Półsiedzę, półleżę
na naszym łóżku kompletnie zatopiony w myślach. On
siedzi na drugiej połowie, a na jego kolanach leży laptop. Pisze
coś zawzięcie na klawiaturze, jest bardzo zawzięty. Rozpoznaję to
po charakterystycznej zmarszczce na jego czole, rozczochranych,
brązowych (i odrobinę przydługich) włosach oraz przygryzionej
wardze.
Mam
ochotę przysunąć się i go pocałować. Nie mogę tego zrobić,
wiem, że będzie zły. Ostatnio nie miał weny przez kilka miesięcy,
a terminy związane z książką nieubłaganie go gonią, zatem nie
życzy sobie, bym mu przeszkadzał. Poza tym, on nigdy mi na to nie
pozwalał. Nienawidzi,
gdy ktokolwiek przeszkadza mu w pisaniu, nawet – choć może raczej
szczególnie – ja, jego czteroletni partner.
Zastanawiam
się, kiedy ostatnio było między nami trochę czułości, kiedy
ostatnio uprawialiśmy seks, ale nie potrafię sobie tego
przypomnieć. Nasza obecna relacja wcale nie przypominała naszej
wielkiej miłości z samego początku. Już nie było między nami
miłości, pozostało tylko przywiązanie.
Byliśmy ze sobą z przyzwyczajenia, trwaliśmy w tym, bo było nam
wygodnie. Nic więcej.
Chcę,
by było jak dawniej. Chcę czuć motylki w moim brzuchu, za każdym
razem, gdy na niego spoglądam. Chcę się z nim kochać od wieczora
do białego rana. Chcę przytulać się do jego pleców, gdy gotuje
obiad i nie zostać za to zbesztanym. Chcę chodzić na randki. Chcę
jeździć z nim na wycieczki do innych miast, państw i przeżywać z
nim przygody. Chcę naszego związku. Chcę nas.
Ale
nie sądzę, by to było możliwe.
Z tą
myślą gaszę lampkę po swojej stronie łóżka, nakrywam się
kołdrą i odpływam do krainy snów.
*
Kłócimy
się.
Nasze
kłótnie stały się swego rodzaju rutyną. Zawsze w godzinach
popołudniowych naskakujemy na siebie nawzajem, czasem po prostu bez
przyczyny. Wcale mnie to nie cieszy, ale nic nie mogę na to
poradzić. Jeśli ja nie zacznę kłótni, on to zrobi.
Zastanawiam
się, dlaczego jeszcze jesteśmy razem? Jesteśmy na tyle młodzi, by
móc ułożyć sobie życie z kimś innym. Nie jesteśmy związani na
stałe. Nie mamy kota albo psa, o którego moglibyśmy walczyć. Nie
mamy wspólnego domu, bo wynajmujemy nasze mieszkanie. Nie mamy tego
samego samochodu. Nie mamy naszego związku pełnego miłości. W
zasadzie nic nas nie łączy.
Dlaczego
któryś z nas po prostu tego nie skończy?
Ta
myśl pojawia się w mojego głowie tak niespodziewanie i tak bardzo
wybija się ponad inne myśli, że omal nie wypowiadam tego pytania
na głos. Nie chcę tego mówić. Powstrzymuję się. Dlaczego?
Chyba
cały czas chcę, aby było lepiej.
–
Znowu mnie nie słuchasz – warczy na mnie. – Znowu – podkreśla.
Wpatruję
się w niego bez przekonania. Nie rozumiem, czemu tak bardzo go to
denerwuje. On ciągle odpływa do krainy swoich książek i historii,
a ja nigdy się o to nie wściekam. Dochodzę do wniosku, że chyba
lubi być w centrum uwagi. Zawsze tak było.
–
Przepraszam – mruczę, bo na dzisiaj już wystarczy mi tych
wrzasków.
Ale
on nie pozwala mi odejść. Nie odpuszcza.
–
Myślisz, że jakieś głupie przepraszam wszystko załatwi?
W
jego błękitnych oczach dostrzegam furię. Przemyka mi przez głowę
myśl, ale może zrobi mi krzywdę, jak tak bardzo się wścieka, ale
od razu się z tego wycofuję. On jest przecież pacyfistą. Brzydzi
się przemocą.
–
Zamierzasz mnie teraz ignorować? – pyta już spokojniej, ale na
jego twarzy pojawia się ten zarozumiały grymas, którego tak bardzo
nie znoszę.
Wychodzę
z kuchni i kieruję się prosto do naszej sypialni. Ignoruję go.
Ostatnio coraz częściej to robię. Z jakiegoś powodu mnie to
cieszy.
Trzaskam
drzwiami i kieruję się do łóżka.
Mam
tego dość.
*
–
Poprosiłem cię, żebyś odebrał pocztę od mojej mamy – mówię
głośno i stanowczo. – Obiecałeś, że to zrobisz. Jak zwykle nie
robisz nic, o co cię proszę.
On
nawet na mnie nie patrzy. Znów jest w świecie swoich opowiadań.
Kiedyś bardzo mi się podobała jego artystyczna dusza, ale teraz
jest udręką. Zastanawiam się, czy nie ma jakiejś choroby
psychicznej, bo coraz częściej traci kontakt z rzeczywistością na
rzecz tych historyjek. Wiem, że ma termin za dwa tygodnie, ale to
już przesada.
–
Hej! – krzyczę.
Gdy
po raz kolejny zostaję zignorowany, wściekam się. Zaciskam mocno
zęby, próbuję się uspokoić, liczę w myślach do trzech,
oddycham powoli. To nie działa.
–
Spójrz na mnie! – wrzeszczę, ale on nadal klepie w klawiaturę.
Moje
zirytowanie sięga zenitu. Zamykam gwałtownie jego laptop. On w
ostatniej chwili zabiera palce i patrzy na nie z przestrachem. Mijają
trzy sekundy, nim w końcu dociera do niego, co się stało. Podnosi
gwałtownie głowę i mam wrażenie, że chce mnie zabić.
–
Coś ty narobił? – krzyczy.
–
Zamknąłem twój laptop – odpowiadam ze spokojem, który zaskakuje
nawet mnie.
–
No właśnie! Ja pisałem! Pisałem, do cholery! Już do reszty cię
popierdoliło?! Co jeśli straciłem wszystko, co napisałem od
rana?! Kurwa mać! – Otwiera szybko laptop, ale zaraz odkłada go
na stół i odsuwa od siebie, nie sprawdzając nawet, czy postępy
się zapisały.
–
Przez ten zasrany laptop nie ma z tobą żadnego kontaktu.
–
Wystarczyło się do mnie odezwać – cedzi przez zęby i wstaje od
stołu.
–
Kiedy piszesz, jesteś zupełnie głuchy!
–
Wiedziałeś, na co się piszesz, gdy chciałeś ze mną być.
Wyczuwam
tę prowokację. Ostatnio coraz częściej padają takie słowa,
które mają nakłonić drugą stronę do zerwania. Obaj robimy to
samo, jednak żaden z nas tego nie kończy.
–
Wtedy przynajmniej byliśmy w związku.
–
A teraz w czym niby jesteśmy?
–
W gównie – odpowiadam jadowicie. Czy on naprawdę nie zauważył
żadnej zmiany? – Jestem w szoku, że w tym wytrzymujesz z tym
swoim wybuchowym charakterkiem.
Teraz
ja go prowokuję. Przez ułamek sekundy dostrzegam w jego oczach
wściekłość, ale szybko maskuje to zarozumiałością wymalowaną
na całej twarzy.
–
Też jestem w szoku. Naprawdę mam cię dość.
Widzę,
że chce mnie rzucić. Naprawdę chce mnie rzucić. Z jednej strony
już nie mogę się doczekać, kiedy to nastąpi. Z drugiej
natomiast, jestem przerażony jak nigdy w życiu, bo dociera do mnie,
że za chwilę na zawsze odejdzie z mojego życia. Ale nie mam siły
ratować tego czegoś, co z nas pozostało, i czekam.
Czekam.
Aż
on wzdycha.
–
Naprawdę mam cię dość – powtarza i wychodzi z domu, trzaskając
drzwiami.
Nie
zerwał ze mną.
Podchodzę
do okna i widzę, jak szybkim krokiem kieruje się do parku. Zawsze
tam chodzi, gdy potrzebuje pomyśleć. Tym razem dostrzegam jednak
pewną różnicę. W jego ustach widzę żarzącego się papierosa i
czuję jak ściska mi się serce.
On
rzucił palenie trzy lata temu. Dla mnie, tylko
dla mnie.
Nic
dla niego nie znaczę.
Nie
pozostaje mi nic innego, jak pojechać do mamy po pocztę.
*
Leżę
na łóżku i dziwię się sam sobie. Dlaczego tak bardzo się tym
przejmuję? Już dawno uzmysłowiłem sobie, że już się nie
kochamy, a jednak czuję się zdradzony i oszukany. Osamotniony.
W
chwili, gdy myślę nad tym, że mój partner nie wrócił od
czterech godzin, słyszę, jak drzwi otwierają się. Oddycham z
ulgą. Postanawiam udawać, że śpię.
Mija
około dziesięciu minut, gdy wchodzi do sypialni. Nic nie mówi, nie
zapala światła i stara poruszać się wyjątkowo cicho. Myśli, że
śpię. Czuję uginający się pod jego niewielkim ciężarem materac
i staram się nasłuchiwać, co zrobi. Przykrywa mnie kołdrą. To
najbardziej urocza rzecz, jaka mnie spotkała z jego strony od roku.
Uśmiech mimowolnie wstępuje na moje usta i nie potrafię go
pohamować. Potem przytula się do mnie i to kolejna urocza rzecz, bo
zawsze mnie to rozczulało, gdy on, mniejszy ode mnie, zachowywał
się, jakby był tym większym.
–
Przepraszam – mówi cichutko do mojego ucha.
Między
nami następuje rozejm. Ja nie jestem na niego zły, a on nie jest na
mnie i przez chwilę po prostu jest dobrze. Pierwszy raz od dawna
jest dobrze.
Wyczuwam
zapach papierosów, ale nie nie denerwuję się, tylko czuję się
zraniony.
–
Paliłeś – szepczę.
I
wówczas dociera do mnie, że zrobiłem najgorszą rzecz, jaką
mogłem zrobić. Zepsułem
naszą dobrą chwilę. On gwałtownie się ode mnie odsuwa i
przetacza na swoją stronę. Już więcej nie rozmawiamy. Nie
dotykamy się. Wszystko, co dobre, zniknęło.
*
Umówiliśmy
się na lunch.
Ponieważ
on pracuje w domu, w elastycznych godzinach, nie powinien mieć
problemów z dotarciem do kawiarenki koło mojej pracy, w której ja
mogłem spędzić tylko pół godziny.
Nic
jednak nie może być aż takie proste, ponieważ to ja czekam na
niego, siedząc samotnie przy stoliku. Popijam kawę, a na moim
talerzyku leży nietknięty croissant. Rozglądam się dookoła i
wypatruję jego twarzy w tłumie ludzi na ulicy, ale podświadomie
wiem, że go nie zobaczę. Znowu czuję się zawiedziony.
Po
naszej dobrej chwili kilka dni temu w łóżku, naprawdę chciałem
ratować nasz związek. Teraz nie wiem, czy jest w ogóle sens.
Wzdycham
ciężko i patrzę na telefon. Zostało mi piętnaście minut.
Postanawiam do niego zadzwonić. Daję mu szansę, bo może stało
się coś złego. Włącza się poczta.
–
Miłego lunchu – mówię do słuchawki.
Gdy
wracam do domu po pracy, zastaję go przed komputerem w salonie.
Witam się, ale on jak zwykle nie słyszy.
Nie
mam siły się dziś kłócić. Idę pod prysznic i kładę się
spać.
*
Półsiedzimy,
półleżymy w naszym wspólnym łóżku. On jak zwykle pisze, a ja
wpatruję się tempo przed siebie. Ostatnio moja mama źle się
czuła, boję się, że to coś poważnego. Chciałbym móc z kimś o
tym porozmawiać. Poprawka, chciałbym z nim o tym porozmawiać.
Mógłby mnie chociaż przytulić. Ewentualnie musnąć swoimi ustami
mój policzek.
Próbuję
zagaić rozmowę. Pytam, jak dużo napisał, ale to nic nie daje. On
cały czas pisze. Nie dostrzega mnie.
Decyduję
się zaryzykować. Powoli przysuwam się do niego, ale on nie zwraca
na mnie uwagi. W końcu, gdy go przytulam, odzywa się:
–
Przeszkadzasz mi.
Nie
tego się spodziewałem. Nawet nie oderwał wzroku od ekranu, palców
od klawiatury. W tym momencie jestem mu zbędny, to boli. Nie poddaję
się jednak i nie puszczam go. Może pozwoli mi tylko tak posiedzieć.
–
Przeszkadzasz mi – powtarza, a mi niemalże pęka serce.
Potrzebuję
cię, chcę krzyczeć. Pytam jednak:
–
Nie pocałujesz mnie chociaż?
–
Przeszkadzasz mi – mówi po raz trzeci i wówczas się poddaję.
Odsuwam
się od niego i siadam na mojej połowie. Znów wpatruję się tempo
przed siebie, gdy nagle czuję, że po policzku spływa mi łza. A
potem kolejna i kolejna. Nawet nie kłopoczę się z zasłanianiem,
że płaczę. On i tak przecież nie zauważy.
*
Wczoraj
moja mama zemdlała w pracy.
Zadzwoniłem
do mojego partnera, by mu o tym powiedzieć. On zapytał, czy do niej
jadę, a gdy potwierdziłem, powiedział: „okay” i się
rozłączył. Oczekiwałem odrobiny wsparcia, którego nie dostałem.
Choć może powinienem się cieszyć, że w ogóle odebrał?
Całą
noc robili mojej mamie badania, a gdy usłyszałem diagnozę, po
prostu uciekłem ze szpitala.
Stoję
przed drzwiami własnego mieszkania i zastanawiam się, czy wejść.
W głowie obija mi się słowo rak.
Wchodzę
do środka, a tu jest ciemno. Niby zbliża się wieczór, ale na
zewnątrz jest jeszcze sporo słońca. To on pozasłaniał wszystkie
okna. Wychodzi z salonu i uśmiecha się do mnie. Wygląda na to, że
jest w świetnym humorze. Upewniam się, że w istocie tak jest, gdy
wyjmuje zza pleców dwa kieliszka i szampana. Chce świętować. Co?
To, że moja matka umiera? Mam ochotę mu przywalić.
–
Cieszę się, że jesteś – mówi. – Mam świetne wieści.
–
Ta? – odmrukuję, ale on chyba nie zauważa, że nie czuję się
najlepiej.
–
Skończyłem książkę. I zmieściłem się w terminie!
Kiwam
głową i kieruję się do sypialni. Niby powinienem się cieszyć,
że już skończył. Może teraz poświęci mi trochę uwagi? To
złudna nadzieja, bo zaraz zacznie pisać kolejną historię.
Nienawidzę jego książek, nie tknąłem żadnej od dwóch lat.
–
Dokąd idziesz? Chodź, napijemy się. – Ciągnie mnie za rękę.
–
Nie wiem, czy pamiętasz, moja matka leży w szpitalu. Nie mam ochoty
– warczę.
–
Och, no tak – mruczy. Nawet nie pyta, jak się czuje.
–
Ma raka – mówię ostro. Chcę go zagiąć, chcę, żeby się
przejął, ale on tylko wzrusza ramionami.
–
Pojedź do niej.
–
I tylko tyle masz do powiedzenia?! – krzyczę, zirytowany jego
bezuczuciowością.
–
A co mam powiedzieć? Że mi smutno?
–
Tak – szepczę, a w oczach pojawiają mi się łzy. Czuję się
bezsilny.
–
Kocham cię – mówi delikatnie i próbuje mnie przytulić.
Kłamie.
Dostrzegam to kłamstwo w jego oczach. Jest oczywiste. Odpycham jego
ręce, patrzę na niego i odpowiadam:
–
Ja też jestem do ciebie przywiązany.
Ja
nie kłamię.
*
Leżę
na łóżku i odpoczywam. Nie czuję się dobrze.
Przez
cały wczorajszy dzień unikaliśmy się nawzajem. Nie odezwaliśmy
się do siebie nawet słowem, a gdy wpadaliśmy na siebie przypadkiem
w którymś z pokojów, jeden z nas od razu z niego uciekał. Sam nie
wiem, co jest gorsze. To jak się kłócimy czy też może ta cisza?
W tej sytuacji przynajmniej nie bolą mnie uszy, myślę. Próbuję
znaleźć jakieś plusy, żeby się pocieszyć, ale wiem, że jestem
żałosny.
–
Jesteś na mnie zły? – pyta ktoś nagle.
Odwracam
się i dostrzegam mojego partnera w przejściu. To zaskakujące, że
w ogóle się do mnie odezwał. Może ta dziwna sytuacja między nami
zaczęła mu przeszkadzać...? Może chce to naprawić? Albo
skończyć?
–
Nie wiem – odpowiadam zgodnie z prawdą. Już dawno przestałem
rozumieć moje uczucia względem niego.
Siadam
na łóżku i wpatruję się w niego, czekając na to, co mi odpowie.
On jednak nic nie mówi, za to podchodzi do mnie i siada obok.
Kładzie dłoń na moim udzie i zaczyna mnie delikatnie głaskać.
Kiedyś, na początku naszego związku, ten gest zawierał w sobie
miłość oraz intymność. Czułem wówczas, jak zbliżamy się do
siebie. Teraz to wydawało się być tylko przyzwyczajeniem.
Chcę
się od niego odsunąć. Nim to robię zerkam na niego. Od tego co
widzę, moje serce przestaje bić na kilka sekund. On też wydaje się
być smutny, na niego też wpływa nasza sytuacja, może jednak
naprawdę mu na nas zależy?
Delikatnie
łapię go za brodę i odwracam jego twarz w moją stronę. Patrzę
mu w oczy, a on patrzy w moje. Ta chwila mogłaby już trwać na
zawsze, bo to nasz kolejny dobry moment. Nie chcę tego niszczyć,
ale muszę spróbować czegoś więcej. Nachylam się i nasze
usta się spotykają. Milion motyli podrywa się nagle w moim
brzuchu, to prawie jak nasz pierwszy pocałunek.
Przyciągam
go bliżej, a on mnie obejmuje. On też chce więcej. Układam go
sobie na kolanach, a potem przekładam na łóżko. Pogłębiamy
pieszczoty, a żaden z nas nawet nie myśli o przerwaniu tego.
Jeśli
tak kończy się brak bliskości przez długi czas, to chyba
chciałbym to powtórzyć, bo nasze niewinne pocałunki przeradzają
się w coś więcej.
Kochamy
się, a między nami jeszcze nigdy wcześniej nie było aż tyle
intymności.
*
Po
namiętnym doznaniu jest między nami lepiej. Nadal się kłócimy,
nadal się rozmijamy i brakuje jakiejś iskry między nami, ale obaj
się staramy. Przynajmniej przez jakiś czas.
On
decyduje się zrezygnować z pisania i myślenia o nowych historiach,
bo dopiero co wydał książkę. Ja natomiast biorę wolne, chcę
spędzić z nim trochę czasu sam na sam. Wierzę, że ta intymność
między nami może jeszcze zaistnieć.
Dziś
mamy ostatni dzień. Ja jutro wracam do pracy, a on ma spotkanie z
czytelnikami w jakiejś pobliskiej księgarni. Chciałbym móc być
tam z nim i go wesprzeć, ale szefowa za nic w świecie się na to
nie zgodzi.
Leżymy
w łóżku. Ja na plecach, on na brzuchu, na mnie. Głowę położył
na mojej klatce piersiowej, zawsze robił z niej poduszkę. Obaj
jesteśmy nadzy. Chwilę temu było między nami naprawdę gorąco,
teraz po prostu odpoczywamy. Wsuwam dłoń w jego włosy i delikatnie
go głaszczę. Brakowało mi takich chwil, czuję, że wszystko
zmierza w dobrym kierunku.
–
To chore – mówi mój partner, przerywając ciszę.
–
Co takiego? – pytam, nie przerywając zabawy jego włosami.
–
My. Nasz związek. Wiesz, że w Biblii obcowanie między dwoma
mężczyznami jest zawsze nazywane obrzydliwością? Jesteśmy
potępiani przez kościół i innych ludzi. Jesteśmy homoseksualni.
To chore.
Zastanawiam
się, czemu mówi mi coś takiego. Odbieram to jako atak na mnie. Ja
jestem homoseksualny, ja jestem chory. Ale on też. Czyżby
zmienił zdanie? Czuję, jak narasta we mnie wściekłość na niego
za te słowa. Mam ochotę mu przywalić. Z trudem się powstrzymuję,
uspokaja mnie jedynie myśl, że ma jutro spotkanie z czytelnikami i
nie może na nie pójść z obitą twarzą. Gdyby nie to, pewnie
nawet bym się nie zawahał.
Mimo
wszystko, mam problemy z wytrzymaniem tego napięcia.
–
Muszę coś zrobić na jutro do pracy – mówię i wysuwam się spod
niego. Wychodzę z pokoju, nie czekając nawet na żadną odpowiedź.
*
Dzisiaj
wylałem kawę na jednego z moich współpracowników. Miałem bardzo
poważne problemy ze skupieniem, bo myśli ciągle zakrzątał mi mój
nie do końca udany związek. Ciągle zastanawiam się, czy naprawdę
warto to kontynuować. Może jak się rozstaniemy, poczuję się
wolny i nastanie ulga?
Moje
roztargnienie zauważyli wszyscy, a już szczególnie moja szefowa.
Około południa przyszła do mnie i kazała mi wracać do domu,
pozałatwiać swoje sprawy i wrócić do pracy rześkim i wypoczętym.
To było naprawdę miłe z jej strony. Najbardziej ucieszył mnie
fakt, gdy dodała, że nie potrąci mi dni z urlopu.
Siedzę
w salonie. Piję już trzecią kawę i czekam na niego. Cały czas
myślę nad tym, jak rozpocząć tę trudną rozmowę. I czy w ogóle
warto? Może powinienem sobie odpuścić i zostawić wszystko w jego
rękach. Nie wiem, co mam robić, i to mnie dobija.
Gdy
słyszę dźwięk otwieranych drzwi, serce zaczyna mi bić szybciej.
Chcę się wycofać ze swojego pomysłu, ale jeśli to zrobię,
pewnie będziemy już na zawsze trwać w takiej niepewnej relacji.
Jeszcze nigdy nie byłem aż tak pewny tego, co powinienem zrobić.
Nie mogę się teraz poddać, nie jestem zwykłym tchórzem.
I
choć boję się jak cholera po kilku minutach wołam do siebie
mojego partnera. Proszę go, by usiadł naprzeciwko mnie. Mówię, że
chcę z nim porozmawiać.
–
Coś się stało? – pyta niepewnie. Dostrzegam zdezorientowanie na
jego twarzy.
–
Tak. Już dawno, w zasadzie. Chodzi... – waham się. Jeszcze mogę
się wycofać. Biorę głęboki wdech na uspokojenie. – Chodzi o
nas.
–
A co jest z nami? – Marszczy brwi. Naprawdę wygląda na
zaskoczonego.
–
Wiesz, o co mi chodzi. – Mam nadzieję, że wie. –
Ostatnio między nami zaczęło się psuć. Ten związek jest trudny,
a my nie zachowujemy się, jakbyśmy się kochali. Jesteśmy od
siebie co najwyżej przyzwyczajeni, a to nie na tym polega.
Dostrzegam
zrozumienie w jego oczach, gdy mruczy tylko ciche:
–
Och.
Daję
mu chwilę na przetworzenie moich słów.
–
Więc chcesz zerwać? – pyta nagle. Pierwszy raz pojawia się
między nami takie konkretne pytanie. Obaj to wyczuwamy i nie wiemy,
jak postąpić.
–
Myślę, że – podejmuję w końcu wątek – powinniśmy
zastanowić się, czego chcemy i co czujemy. Czy chcemy walczyć i co
możemy poświęcić. Każdy z nas musi się określić, czy zależy
nam na tym związku. Na nas.
–
Osobno? Czyli ja stwierdzę jedno, a ty drugie i raczej niewiele nam
wyjdzie.
Mam
ochotę złapać go za ramiona, potrząsnąć nimi i krzyczeć na
niego, że nie musi wszystkiego analizować, że może się po prostu
zdecydować. Nie robię tego. Patrzę na niego i spokojnie
odpowiadam:
–
Chcę, byś mi powiedział. Zależy ci na nas, czy chcesz się
rozstać?
Patrzy
na mnie przez chwilę, a potem kręci głową.
–
Nie wiem. Ja... Nie wiem. – Opuszcza głowę i wygląda tak
delikatnie i uroczo, że nie mogę się powstrzymać. Przesiadam się
koło niego, a potem go przytulam. On przez chwilę się nie rusza, a
potem niepewnie mnie obejmuje; na moje usta wpływa uśmiech.
–
Kochanie – mruczę w jego włosy – jeśli potrzebujesz trochę
czasu, żeby się zastanowić i wszystko przemyśleć, to okay.
Nie
okay.
Wolałbym,
żeby podjął spontaniczną decyzję i zdecydował, czy chce o nas
walczyć. Chciałbym wiedzieć teraz. Ale z drugiej strony może nie
warto na niego naciskać? Może będzie lepiej jeśli po prostu
pomyśli sam na sam?
–
Yhym. Pomyślę. – odpowiada. – A ty?
–
Co ja?
–
Chcesz o nas walczyć?
Liczyłem,
że nie zapyta. Nie chcę mu mówić, jak jest ze mną. Boję się,
że będzie się tym kierował przy podejmowaniu decyzji, a wtedy to
może być nie do końca szczerze. I znów wszystko się spierniczy.
Ale jak mógłbym go tak po prostu zignorować i mu nie odpowiedzieć?
Nie potrafię.
Wzdycham
i odsuwam go od siebie, by móc spojrzeć mu w oczy.
–
Zależy mi na nas.
*
Najpierw
minął tydzień. Po tej szczerej rozmowie było między nami lepiej,
nie kłóciliśmy się ani razu. Ale on często znikał i zamykał
się w swoim pokoju, żeby pomyśleć. Rozumiałem to i choć trochę
mi to przeszkadzało, to nie miałem o to żalu. I nie naciskałem.
W
drugim tygodniu zaczęły się pojawiać jakieś pojedyncze potyczki
słowne. Nawet tego nie zauważałem, bo tak bardzo byłem do tego
przyzwyczajony. To nie było dla mnie nic dziwnego.
A
potem w trzecim tygodniu wróciliśmy do normalnego stanu rzeczy.
Codziennie się kłóciliśmy, nie spędzaliśmy razem czasu, tylko
mijaliśmy się w domu, on znowu zaczął dużo pisać, ja z kolei
więcej pracowałem, nie było między nami czułości i miłości, a
mi wyleciała z głowy nasza ostatnia rozmowa. Nie przyszło mi do
głowy zapytać jaką decyzję podjął. Do czasu. Zdałem sobie
sprawę, że za trzy dni mamy rocznicę. Piątą rocznicę.
Zapytałem
go, czy chce jakoś szczególnie spędzić ten dzień. Powiedział,
że nie, więc stwierdziliśmy, że zostaniemy w domu i tyle.
Oczywiście, nasze plany się nie powiodły. Rano, tego dnia,
zadzwoniła nasza (głównie moja) przyjaciółka i powiedziała, że
musimy się spotkać. Okazało się, że zorganizowała nam kolację
z okazji piątej rocznicy miło. I nawet z nami została (na moją
prośbę).
Źle
się czuje, prawdę mówiąc. Te wszystkie niewyjaśnione sprawy w
tym momencie najbardziej mnie dotykają. Nie mam ochoty na
świętowanie.
Moja
przyjaciółka odzywa się cały czas, to typ gaduły. On za nią nie
przepada, ale z nią rozmawia, ponieważ ja w ogóle się nie
odzywam. Na początku oboje próbowali mnie wciągnąć do swojej
konwersacji, ale szybko się poddali.
Opieram
łokcie na stoliku i kładę głowę na dłoniach. Patrzę na niego.
Wydaje się być trochę zamyślony, ale nie jest bierny.
Przysłuchuję
się ich rozmowie i powoli zdaję sobie sprawę, że wkraczają na
bardzo niebezpieczne płaszczyzny. Tematy, o którym mają zupełnie
przeciwne zdania. Już nieraz się o to rzeczy kłócili. Moja
przyjaciółka ma typowo dominującą osobowość, a on jest z reguły
dość uległy, ale w niektórych sprawach nigdy się nie poddaje i
zażarcie walczy o swoje zdanie.
Właśnie
zaczynają.
Ona
dość dobrze się bawi, gdy dostrzega zirytowanie mojego partnera.
Obserwuję zmarszczki, które pojawiają się na jego czole.
Dostrzegam, że jego klatka piersiowa porusza się szybciej. Emocje
uderzają mu do głowy. Denerwuje się na nią.
Z
reguły od razu zmieniam temat. Nie pozwalam, by dwie najważniejsze
osoby w moim życiu się kłóciły. Tym razem tego nie robię. Po
prostu nadal się przysłuchuję.
Słyszę,
jak ona wykłada argument za argumentem, a on jej odpowiada i broni
swojej racji. Widzę, że nawet ona zaczyna się irytować, a jemu
sprawia to satysfakcję. Ta chora walka między nimi przypomina mi
wyładowania w naszym związku.
Moja
przyjaciółka wytacza ciężkie działa. Chowa za argumentami
niemiłe komentarze i obraża go, a to go denerwuje w stu procentach,
bo nie lubi takiej fałszywej walki. Dla niego dyskusja rządzi się
pewnymi zasadami, a ona je łamie. Uśmiecha się szyderczo i czeka
na jego odpowiedź. On oddycha powoli.
Przyglądam
się uważnie temu, co się z nim dzieje. W ich normalnych kłótniach
w tym momencie zaczyna do niej pyskować i też ją obraża, ale robi
to wprost. Nie znoszę tego i on to wie. Dziś jednak nie odpowiada.
Po prostu oddycha, starając się uspokoić, i odpowiada:
–
Może masz rację.
To
kompletnie mnie zaskakuje. On nigdy się tak nie poddaje. Nigdy nie
spotkałem się z tym, by tak po prostu odpuścił, by nie walczył.
A już szczególnie wtedy, gdy ich rozmowa jest aż tak zacięta. Gdy
czuje, że musi bronić honoru. Widzę, że nadal jest zdenerwowany.
I że chce jej nagadać. Ale nie robi tego.
Czuję,
jak kładzie rękę na moim udzie i delikatnie ją zaciska. W tym
momencie dociera do mnie, co się stało. Podjął decyzję. Nie
atakuje mojej przyjaciółki, bo wie, że tego nie znoszę. Stara się
zapanować nad swoją złością i robi to dla mnie.
Zależy
mu na nas. Chce o nas walczyć.
Kładę
dłoń na jego dłoni i uśmiecham się do niego. On odpowiada
uśmiechem. Te delikatne gesty są wypełnione nadzieją, że może
między nami być jak dawniej.
Wierzę,
że znów będziemy się kochać.
____
Aż mi się rzygać chciało, gdy na moim blogu od ponad miesiąca wisiał ten shot, w którym nie było żadnej treści xD
Mam nadzieję, że one-shot się podobał. Tytuł jest wskazówką interpretacyjną (jak to mówi moja pani od polskiego xd).
Rozdział PRP się pisze, mam połówkę. Ostatnio mam nawet sporo weny, ale miałam tego shota zaczętego i po prostu źle się czułam, że był neizakończony. Bo jest dla mnie ważny. Teraz biorę się za opowiadanie, więc do końca roku powinnam się uwinąć z trzynastką xD
Pozdrawiam wszystkim i wszystkiego dobrego życzę ;)
PS Zapraszam do komentowania xd
Po raz pierwszy przeczytałam coś bez rażących błędów językowych, co zatrzymało mnie przy sobie od początku do końca. Mimo, iż w niektórych momentach czułam lekki niedosyt i samo zakończenie jest dla mnie takie może trochę zbyt szybkie (ale nie sugeruj się, to moja opinia i upodobania, tak naprawdę jest w dobrym miejscu), to shot po prostu genialny. Może też tak bardzo mi się podoba, bo lubię opisy uczuć postaci, analizy psychologiczne i wszelkie filozofie (Zbrodnię i karę pochłonęła w trzy dni, a i to dlatego, że miała dużo roboty i nie mogła w jeden lub dwa x)) Ogólnie ode mnie wielkie wow i love. Kocham i będę wpadać częściej :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za opinię! :)
UsuńMoże faktycznie powinnam rozwinąć tego shota, a może nie xD Próbowałam sie tu skupić na emocjach i uczuciach i cieszę się, że Ci się to podobało :D
Winszuję Zbrodni i kary, to chyba nie do końca mój typ literatury D:
zapraszam częściej:)
PS może w innych opach będzie więcej erotyzmu :D
Ahh, no i zboczona ja - brakło mi pikantnych opisów gorących seksów, ale rozumiem, że nie o to chodziło w tym shotciku ;)
OdpowiedzUsuńObiecałam, więc w końcu znalazłam trochę wolnego czasu, usiadłam do Twojego bloga i hurtem przeczytałam wszystkie opka. Skomentuję Ci je tu na raz, ok? xD
OdpowiedzUsuńWgl odkryłam, że byłam tu już wcześniej, ale przeczytałam jednego one-shota ("Radośnie wśród chmur") i niestety nie czytałam dalej. To kwestia po trosze narracji (nawet jeśli jest pierwszoosobowa, lubię jednak, jak nie jest takim bezpośrednim zwrotem do czytelnika, jak u Ciebie xD ale to zboczenie zawodowe, nie przejmuj się XDD), a po trosze tematyki. Generalnie miłość do przyjaciela pojawia się w moich opkach często, znam to też z autopsji, dlatego wydawało mi się, że nie do końca wyczerpałaś temat... Trochę za krótko, o tak powiem ^^'' Teraz mi głupio, że nie czytałam dalej, ale do tego przejdę zaraz...
Następny shot, "Będę czekał"... Nie poruszył mnie, o tak Ci powiem, ale mi się podobał. Był smutny, ale i tu miałam wrażenie, że czegoś brakuje...
"Nie wytrzymam" mi się podobało bardzo <3 Szczególnie ten motyw z węgierskim, skąd taki pomysł? Znów mogłabym się czepiać, że narracja zbyt bezpośrednia i za dużo przekleństw, ale po co, tym węgierskim mnie zagięłaś :3 xD (to nie tak, że jestem fanką tego języka, jestem fanką wszelkich ustępstw od normy, a powiedz mi, czy spotkałaś się kiedyś w jakimkolwiek opku z tym językiem? No właśnie, ja też nie XD)
"Za późno"... Podobało mi się, oprócz końcówki. No cholera, gościu go tak olewa, traktuje jak gówno, a potem jeszcze ma czelność twierdzić, że go kocha, taa. Jak ja nie lubię takich typów ludzi, obojętnie, w opkach czy życiu xD
"Historia dowolnego człowieka" absolutnie podbiła moje serduszko <3 xD jest świetnie napisana, błędów chyba nie zauważyłam żadnych, aczkolwiek to nie na nich się skupiam, czytając tekst... No po prostu temat, wykonanie i zobrazowanie uczuć bohaterów trafiają do mnie totalnie <3 (znów końcówka trochę za szybciutko, ale może po prostu zawsze mi mało, nie wiem, ignoruj mnie XD) Btw, ponieważ czytałam wszystkie Twoje prace na raz, mogłam dostrzec różnicę miedzy Twoim pierwszym shotem a ostatnim... I jest bardzo na plus ^^ Kurczę, serio, pisz więcej takich shotów jak ten <3 (tak, jestem fanką krótkich form skupiających się na uczuciach XD jak to można zresztą wywnioskować po moich opkach XD)
Dobrz, a teraz długie opo którego nazwy nie mogę zapamiętać, srly, to "Po raz pierwszy" jakoś mi do niego nie pasuje ale okej xD Główny bohater wkurza mnie od pierwszego rozdziału <3 rany, nie lubię postaci, które są we wszystkim idealne XD do tego to zauroczenie 16-latką, fu, dla mnie to jak pedofilia, nie wyobrażam sobie, że mogłabym być teraz z 20-latkiem lol XD ale w sumie ja jestem mentalną podstawówką x''D no, w każdym razie, mimo że irytująca, to bardzo dobrze wykreowana postać, wszystkie są dobrze wykreowane ^^ dialogi też bardzo ładne, wydają się takie lekkie~ o fabule niewiele mogę powiedzieć, wiesz? lubię wampiry i fajnie opisałaś łowców, podoba mi się ten motyw, ale generalnie, przez 12 rozdziałów niewiele się działo xd tzn działo się, owszem, ale tak jakby... ja tu czekam na yaoi, a on flirtuje z jakąś laską no cholercia XD w sensie tak mi się wydaje, że to dopiero wprowadzenie do całej większej akcji, mam rację czy nie? xD jezu, ten komentarz miał być składny, wybacz, chyba nie umiem takich pisać XD a no, i kocham Chrisa jest genialny, a Huke ma fajne imię, chociaż sam w sobie jest denerwujący... Podsumowując, opko bardzo fajne, czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały, pisz je częściej, ma być więcej wampirów, krwi, niech ktoś zginie (Liva najlepiej XD) i niech Chris pozostanie taki jaki jest <3 i to już chyba wszystko z listy życzeń XDD
Zostanę na blogu i postaram się komentować regularnie ^^ może następne komentarze będą bardziej uporządkowane i jasne... nie no, nie oszukujmy się, nie będą x'D Pozdrawiam <3
PS Chyba trochę nadużywam "xD" jak myślisz? XD
PS2 Lubię twój nick, Laire :3
Też Ci skomentowałam wszystko na raz, nie sądzę, żeby to był problem xD
UsuńJeśli byłaś wcześniej i przeczytałaś tylko RWC i nie czytałaś dalej, to wcale Ci się nie dziwię xD Uwielbiam tematykę miłości między przyjaciółmi, dlatego mam wiele pomysłów na opowiadania dłuższe z tym związane. W shocie się nie postarałam zbytnio. Wiem, że taki sraki jest, ale czego sie spodziewać, ma tylko jedną stronę. Pisałam to jakieś dwa lata temu, gdy byłam bardzo na etapie dziecka. Rozumiem Twoją opinię i się z nią zgadzam hahah xd
NW to wiem że dużo przekleństw kurde. Wszyscy na to zwracają uwagę. Ale tak ma być! xD Cieszę się, żę Ci się podobało. Skąd pomysł na węgierski? A no tak... To moje marzenie. Kilka lat temu się zafascynowałam i bardzo chcę się nauczyć tego języka, ale jestem zbyt leniwa xD Jeśli w dalekiej przyszłości rpzeczytasz moje opowiadania, to się porzygasz tym węgierskim xD
Szczerze? Wkurza mnie niemiłosiernie tytuł PRP, ale go nie zmieniam, bo to tak jakby matka po kilku zmieniła imię dziecku xD 16 i 20 to dla mnie nie pedofilia, ale ludzie mają różne opinie na ten temat. Ja kiedyś też bym czegoś takiego nie poparła xD Tak, przed nami większa akcja i teraz wszystko się rozwinie xD Wszyscy uwielbiają Chrisa to aż dziwne. Podoba mi się to, że nie lubisz Maxa hahhaha nie wiem czemu xd
PS Ja również używam dużo xd więc raczej nie zwracam uwagi jak jest ich dużo, prędzej jak ich jest mało hahhaha
PS2 ooo miło mi :3 lubisz tylko laire czy stock też? xDDD
Hej ho, cóż, jestem tu nowa, przylazłam z bloga pewnej yaoistki :D
OdpowiedzUsuńKunoichi ze słodkiego świata yaoi się wita.
Chciałam tylko skromnie napisać, że... jestem przybita :D to było PIĘKNE. Rety, czemu ja jestem taką masochistką emocjonalną i uwielbiam takie opisy? Serio, czemu od razu pomyślałam o tym, jak kiedyś mój związek zaczął się tak psuć? Ja pierdolę, idę spać :D
Dobra, a tak na poważnie to podoba mi się tu, bardzo! Twój styl pisania baaardzo mi przypadł do gustu.
Na razie nie miałam czasu rozejrzeć się więcej, ale obiecuję, że niedługo to zrobię, bo potrzebuję "świeżej krwi", czyt. dobrych blogów yaoi, a Twój taki jest.
Jestem wdzięczna nie/-wiem/-komu, że istnieją takie osoby jak ty.
Pisz, ja będę czytać!
Jestem u Ciebie pierwszy raz i, kochana, jesteś cudowna!
OdpowiedzUsuńStyl, jakim się posługujesz, emocje, które towarzyszą mi podczas czytania rozterek kochanków... to wszystko jest fantastyczne!
5 minut temu dowiedziałam się o istnieniu tego bloga i już wiem, że na długo tutaj zawitam :D
Od pierwszych zdań przywiązałam się do bohatera i całą sobą mu kibicuję.
Nie sprawdziłam tego (jeszcze), ale mam nadzieję, że udostępniłaś czytelnikom więcej takich wisienek ;)
Witam,
OdpowiedzUsuńsmutne, że się nie dogadywali, odsuwali się od siebie, ale jest nadzieja...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Nie umiem pisać długich komentarzy więc poprostu napiszę, co czuję. Jest genialne.
OdpowiedzUsuń