środa, 21 października 2015

Historia dowolnego człowieka

Półsiedzę, półleżę na naszym łóżku kompletnie zatopiony w myślach. On siedzi na drugiej połowie, a na jego kolanach leży laptop. Pisze coś zawzięcie na klawiaturze, jest bardzo zawzięty. Rozpoznaję to po charakterystycznej zmarszczce na jego czole, rozczochranych, brązowych (i odrobinę przydługich) włosach oraz przygryzionej wardze.
Mam ochotę przysunąć się i go pocałować. Nie mogę tego zrobić, wiem, że będzie zły. Ostatnio nie miał weny przez kilka miesięcy, a terminy związane z książką nieubłaganie go gonią, zatem nie życzy sobie, bym mu przeszkadzał. Poza tym, on nigdy mi na to nie pozwalał. Nienawidzi, gdy ktokolwiek przeszkadza mu w pisaniu, nawet – choć może raczej szczególnie – ja, jego czteroletni partner.
Zastanawiam się, kiedy ostatnio było między nami trochę czułości, kiedy ostatnio uprawialiśmy seks, ale nie potrafię sobie tego przypomnieć. Nasza obecna relacja wcale nie przypominała naszej wielkiej miłości z samego początku. Już nie było między nami miłości, pozostało tylko przywiązanie. Byliśmy ze sobą z przyzwyczajenia, trwaliśmy w tym, bo było nam wygodnie. Nic więcej.
Chcę, by było jak dawniej. Chcę czuć motylki w moim brzuchu, za każdym razem, gdy na niego spoglądam. Chcę się z nim kochać od wieczora do białego rana. Chcę przytulać się do jego pleców, gdy gotuje obiad i nie zostać za to zbesztanym. Chcę chodzić na randki. Chcę jeździć z nim na wycieczki do innych miast, państw i przeżywać z nim przygody. Chcę naszego związku. Chcę nas.
Ale nie sądzę, by to było możliwe.
Z tą myślą gaszę lampkę po swojej stronie łóżka, nakrywam się kołdrą i odpływam do krainy snów.

*

Kłócimy się.
Nasze kłótnie stały się swego rodzaju rutyną. Zawsze w godzinach popołudniowych naskakujemy na siebie nawzajem, czasem po prostu bez przyczyny. Wcale mnie to nie cieszy, ale nic nie mogę na to poradzić. Jeśli ja nie zacznę kłótni, on to zrobi.
Zastanawiam się, dlaczego jeszcze jesteśmy razem? Jesteśmy na tyle młodzi, by móc ułożyć sobie życie z kimś innym. Nie jesteśmy związani na stałe. Nie mamy kota albo psa, o którego moglibyśmy walczyć. Nie mamy wspólnego domu, bo wynajmujemy nasze mieszkanie. Nie mamy tego samego samochodu. Nie mamy naszego związku pełnego miłości. W zasadzie nic nas nie łączy.
Dlaczego któryś z nas po prostu tego nie skończy?
Ta myśl pojawia się w mojego głowie tak niespodziewanie i tak bardzo wybija się ponad inne myśli, że omal nie wypowiadam tego pytania na głos. Nie chcę tego mówić. Powstrzymuję się. Dlaczego?
Chyba cały czas chcę, aby było lepiej.
– Znowu mnie nie słuchasz – warczy na mnie. – Znowu – podkreśla.
Wpatruję się w niego bez przekonania. Nie rozumiem, czemu tak bardzo go to denerwuje. On ciągle odpływa do krainy swoich książek i historii, a ja nigdy się o to nie wściekam. Dochodzę do wniosku, że chyba lubi być w centrum uwagi. Zawsze tak było.
– Przepraszam – mruczę, bo na dzisiaj już wystarczy mi tych wrzasków.
Ale on nie pozwala mi odejść. Nie odpuszcza.
– Myślisz, że jakieś głupie przepraszam wszystko załatwi?
W jego błękitnych oczach dostrzegam furię. Przemyka mi przez głowę myśl, ale może zrobi mi krzywdę, jak tak bardzo się wścieka, ale od razu się z tego wycofuję. On jest przecież pacyfistą. Brzydzi się przemocą.
– Zamierzasz mnie teraz ignorować? – pyta już spokojniej, ale na jego twarzy pojawia się ten zarozumiały grymas, którego tak bardzo nie znoszę.
Wychodzę z kuchni i kieruję się prosto do naszej sypialni. Ignoruję go. Ostatnio coraz częściej to robię. Z jakiegoś powodu mnie to cieszy.
Trzaskam drzwiami i kieruję się do łóżka.
Mam tego dość.

*

– Poprosiłem cię, żebyś odebrał pocztę od mojej mamy – mówię głośno i stanowczo. – Obiecałeś, że to zrobisz. Jak zwykle nie robisz nic, o co cię proszę.
On nawet na mnie nie patrzy. Znów jest w świecie swoich opowiadań. Kiedyś bardzo mi się podobała jego artystyczna dusza, ale teraz jest udręką. Zastanawiam się, czy nie ma jakiejś choroby psychicznej, bo coraz częściej traci kontakt z rzeczywistością na rzecz tych historyjek. Wiem, że ma termin za dwa tygodnie, ale to już przesada.
– Hej! – krzyczę.
Gdy po raz kolejny zostaję zignorowany, wściekam się. Zaciskam mocno zęby, próbuję się uspokoić, liczę w myślach do trzech, oddycham powoli. To nie działa.
– Spójrz na mnie! – wrzeszczę, ale on nadal klepie w klawiaturę.
Moje zirytowanie sięga zenitu. Zamykam gwałtownie jego laptop. On w ostatniej chwili zabiera palce i patrzy na nie z przestrachem. Mijają trzy sekundy, nim w końcu dociera do niego, co się stało. Podnosi gwałtownie głowę i mam wrażenie, że chce mnie zabić.
– Coś ty narobił? – krzyczy.
– Zamknąłem twój laptop – odpowiadam ze spokojem, który zaskakuje nawet mnie.
– No właśnie! Ja pisałem! Pisałem, do cholery! Już do reszty cię popierdoliło?! Co jeśli straciłem wszystko, co napisałem od rana?! Kurwa mać! – Otwiera szybko laptop, ale zaraz odkłada go na stół i odsuwa od siebie, nie sprawdzając nawet, czy postępy się zapisały.
– Przez ten zasrany laptop nie ma z tobą żadnego kontaktu.
– Wystarczyło się do mnie odezwać – cedzi przez zęby i wstaje od stołu.
– Kiedy piszesz, jesteś zupełnie głuchy!
– Wiedziałeś, na co się piszesz, gdy chciałeś ze mną być.
Wyczuwam tę prowokację. Ostatnio coraz częściej padają takie słowa, które mają nakłonić drugą stronę do zerwania. Obaj robimy to samo, jednak żaden z nas tego nie kończy.
– Wtedy przynajmniej byliśmy w związku.
– A teraz w czym niby jesteśmy?
– W gównie – odpowiadam jadowicie. Czy on naprawdę nie zauważył żadnej zmiany? – Jestem w szoku, że w tym wytrzymujesz z tym swoim wybuchowym charakterkiem.
Teraz ja go prowokuję. Przez ułamek sekundy dostrzegam w jego oczach wściekłość, ale szybko maskuje to zarozumiałością wymalowaną na całej twarzy.
– Też jestem w szoku. Naprawdę mam cię dość.
Widzę, że chce mnie rzucić. Naprawdę chce mnie rzucić. Z jednej strony już nie mogę się doczekać, kiedy to nastąpi. Z drugiej natomiast, jestem przerażony jak nigdy w życiu, bo dociera do mnie, że za chwilę na zawsze odejdzie z mojego życia. Ale nie mam siły ratować tego czegoś, co z nas pozostało, i czekam.
Czekam.
Aż on wzdycha.
– Naprawdę mam cię dość – powtarza i wychodzi z domu, trzaskając drzwiami.
Nie zerwał ze mną.
Podchodzę do okna i widzę, jak szybkim krokiem kieruje się do parku. Zawsze tam chodzi, gdy potrzebuje pomyśleć. Tym razem dostrzegam jednak pewną różnicę. W jego ustach widzę żarzącego się papierosa i czuję jak ściska mi się serce.
On rzucił palenie trzy lata temu. Dla mnie, tylko dla mnie.
Nic dla niego nie znaczę.
Nie pozostaje mi nic innego, jak pojechać do mamy po pocztę.

*

Leżę na łóżku i dziwię się sam sobie. Dlaczego tak bardzo się tym przejmuję? Już dawno uzmysłowiłem sobie, że już się nie kochamy, a jednak czuję się zdradzony i oszukany. Osamotniony.
W chwili, gdy myślę nad tym, że mój partner nie wrócił od czterech godzin, słyszę, jak drzwi otwierają się. Oddycham z ulgą. Postanawiam udawać, że śpię.
Mija około dziesięciu minut, gdy wchodzi do sypialni. Nic nie mówi, nie zapala światła i stara poruszać się wyjątkowo cicho. Myśli, że śpię. Czuję uginający się pod jego niewielkim ciężarem materac i staram się nasłuchiwać, co zrobi. Przykrywa mnie kołdrą. To najbardziej urocza rzecz, jaka mnie spotkała z jego strony od roku. Uśmiech mimowolnie wstępuje na moje usta i nie potrafię go pohamować. Potem przytula się do mnie i to kolejna urocza rzecz, bo zawsze mnie to rozczulało, gdy on, mniejszy ode mnie, zachowywał się, jakby był tym większym.
– Przepraszam – mówi cichutko do mojego ucha.
Między nami następuje rozejm. Ja nie jestem na niego zły, a on nie jest na mnie i przez chwilę po prostu jest dobrze. Pierwszy raz od dawna jest dobrze.
Wyczuwam zapach papierosów, ale nie nie denerwuję się, tylko czuję się zraniony.
– Paliłeś – szepczę.
I wówczas dociera do mnie, że zrobiłem najgorszą rzecz, jaką mogłem zrobić. Zepsułem naszą dobrą chwilę. On gwałtownie się ode mnie odsuwa i przetacza na swoją stronę. Już więcej nie rozmawiamy. Nie dotykamy się. Wszystko, co dobre, zniknęło.

*

Umówiliśmy się na lunch.
Ponieważ on pracuje w domu, w elastycznych godzinach, nie powinien mieć problemów z dotarciem do kawiarenki koło mojej pracy, w której ja mogłem spędzić tylko pół godziny.
Nic jednak nie może być aż takie proste, ponieważ to ja czekam na niego, siedząc samotnie przy stoliku. Popijam kawę, a na moim talerzyku leży nietknięty croissant. Rozglądam się dookoła i wypatruję jego twarzy w tłumie ludzi na ulicy, ale podświadomie wiem, że go nie zobaczę. Znowu czuję się zawiedziony.
Po naszej dobrej chwili kilka dni temu w łóżku, naprawdę chciałem ratować nasz związek. Teraz nie wiem, czy jest w ogóle sens.
Wzdycham ciężko i patrzę na telefon. Zostało mi piętnaście minut. Postanawiam do niego zadzwonić. Daję mu szansę, bo może stało się coś złego. Włącza się poczta.
– Miłego lunchu – mówię do słuchawki.

Gdy wracam do domu po pracy, zastaję go przed komputerem w salonie. Witam się, ale on jak zwykle nie słyszy.
Nie mam siły się dziś kłócić. Idę pod prysznic i kładę się spać.

*

Półsiedzimy, półleżymy w naszym wspólnym łóżku. On jak zwykle pisze, a ja wpatruję się tempo przed siebie. Ostatnio moja mama źle się czuła, boję się, że to coś poważnego. Chciałbym móc z kimś o tym porozmawiać. Poprawka, chciałbym z nim o tym porozmawiać. Mógłby mnie chociaż przytulić. Ewentualnie musnąć swoimi ustami mój policzek.
Próbuję zagaić rozmowę. Pytam, jak dużo napisał, ale to nic nie daje. On cały czas pisze. Nie dostrzega mnie.
Decyduję się zaryzykować. Powoli przysuwam się do niego, ale on nie zwraca na mnie uwagi. W końcu, gdy go przytulam, odzywa się:
– Przeszkadzasz mi.
Nie tego się spodziewałem. Nawet nie oderwał wzroku od ekranu, palców od klawiatury. W tym momencie jestem mu zbędny, to boli. Nie poddaję się jednak i nie puszczam go. Może pozwoli mi tylko tak posiedzieć.
– Przeszkadzasz mi – powtarza, a mi niemalże pęka serce.
Potrzebuję cię, chcę krzyczeć. Pytam jednak:
– Nie pocałujesz mnie chociaż?
– Przeszkadzasz mi – mówi po raz trzeci i wówczas się poddaję.
Odsuwam się od niego i siadam na mojej połowie. Znów wpatruję się tempo przed siebie, gdy nagle czuję, że po policzku spływa mi łza. A potem kolejna i kolejna. Nawet nie kłopoczę się z zasłanianiem, że płaczę. On i tak przecież nie zauważy.

*

Wczoraj moja mama zemdlała w pracy.
Zadzwoniłem do mojego partnera, by mu o tym powiedzieć. On zapytał, czy do niej jadę, a gdy potwierdziłem, powiedział: „okay” i się rozłączył. Oczekiwałem odrobiny wsparcia, którego nie dostałem. Choć może powinienem się cieszyć, że w ogóle odebrał?
Całą noc robili mojej mamie badania, a gdy usłyszałem diagnozę, po prostu uciekłem ze szpitala.
Stoję przed drzwiami własnego mieszkania i zastanawiam się, czy wejść. W głowie obija mi się słowo rak.
Wchodzę do środka, a tu jest ciemno. Niby zbliża się wieczór, ale na zewnątrz jest jeszcze sporo słońca. To on pozasłaniał wszystkie okna. Wychodzi z salonu i uśmiecha się do mnie. Wygląda na to, że jest w świetnym humorze. Upewniam się, że w istocie tak jest, gdy wyjmuje zza pleców dwa kieliszka i szampana. Chce świętować. Co? To, że moja matka umiera? Mam ochotę mu przywalić.
– Cieszę się, że jesteś – mówi. – Mam świetne wieści.
– Ta? – odmrukuję, ale on chyba nie zauważa, że nie czuję się najlepiej.
– Skończyłem książkę. I zmieściłem się w terminie!
Kiwam głową i kieruję się do sypialni. Niby powinienem się cieszyć, że już skończył. Może teraz poświęci mi trochę uwagi? To złudna nadzieja, bo zaraz zacznie pisać kolejną historię. Nienawidzę jego książek, nie tknąłem żadnej od dwóch lat.
– Dokąd idziesz? Chodź, napijemy się. – Ciągnie mnie za rękę.
– Nie wiem, czy pamiętasz, moja matka leży w szpitalu. Nie mam ochoty – warczę.
– Och, no tak – mruczy. Nawet nie pyta, jak się czuje.
– Ma raka – mówię ostro. Chcę go zagiąć, chcę, żeby się przejął, ale on tylko wzrusza ramionami.
– Pojedź do niej.
– I tylko tyle masz do powiedzenia?! – krzyczę, zirytowany jego bezuczuciowością.
– A co mam powiedzieć? Że mi smutno?
– Tak – szepczę, a w oczach pojawiają mi się łzy. Czuję się bezsilny.
– Kocham cię – mówi delikatnie i próbuje mnie przytulić.
Kłamie. Dostrzegam to kłamstwo w jego oczach. Jest oczywiste. Odpycham jego ręce, patrzę na niego i odpowiadam:
– Ja też jestem do ciebie przywiązany.
Ja nie kłamię.

*

Leżę na łóżku i odpoczywam. Nie czuję się dobrze.
Przez cały wczorajszy dzień unikaliśmy się nawzajem. Nie odezwaliśmy się do siebie nawet słowem, a gdy wpadaliśmy na siebie przypadkiem w którymś z pokojów, jeden z nas od razu z niego uciekał. Sam nie wiem, co jest gorsze. To jak się kłócimy czy też może ta cisza? W tej sytuacji przynajmniej nie bolą mnie uszy, myślę. Próbuję znaleźć jakieś plusy, żeby się pocieszyć, ale wiem, że jestem żałosny.
– Jesteś na mnie zły? – pyta ktoś nagle.
Odwracam się i dostrzegam mojego partnera w przejściu. To zaskakujące, że w ogóle się do mnie odezwał. Może ta dziwna sytuacja między nami zaczęła mu przeszkadzać...? Może chce to naprawić? Albo skończyć?
– Nie wiem – odpowiadam zgodnie z prawdą. Już dawno przestałem rozumieć moje uczucia względem niego.
Siadam na łóżku i wpatruję się w niego, czekając na to, co mi odpowie. On jednak nic nie mówi, za to podchodzi do mnie i siada obok. Kładzie dłoń na moim udzie i zaczyna mnie delikatnie głaskać. Kiedyś, na początku naszego związku, ten gest zawierał w sobie miłość oraz intymność. Czułem wówczas, jak zbliżamy się do siebie. Teraz to wydawało się być tylko przyzwyczajeniem.
Chcę się od niego odsunąć. Nim to robię zerkam na niego. Od tego co widzę, moje serce przestaje bić na kilka sekund. On też wydaje się być smutny, na niego też wpływa nasza sytuacja, może jednak naprawdę mu na nas zależy?
Delikatnie łapię go za brodę i odwracam jego twarz w moją stronę. Patrzę mu w oczy, a on patrzy w moje. Ta chwila mogłaby już trwać na zawsze, bo to nasz kolejny dobry moment. Nie chcę tego niszczyć, ale muszę spróbować czegoś więcej. Nachylam się i nasze usta się spotykają. Milion motyli podrywa się nagle w moim brzuchu, to prawie jak nasz pierwszy pocałunek.
Przyciągam go bliżej, a on mnie obejmuje. On też chce więcej. Układam go sobie na kolanach, a potem przekładam na łóżko. Pogłębiamy pieszczoty, a żaden z nas nawet nie myśli o przerwaniu tego.
Jeśli tak kończy się brak bliskości przez długi czas, to chyba chciałbym to powtórzyć, bo nasze niewinne pocałunki przeradzają się w coś więcej.
Kochamy się, a między nami jeszcze nigdy wcześniej nie było aż tyle intymności.

*

Po namiętnym doznaniu jest między nami lepiej. Nadal się kłócimy, nadal się rozmijamy i brakuje jakiejś iskry między nami, ale obaj się staramy. Przynajmniej przez jakiś czas.
On decyduje się zrezygnować z pisania i myślenia o nowych historiach, bo dopiero co wydał książkę. Ja natomiast biorę wolne, chcę spędzić z nim trochę czasu sam na sam. Wierzę, że ta intymność między nami może jeszcze zaistnieć.
Dziś mamy ostatni dzień. Ja jutro wracam do pracy, a on ma spotkanie z czytelnikami w jakiejś pobliskiej księgarni. Chciałbym móc być tam z nim i go wesprzeć, ale szefowa za nic w świecie się na to nie zgodzi.
Leżymy w łóżku. Ja na plecach, on na brzuchu, na mnie. Głowę położył na mojej klatce piersiowej, zawsze robił z niej poduszkę. Obaj jesteśmy nadzy. Chwilę temu było między nami naprawdę gorąco, teraz po prostu odpoczywamy. Wsuwam dłoń w jego włosy i delikatnie go głaszczę. Brakowało mi takich chwil, czuję, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.
– To chore – mówi mój partner, przerywając ciszę.
– Co takiego? – pytam, nie przerywając zabawy jego włosami.
– My. Nasz związek. Wiesz, że w Biblii obcowanie między dwoma mężczyznami jest zawsze nazywane obrzydliwością? Jesteśmy potępiani przez kościół i innych ludzi. Jesteśmy homoseksualni. To chore.
Zastanawiam się, czemu mówi mi coś takiego. Odbieram to jako atak na mnie. Ja jestem homoseksualny, ja jestem chory. Ale on też. Czyżby zmienił zdanie? Czuję, jak narasta we mnie wściekłość na niego za te słowa. Mam ochotę mu przywalić. Z trudem się powstrzymuję, uspokaja mnie jedynie myśl, że ma jutro spotkanie z czytelnikami i nie może na nie pójść z obitą twarzą. Gdyby nie to, pewnie nawet bym się nie zawahał.
Mimo wszystko, mam problemy z wytrzymaniem tego napięcia.
– Muszę coś zrobić na jutro do pracy – mówię i wysuwam się spod niego. Wychodzę z pokoju, nie czekając nawet na żadną odpowiedź.

*

Dzisiaj wylałem kawę na jednego z moich współpracowników. Miałem bardzo poważne problemy ze skupieniem, bo myśli ciągle zakrzątał mi mój nie do końca udany związek. Ciągle zastanawiam się, czy naprawdę warto to kontynuować. Może jak się rozstaniemy, poczuję się wolny i nastanie ulga?
Moje roztargnienie zauważyli wszyscy, a już szczególnie moja szefowa. Około południa przyszła do mnie i kazała mi wracać do domu, pozałatwiać swoje sprawy i wrócić do pracy rześkim i wypoczętym. To było naprawdę miłe z jej strony. Najbardziej ucieszył mnie fakt, gdy dodała, że nie potrąci mi dni z urlopu.
Siedzę w salonie. Piję już trzecią kawę i czekam na niego. Cały czas myślę nad tym, jak rozpocząć tę trudną rozmowę. I czy w ogóle warto? Może powinienem sobie odpuścić i zostawić wszystko w jego rękach. Nie wiem, co mam robić, i to mnie dobija.
Gdy słyszę dźwięk otwieranych drzwi, serce zaczyna mi bić szybciej. Chcę się wycofać ze swojego pomysłu, ale jeśli to zrobię, pewnie będziemy już na zawsze trwać w takiej niepewnej relacji. Jeszcze nigdy nie byłem aż tak pewny tego, co powinienem zrobić. Nie mogę się teraz poddać, nie jestem zwykłym tchórzem.
I choć boję się jak cholera po kilku minutach wołam do siebie mojego partnera. Proszę go, by usiadł naprzeciwko mnie. Mówię, że chcę z nim porozmawiać.
– Coś się stało? – pyta niepewnie. Dostrzegam zdezorientowanie na jego twarzy.
– Tak. Już dawno, w zasadzie. Chodzi... – waham się. Jeszcze mogę się wycofać. Biorę głęboki wdech na uspokojenie. – Chodzi o nas.
– A co jest z nami? – Marszczy brwi. Naprawdę wygląda na zaskoczonego.
– Wiesz, o co mi chodzi. – Mam nadzieję, że wie. – Ostatnio między nami zaczęło się psuć. Ten związek jest trudny, a my nie zachowujemy się, jakbyśmy się kochali. Jesteśmy od siebie co najwyżej przyzwyczajeni, a to nie na tym polega.
Dostrzegam zrozumienie w jego oczach, gdy mruczy tylko ciche:
– Och.
Daję mu chwilę na przetworzenie moich słów.
– Więc chcesz zerwać? – pyta nagle. Pierwszy raz pojawia się między nami takie konkretne pytanie. Obaj to wyczuwamy i nie wiemy, jak postąpić.
– Myślę, że – podejmuję w końcu wątek – powinniśmy zastanowić się, czego chcemy i co czujemy. Czy chcemy walczyć i co możemy poświęcić. Każdy z nas musi się określić, czy zależy nam na tym związku. Na nas.
– Osobno? Czyli ja stwierdzę jedno, a ty drugie i raczej niewiele nam wyjdzie.
Mam ochotę złapać go za ramiona, potrząsnąć nimi i krzyczeć na niego, że nie musi wszystkiego analizować, że może się po prostu zdecydować. Nie robię tego. Patrzę na niego i spokojnie odpowiadam:
– Chcę, byś mi powiedział. Zależy ci na nas, czy chcesz się rozstać?
Patrzy na mnie przez chwilę, a potem kręci głową.
– Nie wiem. Ja... Nie wiem. – Opuszcza głowę i wygląda tak delikatnie i uroczo, że nie mogę się powstrzymać. Przesiadam się koło niego, a potem go przytulam. On przez chwilę się nie rusza, a potem niepewnie mnie obejmuje; na moje usta wpływa uśmiech.
– Kochanie – mruczę w jego włosy – jeśli potrzebujesz trochę czasu, żeby się zastanowić i wszystko przemyśleć, to okay.
Nie okay.
Wolałbym, żeby podjął spontaniczną decyzję i zdecydował, czy chce o nas walczyć. Chciałbym wiedzieć teraz. Ale z drugiej strony może nie warto na niego naciskać? Może będzie lepiej jeśli po prostu pomyśli sam na sam?
– Yhym. Pomyślę. – odpowiada. – A ty?
– Co ja?
– Chcesz o nas walczyć?
Liczyłem, że nie zapyta. Nie chcę mu mówić, jak jest ze mną. Boję się, że będzie się tym kierował przy podejmowaniu decyzji, a wtedy to może być nie do końca szczerze. I znów wszystko się spierniczy. Ale jak mógłbym go tak po prostu zignorować i mu nie odpowiedzieć? Nie potrafię.
Wzdycham i odsuwam go od siebie, by móc spojrzeć mu w oczy.
– Zależy mi na nas.

*

Najpierw minął tydzień. Po tej szczerej rozmowie było między nami lepiej, nie kłóciliśmy się ani razu. Ale on często znikał i zamykał się w swoim pokoju, żeby pomyśleć. Rozumiałem to i choć trochę mi to przeszkadzało, to nie miałem o to żalu. I nie naciskałem.
W drugim tygodniu zaczęły się pojawiać jakieś pojedyncze potyczki słowne. Nawet tego nie zauważałem, bo tak bardzo byłem do tego przyzwyczajony. To nie było dla mnie nic dziwnego.
A potem w trzecim tygodniu wróciliśmy do normalnego stanu rzeczy. Codziennie się kłóciliśmy, nie spędzaliśmy razem czasu, tylko mijaliśmy się w domu, on znowu zaczął dużo pisać, ja z kolei więcej pracowałem, nie było między nami czułości i miłości, a mi wyleciała z głowy nasza ostatnia rozmowa. Nie przyszło mi do głowy zapytać jaką decyzję podjął. Do czasu. Zdałem sobie sprawę, że za trzy dni mamy rocznicę. Piątą rocznicę.
Zapytałem go, czy chce jakoś szczególnie spędzić ten dzień. Powiedział, że nie, więc stwierdziliśmy, że zostaniemy w domu i tyle. Oczywiście, nasze plany się nie powiodły. Rano, tego dnia, zadzwoniła nasza (głównie moja) przyjaciółka i powiedziała, że musimy się spotkać. Okazało się, że zorganizowała nam kolację z okazji piątej rocznicy miło. I nawet z nami została (na moją prośbę).
Źle się czuje, prawdę mówiąc. Te wszystkie niewyjaśnione sprawy w tym momencie najbardziej mnie dotykają. Nie mam ochoty na świętowanie.
Moja przyjaciółka odzywa się cały czas, to typ gaduły. On za nią nie przepada, ale z nią rozmawia, ponieważ ja w ogóle się nie odzywam. Na początku oboje próbowali mnie wciągnąć do swojej konwersacji, ale szybko się poddali.
Opieram łokcie na stoliku i kładę głowę na dłoniach. Patrzę na niego. Wydaje się być trochę zamyślony, ale nie jest bierny.
Przysłuchuję się ich rozmowie i powoli zdaję sobie sprawę, że wkraczają na bardzo niebezpieczne płaszczyzny. Tematy, o którym mają zupełnie przeciwne zdania. Już nieraz się o to rzeczy kłócili. Moja przyjaciółka ma typowo dominującą osobowość, a on jest z reguły dość uległy, ale w niektórych sprawach nigdy się nie poddaje i zażarcie walczy o swoje zdanie.
Właśnie zaczynają.
Ona dość dobrze się bawi, gdy dostrzega zirytowanie mojego partnera. Obserwuję zmarszczki, które pojawiają się na jego czole. Dostrzegam, że jego klatka piersiowa porusza się szybciej. Emocje uderzają mu do głowy. Denerwuje się na nią.
Z reguły od razu zmieniam temat. Nie pozwalam, by dwie najważniejsze osoby w moim życiu się kłóciły. Tym razem tego nie robię. Po prostu nadal się przysłuchuję.
Słyszę, jak ona wykłada argument za argumentem, a on jej odpowiada i broni swojej racji. Widzę, że nawet ona zaczyna się irytować, a jemu sprawia to satysfakcję. Ta chora walka między nimi przypomina mi wyładowania w naszym związku.
Moja przyjaciółka wytacza ciężkie działa. Chowa za argumentami niemiłe komentarze i obraża go, a to go denerwuje w stu procentach, bo nie lubi takiej fałszywej walki. Dla niego dyskusja rządzi się pewnymi zasadami, a ona je łamie. Uśmiecha się szyderczo i czeka na jego odpowiedź. On oddycha powoli.
Przyglądam się uważnie temu, co się z nim dzieje. W ich normalnych kłótniach w tym momencie zaczyna do niej pyskować i też ją obraża, ale robi to wprost. Nie znoszę tego i on to wie. Dziś jednak nie odpowiada. Po prostu oddycha, starając się uspokoić, i odpowiada:
– Może masz rację.
To kompletnie mnie zaskakuje. On nigdy się tak nie poddaje. Nigdy nie spotkałem się z tym, by tak po prostu odpuścił, by nie walczył. A już szczególnie wtedy, gdy ich rozmowa jest aż tak zacięta. Gdy czuje, że musi bronić honoru. Widzę, że nadal jest zdenerwowany. I że chce jej nagadać. Ale nie robi tego.
Czuję, jak kładzie rękę na moim udzie i delikatnie ją zaciska. W tym momencie dociera do mnie, co się stało. Podjął decyzję. Nie atakuje mojej przyjaciółki, bo wie, że tego nie znoszę. Stara się zapanować nad swoją złością i robi to dla mnie.
Zależy mu na nas. Chce o nas walczyć.
Kładę dłoń na jego dłoni i uśmiecham się do niego. On odpowiada uśmiechem. Te delikatne gesty są wypełnione nadzieją, że może między nami być jak dawniej.
Wierzę, że znów będziemy się kochać.

____
Aż mi się rzygać chciało, gdy na moim blogu od ponad miesiąca wisiał ten shot, w którym nie było żadnej treści xD
Mam nadzieję, że one-shot się podobał. Tytuł jest wskazówką interpretacyjną (jak to mówi moja pani od polskiego xd).
Rozdział PRP się pisze, mam połówkę. Ostatnio mam nawet sporo weny, ale miałam tego shota zaczętego i po prostu źle się czułam, że był neizakończony. Bo jest dla mnie ważny. Teraz biorę się za opowiadanie, więc do końca roku powinnam się uwinąć z trzynastką xD
Pozdrawiam wszystkim i wszystkiego dobrego życzę ;)
PS Zapraszam do komentowania xd

9 komentarzy:

  1. Po raz pierwszy przeczytałam coś bez rażących błędów językowych, co zatrzymało mnie przy sobie od początku do końca. Mimo, iż w niektórych momentach czułam lekki niedosyt i samo zakończenie jest dla mnie takie może trochę zbyt szybkie (ale nie sugeruj się, to moja opinia i upodobania, tak naprawdę jest w dobrym miejscu), to shot po prostu genialny. Może też tak bardzo mi się podoba, bo lubię opisy uczuć postaci, analizy psychologiczne i wszelkie filozofie (Zbrodnię i karę pochłonęła w trzy dni, a i to dlatego, że miała dużo roboty i nie mogła w jeden lub dwa x)) Ogólnie ode mnie wielkie wow i love. Kocham i będę wpadać częściej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za opinię! :)
      Może faktycznie powinnam rozwinąć tego shota, a może nie xD Próbowałam sie tu skupić na emocjach i uczuciach i cieszę się, że Ci się to podobało :D
      Winszuję Zbrodni i kary, to chyba nie do końca mój typ literatury D:
      zapraszam częściej:)
      PS może w innych opach będzie więcej erotyzmu :D

      Usuń
  2. Ahh, no i zboczona ja - brakło mi pikantnych opisów gorących seksów, ale rozumiem, że nie o to chodziło w tym shotciku ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Obiecałam, więc w końcu znalazłam trochę wolnego czasu, usiadłam do Twojego bloga i hurtem przeczytałam wszystkie opka. Skomentuję Ci je tu na raz, ok? xD

    Wgl odkryłam, że byłam tu już wcześniej, ale przeczytałam jednego one-shota ("Radośnie wśród chmur") i niestety nie czytałam dalej. To kwestia po trosze narracji (nawet jeśli jest pierwszoosobowa, lubię jednak, jak nie jest takim bezpośrednim zwrotem do czytelnika, jak u Ciebie xD ale to zboczenie zawodowe, nie przejmuj się XDD), a po trosze tematyki. Generalnie miłość do przyjaciela pojawia się w moich opkach często, znam to też z autopsji, dlatego wydawało mi się, że nie do końca wyczerpałaś temat... Trochę za krótko, o tak powiem ^^'' Teraz mi głupio, że nie czytałam dalej, ale do tego przejdę zaraz...

    Następny shot, "Będę czekał"... Nie poruszył mnie, o tak Ci powiem, ale mi się podobał. Był smutny, ale i tu miałam wrażenie, że czegoś brakuje...

    "Nie wytrzymam" mi się podobało bardzo <3 Szczególnie ten motyw z węgierskim, skąd taki pomysł? Znów mogłabym się czepiać, że narracja zbyt bezpośrednia i za dużo przekleństw, ale po co, tym węgierskim mnie zagięłaś :3 xD (to nie tak, że jestem fanką tego języka, jestem fanką wszelkich ustępstw od normy, a powiedz mi, czy spotkałaś się kiedyś w jakimkolwiek opku z tym językiem? No właśnie, ja też nie XD)

    "Za późno"... Podobało mi się, oprócz końcówki. No cholera, gościu go tak olewa, traktuje jak gówno, a potem jeszcze ma czelność twierdzić, że go kocha, taa. Jak ja nie lubię takich typów ludzi, obojętnie, w opkach czy życiu xD

    "Historia dowolnego człowieka" absolutnie podbiła moje serduszko <3 xD jest świetnie napisana, błędów chyba nie zauważyłam żadnych, aczkolwiek to nie na nich się skupiam, czytając tekst... No po prostu temat, wykonanie i zobrazowanie uczuć bohaterów trafiają do mnie totalnie <3 (znów końcówka trochę za szybciutko, ale może po prostu zawsze mi mało, nie wiem, ignoruj mnie XD) Btw, ponieważ czytałam wszystkie Twoje prace na raz, mogłam dostrzec różnicę miedzy Twoim pierwszym shotem a ostatnim... I jest bardzo na plus ^^ Kurczę, serio, pisz więcej takich shotów jak ten <3 (tak, jestem fanką krótkich form skupiających się na uczuciach XD jak to można zresztą wywnioskować po moich opkach XD)

    Dobrz, a teraz długie opo którego nazwy nie mogę zapamiętać, srly, to "Po raz pierwszy" jakoś mi do niego nie pasuje ale okej xD Główny bohater wkurza mnie od pierwszego rozdziału <3 rany, nie lubię postaci, które są we wszystkim idealne XD do tego to zauroczenie 16-latką, fu, dla mnie to jak pedofilia, nie wyobrażam sobie, że mogłabym być teraz z 20-latkiem lol XD ale w sumie ja jestem mentalną podstawówką x''D no, w każdym razie, mimo że irytująca, to bardzo dobrze wykreowana postać, wszystkie są dobrze wykreowane ^^ dialogi też bardzo ładne, wydają się takie lekkie~ o fabule niewiele mogę powiedzieć, wiesz? lubię wampiry i fajnie opisałaś łowców, podoba mi się ten motyw, ale generalnie, przez 12 rozdziałów niewiele się działo xd tzn działo się, owszem, ale tak jakby... ja tu czekam na yaoi, a on flirtuje z jakąś laską no cholercia XD w sensie tak mi się wydaje, że to dopiero wprowadzenie do całej większej akcji, mam rację czy nie? xD jezu, ten komentarz miał być składny, wybacz, chyba nie umiem takich pisać XD a no, i kocham Chrisa jest genialny, a Huke ma fajne imię, chociaż sam w sobie jest denerwujący... Podsumowując, opko bardzo fajne, czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały, pisz je częściej, ma być więcej wampirów, krwi, niech ktoś zginie (Liva najlepiej XD) i niech Chris pozostanie taki jaki jest <3 i to już chyba wszystko z listy życzeń XDD

    Zostanę na blogu i postaram się komentować regularnie ^^ może następne komentarze będą bardziej uporządkowane i jasne... nie no, nie oszukujmy się, nie będą x'D Pozdrawiam <3

    PS Chyba trochę nadużywam "xD" jak myślisz? XD
    PS2 Lubię twój nick, Laire :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też Ci skomentowałam wszystko na raz, nie sądzę, żeby to był problem xD
      Jeśli byłaś wcześniej i przeczytałaś tylko RWC i nie czytałaś dalej, to wcale Ci się nie dziwię xD Uwielbiam tematykę miłości między przyjaciółmi, dlatego mam wiele pomysłów na opowiadania dłuższe z tym związane. W shocie się nie postarałam zbytnio. Wiem, że taki sraki jest, ale czego sie spodziewać, ma tylko jedną stronę. Pisałam to jakieś dwa lata temu, gdy byłam bardzo na etapie dziecka. Rozumiem Twoją opinię i się z nią zgadzam hahah xd
      NW to wiem że dużo przekleństw kurde. Wszyscy na to zwracają uwagę. Ale tak ma być! xD Cieszę się, żę Ci się podobało. Skąd pomysł na węgierski? A no tak... To moje marzenie. Kilka lat temu się zafascynowałam i bardzo chcę się nauczyć tego języka, ale jestem zbyt leniwa xD Jeśli w dalekiej przyszłości rpzeczytasz moje opowiadania, to się porzygasz tym węgierskim xD
      Szczerze? Wkurza mnie niemiłosiernie tytuł PRP, ale go nie zmieniam, bo to tak jakby matka po kilku zmieniła imię dziecku xD 16 i 20 to dla mnie nie pedofilia, ale ludzie mają różne opinie na ten temat. Ja kiedyś też bym czegoś takiego nie poparła xD Tak, przed nami większa akcja i teraz wszystko się rozwinie xD Wszyscy uwielbiają Chrisa to aż dziwne. Podoba mi się to, że nie lubisz Maxa hahhaha nie wiem czemu xd
      PS Ja również używam dużo xd więc raczej nie zwracam uwagi jak jest ich dużo, prędzej jak ich jest mało hahhaha
      PS2 ooo miło mi :3 lubisz tylko laire czy stock też? xDDD

      Usuń
  4. Hej ho, cóż, jestem tu nowa, przylazłam z bloga pewnej yaoistki :D
    Kunoichi ze słodkiego świata yaoi się wita.

    Chciałam tylko skromnie napisać, że... jestem przybita :D to było PIĘKNE. Rety, czemu ja jestem taką masochistką emocjonalną i uwielbiam takie opisy? Serio, czemu od razu pomyślałam o tym, jak kiedyś mój związek zaczął się tak psuć? Ja pierdolę, idę spać :D

    Dobra, a tak na poważnie to podoba mi się tu, bardzo! Twój styl pisania baaardzo mi przypadł do gustu.
    Na razie nie miałam czasu rozejrzeć się więcej, ale obiecuję, że niedługo to zrobię, bo potrzebuję "świeżej krwi", czyt. dobrych blogów yaoi, a Twój taki jest.
    Jestem wdzięczna nie/-wiem/-komu, że istnieją takie osoby jak ty.
    Pisz, ja będę czytać!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem u Ciebie pierwszy raz i, kochana, jesteś cudowna!
    Styl, jakim się posługujesz, emocje, które towarzyszą mi podczas czytania rozterek kochanków... to wszystko jest fantastyczne!
    5 minut temu dowiedziałam się o istnieniu tego bloga i już wiem, że na długo tutaj zawitam :D
    Od pierwszych zdań przywiązałam się do bohatera i całą sobą mu kibicuję.
    Nie sprawdziłam tego (jeszcze), ale mam nadzieję, że udostępniłaś czytelnikom więcej takich wisienek ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    smutne, że się nie dogadywali, odsuwali się od siebie, ale jest nadzieja...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie umiem pisać długich komentarzy więc poprostu napiszę, co czuję. Jest genialne.

    OdpowiedzUsuń