
W sumie to chciałam Wam życzyć miłych Mikołajek, ale już trochę za późno. Mam nadzieję, że dostaliście fajne prezenty, możecie się pochwalić w komentarzach jeśli chcecie ;))
Do niedługo ;d (miejmy nadzieję xd)

3 komentarze:

  1. Całkiem fajne opowiadanie, mam nadzieję że akcja się bardziej rozwinie w najbliższym czasie (wiesz co mam na myśli :3), życzę weny i następnych rozdziałów ;*
    ~Dołek

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam i czekam na następny rozdział. Wchodzę prawie co dziennie żeby zobaczyć czy coś dodałaś. XD A tu nadal nic :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    o Max w końcu się dowiedział jak ma na imię dziewczyna, którą się zainteresował, przez chwilę myślałam, że Travis jest tą kobietą która tam była, a może wampiry opanowały Divian i chcą zniszczyć ją od środka…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń