Kiedy
tym razem umówiłem się z Livą postanowiłem wziąć sprawy w
swoje ręce. Wciąż nie wiedziałem, czy mam u niej jakieś szanse i
jak podchodzi do tych naszych spotkań, ale liczyłem na coś więcej.
Żeby jednak mieć stuprocentową pewność (oraz żeby nikt się
mnie w końcu nie czepiał) zdecydowałem, że muszę zapytać
wprost.
Teoria
tradycyjnie okazała się być łatwiejsza niż praktyka. Z bólem
serca musiałem przyznać, że naprawdę się cykałem zadać to
konkretne pytanie. Próbowałem się za to zabrać już kilka razy,
ostatecznie jednak zmieniałem zdanie, co kończyło się tym, że
mówiłem coś od czapy i robiłem z siebie coraz większego głupka.
Liva na szczęście, zdaje się, zdążyła przywyknąć do mojego
dziwnego poczucia humoru (i zachowania), ponieważ przy bardziej
żenujących tekstach uśmiechała się jedynie z pobłażaniem.
Jej
zmiana cały czas mi imponowała. Wcześniej zwróciłem uwagę, że
szesnastolatka poczuła się znacznie pewniej w temacie misji, ale
teraz wyraźnie się przy mnie wyluzowała i nie traktowała jak
jakiegoś idola, a jedynie Łowcę równego sobie. Co znacznie
ułatwiało sprawę, ponieważ nie lubiłem tego parcia na tytuł
Najlepszego. No dobra, czasem lubiłem, ale nie w tej
konkretnej sytuacji.
– Jak
tam się czuje Huke? – zagadała.
– Och,
znacznie lepiej. Nawet wyszedł ze szpitala. Nikki ci nie mówiła...?
Liva
zarumieniła się.
–
Mówiła. W sumie
myślałam, że ty będziesz coś więcej wiedzieć na ten temat.
–
Interesuje cię Huke? –
zapytałem zaszokowany.
Serio?
Naprawdę? Ze wszystkich osób, akurat on? On jest starszy ode mnie,
a co dopiero od niej, małej szesnastolatki.
– Nie
w tym sensie. – Liva spąsowiała kolejny raz. – Po prostu
odbyłam z waszą drużyną misje aż dwa razy. To mój prywatny
rekord, jeśli chodzi o jedną grupę. No i znam Nikki od dłuższego
czasu. Czuję, że trochę się z wami zżyłam.
Jej
słowa o czymś mi przypomniały. Konkretniej, o dwóch rzeczach.
Pierwszą z nich było zaproszenie Livy do nas na stałe. A drugą
to, że miałem jeszcze to przemyśleć. Teraz jednak zwątpiłem.
Nad czym się tu zastanawiać? Co prawda nie znałem jej długo, ale
ufałem Nikki. No i dwie misje w jakiś sposób nas też ze sobą
połączyły. Nie mówiąc już o tym, że z czasem będzie mi coraz
trudniej znaleźć idealnego kandydata na to miejsce.
– Mi
też się dobrze z tobą pracowało – wyznałem. – Nie chciałabyś
odbyć z nami więcej misji?
–
Jeszcze? Ja... Zawsze
chętnie! – wykrzyknęła z uśmiechem, choć na jej twarzy
malowało się zaskoczenie.
– W
zasadzie myślałem o czymś bardziej permanentnym.
– To
znaczy?
– Nie
chciałabyś należeć do naszej drużyny jako stały członek?
Wiesz, że przez długi czas nie wybrałem ósmej osoby, ale teraz w
końcu znalazłem kogoś godnego na to miejsce. Przemyśl to i
pamiętaj, że jesteś u nas zawsze mile widziana, nawet jeśli
odmówisz. Choć wolałbym, żebyś się zgodziła.
Liva
po prostu na mnie patrzyła. Rozdziawiła usta szeroko i nic nie
mówiła, a jej oczy nawet się nie poruszały. Przestraszyłem się,
że może dostała jakiegoś paraliżu większej części twarzy, ale
potem nagle drgnęła, odchrząknęła i poprawiła włosy. Jej wzrok
skakał po całej mojej sylwetce jakby szukała jakiegoś gestu,
który udzieli jej potwierdzenia, że naprawdę jej to
zaproponowałem.
–
Przemyśl to –
powiedziałem.
Dziewczyna
rozejrzała się dookoła, zupełnie jakby nie wiedziała, co mi
odpowiedzieć. A wystarczyło się zgodzić!
Spacerowaliśmy
po terenie Dievam, ponieważ w zaistniałej ostatnio sytuacji nie
miałem ochoty oddalać się od centrum dowodzenia, jakby nagle mnie
do czegoś potrzebowali. Livie chyba to nie przeszkadzało. Nie
wydawała się zła, nawet kiedy powiedziałem jej, że wyjątkowo
mam trochę mniej czasu, ponieważ umówiłem się z Chrisem.
Nawiasem mówiąc, coraz bardziej zbliżaliśmy się do miejsca, w
którym miałem się z nim spotkać, więc bardzo prawdopodobne, że
kiedy w końcu odkryję przed Livą moje intencje, on będzie tego
świadkiem.
–
Chyba... nie ma się nad
czym zastanawiać – wydukała w końcu. – Należenie to twojej
drużyny to prawdziwy zaszczyt. Jeszcze nikt mnie tak bardzo nie
docenił.
– Więc
się zgadzasz? – zapytałem z uśmiechem.
– Tak.
– Nastolatka pokiwała głową.
– No
to super! Zgłoszę to Trudis na dniach, na pewno się ucieszy.
– A
nie uważasz, że będę... no, trochę odstawać? Umiejętnościami?
– Co
ty? Żartujesz? Na każdej z misji poradziłaś sobie świetnie, a
jeśli nie czujesz się do końca pewnie, to musisz więcej
poćwiczyć. Z nami. Co jak co, ale Łowczynią jesteś naprawdę
świetną, szczególnie że masz dopiero szesnaście lat. Radzisz
sobie lepiej niż niejeden Łowca z wieloletnim doświadczeniem.
Liva
wyraźnie speszyła się pod ogromem moich komplementów, ponieważ
opuściła głowę zażenowana. Nie skomentowała jednak moich słów
w żaden sposób, przez co szliśmy przez chwilę w ciszy.
Nieuchronnie zbliżaliśmy się do miejsca, w którym umówiłem się
z Chrisem. Wiedziałem, że mam ostatnią okazję na dzisiaj, żeby
podjąć ten temat, kiedy powiedziała:
– Twój
przyjaciel już na ciebie czeka.
– No
tak – mruknąłem, spoglądając na nią.
– To
ja chyba będę lecieć...
–
Poczekaj – przerwałem
jej. – Ja... Mam do ciebie... sprawę.
– Tak?
Wziąłem
głęboki wdech. Max, no dalej. Pokaż, że masz jaja.
–
Zastanawiałem się, czy
nie chciałabyś się umówić kiedyś?
Liva
uśmiechnęła się uroczo.
– Już
się o to pytałeś wcześniej.
Cholera.
Nie może być bardziej domyślna?
– Nie
mam na myśli takiego zwykłego spotkania. Co powiesz na randkę?
Czułem,
że moje policzki płoną z zażenowania. Może czas uciekać?
Oczy
Livy rozszerzyły się gwałtownie, a jej rozwarte usta ułożyły
się w idealny kształt „o”.
– Och.
– Och?
– Max,
ja... Ojej, nie spodziewałam się tego. Myślałam, że my bardziej
idziemy w kierunku przyjaźni.
– No
to też – przyznałem.
–
Ja... Nie mogę.
–
Dlaczego? – zapytałem,
choć wcale nie poczułem się zawiedziony. Dziwne.
– Nikt
o tym nie wie, ale myślę, że zrozumiesz. Ze względu na Chrisa. Ja
nie do końca... No, nie interesuję się chłopakami. Ty jesteś
naprawdę fantastyczny i przystojny, ale... To na mnie nie działa.
–
Jesteś...?
–
Lesbijką.
– Och.
Nie
spodziewałem się tego. Naprawdę. Ona w ogóle nie wyglądała na
osobę, która gra w tej drużynie. Była raczej taka delikatna i
spokojna, jakby po prostu czekała na tego idealnego jedynego. A tu
się okazuje, że czeka na tę jedyną. No chyba, że już ją ma.
– Masz
jakąś dziewczynę? – zapytałem pod chwilą impulsu.
– Nie.
W zasadzie nikt o mnie nie wie poza tobą. Łowcy nie do końca
tolerują, ale skoro przyjaźnisz się z Chrisem...
– Tak.
Nie przeszkadza mi to. W porządku. Jeśli chcesz, zachowam to dla
siebie – zaoferowałem wspaniałomyślnie.
–
Obojętne mi to. Skoro
mam należeć do waszej drużyny... No chyba, że mnie jednak nie
chcesz? – zapytała nagle.
Zrozumiałem
jej obawy, nawet jeśli wydały mi się głupie. Przecież nie
zaprosiłem jej do nas, dlatego że chciałem się z nią umówić.
No i nie wyrzucę jej, ponieważ dała mi kosza. Nawet jeśli
najwidoczniej nie do końca mnie to obeszło. Czyli co, pomyliłem
się? Jednak nie zainteresowałem się żadną dziewczyną? Wciąż?
Moja siostra będzie niepocieszona. O ile się do mnie odezwie.
–
Chcę! Liva, to nie o to
chodzi. Jesteś naprawdę świetną Łowczynią i tylko dlatego
chciałbym cię w naszej drużynie. Przy tej decyzji nie brałem pod
uwagę tych innych rzeczy. – Wykonałem nieokreślony ruch ręką,
jakbym próbował przedstawić swoje słowa gestem.
– Na
pewno...?
– Tak.
– No
to dobrze. I przepraszam, że musiałam ci odmówić...
– Nic
się nie stało – przerwałem jej. – Jesteśmy przyjaciółmi,
prawda?
Zielonowłosa
pokiwała głową z uśmiechem.
– Ale
chyba inny przyjaciel czeka na ciebie.
– Och,
tak! Chris. W takim razie, chyba muszę cię na dziś zostawić. No
ale liczę, że jeszcze gdzieś się towarzysko wybierzemy.
– Na
pewno.
– Do
zobaczenia – powiedziałem i przytuliłem ją.
Nastolatka
niepewnie oddała uścisk. Zapewne wysyłałem jej sprzeczne sygnały.
Najpierw zaprosiłem na randkę, a teraz zachowywałem się jakby nic
się nie stało. Biedna, mieszałem jej w głowie. I w swojej głowie
też mieszałem. Byłem naprawdę przekonany, że na nią lecę, a
tymczasem traktowałem ją jak zwyczajną przyjaciółkę. Fakt, że
jest lesbijką nawet mnie nie ruszył. Trochę mnie tym zaskoczyła,
ale w żaden sposób mnie to nie zraniło. Czy ja jestem aż tak
słaby w związkach, że nie potrafiłem rozpoznać, kiedy sam się
kimś interesuję? A może po prostu mi przeszło?
Gdy
tylko oddaliłem się od dziewczyny, mój wzrok skrzyżował się ze
wzrokiem Chrisa. Uśmiechnąłem się do niego i mu pomachałem, a on
wywrócił oczami, ale odmachał. Widziałem też tę minę pełną
zainteresowania. Zapewne wypyta mnie o Livę. To, że w końcu
zaprosiłem ją na randkę przypomniało mi o pewnym zakładzie.
Jeśli nie umówię się z Livą, będę musiał iść na randkę z
Chrisem. Ojej. Mój przyjaciel chyba nie będzie zadowolony.
–
Idziemy na randkę –
rzuciłem na przywitanie.
– No
nareszcie. Już myślałem, że stchórzysz.
Zmarszczyłem
brwi. No tak, moja wypowiedź mogła zostać różnie
zinterpretowana.
– Nie.
Mówiłem o nas, o tobie i o mnie.
– Co
takiego?
–
Pamiętasz zakład?
–
Oczywiście, że
pamiętam. Co z Livą? Pewnie nawet nie spróbowałeś jej zaprosić!
–
Spróbowałem, ale Liva
jest taka jak ty. Homoseksualna.
–
Żartujesz.
– Nie.
Chris
wybuchnął śmiechem.
–
Tylko ty mogłeś
zauroczyć się w lesbijce.
Wzruszyłem
ramionami. Coś czułem, że mnie wyśmieje, jak mu powiem prawdę.
– A
jak się czujesz po takim koszu?
– W
porządku.
–
Naprawdę? – Chris
przyjrzał mi się zaskoczony, poszukując na mojej twarzy oznak
złamanego serca albo czegoś w tym stylu.
–
Chyba jednak mi się nie
podobała. Zdarza się. Ale najważniejsze jest teraz to, że musisz
mnie zabrać na randkę. Liczę, że się postarasz.
***
–
Kołek – powiedziałem,
spoglądając na ośmioro nastolatków. – Mieliście już z nim
styczność, prawda?
Pokiwali
głowami.
–
Każdy Łowca musi
potrafić posługiwać się nim bez zawahania. Z czasem wybierzecie
broń dominującą. Ja na przykład preferuję szpady. Mało kto
stawia na kołek, ale jest to broń podstawowa, dostępna, gdy
wszystko inne zawodzi. Zawsze noście go przy sobie. W domach, w
Internacie powinniście mieć co najmniej jedną sztukę. I teraz
zadanie dla was. Zaraz rozdam wam kołki, popróbujemy trochę walki
z ich użyciem. Nie będziecie ich oddawać pod koniec zajęć.
Zamiast tego macie je wziąć ze sobą i zawsze przy sobie mieć. Czy
to jasne? Jak się gdzieś miniemy w Dievam, to was sprawdzę.
Rozejrzałem
się po ich twarzach, próbując coś wyczytać. Wyglądało na to,
że potraktowali poważnie moje słowa. Postanowiłem więc przejść
do istotniejszej części treningu, czyli pokazać im jak używać
kołka.
Przeciągnąłem
na środek sali ogromny kosz wypełniony bronią. Było jej znacznie
więcej niż osób, więc wiedziałem, że nie użyjemy wszystkiego.
Kiedy poleciłem, by każdy wziął dla siebie jedną sztukę, w
pojemniku nadal pozostała ponad połowa.
–
Lisha, mogę cię prosić?
– zaprosiłem nastolatkę, by podeszła bliżej.
Z
całej ósemki ta dziewczyna najbardziej mi imponowała. Z nich
wszystkich wykazywała najwięcej odwagi, nawet jeśli niektórzy
uważali, że jest inaczej. Tylko ona dzielnie starała się jak
najlepiej za każdym razem wykonać moje polecenia, bez względu na
to, czy była zmęczona.
Lisha
podeszła do mnie, więc ustawiłem ją przed sobą.
– Aby
zabić wampira, musicie przebić jego serce albo odciąć mu głowę.
My skupimy się na tej pierwszej opcji. Waszym zadaniem jest dotarcie
do najważniejszego organu, ale jak to zrobić, kiedy żebra stanowią
dość mocną ochronę? Kołek jest specjalnie zaprojektowany w ten
sposób, by był łatwy w użyciu. Jego wielkość została
ograniczona, tak aby bezproblemowo mógł się prześlizgnąć
pomiędzy dwoma żebrami. Z przodu to miejsce znajduje się, o,
tutaj.
Dwoma
palcami bezproblemowo odnalazłem to miejsce na ciele Lishy.
Zaprosiłem resztę, by przyjrzeli się temu z bliska, a potem
odwróciłem dziewczynę tyłem do nich i znalazłem ten punkt z
tyłu. Potem poleciłem im, by dobrali się w pary i wzajemnie
spróbowali odnaleźć to miejsce na własnych ciałach. Podczas tego
krótkiego ćwiczenia, przyglądałem się ich pracy i kontrolowałem,
jak sobie radzą. W chwili obecnej większość nie miała z tym
żadnego problemu, wiedziałem jednak, że w walce wygląda to
inaczej. Znacznie trudniej jest trafić, kiedy cel się porusza, a
takie były realia.
Zaproponowałem
im inne zadanie, które polegało na wzajemnej walce. Rozdałem im
specjalnie podróbki kołków, z obu stron zakończone zaokrągleniem,
tak żeby nie mogły nikogo naprawdę zranić. Ich celem było
„zabicie” się nawzajem, czyli wcelowanie kołkiem w ten
konkretny punkt i po prostu dotknięcie go. Temu zadaniu jeszcze
wiele brakowało do związku z prawdziwym życiem, ale jakoś trzeba
zacząć.
Radzili
sobie lepiej niż przypuszczałem. Choć w ich walce brakowało
płynnych ruchów i sporo ataków polegało na zwykłej szarpaninie,
to jednak udawało im się trafiać tam, gdzie trzeba. Lisha „zabiła”
swoją przyjaciółkę cztery razy, a tymczasem tej drugiej udało
się to tylko raz. Wynikało to z tego, że była znacznie
drobniejsza, ale podczas misji zdarzało mi się (bardzo często)
mieć większych od siebie przeciwników. Wszystko należało
wyćwiczyć.
Wiedziałem,
że samo dotknięcie miejsca pomiędzy żebrami było niczym, kiedy
dochodziło do tego przebrnięcie przez tkanki ofiary, która jedynie
przeszkadzało. Bardzo często podczas przebicia wampiry próbowały
też gryźć tę część ciała, którą się atakowało. Nawet
jeśli udało nam się uśmiercić tę kreaturę, czekała nas
wówczas przemiana w jednego z nich, czyli nadal porażka.
***
Nie
chciałem tego robić, ale mówi się, że mądrzejsi ustępują. I
tym oto sposobem wróciłem do domu. Nie na stałe (choć oficjalnie
nadal tam mieszkałem), a jedynie po to, by w końcu zażegnać
kryzys z moją siostrą.
Liczyłem
się z tym, że mogą wydarzyć się różne rzeczy. Że Eira akurat
będzie z Nikki i każe mi odejść albo wyrzuci mnie bez powodu albo
po prostu jej nie będzie. Ogółem przygotowałem się na wiele
możliwości, jak może potoczyć się ta sytuacja, nie spodziewałem
się jednak, że drzwi do mojego domu otworzy mi Huke.
Stałem
i patrzyłem na niego z rozdziawioną buzią przed dobre trzy minuty.
Zupełnie odebrało mi mowę. Huke chyba też mnie tutaj nie
oczekiwał, bo wyglądał na nieźle zaskoczonego, ale pierwszy
odzyskał rezon. Gdy zaprosił mnie do środka, chciałem mu jakoś
kpiąco odpowiedzieć, ale mój mózg już zajął się
przetwarzaniem tej sytuacji. Co tu się wydarzyło przez czas, kiedy
mnie nie było?
–
Eira! – zawołał Huke,
a wówczas moja siostra wynurzyła się zza drzwi łazienki.
–
Czego? – warknęła
wyraźnie zirytowana. Wyraz jej twarzy zmienił się, kiedy
dostrzegła mnie. – Max.
– Hej.
Co się tutaj dzieje?
–
Zaraz ci wszystko
wyjaśnię – powiedziała szybko i zaczęła się ogarniać
–
Ja... właśnie w tej
sprawie – wydukałem. – Przyszedłem wyjaśnić.
–
Zostawię was samych –
rzucił wspaniałomyślnie Huke, uśmiechając się do mnie
pokrzepiająco, i poszedł po schodach na górę.
Siostra
obdarowała mnie niepewnym spojrzeniem, ale i tak odważyła się
złapać mnie za rękę i pociągnąć w głąb domu prosto do
salonu. Usadziła mnie na kanapie przy stoliku zawalonym ogromną
ilością papieru. Kiedy wyciągnąłem rękę, by sprawdzić, co tam
jest, jednym gwałtownym ruchem zrzuciła wszystko na podłogę.
– To
nic ważnego – powiedziała z nonszalancją.
Pierwszy
raz od dawna czułem się tak bardzo onieśmielony przy mojej własnej
bliźniaczce. Przełknąłem głośno ślinę, zastanawiając się,
jak dojść do porozumienia. Zignorowałem wewnętrzną ciekawość,
by zapytać o te papiery, bo czułem, że to może tylko zaognić
naszą sytuację.
–
Czemu Huke tutaj jest? –
zapytałem o pierwsze, co mi przyszło do głowy.
–
Pomaga mi przy czymś –
odpowiedziała, wyraźnie unikając podania mi szczegółów.
Jak
ja mam się z nią pogodzić, skoro ona nie okazywała żadnych
sygnałów, jakoby sama tego chciała?
–
Zaprosiłem Livę na
randkę. – To był mój jedyny pomysł. Skoro sprawa z Livą nas
poróżniła, to może jak do tego nawiążę, z powrotem uzyskamy
porozumienie.
– Och.
– Eira uśmiechnęła się. – I jak było?
– Liva
odmówiła. Jest lesbijką.
– Och,
Max. Tak mi przykro.
Eira
usiadła obok mnie i przytuliła mnie delikatnie. Wiedziałem, do
czego to zmierza. Żałuje. Naprawdę żałuje tego wszystkiego, co
mi powiedziała.
–
Przepraszam –
wyszeptała mi do ucha. I już nie musiała nic więcej tłumaczyć.
Choć od każdej innej osoby oczekiwałbym wyjaśnień, dlaczego tak
nie fair mnie potraktowała, do Eiry tego nie wymagałem. Po prostu
rozumieliśmy się nawet bez słów. Zaleta posiadania bliźniaczki.
Chociaż
słowa Eiry bardzo mnie zraniły, teraz już nie miały żadnego
znaczenia. Umiałem po prostu o nich zapomnieć i zrobiłem to. Ja
wybaczyłem jej, a ona wybaczyła mi wszystkie złe zachowania i znów
między nami było w porządku. Tak po prostu.
– Jak
się czujesz? Po tej Livie...
– W
porządku. Chyba trochę się pomyliłem, co do moich uczuć do niej.
Znaczy, jesteśmy blisko, przyjaźnimy się, ale mi się nie
podobała.
Eira
uniosła brew, przyglądając mi się z tą swoją miną: „serio,
debilu?”.
–
Nawiasem mówiąc, Liva
jest teraz stałym członkiem naszej drużyny.
–
Oho. Musi być naprawdę
dobrze. Nie mam się, o co martwić – stwierdziła.
– Oj,
masz. W wyniku przegranej pewnego zakładu idę na randkę. Co prawda
nie z Livą, ale Chris chyba też jest niezłą opcją?
Eira
wybuchnęła śmiechem.
–
Kiedy to się stało?
Zmieniłeś orientację?
–
Jeszcze nie. Ale kto wie,
co się wydarzy – zażartowałem. Choć miałem pewne wątpliwości
co do samego siebie po ostatnim pocałunku z Chrisem, wolałem
najpierw pomyśleć o tym sam.
–
Chcesz wrócić do domu?
– zapytała bliźniaczka, zmieniając temat.
– A
co? – odparłem, nie udzielając konkretnej odpowiedzi.
–
Chodzi o Huke'a. I te
papiery. Trudis wezwała nas do siebie, zlecając ściśle tajne
zadanie. Poprosiła, żebyśmy nikomu nie udzielali żadnych
szczegółów i po prostu pracowali nad tym w ciszy. Postanowiliśmy
zaszyć się tutaj, skoro chwilowo zostałeś u Chrisa, bo
wiedziałam, że tu nikt nie będzie przeszkadzał.
Uśmiechnąłem
się, gdy powiedziała to wszystko. Zawsze mówiliśmy sobie
najwięcej jak tylko mogliśmy o naszych życiach. Dobrze było
wiedzieć, że znów jestem częścią jej serca, i nie bała się
ryzykować obietnicy złożonej samej pani dyrektor.
–
Chodzi o te spiski?
Wampiry, morderstwa?
Eira
skinęła głową.
– Jak
będziesz wiedzieć więcej, to mi powiesz?
–
Oczywiście.
– W
takim razie chyba się przeprowadzę do Chrisa.
Blondynka
zaśmiała się.
–
Dziękuję.
– Nie
ma sprawy. Wygląda na to, że będziesz tu przeżywać prawdziwe
męczarnie ze swoim ulubionym Łowcą. Już nie mogę się doczekać,
co z tego wyniknie. Mam nadzieję, że zostaniecie najlepszymi
psiapsiółami pod słońcem – powiedziałem słodko.
– Max,
nawet tak nie żartuj!
***
Dojście
z Eirą w końcu do porozumienia było dla mnie prawdziwym
szczęściem. Nawet jeśli wyrzuciła mnie z domu. No może nie do
końca wyrzuciła, bo bardziej pasuje tu słowo „pozbyła”, mimo
tego że sam się na to zgodziłem.
Dzwoniłem
do Chrisa i poinformowałem go, że zostanę u niego trochę dłużej.
Z początku był zaskoczony i myślał, że próbuję unikać Eiry,
przez co nawet zaczął mnie opieprzać, że niby zachowuję się
niedojrzale (ja przecież jestem bardzo dojrzały!). Kiedy
wytłumaczyłem mu wszystko, nie miał nic przeciwko. Powiedział coś
w stylu, że ktoś musi mieć na mnie oko cały czas, co sam sobie
nie poradzę. Przykre, że tak o mnie myśli.
Chris
chciał, żebym wrócił do domu (teraz też mojego). Ja też
chciałem, ale obiecałem Layli, że w końcu się z nią spotkam,
mimo że odbyliśmy już jeden wspólny trening. Poza tym miałem
wrażenie, że trening to nie do końca cel jej spotkania ze mną.
Ponieważ
oboje preferowaliśmy sportowy, umówiliśmy się na sali
treningowej. Kiedy tam dotarłem, Layla była już na miejscu i
trenowała pchnięcia nożem. Swoje złote włosy spięła w kitkę
na czubku głowy, tak aby jej nie przeszkadzały w ćwiczeniach.
Z
boku wyglądała dość przerażająco, ale i tak wiedziałem, że
gdybym ją zaatakował z zaskoczenia, to wygrałbym bez problemu.
Przez chwilę nawet rozważałem, czy tego nie zrobić, ale wówczas
Łowczyni mnie dostrzegła. Przerwała swoje ćwiczenia i uśmiechnęła
się.
–
Jesteś wcześniej –
zauważyłem.
– Nie
lubię się spóźniać – odpowiedziała.
Skinąłem
głową, nie do końca wiedząc co powiedzieć. Okay, ostatnio na
treningu całkiem nieźle nam się razem rozmawiało, co doprowadziło
do mojego stwierdzenia, że nie jest taka zła, ale i tak nie
wiedziałem, co zrobić. Poza tym to ona nalegała na to spotkanie,
więc to ona powinna się starać.
–
Nadal zadajesz się z tym
pedałem? – zapytała.
Uniosłem
brwi, przyglądając się jej z niedowierzaniem. Po to chciała się
spotkać? A naprawdę wydawało mi się, że nie jest taka zła...
–
Layla, my chyba nie mamy,
o czym rozmawiać – powiedziałem i zacząłem iść w kierunku
drzwi.
– Nie,
Max! Zaczekaj! – zawołała. – Przepraszam, to było nie w
porządku, po prostu nie mogę znieść, że ktoś taki jak ty zadaje
się z kimś takim jak on.
–
Jeśli to miało poprawić
sytuację...
– Max,
ja... Naprawdę bardzo cię lubię – wyszeptała.
Nie
byłem pewien, czy dobrze ją zrozumiałem. Czy ona sugerowała, że
coś... do mnie...?
–
Layla, ja... –
zacząłem, nawet nie wiedząc, co mogę powiedzieć potem.
–
Nieważne, muszę lecieć
– powiedziała i wybiegła, zostawiając mnie samego z myślami, o
co jej chodziło.
________
Ci z Was, którzy przyglądają się czasem archiwum mojego bloga, mogą śmiało stwierdzić, że 2015 nie był moim rokiem. W ogóle się nie popisałam i jestem z siebie niezadowolona, szczególnie, że w maju tego roku stukną dwa latka publikowaniu opowiadania PRP, a nawet nie przekroczyłam dwudziestu rozdziałów.
Niedawno wzięłam się za siebie i postanowiłam kilka rzeczy. Jedną z nich było: Zakończę PRP do końca marca 2016. Jest to oczywiście niemożliwe i wówczas też byłam tego świadoma, chciałam mieć jednak swego rodzaju mobilizację. Jak nie w marcu, to trochę później, ale na pewno nie za dziesięć lat.
Rozdział 17 jest przełomowy. Nie do końca samą fabułą, ale innymi faktami. (No dobra, fabułą może też, w końcu Max dał sobie spokój z Livą).
Pierwsza strona siedemnastego rozdziału to również setna strona tego opowiadania.
A rozdział siedemnasty sam w sobie jest planową połową tego opowiadania, ponieważ chcę się rozpisać do trzydziestu pięciu. Nigdy nic nie wiadomo, wszystko może się zmienić, ale na chwilę obecną mamy półmetek.
Cieszę się. Jak bardzo kocham to opowiadanie, czasami tak bardzo mam go dość. Ale trzymam się dobrze, Max i inni bohaterowie (w tym Liva!) sprawiają, że nie mogę ich porzucić. Są zbyt ważni.
Mam pewien pomysł na kwiecień. Chciałabym Was tym kwietniem udobruchać za wszystkie moje dotychczasowe upadki (szczególnie te z 2015 roku xD) i pokazać Wam, że biorę się za siebie. Nie jestem pewna, czy mi się uda. Dlatego trzymajcie kciuki.
Ach, dodałam pewną ankietę. Dla jasności nie chodzi o to, co wolicie u mnie, ale ogółem jak czytacie też blogi innych. Jestem ciekawa, co preferujecie ;)
A tymczasem życzę Wam wszystkiego dobrego! Do zobaczenia już niebawem ;)
Zagłosowałam :)
OdpowiedzUsuńco do rozdziału: ja zawsze czytam wszystkie twoje rozdziały z wielką przyjemnością, bo kocham to, w jaki sposób budujesz atmosferę. Fabuła jest świetna. Postacie mi się podobają, jedne więcej, drugie mniej, no ale :)
Biedaczek, dostał kosza od lesbijki, ale myślę, że skoro ona jest homo, to to się nie liczy, nie?
No i Layla na niego leci? o.O cholera.
Mam nadzieję, że szybko się pozbiera i zdecyduje co do Chrisa.=, choć podejrzewam, że w takim natłoku pracy i ćwiczeń to będzie ciężko.
Fajnie, że notki są w miarę długie, przyjmnie się je czyta.
Będę czekać na next.
kunoichi ze słodkiego świata yaoi
Wiadomo jak to z postaciami bywa, zawsze się kogoś nie lubi :x
UsuńA pewnie, że nie powinno się liczyć, Max jest zbyt idealny żeby dostać kosza xD
Przed nami jeszcze spoooro wydarzeń, mam nadzieję że podołam xD
Dziękuję bardzo za komentarz i udział w ankiecie! Wszystkiego dobrego :)
Oczywiście, że podołasz ;) Świetnie piszesz i ja jak zawsze czekam na ciąg dalszy.
UsuńPamiętam, że jak byłam na bloxie, to sama mało pisałam i też mniej komentowałam, ale teraz już będzie spamować ile wlezie, więc się przygotuj! :D
ściskam i czekam na kolejną część.
Ojej, dziękuję bardzo <3
UsuńHahahahah, cóż komentarze akurat bardzo motywują do pisania, więc nie będzie mi to przeszkadzać xD Zawsze bardzo mnie ciekawią opinie czytelników na obecne wydarzenia :3
a kolejny rozdział już drugiego kwietnia! :D
Och, czyli już całkiem niedługo. To świetnie. Wiem, że komentarze motywują, staram się motywować :D
UsuńDoceniam każdy komentarz. No może poza hejtami, ale konstruktywną krytykę biorę na klatę! :D
UsuńAle polecam trzymać kciuki za mój kwietniowy projekt, bo mam przeczucie, że się spodoba ^^ :D
Ou. Nieszczególnie lubię Livę, więc nie jestem... zła? A tym bardziej nie lubię jej z Maksem. Chcę go z Chrisem, heh. Już półmetek? Ech, a tyle spraw jeszcze do rozwiązania. Myślę, o co chodzi z Laylą... Z przyjemnością wezmę udział w ankiecie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
requiem-dla-grafomana.blogspot.com
No Liva nie jest przecież taka zła :C No dobra, wiem, że irytuje sporo osób xD Faktycznie, jeszcze trochę się wydarzy w tym opowiadaniu :D
UsuńDziękuję bardzo za komentarz i udział w ankiecie! Pozdrawiam serdecznie :)
od jakiegoś, niezbyt długiego czasu czytam Twoje opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńtak się jakoś nieszczęśliwie złożyło, że akurat trafiłam na dłuższą przerwę i wtedy nic nie napisałam, a potem jakoś nie bardzo wiedziałam, co mam skomentować.
bardzo fajnie się to czyta, całe opowiadanie jest takie fajnie inne :)
Chris jest zajebisty! :D Max jest śmieszny, ale też pozytywny.
pozdrawiam! :)
Lexi
lexidee.blogspot.com
A no to zapraszam teraz do częstszego udzielania się. Autorce zawsze robi się miło, jak czyta opinie innych xD
UsuńMam nadzieję, że takich długich przerw już nie będzie. Staram się jak mogę :)
Zgadzam się co do Chrisa. Kocham go xd
Dziękuję bardzo za opinię i życzę wszystkiego dobrego! :)
Kocham czytać twojego bloga. Naprawdę jestem szczęśliwa czytając twojego bloga ( chociaż dla mnie 1 miesiąc oczekiwania na rozdział do bardzo dluggooooo ale przeżyje ) :* Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOjej, dziękuję za takie miłe słowa *-*
UsuńStaram się jak mogę skrócić ten okres jednego miesiąca, ale na razie ledwo co wybrnęłam z posta co kilka miesięcy, więc wolę nie przeholować xD
Dziękuję za komentarz, wszystkiego dobrego życzę :)
W końcu nowy rozdział <3
OdpowiedzUsuńRacja, jest bardzo przełomowy i zamknął pewne sprawy-rozwijającą (już nie ^^) się miłość głównego bohatera oraz pogodzenie rodzeństwa. A co do bliźniaków(pewnie myślisz, że znowu ktoś chce poruszyć niemożliwość związaną z bliźniakami jednorazowymi innych płci. Odnośnie tego powiem tylko -jebać to :> jeśli wampiry mi nie przeszkadzają to czemu takie coś miałoby mnie degustować?) sama mam siostrę bliźniaczkę i fajnie się o tym czyta z innych źródeł niż książki od biologii xd
Rozdział, mimo że był trochę przykry dla Maksa to szczerze? Nie mogłam się doczekać kiedy przestanie się za nią uganiać, jakbym czuła, że nie jest dla niego, że jej nie kocha.
Ładnie zaakcentowałaś ten półmetek, jednak nie wyobrażam sobie żeby te arcydzieło się kiedyś skończyło D:
Pozdrawiam i podzenia w pisaniu :*
Sprawę z tymi jednojajowymi rzekomo "ogarnęłam". Po prostu zmieniłam w prologu czy gdzieś tam, ale nie wiem, jak to jest z tymi co czytając na bieżąco. Pewnie info do nich nie dotarło xD
UsuńA tam przykry dla Maxa, ważne że dla nas szczęśliwy xD #złazemnieautorka
Choć nie lubię takich tasiemców, to korci mnie, żeby kiedyś napisać takie mega długie opowiadanie. Zobaczymy, czy mi się uda, ale niestety nie będzie to PRP.
Dziękuję bardzo za komentarz, życzę wszystkiego dobrego! :)
Hej,
OdpowiedzUsuńach zaproponował randkę, a jak się okazało nie jest nim zainteresowana, Laya czyżby coś więcej czóła do niego, i radka z Chrisem nie mogę się jej doczekać...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia