niedziela, 25 listopada 2018

Rozdział 7 [Shine, baby!]

Aaron

Shippuję ich – powiedziałem.
Kogo? Ich? – zapytał Lachlan i wskazał na chłopaków idących przed nami.
Impreza Evie zaczęła się jakąś godzinę temu, ale nasza czwórka i tak planowała przyjść taktycznie spóźniona. Może nie do końca to planowaliśmy, ale tak się złożyło, że w trakcie wspólnej podróży moje auto padło. Na początku próbowaliśmy je przepchnąć, ale odległość półtora kilometra nie zachęcała nas do działania. Uznaliśmy, że na razie zostawimy samochód i stanie się on dla mnie jutrzejszym problemem, a dzisiaj po prostu pójdziemy do Evie. Ollie chciał już zrezygnować i wracać do domu, ale Lucas go przekonał, żeby z nami został.

I tak oto szliśmy razem przez ciemną uliczkę. Lucas i Ollie wyrwali się do przodu, a ja z Lachlanem zostaliśmy z tyłu. Obserwowałem chłopaków, jak tak sobie szli obok siebie. Ollie delikatnie popchnął Lucasa, na co ten drugi się zaśmiał. Już od dziesiątej klasy byłem ogromnym fanem Lullie. Niestety mój ship legł w gruzach, kiedy Lucas zaczął się spotykać z Chloe w jedenastej klasie. Jako że byli ze sobą już dwa lata, chyba musiałem brać ich związek na poważnie.
Przecież Lucas ma dziewczynę – przypomniał Lachlan.
Ty mógłbyś się nią zająć – zażartowałem. – Nie jesteś przypadkiem samotny? Tyle czasu bez dziewczyny.
Lachlan wzruszył ramionami.
Wiesz, jeśli potrzebujesz skrzydłowego…
Jak przyjdzie mój czas, to sobie kogoś znajdę. Na razie jestem bardzo zadowolony, gdy spędzam czas z moimi przyjaciółmi – powiedział.
Ojej, jaki ty jesteś kochany.
Nie mówiłem o tobie – zgasił mnie.
Ej – mruknąłem i trzepnąłem go lekko w ramię.
Lachlan spojrzał w moją stronę i wyszczerzył się. Przez chwilę miałem wrażenie, że wylewająca się z niego radość mnie oślepi.
Uważaj, bo się obrażę – ostrzegłem go.
Padło ci auto. I tak wiem, że mnie nie odwieziesz.
Lachlan! – zawołałem odrobinę oburzony sugestią, że przyjaźni się ze mną tylko dlatego, że go wożę.
Blondyn zachichotał i popatrzył na mnie, mrugając oczami.
Tak tylko sobie żartuję, przepraszam – powiedział.
Masz szczęście, że masz taki ładny uśmiech, w przeciwnym razie byłbym zły – odparłem.
Przyjaciel speszył się na moje słowa, co mnie rozbawiło. Lachlan miał takie zmienne reakcje. W jednej chwili dość odważnie sobie ze mną żartował, a w następnej już był zawstydzony i wyglądał, jakby chciał zapaść się pod ziemię.
Kiedy udało nam się dotrzeć na miejsce, impreza u Evie już trwała. Nie żebyśmy się tego nie spodziewali. Lucas zostawił nas i poszedł szukać Chloe, a nasza trójka wybrała się w poszukiwaniu jakiegoś alkoholu. W salonie na stole stały wazy z ponczem oraz pojedyncze butelki wódki. Lachlan starał się nie pić zbyt mocnych alkoholi, więc nalał sobie ponczu, ale ja z Ollie’m strzeliliśmy sobie po szocie.
Ludzi było zaskakująco dużo. Ktoś zapuścił jakąś dobrą muzykę, bo sporo osób zdecydowało się iść potańczyć. Niektórzy całowali się po kątach, a inni próbowali ze sobą rozmawiać w tym hałasie.
My przysiedliśmy sobie na sofie i popijaliśmy swoje drinki. Ollie nachylił się do Lachlana i zaczęli ze sobą o czymś dyskutować, a ja rozglądałem się po tłumie. Szukałem sobie jakiejś potencjalnej partnerki, żeby miło zakończyć ten wieczór. Próbowałem też zlokalizować Aishę. Miałem nadzieję, że przemyślała już mój pomysł na realizację jej planu.
Z tłumu wyłonił się Ethan, trzymający w jednej ręce plastikowy kubeczek, zapewne z jakimś alkoholowym trunkiem. Rozglądał się przez chwilę i uśmiechnął się lekko, kiedy mnie dostrzegł. Zbliżył się do nas.
No nareszcie dotarliście, chłopaki! – zawołał. – Już myślałem, że zrezygnowaliście dzisiaj.
Podałem mu rękę na przywitanie.
Z imprezy? Nigdy – powiedziałem.
Chłopak przywitał się z Lachlanem i Ollie’m i przysiadł obok mnie.
To skąd to spóźnienie?
Auto mi padło – wytłumaczyłem.
Cholera – stwierdził Ethan. – Ale wiesz, co się stało? Czy po prostu martwy?
Wygląda na to, że martwy. Nie wiem, jutro się tym zajmę. Na razie go zostawiliśmy i przyszliśmy tutaj.
To dobrze, że udało wam się dotrzeć. A co z Lucasem? Miał być z wami, prawda?
Tak, ale poszedł poszukać Chloe.
No tak. – Ethan podrapał się po szyi, lekko zażenowany.
Coś nie tak? – zapytałem zaskoczony.
Eee… Nie. – Ethan westchnął. – Chciałbym pogadać o czymś z Ollie’m, tak na osobności. Będziecie źli, jeśli poproszę cię…?
Spokojnie – przerwałem mu. – Już się zabieram z Lachlanem – powiedziałem, wstając.
Wziąłem ze sobą blondyna i odciągnąłem go od chłopaków. Podeszliśmy znowu do stołu z alkoholami i uzupełniłem swój kubeczek. Lachlan tym razem sobie odpuścił. Dobrze, że decydował się zachować trzeźwość, to przynajmniej ktoś zaufany będzie mógł się mną zająć, kiedy ja się schleję. Zresztą, Lachlan prawie zawsze się mną zajmował.
Co tam, Aaron? – zapytał, gdy ciągle rozglądałem się po tłumie.
Szukam Aishy – powiedziałem.
Lachlan zmarszczył brwi i przyglądał mi się przez chwilę. Pewnie poszukiwał na mojej twarzy czegoś, co mogłoby potwierdzić, że żartowałem. Ale tym razem akurat nie żartowałem.
Myślałem, że jej unikasz – powiedział.
Nie dzisiaj.
Wszystko w porządku? – dopytał. Brzmiał na trochę zmartwionego.
Uznałem, że mogłem go trochę wprowadzić w sytuację. Oczywiście, nie chciałem, żeby poznał moje wszystkie mroczne sekrety, ale plany Aishy to co innego.
Aisha chce, żebym poderwał Chloe – powiedziałem.
Lachlan wydawał się przez chwilę zaskoczony moją otwartością, ale szybko odzyskał rezon.
Dlaczego?
Sam do końca nie wiem. Znaczy, ona twierdzi, że jest zakochana w Lucasie. Wymyśliła taki świetny plan, w którym uda jej się go zdobyć. Ja muszę poderwać Chloe, a konkretniej doprowadzić do tego, żeby coś między nami zaszło. No i Lucas musi nas na tym przyłapać, co oczywiście złamie mu serce. I wtedy wchodzi dobrotliwa Aisha i pociesza Lucasa, co ostatecznie ma doprowadzić do tego, że on się w niej zakocha. Mniej więcej coś takiego.
Mój przyjaciel wyglądał na skonsternowanego.
To jest świetny plan?
Jej zdaniem. Zaproponowałem jej, żeby ona zajęła się Lucasem, a ja Chloe. Może wtedy to się potoczy jakoś naturalnie i nikt nie zostanie skrzywdzony.
Czyli planujesz to robić? Przecież Lucas to twój przyjaciel! – oburzył się Lachlan.
Nie chcę tego robić – powiedziałem. – Po prostu moja wersja wymaga więcej czasu, więc może uda mi się wymyślić, co mogę zrobić, żeby się z tego wykręcić.
Nie możesz po prostu jej odmówić?
Nie bardzo.
Okay – mruknął blondyn. Przez chwilę intensywnie się nad czymś zastanawiał. – Czym ona cię szantażuje?
Upiłem łyk mojego drinka.
Zrobiłem coś bardzo złego.
Co takiego? – Lachlan popatrzył na mnie z przejęciem.
Jak ci powiem, to nie będziesz chciał się ze mną przyjaźnić.
Och, Aaron. Na pewno tak nie będzie. Jesteśmy przyjaciółmi, mimo wszystko. Cokolwiek to jest, możesz mi powiedzieć. Nie będę cię oceniać.
Chciałbym móc powiedzieć Lachlanowi. Prawdę mówiąc, byłem gotowy powiedzieć mu nawet w tej chwili, ale wiedziałem, jak zareaguje. Czasami nosimy w sobie takie demony, że nikt inny nigdy by o czymś takim nie pomyślał. Wiem, że na ogół i tak nie sprawiałem wrażenia dobrego człowieka, ale Lachlan na pewno nie spodziewałby się po mnie czegoś takiego.
Nie mogę – powiedziałem.
No dobra. Jak będziesz gotowy, to mi powiesz. A tymczasem… Postaraj się jakoś unikać Aishy czy coś. Nie chciałbym, żebyś pokłócił się z Lucasem o dziewczynę.
Pokiwałem głową, przyznając mu rację. Zgadzałem się z nim. Nie chciałem przez taką głupotę zepsuć swojej relacji z przyjacielem.
Mogę ci jakoś pomóc z tą Aishą? – zapytał Lachlan.
Nie dane mi było jednak odpowiedzieć, ponieważ akurat podbił do nas jakiś niezbyt wysoki chłopak o czarnych włosach, których grzywka zakrywała mu niemalże całe czoło. Uśmiechnął się do nas nieśmiało i przywitał niezbyt głośno. Domyśliłem się, że Lachlan go znał, ponieważ przytulił chłopaka na przywitanie i odwzajemnił się bardzo szerokim uśmiechem. Uniosłem brew i starałem się zdusić rosnące we mnie niezadowolenie związane z tak wylewną reakcją Lachlana. Wiedziałem, że Lachlan był dość otwartą osobą, ale jakoś nie podobało mi się to, że uśmiechał się w ten uroczy sposób do kogoś innego niż ja.
Aaron, to jest Alex, brat Chloe – przedstawił nas sobie.
Oczywiście, że to był on. Nowy najlepszy przyjaciel Lachlana. Cholera, chyba byłem o niego odrobinę zazdrosny.
Podałem Alexowi rękę i wymusiłem na sobie jakiś w miarę przyjazny uśmiech. Nie byłem pewny, czy mi się to udało, bo chłopak wydawał się odrobinę onieśmielony moją osobą.
Miło cię poznać – powiedziałem, starając się jednak zrobić dobre wrażenie.
Ciebie też – odparł.
No dobra, to ja was tu zostawiam, dzieciaki – zacząłem się z nimi żegnać.
Serio? Już idziesz? – zdziwił się Lachlan.
Muszę znaleźć Aishę i jakąś inną osobę chętną na spędzenie ze mną wieczoru. Nie schlejcie się za mocno – dodałem na koniec.
Lachlan zaśmiał się i pokręcił głową z rozbawieniem.
Nie jesteśmy tobą.
Machnąłem mu ręką na pożegnanie i poszedłem w stronę toalety. Evie nie pierwszy raz organizowała imprezę u siebie w domu, więc już całkiem nieźle się tutaj orientowałem. Przy łazience była dość spora kolejka, więc oparłem się o ścianę i wyjąłem telefon. Napisałem do Aishy, pytając, gdzie jest. Nie czekałem długo na odpowiedź, okazało się, że paliła na dworze. Olałem więc stanie w kolejce i poszedłem do holu. Włożywszy na siebie kurtkę, opuściłem dom. Na zewnątrz grupka ludzi stała i rozmawiała ze sobą głośno, a nad nimi unosiła się dość spora chmura dymu. Nieźle się tutaj czadzili.
Dostrzegłem Aishę i zacząłem iść w jej stronę. Dziewczyna też mnie zauważyła, więc opuściła grupę palaczy i podeszła do mnie. Rzuciła niedopałek na ziemię i zdeptała go.
Stęskniłeś się za mną? – zapytała.
Prychnąłem. Chciałaby, żebym się za nią stęsknił.
Chcę wiedzieć, co myślisz o moim pomyśle. Przemyślałaś to?
Dziewczyna zacisnęła usta.
Widzę, że od razu przechodzisz do interesów. Ale tak, przemyślałam to. Niechętnie ci to przyznaję, ale myślę, że możesz mieć trochę racji. Twój plan wydaje się być skuteczniejszy niż mój, więc się zgadzam.
Skoro Aisha umiała przyznać mi rację, to może jednak nie była taka głupia. W każdym razie, to świetnie się dla mnie składało.
Ale dobrze by było, jakbyś już dzisiaj wziął się za Chloe.
Pozwól, że to ja się zajmę swoją częścią, a ty swoją i wtedy wszyscy będą zadowoleni – warknąłem na nią.
Aisha nie próbowała się ze mną kłócić. Chyba uznała, że faktycznie zależy mi na tym, żeby ugrać coś u rudej. To dobrze. W tej sytuacji raczej nie spodziewała się tego, że mógłbym sabotować jej plan. Wolałbym, żeby dziewczyna nie uznała nagle, że bardziej jej utrudniam niż pomagam, bo wówczas mogłaby mnie wydać przed wszystkimi.
Aisha przypatrywała mi się przez chwilę bez słowa. Wydawała mi się dzisiaj jakaś wyjątkowo ugodowa. W jej oczach chyba dostrzegłem smutek. Wyglądało na to, że nie miała najlepszego dnia. Bynajmniej nie planowałem jej pocieszać.
Po prostu… postaraj się też tego za bardzo nie rozwlekać – dodała.
Pokiwałem głową na zgodę i pożegnałem się z nią. Aisha wróciła do grupy palaczy, a ja poszedłem do domu, bo już trochę robiło się dla mnie zbyt chłodno na takie bezcelowe stanie na dworze w nocy.
Na dzisiejszy dzień została mi już tylko ostatnia rzecz do zrealizowania, a mianowicie poderwać kogoś na ruchanie. Cóż, mógłbym pójść potańczyć, a tam na pewno ktoś by się mną zainteresował. Przed tym jednak, poszedłem się jeszcze trochę napić, bo na tej imprezie jakoś wyjątkowo słabo oddałem się alkoholowi. Przy okazji chciałem też sprawdzić, czy któregoś z moich znajomych tam nie będzie. Niestety nikogo tam nie spotkałem. Nalałem sobie drinka i, popijając go, przypomniałem sobie, że chciałem jeszcze iść do toalety. Wypiłem to, co sobie nalałem, naraz i poszedłem do łazienki.
Kolejki nie było. Za to w ciemnym kącie zobaczyłem Chloe z jakimś chłopakiem i niestety nie był to Lucas. Nie całowali się, nie obmacywali się, ale na jakąś zwykłą, przyjacielską rozmowę też mi to nie wyglądało. Stali bardzo blisko siebie, chłopak trzymał rękę na jej biodrze, a jej raczej to nie przeszkadzało. Niby nie robiła z nim nic złego, ale kto wie, czy do czegoś między nimi nie dojdzie. Może jednak wyzwolenie Lucasa z tego związku nie było takim głupim pomysłem. Jakby nie patrzeć, Aisha przyjaźniła się z Chloe, więc może Chloe opowiadała jej o jakichś swoich przygodach z innymi. W każdym razie, to chyba nie była moja sprawa.
Po tym, co przed chwilą tutaj zobaczyłem, nie miałem aż tak wielkiej ochoty, żeby szukać sobie kogoś na noc, ale nie miałem też innego pomysłu, co mógłbym zrobić. Załatwiłem się w toalecie, znów poszedłem się czegoś napić, a potem podbiłem parkiet.

♛♛♛

Alexander

Cieszyłem się, że Chloe zajmowała się mną na imprezie u Evie i nie pozostawiła samego, ale wiedziałem, że trochę siedziałem jej na głowie. Ona na pewno chciała spędzić trochę czasu z Lucasem albo swoimi przyjaciółkami. Lucas, co prawda, się spóźnił, więc na początku jeszcze nie stałem im na drodze. Gadaliśmy sobie w trójkę, siedząc gdzieś z boku i popijając swoje drinki, ale potem zaczęło robić się niezręcznie. Pożegnałem się z nimi i odszedłem, żeby dać im trochę prywatności.
Zebrałem się na odwagę, by poszukać jakichś znajomych twarzy i spróbować do kogoś zagadać. Nie planowałem szukać jakichś nowych osób, żeby się z nimi zapoznać, bo do czegoś takiego absolutnie się nie nadawałem.
Przy stole z alkoholem dostrzegłem Lachlana, ale nie był sam. W drugim chłopaku rozpoznałem Aarona, to on całował się przy wszystkich z Aishą. Wtedy nie mieliśmy okazji się poznać, bo był bardziej zajęty, więc mógłbym spróbować poznać go teraz.
Silnie zestresowany podszedłem do nich.
Cześć – powiedziałem.
Lachlan popatrzył na mnie, uśmiechając się szeroko. Zupełnie niespodziewanie nachylił się w moją stronę i mnie objął. Odrobinę zażenowany poklepałem go po plecach.
Aaron, to jest Alex, brat Chloe – przedstawił nas sobie.
Ten chłopak bardzo mnie stresował. Patrzył na mnie takim przeszywającym wzrokiem i nie wiedziałem, czego się po nim spodziewać. Podobno był tak bardzo niemiły jak Chloe czy Ollie. Wystawił w moją stronę rękę, więc ująłem ją niepewnie. Jego wyraz twarzy znacznie złagodniał, gdy uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
Miło cię poznać – powiedział.
Ciebie też.
No dobra, to ja was tu zostawiam, dzieciaki.
Chyba nie był zadowolony z mojej obecności, skoro jak tylko podszedłem, on postanowił odejść. Miałem nadzieję, że nie przerwałem im w czymś ważnym. Nie chciałem sobie sprawiać wrogów przez to, że czegoś nie przemyślałem.
Serio? Już idziesz? – zdziwił się Lachlan.
Muszę znaleźć Aishę i jakąś inną osobę chętną na spędzenie ze mną wieczoru. Nie schlejcie się za mocno – poradził.
Lachlan zaśmiał się i pokręcił głową z rozbawieniem.
Nie jesteśmy tobą – odparował.
Aaron pomachał na pożegnanie i odszedł od nas. Lachlan znowu się do mnie uśmiechnął i powiedział:
Dobrze cię widzieć. Wydawało mi się, że nie przepadasz za takimi imprezami.
Nie do końca – przyznałem – ale Chloe mnie namówiła.
To dobrze. Przyszedłeś z Chloe, prawda? Pewnie trochę się na nas naczekaliście.
Lucas mówił, że padło wam auto.
A konkretniej mówiąc to Aaronowi.
Nie wyglądał, jakby się przejmował.
Dopiero jutro dotrze do niego powaga tej sytuacji. – Lachlan zaśmiał się. – Piłeś już?
Pokiwałem głową.
Ja też. Nie chcę przeholować, wiesz, żeby potem się nie zrzygać. Co tam u ciebie?
W zasadzie nic ciekawego. Głównie nauka – powiedziałem zgodnie z prawdą. W zasadzie Lachlan był pierwszym znajomym, z którym mogłem potencjalnie gdzieś wychodzić, więc raczej i tak nie miałbym, o czym mu opowiadać.
U mnie tak samo. I jeszcze matma mnie dobija. Naprawdę czasami już nie mam siły, jak patrzę na te wszystkie cyferki, literki i inne znaczki. Jak chodziłem do szkoły muzycznej, to nauka nut zawsze mnie wkurzała, ale to nic w porównaniu z wojną, którą prowadzę z matematyką.
Zaśmiałem się.
Cóż, matma też nie jest do końca moją mocną stroną.
Och, serio? Czyli rozumiesz mój ból?
Lachlan postanowił, że lepiej by było pójść do jakiegoś miejsca, gdzie będzie trochę ciszej, i zaprowadził mnie do kuchni. Usiedliśmy tam sobie na stołkach barowych przy blacie. Lachlan zagarnął dla nas jedną miseczkę z jakimiś orzeszkami, żebyśmy mogli sobie trochę pochrupać.
Rozmowa bardzo dobrze nam się kleiła, choć w głównej mierze to on się odzywał. Opowiadał mi trochę o tym, jak kiedyś uczył się muzyki, a potem o swojej siostrze. Zapytał mnie też o relację z Chloe i moją rodziną. Nie powiedziałem jednak zbyt wiele, bo nie chciałem z nikim rozmawiać o moich rodzicach. Lachlan chyba wyczuł, że coś jest na rzeczy i powiedział, że gdybym chciał z nim o czymś porozmawiać, to on zawsze chętnie mnie wysłucha. Podziękowałem grzecznie za jego propozycję, ale w na razie nie planowałem z niej korzystać. Potem dodał, że też miał kiedyś problemy z rodzicami, więc rozumie moją niechęć do tematu. Więcej już nie naciskał.
Czas z Lachlanem bardzo szybko mi leciał. Lawirowaliśmy między różnymi tematami, a on opowiadał mi sporo śmiesznych historii, które kiedyś przydarzyły mu się z chłopakami. Jak tak tego słuchałem, to mu trochę zazdrościłem. Miał przyjaciół, z którymi świetnie się bawił, miał też mnóstwo wspomnień. Miałem nadzieję, że ja też odnajdę się w jakiejś grupie.
Jak tak sobie myślę, że Aaron i reszta w tym roku kończą szkołę i muszą iść do pracy albo na studia, to mnie to przeraża – powiedział w pewnym momencie. – Dobrze, że mi został jeszcze rok, bo tak szczerze mówiąc, to nie wiem, co mógłbym robić w życiu.
No to trochę przerażające, że w tak młodym wieku trzeba już zdecydować, co chce się robić przez całe życie – zgodziłem się z nim.
Ty masz jeszcze trochę czasu, żeby się zastanowić. Kto wie, może wymyślisz coś świetnego.
W zasadzie – zacząłem niepewnie – mam taki jeden pomysł.
Tak? Jaki? – zainteresował się.
Ale nie wiem, jak z jego realizacją. W tym zawodzie trochę ciężko się odnaleźć. Chciałbym pójść w kierunku aktorstwa.
Och, jak super! – podekscytował się Lachlan. – I znasz się coś na tym? Chodzisz na jakieś zajęcia?
W zasadzie głównie ćwiczę z moim ukochanym Szekspirem przed lustrem, ale należę też do szkolnego kółka teatralnego.
To mam nadzieję zobaczyć się w jakimś szkolnym przedstawieniu już niedługo. Tak szczerze, to zupełnie się po tobie czegoś takiego nie spodziewałem, bo jednak sprawiasz wrażenie takiej dość nieśmiałej osoby. Chyba, że to tylko taka gra.
Nie, nie – zaprzeczyłem do razu. – Raczej jestem nieśmiały, szczególnie przy nowych ludziach. Jednak kiedy myślę o graniu, to tak jakbym zupełnie odpychał siebie i był jakąś inną osobą. Nie muszę się martwić o to, że ktoś sobie o mnie coś złego pomyśli, bo tak naprawdę będzie myślał o postaci, którą gram – wyjaśniłem.
A to bardzo ciekawe – stwierdził Lachlan. – Chciałbym cię zobaczyć w akcji.
Uśmiechnąłem się.
Może kiedyś uda mi się w czymś zagrać i będziesz mógł mnie obejrzeć.
Trzymam kciuki za twój sukces – powiedział. – Wtedy będę znał kogoś sławnego.
Zaśmiałem się.
Ale jak już się tak przyznałeś do tego aktorstwa, to ja też ci coś zdradzę. W zasadzie zawsze chciałem zostać piosenkarzem, ale wiem, że to jest taki świat, w którym bardzo ciężko się wybić.
Czyli umiesz śpiewać? – zapytałem zaskoczony.
Tak – potwierdził.
No to koniecznie musisz iść w tym kierunku, to wtedy ja będę znał kogoś sławnego – sparafrazowałem jego słowa, na co on też zareagował śmiechem. – Powinienem cię już poprosić o autograf? Tak na zapas?
Albo może ja ciebie – stwierdził.
Przekomarzaliśmy się ze sobą na ten temat jeszcze przez chwilę. Doszedłem do wniosku, że jak wyznaliśmy sobie takie nasze marzenia na przyszłość, to zbliżyliśmy się do siebie. Tak dobrze nam się ze sobą rozmawiało, że przez chwilę czułem, że może kiedyś faktycznie mógłbym opowiedzieć mu więcej o swoich rodzicach. Pozostawiłem jednak tę myśl schowaną gdzieś tam z tyłu głowy.
Niedługo potem Lachlan zorientował się, że zrobiło się już dość późno. Niechętnie przyznał, że musi iść poszukać Aarona i zobaczyć, czy nie musi się nim zająć. Powiedział, że to jest ten moment imprezy, na którym jego przyjaciel zwykle jest już w zupełnie innej rzeczywistości. Nie miałem mu tego za złe, bo ja i tak nie planowałem zostać tutaj na noc. Pożegnałem się z nim i napisałem do Chloe esemesa. Niedługo potem siostra odpisała mi, żebyśmy spotkali się w holu. Siostra zamówiła nam taksówkę i razem wróciliśmy do domu.

10 komentarzy:

  1. Yay to się tak fajnie czyta, lekko i swobodnie! Wciąż próbuję rozgryźć kto będzie z kim :D a ten nowy adorator Chloe... Wyczuwam dramę... Trzymaj się, weny!
    Buziaczki 💜💜

    OdpowiedzUsuń
  2. Super...czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    wszystkiego dobrego w Nowym Roku, niech będzie jeszcze lepszy niż poprzedni, wiele radości, weny, chęci czasu życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i wzajemnie! Wszystkiego dobrego na Nowy Rok ♥

      Usuń
  4. Hej,
    kochana co tam u Ciebie? chociaż się odezwij... bo ja tęsknię bardzo...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuję się obiema rękami, nogami, kurczę, wszystkim, co mam! Kochana Laire, daj nam jakiś znak, że żyjesz i wszystko u Ciebie w porządku. Prosim serdecznie!

      Usuń
    2. Trochę po czasie, ale zostawiam znak, że żyję.
      Pozdrawiam!
      LS

      Usuń
  5. Hejka, hejka,
    wspaniale, ale kim jest ten ktoś z kom była Chlie? bo to trochę dziwne było, Alex trochę się rozkręca...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, ale kim jest ten ktoś z kim była Chloe? bo to trochę dziwne było... no i nasz Alex trochę się rozkręca...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      No trochę tajemnicza ta Chloe, ale Alex faktycznie robi postępy. :D
      Dzięki wielkie za Twój komentarz i Twoją obecność <3
      Ściskam!

      Usuń