Stan
wyjątkowego zagrożenia oznaczał mniej więcej tyle, że każdy
Łowca powinien mieć oczy dookoła głowy i na siebie uważać. (Tak
jakby to nie było normalne zajęcie profesjonalnego Łowcy...) Poza
tym, wszystko zapowiadało się normalnie. Na przykład, nie było
mowy o odwołaniu treningów z młodymi, dlatego spędzałem teraz z
nimi zacne minuty w sali treningowej. Nie żebyśmy zajmowali się
trenowaniem.
Na
samym początku nakazałem im jakąś zwyczajową rozgrzewkę.
Dzieciaki trochę sobie pobiegały, nagimnastykowały się, a potem
wzięli bronie. Dobrali się w pary i mieli za zadanie poćwiczyć,
ale nie trwało to długo. Odkąd miałem z nimi zajęcia,
zarejestrowałem pewną rzecz – że są strasznie ciekawscy. Tak
więc minęło może z piętnaście minut, gdy jeden z chłopaków
zwrócił się do mnie:
– Max,
ty coś wiesz na temat tego zagrożenia?
Wszyscy
jak na zawołanie porzucili walkę ze sobą i spojrzeli na mnie ze
skupieniem. Każdy chciał wyłapać jak najwięcej szczegółów.
Chciało mi się śmiać, gdy tak obserwowałem ich reakcje, ale z
drugiej strony wiedziałem, że na ich miejscu zachowywałbym się
tak samo.
Rozważałem
przez chwilę, czy powinienem w ogóle poruszać z nimi ten temat.
Oni wszyscy byli jeszcze bardzo młodzi, a ten cały spisek nie do
końca ich dotyczył. Póki co morderca nie wyraził nimi
zainteresowania, ale gdyby w coś się wplątali... Podjudzanie ich
ciekawości mogło się okazać dla nich niebezpieczne. Ale jeśli
nic im nie powiem, mogą się w coś wpakować sami i będzie jeszcze
gorzej.
Westchnąłem.
– Wiem
– odpowiedziałem ostatecznie.
–
Opowiesz nam? –
poprosiła Misty, a w jej oczach niemalże dostrzegłem tańczące
gwiazdki.
Skinąłem
głową, a młodzi porzucili swoje bronie i podeszli bliżej mnie.
Wszyscy usiedli na ziemi i popatrzyli na mnie z wyraźnym
oczekiwaniem. Spocząłem naprzeciwko nich i rozejrzałem się
dookoła. Na myśl przyszło mi, że zachowaliśmy się, jakbym miał
zaraz opowiadać jakąś bajkę na dobranoc, a nie dramatyczną
historię o problemach w Organizacji.
– Co
chcielibyście wiedzieć? – zapytałem, gdy dotarło do mnie, że
nie wiem, jak zacząć.
–
Dlaczego zarządzono stan
wyjątkowy?
– Nie
wiem, na ile się orientujecie w tym wszystkim – zacząłem – ale
sytuacja wygląda bardzo źle. Jeśli znacie historię Dievam, to
wiecie, że ostatnio stan wyjątkowy zarządzono jakieś trzysta lat
temu. Tak naprawdę dyrektorzy Organizacji nigdy nie chcą się
oficjalnie przyznawać do problemu, bo w ten sposób pokazują, że
nie mają kontroli. Jeśli pani Ravale zadecydowała, że trzeba
wszystkich ostrzec, to podjęła bardzo odważną decyzję. No i musi
być beznadziejnie.
–
Chodzi o te wszystkie
morderstwa? – zapytał cicho Jean.
Skinąłem
głową.
–
Uważajcie na siebie –
powiedziałem. – Wiem, że sytuacja nie wydaje się bezpośrednio
was dotyczyć, ale jeśli znajdziecie się w nieodpowiednim miejscu i
nieodpowiednim czasie może być źle. Nie mieszajcie się celowo do
jakichś kłopotów.
Dzieciaki
wyglądały trochę na przestraszone, a trochę na niedowierzające.
Ostatecznie wszyscy jednak mnie zapewnili, że nie zrobią nic
głupiego. Wiedziałem, że część z nich mówi poważnie, ale
niektórzy zachowywali się, jakby mieli gdzieś moje ostrzeżenia.
Wiem, że coraz pewniej czuli się w walce, ale skoro sprawcy udało
się zabić parę najlepszych Łowców, to mieli naprawdę marne
szanse. Najlepiej by było teraz się nie wychylać, a nie szukać
problemów na siłę.
–
Wiecie, kto jest za to
odpowiedzialny? – zapytała Marie.
Przez
chwilę miałem ochotę podejść i popukać w jej głowę, bo zadała
takie durne pytanie. Odetchnąłem jednak i uznałem, że muszę
zachować się spokojnie. Oni są tylko przerażonymi dziećmi, które
jeszcze nic nie wiedzą o świecie.
– Nie
– odpowiedziałem. – Właśnie dlatego zarządzono stan
zagrożenia.
– A
masz jakieś podejrzenia? – zainteresowała się Beulah.
Wzruszyłem
ramionami. Co jak co, ale te informacje im się nie należały.
– Nie
wiemy w tej sprawie nic konkretnego. Ten zabójca jest bardzo dobrze
zorganizowany.
– Ale
jak będziesz coś wiedzieć – powiedziała Misty – to powiesz
nam? Przez to, że jesteśmy tacy młodzi nikt nie traktuje nas
poważnie i nie chce nam powiedzieć prawdy...
– To
dość zrozumiałe – stwierdziłem. – Nikt nie chce was w to
mieszać. Ale jak sprawa będzie się rozjaśniać, to oczywiście o
wszystkim wam opowiem.
Dzieciaki
najwidoczniej poczuły się udobruchane moimi słowami, bo zeszliśmy
na luźniejsze tematy rozmów. Tym małym wypierdkom udało się mnie
zagadać przez jakiś kwadrans, gdy przypomniało mi się, że
teoretycznie mamy teraz trening. Zagoniłem ich wtedy do ćwiczeń.
Nie wyglądali na szczególnie chętnych, ale nie narzekali.
Pozostały czas treningu spędziłem więc na obserwowaniu
czternastolatków i poprawianiu ich błędów.
*
Dzisiejszy
dzień był wyjątkowo ciepły, więc pomysł spędzenia na dworze
najbliższych kilku godzin nie brzmiał tak źle. Zła okazała się
przyczyna.
Kiedy
Eira, Nikki i Talia powiedziały mi o tym, że mają za zadanie
zorganizować festyn, myślałem, że to żart. Najwidoczniej nie.
Sądziłem jednak, że sytuacja się zmieni w związku z ogłoszeniem
stanu wyjątkowego zagrożenia. Nic bardziej mylnego. Trudis uważała
nawet, że inni Łowcy teraz jeszcze bardziej potrzebują
rozluźnienia w postaci wspólnej imprezy. Tak więc dziewczyny
musiały wykonać to zadanie.
Rozmawiałem
w międzyczasie z różnymi Łowcami, pytając o ich zdanie na temat
tego całego festynu. Opinie były różne. Jedni cieszyli się na tę
myśl, inni mieli ochotę wpakować Trudis kulkę w łeb, a jeszcze
inni machnęli na to ręką. Niemniej jednak udział trzeba było
wziąć. Pani dyrektor zastrzegła sobie, że każdy musi się
pojawić chociaż na piętnaście minut. Zakładałem, że nie będzie
sprawdzać obecności czy coś w tym stylu, ale raczej pokręci się
między nami i porozmawia z wybranymi osobami.
Jeśli
natomiast chodzi o samą imprezę, to, szczerze mówiąc,
spodziewałem się niewypału. To nie tak, że uważałem
przyjaciółki za niekompetentne osoby (choć mogły takowe być,
przecież są Łowczyniami, a nie organizatorkami imprez). Po prostu
myślałem, że przeleją w wydarzenie swoją wściekłość za tak
głupie zadanie. Myliłem się. Dziewczyny odwaliły kawał dobrej
roboty. Kiedy tylko dotarłem do parku, w którym odbywał się
festyn, szczęka opadła mi to ziemi i długo nie mogłem się
pozbierać.
Już
z daleka usłyszałem dość dobrą muzykę, ale nie spodziewałem
się tutaj profesjonalnego didżeja. A jednak był. Został ustawiony
lekko z boku, a wokół niego rozplanowana została większa, wolna
przestrzeń. Chyba jakby ktoś miał w planach tańczyć. Nieopodal
rozłożono ogromną scenę, a wokół niej znajdowały się stoiska.
Dostrzegłem miejsca z napojami, przekąskami, a także jakimiś
zabawami. Najlepsze w tym wszystkim były balony, które znajdowały
się dosłownie wszędzie. Poprzyczepiano je do wszystkich budek,
znalazło się dla nich miejsce również na scenie oraz u didżeja,
a także rozrzucono je luzem na wolnej przestrzeni. Co jednak
postanowił zepsuć wiatr, który z chwili na chwilę zabierał ich
coraz więcej. A jednak wszystko wyglądało fantastycznie.
Rozejrzałem
się w poszukiwaniu dziewczyn, żeby im pogratulować świetnie
wykonanej pracy, ale niestety trafiłem na kogoś innego. Gorszego.
– I
co o tym myślisz, Max? – zapytała pani dyrektor, przyglądając
mi się uważnie.
Wzruszyłem
ramionami. Nie miałem ochoty na rozmowy z tą kobietą. Może i
przyznała w końcu przed wszystkimi, że ma problem, ale jednak
wcześniej ciągle kłamała. I przez nią straciliśmy parę
fantastycznych Łowców.
–
Dwudziestolatkowi nie
wypada zachowywać się jak obrażony pięciolatek – stwierdziła
po chwili, gdy dotarło do niej, że najwidoczniej nie zamierzam się
odezwać.
–
Wiesz, kiedyś może i
bym się przejął twoją opinią, ale teraz jesteś spalona –
warknąłem.
–
Zarządziłam stan... –
zaczęła, ale jej przerwałem.
– I
co z tego?! Ciągle coś kręciłaś i kombinowałaś! Łowcy zaczęli
cię podejrzewać. Nawet ja przez chwilę byłem przekonany, że
jesteś odpowiedzialna za te ataki...!
– Co
się zmieniło? – weszła mi w słowo.
Spojrzałem
na nią zaskoczony. Czy ona celowo skupiała na sobie uwagę?
– Nie
rozumiem – odpowiedziałem.
–
Dlaczego mnie nie
podejrzewasz? Przecież nic się nie zmieniło. Max, jesteś
najlepszym Łowcą, powinieneś mieć oczy dookoła głowy i już
dawno to rozpracować.
Jej
słowa mnie zaskoczyły. To brzmiało trochę tak, jakby ta cała
akcja była jakimś testem przygotowanym specjalnie dla mnie. Ale nie
była. Inni Łowcy naprawdę umierali!
– Masz
jakieś podejrzenia? – zapytałem.
Trudis
skinęła głową. Podczas wykonywania tego ruchu, cały czas
patrzyła mi uważnie w oczy. I wówczas do mnie dotarło.
–
Wiesz, kto to jest! –
wykrzyknąłem.
Ale
ona tylko wzruszyła ramionami.
–
Dziękuję za rozmowę,
Max. I życzę dobrej zabawy na festynie – dodała, powoli
odchodząc ode mnie.
– Pani
dyrektor...? Ale...
–
Uważaj na siebie. – Po
tych słowach zostawiła mnie samego i podeszła do innych Łowców
na miłą pogawędkę.
Zachowywała
się naprawdę dziwnie. To była moja pierwsza myśl, gdy już
odszedłem na bok, żeby przemyśleć to wszystko w spokoju. Z reguły
gdy na nią krzyczałem, choć trochę się irytowała. Tym razem
jednak jakby była świadoma swoich błędów. Natomiast nie
zrozumiałem jej sugestii odnośnie winnego. Może i nie wiedziała,
kto to jest, ale na pewno miała o tej sprawie większe pojęcie niż
ja. Postanowiłem, że po festynie wpadnę do niej w odwiedziny i
wycisnę z niej wszystkie informacje.
Spacerowałem
po parku bez celu. Parę znajomych Łowców mnie pozdrowiło, z
niektórymi zamieniłem więcej słów, ale jeszcze nie udało mi się
trafić na nikogo z mojej drużyny. Zastanawiałem się właśnie,
gdzie ich wsiąkło, kierując się powoli w stronę jakiejś budki z
alkoholem, gdy spotkałem się z Noelem. Miał zaczerwienione oczy i
wyraźnie próbował uciec, ale go przytrzymałem.
–
Noel, co się dzieje?
Dziewiętnastolatek
tylko pokręcił głową i spuścił brodę. Przez chwilę próbował
się wyrwać, ale ponieważ byłem silniejszy, dość szybko się
poddał.
–
Chcesz porozmawiać? –
zapytałem.
Chłopak
kolejny raz pokręcił głową, a potem przyciągnął mnie do
siebie. Objąłem go delikatnie, a on wtulił się w moje ramię. Był
ode mnie tylko trochę wyższy, więc ta pozycja nawet mu nie
przeszkadzała.
–
Wszystko jest źle –
wyszeptał mi do ucha. – I będzie jeszcze gorzej.
Po
tych jakże pesymistycznych słowach wyrwał się z mojego uścisku i
zniknął gdzieś pomiędzy ludźmi, nim zdążyłem w ogóle
zareagować. Wiedziałem, że Noel mimo miejsca w najlepszej
dziesiątce był dość delikatnym i wrażliwym chłopakiem. Strata
bliskiego przyjaciela dość mocno go załamała, nawet jeśli
utrzymywał, że nie jest mu zbyt ciężko, a jednak nie spodziewałem
się po nim takiego zachowania. Najwidoczniej stało się coś złego.
Westchnąłem.
Wow, festyn pełen doznań. Właśnie tego oczekiwałem.
Dotarłem
w końcu do tej budki z alkoholem i zamówiłem sobie kufel piwa.
Stanowczo potrzebowałem trochę alkoholu na rozluźnienie po tych
dwóch spotkaniach.
– Mogę
postawić panu drinka? – Usłyszałem za sobą znajomy głos.
Odwróciłem
się i mój wzrok padł na mojego przyjaciela, który uśmiechał się
do mnie zawadiacko. Dla tego uśmiechu mógłbym umrzeć.
–
Wiesz, że tutaj wszystko
jest za darmo, nie? – zgasiłem go.
Chris
wywrócił oczami i przysiadł obok mnie przy prowizorycznym barze.
Zamówił sobie piwo i zerknął na mnie kątem oka.
– No
co? – zapytałem.
– Och,
nic – odpowiedział i upił trochę ze swojego kufla. – Nieźle
wyglądasz – stwierdził.
– Nie
to co ty – odparłem, choć poczułem, jak moje serce przyspiesza
na jego słowa.
–
Staram się być dla
ciebie miły, a ty mi się tak odpłacasz – powiedział z udawanym
oburzeniem.
Zaśmiałem
się.
– No
cóż, masz pecha. Widziałeś Eirę? – zmieniłem temat.
– Nie
miałem okazji. Dziewczyny się spisały, nie?
Pokiwałem
głową.
–
Poszukamy ich?
Chris
spojrzał na mnie smutno. Zmarszczyłem brwi zdziwiony.
– Moje
towarzystwo ci nie wystarcza? – zapytał cicho.
Wywróciłem
oczami, gdy dotarło do mnie, że on sobie ze mnie tak żartuje.
–
Zabawny jesteś –
powiedziałem – ale i tak muszę porozmawiać z siostrą.
–
Porozmawiaj ze mną.
–
Trudis chyba coś wie –
palnąłem.
Chris
spoważniał momentalnie. Przez chwilę miałem wyrzuty sumienia, że
psuję mu zabawę na imprezie, ale potem przypomniałem sobie, że i
tak nie mieliśmy na nią ochoty. To, że Chris najwidoczniej poczuł
się jak ryba w wodzie, nie miało nic do rzeczy.
– I
co? – dopytał.
– I
nic. Jutro to z niej wyciągnę.
–
Okay. – Pokiwał głową.
– Chodź, poszukamy twojej siostry.
Odeszliśmy
od baru i zaczęliśmy przedzierać się między masą ludzi w
poszukiwaniu mojej bliźniaczki. Gdzieś tam po drodze mignęły nam
złote włosy Layli, co Chris skomentował cicho pod nosem słowem
„suka”. Minęliśmy jeszcze mnóstwo innych znajomych, ale nawet
nie otarliśmy się o Eirę. Już miałem się poddać, gdy los się
do nas uśmiechnął i trafiliśmy na Nikki z Livą. Dziewczyny stały
gdzieś z boku i żywo o czymś dyskutowały. Gdy zobaczyłem na ich
twarzach uśmiechy, nie mogłem nie zareagować podobnie.
Razem
z Chrisem przerwaliśmy im wspólny czas, ale dziewczyny nie
wyglądały na złe.
–
Świetnie sobie
poradziłyście – zwróciłem się do Nikki po przywitaniu.
Łowczyni
wywróciła teatralnie oczami i powiedziała:
– To
było najgłupsze zadanie na świecie.
– Ale
wyszło fajnie – stwierdził Chris z uznaniem.
– No,
mi też się podoba – dorzuciła Liva.
–
Widzisz, Nikki, może to
nie jest takie złe. Teraz będziesz zbierać pochwały, a to zawsze
coś – dodałem.
– Tak
jakby mi zależało. – Nikki prychnęła.
–
Widziałaś Eirę? –
Zmieniłem temat.
Fioletowowłosa
uśmiechnęła się do mnie radośnie.
–
Ostatnio szlajała się
gdzieś po drugiej stronie. Z Hukiem!
– Z
Hukiem? Tym z naszej drużyny?
– A
znasz jakiegoś innego? Ostatnio spędzają razem coraz więcej
czasu, może już się pogodzili.
–
Szkoda – stwierdził
Chris. – Nie będzie, komu mordę obić.
Prychnąłem.
– Ale
nie wiem, gdzie jest teraz – kontynuowała Nikki, ignorując
Chrisa. – Dzwoniłeś do niej?
– Nie.
Mój srajfon się zepsuł przecież.
– Och,
ty debilu – mruknął Chris. – Nie przeszkadzajcie sobie, ja już
pomogę tej ofierze losy – dodał w kierunku dziewczyn i pociągnął
mnie za sobą. – Nie mogłeś mi tego od razu powiedzieć?
Wzruszyłem
ramionami.
–
Myślałem, że
pamiętasz.
Chris
westchnął ciężko, pewnie psiocząc w myślach na moją głupotę
(mimo że wcale nie byłem głupi, to on ma jakieś zaniki pamięci).
W końcu wyciągnął swój telefon i zadzwonił do mojej siostry.
Rozmawiał z nią raptem minutę, a chwilę później już ciągnął
mnie w innym kierunku.
– I
co?
–
Umówiłem się z nią
pod sceną za chwilę.
Skinąłem
głową. Gdy my tam dotarliśmy, Eira już na nas czekała.
Najwidoczniej znajdowała się w pobliżu. Podszedłem do niej i
przytuliłem ją na przywitanie.
–
Świetna impreza –
pochwaliłem.
Blondynka
tylko machnęła na to ręką i przyciągnęła mnie bliżej siebie.
–
Podobno chciałeś
pogadać – wyszeptała do mojego ucha. Chyba chciała, aby nikt
dookoła nas nie podsłuchiwał. – Co się dzieje?
–
Rozmawiałem z Trudis –
odparłem na głos. Dookoła może i było mnóstwo osób, ale była
też głośna muzyka, która z pewnością zagłuszała nas
wystarczająco. Poza tym, to co miałem jej do przekazania, nie
należało do jakichś super tajnych rzeczy.
–
Powiedziała ci coś
istotnego?
–
Jeszcze nie. Jutro
zamierzam dokończyć z nią rozmowę.
Eira
skinęła głową i odsunęła się ode mnie. Popatrzyła po nas i
zapytała:
– Jak
się bawicie?
–
Słyszeliśmy, że
zaprzyjaźniasz się z Hukiem – zauważył Chris.
Bliźniaczka
wybuchnęła śmiechem.
– A
gdzie tam! Kłóciłam się z tym pacanem, jakby mi co najmniej brata
zabił.
– Jak
chcesz, mogę mu obić mordę – zaoferował wspaniałomyślnie
czarnowłosy.
Eira
znów się zaśmiała, ale pokręciła głową.
– Nie
trzeba. No nic, chłopaki, ja lecę dalej. Muszę jeszcze obskoczyć
parę osób.
Gdy
ja i Chris zostaliśmy sami, postanowiliśmy się trochę zabawić.
Zaczęliśmy spokojnie, znów wybraliśmy się na piwo, a potem
postanowiliśmy pooglądać wszystkie atrakcje. Chris co prawda
zaproponował, żebyśmy potańczyli, ale kategorycznie odmówiłem.
Nie lubiłem się kompromitować na oczach tak wielu ludzi.
Przeszliśmy
po kilku stoiskach, oglądając Łowców zmagających się z trudnymi
zadaniami. No, może nie wszystkie były trudne. Szczególnie
łowienie buzią jabłek z misek z wodą. Ja kojarzyłem tę zabawę
raczej z Halloween'em, ale z jakiegoś powodu pojawiła się tutaj.
Nie wnikałem.
Znaleźliśmy
też punkt, gdzie można było strzelać z łuku. Tutaj akurat
większość radziła sobie świetnie, ponieważ jako Łowcy
powinniśmy obeznać się z każdym typem broni. A już szczególnie
z tymi o szerokim polu zasięgu, ponieważ czasem lepiej unikać
kontaktu z wampirami.
Ogółem
atrakcje nie powalały na kolana, a jednak sporo osób z nich
korzystało. Ani Chris, ani ja nie mieliśmy na to ochoty, więc po
prostu sobie spacerowaliśmy. Doszliśmy do skraju imprezy, a tam
znaleźliśmy siedzącą na ławce samotnie zielonowłosą
dziewczynę. Już z oddali rozpoznałem w niej Livę. Kazałem
przyjacielowi się zmywać i zadecydowałam, że pójdę z nią
porozmawiać, bo wyglądała na smutną. Chris był trochę
niezadowolony, ale ostatecznie machnął ręką i wrócił do innych
ludzi.
–
Liva? – zapytałem,
podchodząc bliżej.
– O,
Max – powiedziała, patrząc na mnie z uśmiechem. Poklepała
miejsce obok siebie, więc dołączyłem do niej na ławce. – I jak
tam? – zapytała.
– W
porządku – odparłem. – A u ciebie? Czemu jesteś tu sama?
– Ach,
chciałam chwilkę odpocząć od zgiełku. Powiedziałam Nikki, że
posiedzę sobie sama, a ona chyba poszła do twojej siostry na ploty.
Skinąłem
głową.
– Ale
poza tym wszystko okay?
– No
pewnie. Ogółem dobrze się bawię, ale to taka duża impreza, że
potrzebuję chwilę, żeby odsapnąć. A co, myślałeś, że tu
płaczę i przyszedłeś ratować biedną dziewczynkę? – Zaśmiała
się i wymierzyła mi kuksańca.
– Może
nie od razu tak dramatycznie, ale przyznam, że przejąłem się
trochę.
Liva
zachichotała.
– Oj,
biedaku ty. O wszystkich tak się zamartwiasz – zakpiła, a mi
opadła kopara. Jeszcze całkiem niedawno ta dziewczyna była
totalnie nieśmiała i stresowała się każdą rozmową w moim
towarzystwie, a teraz nawet potrafiła mi dogryzać. Towarzystwo
Nikki tak bardzo ją zmieniło. Cieszyłem się, że przestaje być
taką szarą myszką, ponieważ wówczas wydawała się być smutna.
–
Wyglądasz jak mały elf
z tymi włosami – rzuciłem tak bez tematu.
Szesnastolatka
zarumieniła się delikatnie.
– Już
mi chyba to kiedyś mówiłeś – stwierdziła. – Albo mi się
przyśniło.
– Obie
opcje są możliwe. Co u ciebie i Nikki?
– Och,
świetnie. – Uśmiechnęła się z rozmarzeniem. – Ona jest taka
fantastyczna. Miałeś rację, należało dać jej trochę czasu i
teraz wszystko się układa. A jak tam ty i Chris? Szansa na coś
więcej?
Zmarszczyłem
brwi zaskoczony.
– Czy
ja ci w ogóle o tym mówiłem?
Liva
wzruszyła ramionami.
–
Domyśliłam się. Poza
tym, kibicowałam wam całe moje życie. Nawet nie masz pojęcia, jak
wy uroczo wyglądacie razem z boku. I mnóstwo osób tak uważa i
paruje was ze sobą. Jeśli Dievam kiedykolwiek miałoby zmienić
uprzedzenia, to stanowczo ze względu na to, że wy będziecie w
związku.
– O
ile to kiedykolwiek nastąpi – wtrąciłem.
– Och,
daj sobie trochę czasu. Jemu też. I wszystko się ułoży.
– Może
jednak zmieńmy temat – poprosiłem. Wolałem zamartwiać się tą
sytuacją samemu na spokojnie.
– Jak
chcesz. – Liva wzruszyła ramionami. – Ale gdybyś chciał
porozmawiać z inną, niegdyś nieszczęśliwie zakochaną,
homoseksualną osobą, to wal śmiało.
–
Zapamiętam. No i...
dzięki.
– Do
usług. Co myślisz o tych ogromnych ilościach balonów?
–
Świetnie to wygląda,
ale szkoda, że wiatr je zwiewa.
Liva
pokiwała głową.
–
Uwielbiam balony –
wyznała. – Te z gumy i te Nikki – dodała, a ja parsknąłem
śmiechem.
– Co
jak co, ale Nikki się należy. Ma naprawdę duże...
– A
jakie fajne w dotyku! – wtrąciła nastolatka. – Ale tobie raczej
by się to nie spodobało. Znaczy, mam szczerą nadzieję, że nie
chcesz zmacać mojej dziewczyny.
Wybuchnąłem
śmiechem.
– Nie
musisz się martwić, jeden buziak z nią stanowczo mi wystarczy.
Liva
popatrzyła na mnie zaintrygowana.
–
Całowaliście się?
–
Zdarzyło nam się –
odparłem.
–
Kiedy? Dlaczego?
– To
było całkiem niedawno – palnąłem, ale gdy zobaczyłem
przerażoną minę Livy, od razu dodałem: – Jeszcze zanim byłyście
razem. Nikki zastanawiała się wówczas, czy lubi dziewczyny, a ja –
czy lubię chłopaków. No i się pocałowaliśmy, żeby to
sprawdzić. Nie martw się, między nami nic więcej nie ma.
Nastolatka
przełknęła głośno ślinę i pokiwała głową. Wyglądała na
zamyśloną, więc pewnie analizowała uważnie moje słowa.
Rozumiałem, że pewnie nie spodziewała się teraz takiej rewelacji,
ale lepiej, żeby wiedziała, niżby miała się z tego powodu potem
pokłócić z Nikki.
–
Jesteś na nas zła? –
zapytałem, gdy nie odzywała się już dłuższą chwilę.
Liva
powoli pokręciła głową.
– Nie,
ale... Muszę chyba o tym porozmawiać z Nikki i tyle.
Pokiwałem
głową ze zrozumieniem. Podchodziła trzeźwo do sprawy, to dobrze.
–
Chcesz może wrócić tam
na imprezę? – zaproponowałem.
–
Jeszcze nie –
odpowiedziała Liva – ale jak ty chcesz, to śmiało. Nie musisz tu
ze mną siedzieć czy coś. Nie czuj się zobowiązany.
– Nie,
w porządku. Jakoś mi nie zależy na tym festynie. Jeśli chcesz
żebym sobie poszedł, to...
–
Możesz zostać –
wtrąciła. – Towarzystwo...
–
McCarey! – Jakiś krzyk
z oddali przerwał słowa Livy.
Oboje
odwróciliśmy się w kierunku, skąd go usłyszeliśmy. Parę metrów
od nas dostrzegłem Chrisa biegnącego w naszą stronę. Wyglądał
na dość zdenerwowanego. Wstałem z ławki, kiwając przepraszająco
w stronę dziewczyny, i skierowałem się w jego stronę. Potem nie
do końca zrozumiałem, co się wydarzyło.
Wściekły
Chris dotarł do mnie i nim zdążyłem się odezwać, przywalił mi
prosto w twarz. Nie spodziewałem się tego, toteż zatoczyłem się
do tyłu. Podtrzymała mnie Liva, która najwidoczniej podeszła tu
ze mną. Zdenerwowałem się i wyrwałem z objęć nastolatki i
popatrzyłem za Chrisem, ale jego już nie było. Co to miało
znaczyć? Ten szmaciarz bez słowa mi przywalił i sobie poszedł?
Porządnie wpieprzony warknąłem i kopnąłem jakiś kamień.
–
Wszystko w porządku? –
zapytała cicho Liva.
Skinąłem
głową i przyłożyłem dłoń do ust. Spojrzałem na rękę i
dostrzegłem krew. Świetnie.
– Co
się stało? Pokłóciliście się?
–
Najwidoczniej tak –
odparłem. – Choć jeszcze chwilę temu nic o tym nie wiedziałem.
Pojebany, humorzasty skurwiel – splunąłem.
–
Chyba powinieneś z nim
porozmawiać.
–
Pewnie. Szkoda, że nie
zaczekał, po tym jak bez słowa mi jebnął w twarz.
–
Chodź go poszukać –
zaproponowała dziewczyna.
Niechętnie
skinąłem głową i pozwoliłem się prowadzić. Rozglądałem się
dookoła, próbując wypatrzyć znajomą twarz. Z chwili na chwilę
robiłem się coraz bardziej wściekły. Co to była za akcja? Ktoś
mu nie dał i musiał rozładować napięcie? Ja pierdolę. Jak go
znajdę, to jest martwy.
– O,
twoja siostra! – zawołała Liva i pociągnęła mnie w jej stronę.
Gdy
Eira tylko mnie ujrzała, od razu objęła moją twarz. Zaczęła się
przyglądać mojej wardze, ale się wyrwałem.
– W
coś ty się znowu wpakował? – zapytała.
Stojąca
obok Nikki wpatrywała się w nas z niezrozumieniem.
– W
nic. Kurwa – warknąłem.
–
Widziałyście Chrisa? –
zapytała trzeźwo Liva.
–
Rozmawiał z nami chwilę
temu – odparła Nikki. – Powiedział, że wraca do domu.
Zacisnąłem
zęby ze zdenerwowania.
–
Zajebię go.
Już
zaczynałem odchodzić, ale bliźniaczka mnie przytrzymała.
– Max,
może wytłumaczysz, co się stało?
– Ja
to zrobię – zaoferowała wspaniałomyślnie zielonowłosa. Ależ
ona była dobrą i pomocną osobą. – Ty idź z nim pogadać.
Powinienem
się uspokoić, pomyślałem, gdy już szedłem po ulicy, powoli
zmierzając do Chrisa. Może miał powód, żeby tak się zachować,
próbowałem go usprawiedliwić, choć ciężko było mi w to
uwierzyć. Co takiego mogło się stać, żeby zareagował aż tak
gwałtownie? Obaj często się kłóciliśmy, czasem robiliśmy sobie
wówczas krzywdę, ale nic bez powodu.
Tak
z innej beczki, jak niby miałem zacząć rozmowę na ten temat.
Cześć, Chris, dlaczego mi przyjebałeś? Jesteś tępą dzidą czy
jak?
Warknąłem.
Zachowanie spokoju w takiej sytuacji nie należało do
najłatwiejszych, ale jednak się starałem. Choć i tak miałem
ochotę mu oddać. Uznałem jednak, że nie będę zamieniać się w
debila (jakim on jest) i spróbuję to wszystko wyjaśnić w
cywilizowany sposób.
Cały
mój spacer do domu Chrisa, rozmyślałem o tym, co się stało.
Równocześnie uspokajałem się najbardziej, jak tylko mogłem.
Poszedłem nawet okrężną drogą, żeby mieć więcej czasu na
ochłonięcie, przez co znalazłem się na jego ulicy dopiero po
ponad godzinie. Czułem się już zupełnie normalnie, jedynie z
wyjątkiem pulsującej z bólu wargi.
Pod
drzwiami jego domu pojawił się problem. Niby miałem klucze i
mogłem po prostu wejść, ale może lepiej w zaistniałej sytuacji
zadzwonić dzwonkiem i dać sygnał, że nadchodzę. Gorzej, jeśli
mi nie otworzy. Ale skoro mam te klucze, to i tak mógłbym wejść.
Dobra,
dzwonię, postanowiłem. Nacisnąłem mały guziczek i czekałem po
drzwiami. Kilka sekund później usłyszałem wewnątrz jakieś
tarabanienie, aż w wejściu stanął wściekły Chris. Jednak nie
ochłonąłem wystarczająco, bo gdy tylko zobaczyłem jego twarz,
zamachnąłem się na nią. Przyjaciel zatoczył się do środka i
uderzył w ścianę. Zauważyłem, że lekko chwiał się na nogach.
Był trochę spity, stwierdziłem.
– O
co ci chodzi? – warknąłem, wyciągając rękę, żeby pomóc mu
wstać. Odtrącił ją i pomógł sobie, wspierając się o ścianę.
–
Jesteś... pojebany –
stwierdził i wzruszył ramionami. Poszedł do salonu, więc
podążyłem za nim.
–
Przyszedłeś do mnie,
przywaliłeś mi bez słowa wytłumaczenia i sobie poszedłeś. Co
się stało, do cholery?
– Kim
dla ciebie jestem? – zapytał spokojnie.
Wytrzeszczyłem
oczy, a moje serce przyspieszyło. Dowiedział się... Domyślił
się? Ktoś mu powiedział? No i wściekł się na mnie.
–
Chris, ja... –
wydukałem.
–
Przyjaźnimy się czy
nie? – warknął.
– Tak,
ja...
– Nic
mi nie mówisz.
Popatrzyłem
na niego skonsternowany. Już nie byłem pewny, co się działo. O co
on się obraził?
–
Czekaj, spokojnie.
Wytłumacz mi, o co chodzi.
Chris
przeczesał ręką swoje włosy i odetchnął. Pokiwał głową i
zaczął mówić:
–
Byłeś z Livą, a ja
poszedłem do naszych. Teraz, na festynie. Usłyszałem, jak Eira i
Nikki rozmawiały razem o tobie. Chciałem się już dołączyć, ale
wtedy twoja siostra powiedziała coś ciekawego. Że się zakochałeś,
czy jak. Trochę mnie to zaskoczyło, bo wydawało mi się, że ta
sprawa z Livą jest zakończona. No i zbytnio cię nie obeszła.
Kiwnąłem
głową, potwierdzając jego słowa. Serce biło mi coraz szybciej.
Jeśli dziewczyny rozmawiały o moich uczuciach do niego, to mam
problem.
–
Uznałem – mówił
dalej – że poczekam chwilę z boku. Żeby to zrozumieć. One mnie
nie widziały i gadały dalej, i się dowiedziałem, czego chciałem.
Mój najlepszy przyjaciel znalazł sobie nowy obiekt uczuć, jakiegoś
faceta. I nic mi o tym nie powiedział! Czy ty mi nie ufasz?!
–
Chris, to nie tak... –
zacząłem się tłumaczyć.
– A
jak? Cholera! – Czarnowłosy uderzył ręką w ścianę. – Więc
uświadamiasz sobie, że lecisz na facetów. Spoko. Nie chcesz o tym
rozpowiadać wszystkim dookoła. Spoko, czaję. Zrozumiałe. Ale
dlaczego ja nic o tym nie wiem?! – krzyknął. – Twój najlepszy
przyjaciel! Gej, do cholery!
Och.
Więc to go najbardziej bolało. Jakby na to spojrzeć z tej strony,
dość logiczne.
Chris
usiadł zrezygnowany pod ścianą i zakrył twarz dłońmi. A ja
stałem nad nim jak ten głupek, nie wiedząc, jak się zachować.
– Co
zrobiłem nie tak? – wymruczał w swoje ręce.
Usiadłem
naprzeciwko niego, pomiędzy jego nogami. Przysunąłem się do niego
powoli i odsunąłem jego dłonie z twarzy.
–
Chris, to nie twoja wina
– powiedziałem.
Zrobiło
mi się przykro, że tak źle potoczyłem te sprawę. A miałem
jeszcze większe wyrzuty sumienia, gdy dostrzegłem pojedyncze łzy
na jego policzkach. Wiedziałem, że to częściowo wina alkoholu i
na trzeźwo nie podszedłby do tego aż tak emocjonalnie, ale ciężko
było mi patrzeć na niego w takim stanie.
Położyłem
dłonie na jego policzkach i uniosłem jego twarz. Spojrzał na mnie
tymi swoimi czarnymi, zaszklonymi oczami.
–
Słyszysz? To nie twoja
wina – powtórzyłem.
–
Dlaczego mi nie
powiedziałeś? Przecież bym ci pomógł... Ze wszystkim.
Nie
miałem dobrego wytłumaczenia. No może poza tym, że jestem w nim
zakochany. I stanąłem przed trudnym wyborem. Mogłem albo mu się
przyznać do moich uczuć, albo próbować szybko coś zmyślać.
Typową opcją dla mnie byłaby ta z numerem drugim, tyle że ja nie
chciałem go okłamywać. Raz kozie śmierć, pomyślałem. W
najgorszym wypadku stracę najlepszego przyjaciela. Da się przeżyć,
zakpiłem w głowie.
Westchnąłem
ciężko i przygryzłem wargę. Chris patrzył na mnie uważnie i
wyczekująco, jakby nie chciał przegapić ani jednego mojego słowa.
– To
dlatego, że zacząłem to sobie uświadamiać po naszym wspólnym
pocałunku – powiedziałem powoli, badając jego reakcję. – I,
hm... Ten mój „nowy obiekt uczuć” to...
To
było trudniejsze niż myślałem.
–
Huke? – podpowiedział
Chris.
Wybuchnąłem
śmiechem. Tylko tego brakowało, żebym się zakochał w tamtym
debilu.
– No
co? – warknął.
Pokręciłem
głową, uspokajając się.
– Nie,
nie. To nie on.
–
Błagam, nie mów, że
Ryan. Nie możesz mieć aż takiego pecha. Najpierw lesbijka, teraz
zaręczony.
Zachichotałem.
–
Nie...
– Ktoś
z tej twojej grupki treningowej? To trochę słabo, bo w tej chwili w
świetle prawa jesteś pedofilem. Ja to jeszcze mogę trochę
zrozumieć albo w sumie nie... Nie mogę. Wszystko spoko, ale w
czternastolatku?
Pacnąłem
się dłonią w czoło.
–
Chris, to nie oni.
–
Czyli Noel, tak? Zawsze
wiedziałem, że między wami jest coś więcej...
– Co
ty robisz? – wtrąciłem się. – Nawet nie pozwalasz mi
powiedzieć.
–
Chyba nie chcę wiedzieć
– przyznał szczerze.
– No
dobra. To nie powiem – zgodziłem się od razu.
– Albo
jednak nie. Powiedz.
–
Kurwa, Chris –
warknąłem.
– No
przepraszam. Ale możemy wstać? Bolą mnie plecy od tej dziwnej
pozycji.
Pokręciłem
głową ze zrezygnowaniem. Miałem mu właśnie wyznać miłość, a
on mi nie pozwala dojść do słowa.
Stanąłem
naprzeciwko Chrisa i popatrzyłem na niego. Momentalnie poczułem, ze
nie dam rady. Jeszcze nie jest za późno, żeby się wycofać i
uciec...
– Więc
kto to?
Przełknąłem
ślinę. No dalej, Max. Nie bądź tchórzem.
Spuściłem
głowę i zacząłem się bawić materiałem swojej bluzki.
– No,
ty – wydukałem.
– Ja?
– zapytał zaskoczony, a ja bałem się na niego spojrzeć.
– Ty
– potwierdziłem.
Prawdę
mówiąc nie wiem, czego się spodziewałem. Tego, że Chris mi
przypierdoli albo że chociaż zacznie krzyczeć. Na pewno nie tego,
że mnie przytuli. Objął mnie bardzo delikatnie, tak jakbym miał
się rozpaść na kawałki.
–
Chris?
– W
porządku.
– Ale
ja cię...
– Ja
ciebie też.
Oderwałem
się od niego i spojrzałem na niego w szoku. Moje serce zaczęło
bić tak szybko, że myślałem, iż zaraz wyskoczy z mojej klatki
piersiowej. Wpatrywałem się w niego z otwartymi ustami, oczekując
aż powtórzy. Miałem nadzieję, że się nie przesłyszałem.
– Co?
– zapytałem, ponaglając go.
Ale
Chris nic więcej nie powiedział. Za to nachylił się do mnie i
mnie pocałował.
_____
Ja pierdzielę! Nareszcie!
Po (ponad) dwóch latach pisania docieramy do tego momentu.
Ach, no więc. Oto nowy, najdłuższy rozdział! Lekko ponad 10 stron a4.
A tak z innej beczki. Moi chłopcy dostali wczoraj złotą marchewkę w kategorii para (uch, przewidywanie przyszłości normalnie xd). Dziękuję bardzo Marchewce Lex! <3
A oto moja marchewka! Jak w nią klikniecie, to przejdziecie do rozdania nagród :)
wow, z tym wiedzeniem Trudis, to aż zaciekawił mnie ten wątek :D
OdpowiedzUsuńco Chris taki agresywny, że szuka kogo by tu zlać? :>
tańcz, Maksiu, tańcz! :D
awwwwwwww!!!!!!!!!! <3 <3 <3
i co Ty się upierasz, że nie parka :3 słodziaki <3
miło, że pochwaliłaś się marchewą <3
no i czekam, co będzie dalej! :D chociaż chyba to właśnie był punkt kulminacyjny (?)
pozdrawiam i wszystkiego dobrego :)
Chris jest taki agresywny bo doskwierał mu brak Maxa xD
UsuńNo teraz już parka, powiem Ci, że idealnie trafiłaś z tą nagrodą. aż byłam w szoku xd
powiedzmy, że teraz sytuacja już powoli będzie się uspokajać w tym opowiadaniu, ale to nie znaczy, ze już nic się nie wydarzy ;p
dziękuję bardzo za komentarz! :D
*totalny atak fangirlu
OdpowiedzUsuńA myślałam, że to już nie nastąpi. Ciekawe co salej
*totalny atak fangirlu
OdpowiedzUsuńA myślałam, że już nigdy do tego nie dojdzie. Ciekawe co dalej. Aww, po prostu, awww.
Ile jeszcze rozdziałów do końca?
Pozdrawiam.
.......
Zapraszam do siebie:
kot-z-maslem.blogspot.com
Ja też się trochę martwiłam, że do tego nie dojdzie xddd chyba trochę źle rozplanowałam akcję xD
UsuńWydaje mi się, że około pięciu. W każdym razie, nie powinnam przekroczyć dziesięciu rozdziałów. Plus epilog.
Dziękuję bardzo za komentarz ;) Jak znajdę trochę czasu w przyszłym tygodniu (bo w tym już nie dam rady ;/), to chętnie zajrzę na Twojego bloga ^^
No to już się powoli do końca zbliżamy.
UsuńOczywiście. :)
W końcu! <3
OdpowiedzUsuńTo samo myślałam, jak pisałam ten rozdział xD
UsuńJezusie mój drogi kochany przesłodki najświętszy! Ach! Och! No w dupę jeża, w końcu! Cholera, siedzę na pralce i ryczę z radości 😂😁 szkoda tylko że tak mało rozdziałów zostało, aczkolwiek jest to opowiadanie do którego będę wracać i to na pewno nie jeden raz ♥ nie mogę się doczekać następnego rozdziału :3 kurde, jestem zbyt podekscytowana, rodzice się dziwią co mi jest, a przecież nie powiem im że to dlatego że czytam opowiadanie najpiękniejsze w moim życiu o gejach. Wysłaliby mnie do psychiatryka 😂 powodzenia, przepraszam że tak się rozpisałam 😂
OdpowiedzUsuń~ Karolina
Doskonale Cię rozumiem. Ja też się cieszę jak głupia do różnych opowiadań, a ludzie dookoła patrzą na mnie jak na wariata. Takie już nasz los xd
UsuńNo cóż, zostało parę rozdziałów, ale to wcale nie znaczy, że rzucam pisanie. A następne opowiadanie może nawet jeszcze bardziej do gustu Ci przypadnie. who knows xd
Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam! ;)
Hej,
OdpowiedzUsuńod początku wątek z Trudis mnie zaciekawił, Chris och taki nerwowy, no i to że był niezadowolony jak szukał inych, już to sobie wyobraziłam dlaczego, bo to ty, nie pozwalał mu dojść do słowa, trzeba było go pocałować, słodko on też go kocha...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwątek z Trudis mnie bardzo zaciekawił, Chris taki nerwowy, nie pozwalał mu dojść do słowa, trzeba było go pocałować, słodko on też go kocha...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia