–
Słyszałem, że Max i
Chris ze sobą kręcą – rzucił Huke na wejściu, minąwszy Eirę.
Blondynka
pomyślała, że Max ma rację, twierdząc, że Łowcy są strasznymi
plotkarzami. Prędkość rozchodzenia się informacji w Dievam
wydawała się nawet szybsza od prędkości światła.
– Nic
potwierdzonego – odparła Eira.
–
Pasowaliby
do siebie – stwierdził Łowca, mówiąc zupełnie serio.
Blondynka
uniosła brwi w zaskoczeniu. Huke był chyba pierwszą osobą, która
tak po prostu bez żartów powiedziała coś takiego. Dziewczyna
wiedziała nawet, że sami zainteresowani nie myśleli w ten sposób.
Ale musiała przyznać, że ta koncepcja całkiem jej się podobała.
Od dłuższego czasu zależało jej na tym, by Max zaczął się z
kimś umawiać. Tak wiele kobiet miało jednak nieczyste intencje, a
Chrisa znała. Był zaufany i nigdy nie zranił nie zraniłby swojego
najlepszego przyjaciela.
– Skąd
taki pomysł?
– Sam
nie wiem. Oni po prosu tak świetnie się dogadują.
Odkąd
Trudis zleciła im wspólną pracę i, jak podkreśliła wiele razy,
było to niezwykle istotne, ich relacje musiały się zmienić,
chociażby dlatego, żeby nie spierniczyli roboty. Eirze z początku
bardzo to nie odpowiadało, ale skoro tylko zauważyła, że Huke
trochę się stara, ona nie mogła być gorsza. Ich kontakty znacznie
się poprawiły, ale nadal rozciągała się przed nimi długa droga
do bycia przyjaciółmi. Blondynka unikała bezpośredniego
obrażania… znajomego? Dawnego wroga? Nie do końca wiedziała, jak
go nazwać.
– Max
nawet nie jest gejem. – Eira pomyślała, że wypadałoby zawalczyć
o dumę własnego bliźniaka.
–
Mógłby
być. Wyobrażasz to sobie? Najlepszy Łowca na świecie i w dodatku
homo! To niosłoby ze sobą jakieś zmiany dla konserwatywnego
Dievam.
–
Jeśli
cokolwiek miałoby się przeistoczyć, już dawno by to nastąpiło.
Organizacja zatrzymała się gdzieś w średniowieczu i chyba jej tam
wygodnie.
Huke
skinął głową, zgadzając się z dziewczyną.
Eira
czasami zastanawiała się, co jest nie tak z Dievam. Wszyscy
widzieli, że większość Łowców w tych czasach już nie była
negatywnie nastawiona do odstępstw od normy, a jednak istniało
prawo, które wspierało ich tępienie. Teoretycznie jeśli dwóch
Łowców się pobiło, powinni zostać ukarani, jako że Organizacja
uważa wszystkich za jedną, wielką rodzinę. Jeśli natomiast
sprałoby się geja albo lesbijkę, to działanie to zostałoby
usprawiedliwione. W najgorszym przypadku nawet można ukarać ofiarę
za bycie homoseksualnym. W tym przypadku Łowcy nagle przestają być
rodziną. Oczywiście, obecnie już się tego nie praktykowało, ale
gdyby nastąpiła taka sytuacja, prawo jasno mówiło na ten temat.
–
Bierzemy
się do pracy? – zapytał Huke.
Eira
otrząsnęła się z zamyśleń i skinęła głową.
Na
stole w salonie nadal rozwalone były wszędzie papiery. Wszystko to
dostarczyła im Trudis i nakazała szukać jakichś połączeń,
szczegółów, błędów i innych pierdół. Blondynka miała dość
od razu, gdy tylko w to zajrzała. Huke’owi również nie podobało
się to zajęcie, więc wspólnie na to psioczyli. Wtedy Eira po raz
pierwszy uznała, że może jednak coś ich łączy, poza wspólną
nienawiścią.
–
Powiedziałaś,
o tym Maxowi?
–
Tylko,
że zleciła nam to Trudis oraz że nawiązuje to do obecnej sytuacji
w Organizacji. Uznałam, że skoro to jest ściśle tajne, to może
lepiej nie mówić wszystkiego. Zresztą, jak Max zechce wiedzieć, o
co chodzi, to się dowie.
Łowca
pokiwał głową ze zrozumieniem. Max zawsze robił, co chciał.
–
Pamiętasz,
jak Ravale mówiła, żeby zwrócić uwagę na wszystkie notatki
zamordowanych?
Blondynka
potwierdziła.
–
Przyjrzyj
się temu.
Eira
sięgnęła po papier podany jej przez Huke’a. Nim zdążyła
zacząć czytać, zawibrował jej telefon. Wzięła go do drugiej
ręki i zauważyła, że dostała esemesa, którego nadawcą był
Max. Jego treść głosiła:
„Kolejny
atak. Liam Rockfeller nie żyje. Trudis zleciła nam misję.
Przyjeżdżajcie.”
Eira
podała telefon Huke’owi, a sama już zaczęła się zbierać. Nie
rozumiała nic z tego, co się działo. Kolejny Łowca został
zamordowany, a co gorsze on również należał do najlepszej
dziesiątki. Liam był na czwartym miejscu, prowadził również
własną drużynę. Warto wspomnieć, że należał do niej niedawno
zmarły Elias Dawes. Wszystko to miało dla Eiry coraz mniejszy sens.
Jak to możliwe, że tak dobrzy Łowcy zostali tak łatwo pokonani?
*
Kiedy
Trudis wezwała do siebie mnie i Chrisa, już wiedziałem, że nie
chodzi o nic dobrego. Gdy następnie poinformowała nas o śmierci
kolejnego Łowcy – Liama Rockfellera, zacząłem analizować
wszystko, co wiem. Zwróciłem uwagę na to, że wszyscy trzej
dotychczasowi zmarli należeli do najlepszej dziesiątki. Skojarzyłem
sobie, że Trudis wspomniała też coś o innych ofiarach, ale nigdy
nie udzieliła mi na ten temat szerszych informacji, więc uznałem,
że powiedziała tak dla picu albo żeby nie siać paniki.
Niemniej
jednak wnioski nasuwały się same. Ktoś bardzo chce się pozbyć
najlepszych. A to oznaczało, że moja siostra jest na celowniku.
Na
sam koniec rozmowy pani dyrektor “nagle” przypomniało się, że
musi wysłać moją drużynę na misję. Jakby nie mieli żadnego
lepszego terminu. Kazała mi więc zebrać wszystkich i wyprosiła
mnie na zewnątrz, twierdząc, że wszystko, co powinienem wiedzieć
o misji, przekaże Chrisowi. Z tego, co zrozumiałem, przemianowała
go na dowódcę tej konkretnej wyprawy.
Podzwoniłem
i pokontaktowałem się z każdym po kolei. Na szczęście, nikt nie
był w tym momencie sam, a mi udało się bez problemu dotrzeć do
każdego. Nikki wspomniała, że jest gdzieś z Livą, Talia i Ryan
wszędzie chodzili razem, a Eira pracowała teraz z Huke’m (co
bardzo cieszyło mnie i Nikki).
– I
co tam? – zapytałem, gdy Chris wyszedł z gabinetu pani dyrektor.
Wyglądał
trochę niemrawo, co odebrałem jako oznaki stresu. Trudis musiała
mieć jakiś powód, żeby wyznaczyć go jako prowadzącego. A może
po prostu uważała, że ja już się nie nadaję?
– Nic
takiego, zwykłe, małe gniazdo – wymruczał.
Podszedłem
do niego i położyłem mu dłoń na ramieniu. Serio, był jakiś
dziwny.
– W
porządku?
Skinął
głową, ale mnie nie przekonał.
–
Chris,
jeśli chcesz mi powiedzieć, o co chodzi, to teraz jest najlepszy
moment. Zaraz zbierze się reszta towarzystwa i na pewno nam
przeszkodzą.
Spojrzał
na mnie tymi swoimi ciemnymi oczami i skrzywił się nieznacznie.
Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby coś tak szybko na niego
wpłynęło. Miałem nadzieję, że łatwo to z niego wyciągnę.
– Ja…
nie… – I tyle od niego usłyszałem.
–
Dlaczego
Trudis chce, żebyś prowadził tę misję? – zapytałem miękko.
Dałem
mu chwilę na odpowiedź, ale widziałem, że bardzo go to męczy.
Naprawdę to wydawało się wręcz niemożliwe, przeżywać coś tak
mocno.
–
Misja
Carter – wyszeptał w końcu.
Dla
niego to pewnie było trudne, bo w nazwie pojawiło się jego
nazwisko. Ale nie rozumiałem, co to znaczy.
– Mam
ich zabić – powiedział nagle, poruszając się gwałtownie.
Popatrzył na mnie, skacząc z jednego oka na drugie i czekał aż
coś powiem.
–
Kogo?
– Ich
– odparł, jakby to było oczywiste. Po chwili zrozumiał swój
błąd, bo dodał: – Carterów. Rodziców. Wampirów.
W
tym momencie wszystko się wyjaśniło. Rodzice Chrisa zmarli około
sześć lat temu podczas jednej z misji. Ich ciał nigdy nie udało
się odzyskać, ale na podstawie zeznać innych Łowców z ich
drużyny (w tym moich rodziców) uznano ich za martwych. Tak mi
powiedział Chris. Najwidoczniej prawda była zupełnie inna.
W
wyniku zapewne jakiegoś niefortunnego wypadku podczas misji zostali
przemienieni w wampirów. Jak honor Łowców nakazuje, swoich braci i
siostry, gdy są w takim stanie, należy zabić. Istnieje jednak
spora szansa, że takie osoby gdzieś się skryją lub zagubią,
przez co istnieją w systemie jako niedokończona misja. Misja
Carter. Wampiry Carter. Chris, jako ich syn, zapewne widział ten
napis wiele razy, kiedy organizowano pogrzeb i próbowano tę sprawę
wyjaśnić. Co, śmiałem podejrzewać, mogło sprawić, że przestał
lubić swoje nazwisko.
–
Chris,
spójrz na mnie. – Położyłem mu rękę na ramieniu. – Nie masz
się czym martwić, będziemy przy tobie. Ja, Eira, Nikki i inni. Nic
nie musisz robić, my się wszystkim zajmiemy.
– Ale
przecież…
– Nie
przejmuj się Trudis. Biorę ją na siebie, okay? A teraz spróbuj
się trochę uspokoić, nim przyjdzie reszta.
Chris
pokiwał głową i, co mnie znów zaskoczyło, naprawdę się
ogarnął. Co prawda nie wrócił do swojego normalnego stanu, ale
znacznie mu się poprawiło. Gdy zmieniłem temat, rzucił nawet
kilka ciętych komentarzy, ale bardzo unikał czegokolwiek związanego
z misjami. Czułem, że się boi albo chociaż martwi, dlatego
zamierzałem nie odstępować go nawet na krok.
Przeszliśmy
na pole startowe, ponieważ tam umówiłem się z drużyną i
czekaliśmy na resztę. Pierwsi byli Huke i Eira, ale chwilę po nich
zebrali się pozostali. Nasz pilot (tym razem nie facet Chrisa,
chyba) zapakował nas do helikoptera na polecenie Trudis. Zrobił to
tak szybko, że wyglądało na to, że sprawa jest poważna. I
oczywiście chodziło tylko o Chrisa.
Udało
mi się z nim jeszcze porozmawiać o tym, co powiedziała mu pani
dyrektor i wyciągnąłem z niego informację o liczebności gniazda.
Wyglądało na to, że czekała nas prawie żadna robota, ponieważ
powinniśmy spodziewać się około dziesięciu wampirów. Dla grupy
ośmiu Łowców to pestka.
Wcale
się nie pomyliłem.
Pilot
wysadził nas na brzegu jakiegoś lasu i musieliśmy tylko kawałek
przejść pomiędzy drzewami. Zaraz trafiliśmy na grupę jakichś
wampirów, które skupiły się wokół dwóch powalonych jeleni i
piły zachłannie ich krew. Wyglądało jednak, że były dość
stare, ponieważ gdy tylko zjawiliśmy się w pobliżu, zareagowały
na nasz zapach.
Wszystkie
wstały i zaczęły kierować się w naszą stronę, sycząc i
prychając. Krew ściekała im z ust, a kły miały wysunięte na
najdłuższą możliwą długość. Szybko rozejrzałem się po
twarzach, a kiedy nie dostrzegłem nikogo znajomego, rzuciłem się
do ataku. Starałem się cały czas trzymać blisko Chrisa, tak więc
odetchnąłem z ulgą, gdy podjął walkę obok mnie.
Rozprawienie
się z tą grupą zajęło nam nie więcej niż kilka minut. Po tym
jak z Chrisem pokonaliśmy dwóch wampirów, zbliżyliśmy się do
reszty, jakby potrzebowali naszej pomocy. Oczywiście, do takiej
sytuacji nie doszło. Moja siostra dzielnie walczyła u boku Huke'a,
a co mnie zaskoczyło naprawdę nieźle ze sobą współgrali. Udało
im się razem zabić trójkę bez żadnego potknięcia.
– To
jeszcze nie wszystkie – powiedziała Eira, gdy pozbyliśmy się
tych wampirów, które spotkaliśmy przy martwych jeleniach. –
Idziemy dalej w las. Nie rozdzielamy się.
–
Zostało ich tylko kilka,
więc szybko załatwimy tę sprawę – dodałem.
Szliśmy
parami za sobą. Mi i Chrisowi trafiło się miejsce na końcu, ale
może to nawet lepiej, bo wydawał mi się dość spięty. Żeby mu
dodać otuchy, musnąłem delikatnie palcami wierzchnią część
jego dłoni. Nim zdążył jakoś zareagować, splotłem nasze palce
i ścisnąłem jego rękę. Zrobiłem to zupełnie pod wpływem
chwili i nie myślałem o tym, jak ktoś to może odebrać. W tym
momencie nie miało to znaczenia.
Zupełnie
nagle ze szczytów drzew na ziemię zeskoczyły jakieś trzy wampiry.
Wylądowały akurat na początku naszego pochodu, więc nawet nie
zdążyłem tam dojść, a reszta członków już się za nich
zabrała. Usłyszałem jednak jakiś szelest za sobą, więc puściłem
Chris, odwracając się gwałtownie. I wtedy ich zobaczyłem.
Oddaleni
o kilka metrów od nas stała dwójka wampirów. Kobieta i mężczyzna.
Oboje byli zaskakująco wysocy, a poobdzierane ubrania wisiały na
ich ciałach. Państwa Carterów uznawano niegdyś za jednych z
najbardziej szanowanych Łowców, a teraz wyglądali jedynie jak ich
cień. Ich zużyte i brudne ciała wyglądały jakby od dawna o
siebie nie dbali.
–
Synku – wysyczała
kobieta.
Chris
cofnął się o krok, wciągając cicho powietrze. Najwidoczniej
żaden z nas nie spodziewał się tego, że go rozpoznają. To nie
tak, że ludzie po przemianie w wampira nagle tracili wszystkie swoje
wspomnienia. Wręcz przeciwnie, z reguły nawet utrwalały się one w
ich głowach. Po prostu minęło sześć lat, wszyscy urośliśmy i
się zmieniliśmy, a przez ten czas nawet się z nimi przypadkiem nie
minęliśmy.
Miałem
około dziesięć sekund zawahania. O dziesięć za dużo.
Widziałem,
że wampirzyca otwiera usta, żeby znów coś powiedzieć, ale nie
pozwoliłem jej na to. Zaatakowałem ją brutalnie, podcinając jej
nogi i rzucając na podłogę. W tym momencie rzucił się na mnie od
tyłu ten drugi. Walka dwa na jednego to dla mnie żaden problem,
zdarzały mi się gorsze przypadki. Bardziej martwiłem się o
Chrisa, który zastygł w miejscu, a teraz nie bardzo mogłem do
niego lecieć.
Odskoczyłem
od wampira i wylądowałem po drugiej stronie kobiety. Przez
przypadek zdeptałem jej rękę, przez co zaczęła na mnie syczeć.
Kopnąłem ją w twarz, a potem ukucnąłem i szybko władowałem
kołek w jej klatkę piersiową. Jak pozostał z niej tylko popiół,
dotarło do mnie, że rozwścieczyłem tego drugiego.
Rzucił
się na mnie jak jakiś opętany. Jego gwałtowne ruchy były
zupełnie nieprzemyślane. Drapał mnie na oślep w różnych
miejscach, ale tak naprawdę nie udało mu się mnie bardzo zranić.
Kiedy na chwilę zwolnił, wykorzystałem moment i przywaliłem mu w
twarz. Poleciał do tyłu, potykając się o własne nogi i wylądował
w resztkach swojej żony. Zamachnąłem się na niego, ale przetoczył
się na bok i skoczył na nogi.
–
Zabiję cię –
wycharczał.
Spojrzałem
na niego kpiąco, ale nic nie powiedziałem.
Rzucił
się na mnie kolejny raz, otwierając swoją paszcze i kłapiąc na
mnie kłami. Wykorzystałem sytuację i wsadziłem mu kołek do ust,
uderzając o zęby. Wampir zawył i odsunął się ode mnie,
przykładając dłonie do twarzy. Zupełnie odsłonił swoją klatkę
piersiową, więc wbiłem mu kołek prosto w serce i już po chwili
patrzyłem na opadający popiół.
Odetchnąłem
i przetarłem dłonią twarz.
Odwróciłem
się do Chrisa i podszedłem do niego. Stał i wpatrywał się tępo
w jeden punkt, więc położyłem mu dłonie na ramionach. Niepewnie
spojrzał na mnie, ale nic nie powiedział.
– Już
po wszystkim. – Uśmiechałem się delikatnie do niego, a on na
szczęście odwzajemnił gest.
Po
powrocie do helikoptera, zająłem miejsce gdzieś z boku i
pociągnąłem do siebie Chrisa. Nie chciałem go zostawiać samego,
bo nie wiedziałem, jak się trzyma, a nie chciałem też poruszać
tego tematu przy wszystkich. Widziałem, że Eira i Nikki cały czas
obserwują nas uważnie. Posłałem więc mojej siostrze spojrzenie w
stylu „później ci opowiem”.
Lecieliśmy
około kilka minut, kiedy poczułem jak mój przyjaciel opiera głowę
na moim ramieniu. Wtuliłem policzek w jego włosy i nie odezwałem
się nawet słowem. Biedny Chris. Wyglądał na naprawdę
zmarnowanego. Miałem ochotę go przytulić, zapewnić, że wszystko
będzie dobrze i już nie puszczać, ale postanowiłem zachować do
na później.
– Max
– powiedział nagle.
– Hm?
– Chcę
z tobą porozmawiać.
–
Okay.
– Ale
potem. To ważne.
Zesztywniałem.
Ważna sprawa? Tak nagle, teraz?
–
Pewnie – zgodziłem
się.
Miałem
nadzieję, że chodzi po prostu o to, co się wydarzyło dzisiaj. O
jego rodziców i o tę misję. Ale z jakiegoś powody, czułem, że
to coś innego. Dzisiaj starałem się go wspierać tak bardzo, jak
mogłem, w każdej chwili. Wcześniej dałem mu rękę, teraz po
prostu się o mnie opierał, nie wspominając już o wszystkim, co mu
mówiłem. Co jeśli źle to wszystko odbierał? I jeszcze te
pocałunki z ostatnich dni? On chyba nie chciał wyznać mi
miłości... prawda?
Gdy
dolecieliśmy na miejsce, czekała na mnie niespodzianka. No, nie do
końca niespodzianka, ale za to Łowczyni Layla Blackwater. I
chodziło jej konkretnie o mnie. Już chciałem się zawijać, w
końcu miałem pogadać z Chrisem (nawet jeśli bałem się tej
rozmowy), ale wówczas pojawiła się ona i musiała wszystko
spieprzyć. Miałem wrażenie, że Chris chciał się z nią o mnie
pokłócić, ale ona od razu mnie gdzieś daleko odciągnęła, że
udało mi się tylko zawołać do niego, że potem pogadamy.
Liczyłem, że się o to nie obrazi.
– O
co chodzi? – warknąłem.
Oderwałem
od siebie łapska Layli i spojrzałem na nią poważnie. Ostatnio
może i uznałem, że nie jest taka zła, ale nikt nie może tak
brutalnie brać sobie nade mną władzy.
– Max,
to jest taka bardzo ważna sprawa. – Przejechała ręką po swoich
złotych włosach i wydęła wargi. – Nie będziesz zły, prawda?
Jej
mina zranionego szczeniaczka była słaba. I nie zadziałała na
mnie. Chris znacznie bardziej mnie poruszył dzisiaj swoim smutkiem.
– Po
prostu powiedz, co jest na rzeczy. Trochę mi się spieszy.
Wydawało
mi się, że stara się jak najbardziej rozwlec tę rozmowę. Pewnie
robiła to celowo, żeby opóźnić moje spotkanie z Chrisem.
Naprawdę aż tak bardzo go nie lubiła? Tylko dlatego, że lubił
facetów? Gdzie ona zgubiła swój mózg? A gdzie ja zgubiłem swój,
gdy stwierdziłem, że nie jest taka zła?
– W
najbliższą sobotę nie będzie mnie na treningu – powiedziała.
Spojrzałem
na niego, czekając aż dokończy, ale wyglądało na to, że to jej
cała wypowiedź. Miałem ochotę złapać ją za szyję, przycisną
do ściany, a potem udusić. Nie mogła zadzwonić w tej sprawie? W
ogóle, musiała mnie o tym informować? Jakby od tego zależało
czyjeś życie.
– To
wszystko?
– Max,
bardzo cię przepraszam, ale mam ważną sprawę do załatwienia
wtedy. Na pewno słyszałeś coś o tych morderstwach, prawda?
Dzisiaj zabito dowódcę mojej drużyny, a Ravale milczy i nic nie
robi. Muszę się czegoś dowiedzieć.
Teraz
mnie zainteresowała. Ona też widzi jakiś spisek w tym wszystkim,
co się dzieje. Wygląda na to, że teraz każdy Łowca zacznie
działać na własną rękę, byle tylko coś odkryć. Może to nawet
lepiej. Jak Trudis sama nie wykona swojej roboty, to ktoś będzie
musiał się tego podjąć za nią.
–
Wiesz już coś?
–
Jakieś pobieżne
informacje, niewiele. Pewnie nawet mniej niż ty. Ale muszę poszukać
więcej. Co jak co, ale wydaje mi się, że ty to rozumiesz.
– Tak,
tak. W porządku, Layla, nie ma sprawy. Idź i szukaj, tylko jak coś
ciekawego odkryjesz, to możesz mi powiedzieć?
– Nie
ma sprawy, Max. Pewnie zobaczymy się na dniach. A tymczasem ja już
muszę lecieć, cały czas gdzieś szperam. Szkoda tracić czas. Ach,
właśnie! Załatwiłam sobie zastępstwo na sobotni trening, więc
spodziewaj się Noela.
Skinąłem
głową. Layla pożegnała się i gdzieś uciekła biegiem.
Najwyraźniej czas bardzo ją gonił.
*
Chris
wysłał mi esemesa, że czeka na mnie w domu, więc od razu tam się
udałem. Napisał też, żebym się pospieszył, bo bardzo mu zależy
na tej rozmowie. Wcześniej mi też się do tego spieszyło, ale
teraz powoli zaczynałem wątpić. Chciałem mieć trochę czasu na
przemyślenie tego, co mogę mu powiedzieć. Że niby mam złamać
serce mojemu najlepszemu przyjacielowi? To chyba nie wypada. Ale jak
ja mu się wytłumaczę?
Jedynym
dobrym argumentem było to, że nie jestem gejem. I nie lecę na
facetów. Ale po tych naszych ostatnich pocałunkach, to trochę się
bałem, że wyjdę na hipokrytę. A gdyby mi to wypomniał, to chyba
bym się spalił ze wstydu. Bo w zasadzie dlaczego się całowaliśmy?
Byłem
niemalże przekonany, że wszedłem do domu z miną skazańca. Chris
siedział w kuchni, najwyraźniej oczekując mojego przyjścia, i
popijał herbatę.
– Hej
– przywitałem się.
Ciemne
tęczówki spojrzały w moją stronę, ale uniknąłem patrzenia mu w
oczy.
– Co
chciała? – zapytał.
–
Takie pierdoły. –
Machnąłem ręką. – Jak się czujesz? – zmieniłem temat.
Wzruszył
ramionami.
– To
nieistotne. Przenieśmy się na sofę – zaproponował.
Usiedliśmy
na miękkich poduszkach naprzeciwko siebie. Trochę się obawiałem
być blisko niego. Co jeśli coś zrobi?
– Max,
ja – zaczął niepewnie – trochę boję się z tobą o tym
rozmawiać. Nie wiem, jak zareagujesz.
O
cholera.
– Wiem
o tym już od dawna, tylko za każdym razem, jak próbowałem ci
powiedzieć, to tchórzyłem.
Od
dawna? To znaczy od kiedy tak do mnie wzdycha?
– Ale
dzisiaj bardzo mi pomogłeś i myślę, że zasługujesz, żeby
wiedzieć. Max? Wszystko okay?
– Tak,
tak. Słucham cię, mów dalej.
–
Chodzi o naszych
rodziców.
Podniosłem
szybko głowę. Przesłyszałem się?
– O
co?
– O
rodziców. Tobie i Eirze nigdy nie podano wielu szczegółowych
informacji na ten temat, ale ja trochę wiem.
–
Zginęli podczas misji –
powiedziałem. – I to tyle. Po śmierci twoich rodziców już nie
walczyło im się tak dobrze, mieli sporo wpadek.
– Tak,
to prawda. Tylko, że oni szukali też moich. Chcieli ich zabić,
wiesz, żaden Łowca nie zasługuje na taki los.
– O
tym nie wiedziałem – wyznałem. – Chyba im się nie udało.
Chris
pokręcił głową.
–
Udało. Znaleźli ich.
Kiedy widzisz kogoś, kogo znasz... Wahasz się. Ciężko jest ci
zabić twoich przyjaciół, nawet jeśli wiesz, że już nimi nie są.
No
tak. Moi rodzice zawiedli, więc teraz ja musiałem to dokończyć.
–
Przykro mi, że tak się
stało, Chris. Nie musiałbyś dzisiaj przez to przechodzić.
Mój
przyjaciel przyłożył dłonie do twarzy i jęknął.
– Nie
o to mi chodzi.
Wyglądał
na... udręczonego. Przesiadłem się bliżej niego i położyłem mu
dłoń na kolanie, okazując wsparcie. Nie do końca rozumiałem, co
chce mi powiedzieć, ale cokolwiek to było, bardzo go męczyło.
Dzisiejszy dzień stanowczo nie należał do jego najlepszych.
– Mów.
– Oni,
moi rodzice – wydukał. – Oni... twoich...
– Och
– wyszeptałem.
To
o to chodziło. To nie tak, że moim rodzicom nie udało się zabić
rodziców Chrisa i po prostu sobie wrócili. Oni zginęli wtedy.
Przez to zawahanie.
–
Przepraszam, Max.
–
Chris, ale ty chyba nie
myślisz, że to twoja wina? – zapytałem. – Nie jesteś aż
takim idiotą.
– Max,
to byli moi rodzice.
–
Nieprawda. Twoi rodzice
zmarli podczas misji rok przed moimi. Wtedy, dzisiaj, to już nie
oni. To tylko kukły w ich ciałach, nic więcej. Nie można ich
posądzać o czyny, które nie należały do nich. A już tym
bardziej ty nie ponosisz za to odpowiedzialności.
–
Ale...
–
Żadnych ale. Chris, no
chodź tu.
Przyciągnąłem
go do siebie i przytuliłem. No idiota z niego.
– Nie
wierzę, że przejmowałeś się takimi pierdołami.
–
Jesteś głupi, Max –
wymruczał w moje ramię, a ja się zaśmiałem.
_____
Liva troszeczkę po macoszemu potraktowana w tym rozdziale. Cieszycie się? xd
Miłego dnia życzę! :)
biedny Chris... tak, Max, wytulaj go. i daj mu buzi. i nie tylko :3
OdpowiedzUsuńale na serio to szkoda chłopaka. a Trudis jest jest bez serca :v
mi tam Livy nie brakuje, dobrze, że Maxa i Chrisa było dużo :3
To takie urocze, jak się chłopaki wspierają, nie? A jeszcze jak pomiędzy nich nie wchodzi żadna dziewczyna (np. Liva), to jeszcze lepiej xD
UsuńDziękuję bardzo za komentarz :)
oj tak to przeurocze :) ale jestem ciekawa, co Max powie Eirze :D i czy ona powie mu o podejrzeniach Huke'a
UsuńNie chcę nic spoilerować, ale jak wiadomo Eira – jako bliźniaczka – jest Maxa powiernikiem, więc w ich rozmowach może zawierać się wszystko :D
UsuńHej, kilka postów temu pisałaś, że szukasz bety, czy to dalej aktualne? Jeśli tak, to podjęłabym się z miłą chęcią c:
OdpowiedzUsuńHej, hej, jeśli 9 dni temu, wysyłałaś mi maila, to odpisałam :D A jeśli to nie Ty, to możesz proszę napisać do mnie na maila po szczegóły? :D
Usuńagania995@gmail.com
Szkoda mi Chrisa :c
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej :)
Uwielbiam czytać to co piszesz <3
Ach, biedny ten Chris :c Na szczęście jest Max xD
UsuńDziękuję bardzo za miłe słowa :)
Kiedy będzie kolejny rozdział?
UsuńWedług zasady, w kwietniu coś nowego co trzy dni, zapraszam w czwartek na ciąg dalszy ;)
UsuńBiedny Chris, przez cały ten czas pewnie go to dręczyło... :(
OdpowiedzUsuńA Max muślał, że ten mu miłość wyzna hehe. To się przeliczył...
Czekam na dalsze rozdziały. <3 Powodzenia. :*
Na szczęście Chris ma Maxa, który zawsze go pocieszy :3 No cóż, Max miewa dziwne myśli, teraz mu pewnie wstyd za to xD
UsuńDziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam! (:
Jakieś 80% przeczytałam za jednym zamachem, ignorując wszystko dookoła. Nigdy nie kręciła mnie ta tematyka w opowiadaniach, ale u Ciebie to wszystko jest tak wciągające, że się przełamałam (Grubo po paru tygodniach, ale się przełamałam!)
OdpowiedzUsuńPokochałam Maxa (Czy tylko mi się wydaje, że z tym jedzeniem, to już grubsza sprawa?) Chrisa, Eirę... wszystkich.
Serio podziwiam ludzi, którzy nawijają w tych komentarzach z ładem i składem, na temat i w ogóle... Nie umiem pisać komentarzy. Mogę za to rozpisać się o kongresie wiedeńskim! Taaak, marzenia.
Może tak bez zbędnego gadania powiem po prostu, że mi się podobało i staję się Twoją wierną czytelniczką? Tak, chyba tak zrobię.
Weny. Dużo weny. Niech nigdy Ci się nie kończy! Tym o to sposobem kończę mój śmieszny komentarzyk.
Będę szczera. Mnie również nie kręci taka tematyka. Co innego kiedyś xD W każdym razie, realizuję pomysł sprzed kilku lat, ale chyba jednak preferuję obyczajowe xD
UsuńNo niestety, ta sprawa z jedzeniem to był tylko pretekst do ich pierwszego pocałunku (jakkolwiek dziwny on nie był xD).
Livę też lubisz? Mogę Cię wpisać do tej niewielkiej grupy osoby, które jednak ją lubią? xD
Och nie trzeba pisac jakichś jakichś ekstremalnych komentarzy, autorzy chyba doceniają każdą, nawet najmniejszą opinię.
Ale o kongresie może napisać, choć nie wiem, co to jest hahaha
Zapraszam w takim razie, proszę się rozgościć.
Dziękuję bardzo za Twój komentarz i życzę wszystkiego dobrego! :)
Obyczajowe najlepsze!
UsuńChociaż fantastyką nie pogardzę, ale to już książki-książki jak Sanderson. *Uwielbiam go, nie mogę bez niego żyć*
Jak to pretekst do pocałunku?! Ja już sobie coś ubzdurałam, że może jest jakąś hybrydą albo co...
I tak, lubię Livę. Powiem więcej! Jest jedną z moich ulubionych postaci! (To nie dlatego, że jest lesbijką. Nieee...)
No to śmiało, możemy pogadać! Już drugą stroną mi ta historia wychodzi, a jeszcze muszę przejrzeć wszystkie obrazki z podręcznika... Ale po co? Można czytać o gejach. Bądź mną!
No jeśli chodzi o takie opowiadania blogowe, to chyba obyczajowe najlepiej się sprawdzają. Wiem z własnego doświadczenia, co ja czytam.
UsuńHybrydy to chyba nie coś co chcę dodawać do tego opowiadania xD Zostańmy przy wampirach, są wystarczająco irytujące hahah
Ooo, no nareszcie ktoś, kto docenia zielonowłosą! Żółwik :D
Jeśli chodzi o historię, to nie polecam tego przedmiotu... Jest trudny, dużo faktów i trudna nauka. Unikam jak ognia i też jestem za czytaniem o gejach zamiast historii xD
Liva jest słodka nooo...
UsuńZależy kto, co i jak z tą historią. Łatwo wchodzą mi do głowy te daty. Poza tym, o wiele bardziej lubię słuchać o wojnach i innych Hitlerach, niż siedzieć na chemii i myśleć "Co tu się własnie stało?", "A skąd to się wzięło?"
Human 100%, nie będzie dla mnie pracy xD
Och, historia to bardzo nie mój przedmiot, tak więc trochę Ci zazdroszczę, że masz do tego pamięć. Do mnie bardziej przemawiają jakieś ścisłe rzeczy, które jako tako idą na logikę.
UsuńJestem bardzo nie-humanem, nie wiem, jak ja zbłądziłam na blogu, jako autorka opowiadania xD
Wiesz, nie ma się, co martwić. Zawsze są McDonaldy :3
Powiem ci tak - najlepsze opowiadania piszą ścisłowcy. To jest fakt xD
UsuńPraca w maku to jest to! Zawsze marzyłam o myciu podłóg czy sprzątaniu toalet.
Chociaż zawsze można iść na kulturoznawstwo - to jest kierunek życia. Ale w Maku można się katować, wdychając te cudowne zapachy, które tylko krzyczą: Chodź tu i zjedz mnie! Będziesz gruba, nie zmieścisz się w drzwiach, ale zjeeedz mnieee.
...
Chyba wolę się pouczyć.
Mam tak bardzo dość nauki, że zaczynam pleść jakieś pierdoły. Mam nadzieję, że mi wybaczysz ;-;
Hahahha, ja słyszałam, że najlepsi pisarze to lekarze, więc może coś w tym jest xD
UsuńZawsze możesz iść do robienia kanapek. Nie wiem, czy w Macu też tak jest, ale w KFC dla pracowników jest zniżka na produkty :3
Kulturoznawstwo mogłoby być fajne, o ile będzie się łączyć z podróżami *o*
Polecam naukę matmy, jest fajnie! :D
Poznajmy się. Chcę mieć na imię Serafina, więc tak się przedstawię. Otóż jestem wyjątkowym ułomem, szczególnie jeśli chodzi o matematykę.
UsuńPrzepraszam, jak to przeczytałam, to rykłam śmiechem XD
Moja znajoma jest na kulturoznawstwie i ciągle łazi do teatrów. Hmmm... Kfc? XD
No cóż, matma bywa zmorą dla wielu osób xD Myślę, że ponad 50% społeczeństwa sobie nie radzi i jest im z tym dobrze xd
UsuńTeatry to nie to samo co zwiedzanie różnych państw :C
A co, kfc niedobre?
Ja fastfoodów nie jem (No dobra, cztery razy do roku się zdarzy) ale jak już, to mak. Mają najlepsze frytki. Tak bardzo wege ze mnie xD Mięso wszędzie, mój żywot jest ciężki.
UsuńA o zwiedzanie państw, to chodzi ci o zwykłe podróże, czy coś w ramach pracy jak rezydent/pilot?
Nie chcę tak chamsko ignorować tego, co napisałaś, ale to zrobię xD
UsuńChodzi o to, że jeśli jesteś zainteresowana pociągnięciem tej rozmowy, to może jakoś bardziej prywatnie? To chyba wyjdzie lepiej niż spam w komentarzach hahah
Pisz na tego maila: agania995@gmail.com jeśli jesteś zainteresowana ;)
Hej,
OdpowiedzUsuńi się dowiedzieliśmy o Chrisie, jego rodzice, jego rodzice stali się wampirami, jak rodzice Maxa i Eiry zginęli z ich ręki, już myślałam, że wyzna swe uczucia, i te myśli Maxa, Max przytul, daj buzi i nie tylko...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia