Na
początku czułem się ekstremalnie zażenowany, ale potem
zdecydowałem, że nie mam się czym przejmować. To nie ja byłem
gejem na randce z moim najlepszym przyjacielem. Po prostu
postanowiłem się śmiać z tej sytuacji, a co za tym idzie też z
Chrisa.
To
było urocze, że tak bardzo we mnie wierzył i myślał, że uda mi
się wyrwać Livę. Szkoda tylko, że trochę się pomylił co do
moich możliwości i w ten sposób skończył ze mną w wykwintnej
restauracji. Dla sprostowania, to nie był mój pomysł. Jego też
nie. Po prostu kiedy Eira, a potem też Nikki dowiedziały się o
zakładzie, same zarezerwowały nam stolik, podały termin i po
prostu nas tam wysłały. Trzeba przyznać, wyglądało na to, że
będą bawiły się lepiej niż my. Zainteresowały się tym tak
bardzo, że zostały u Chrisa w domu, oczekując na nasz powrót, by
jak najwcześniej uzyskać wszystkie informacje o naszej randce.
Restauracja
nazywała się Wake up. Ta nazwa dała mi sporo do myślenia,
ale kiedy weszliśmy do środka i zobaczyłem wystrój lokalu,
wszystko stało się jasne. Wnętrze zaprojektowano w dość ciemnej
kolorystyce – odcieniach brązu i granatu. Na ścianach wisiały
jasne poduszki jako kontrast dla wszystkich innych przedmiotów w tym
miejscu. Nie do końca rozumiałem, skąd inspiracja na stworzenie
takiego wizerunku, ale trzeba przyznać, że na pewno zapadnie mi w
pamięć.
– Wow
– powiedziałem.
Chris
spojrzał na mnie z dziwnym uśmieszkiem, unosząc jedną brew.
–
Podoba ci się? –
zapytałem.
–
Randka czy miejsce? –
odpowiedziałem.
–
Miejsce. – Ciemnowłosy
wywrócił oczami. – Randka się jeszcze nie zaczęła.
–
Chris, ej – udałem
oburzenie. – Zaczęła się w momencie, kiedy po mnie przyjechałeś
swoim lexusem.
–
Przyszedłem do ciebie do
pokoju. Nie było żadnego lexusa.
–
Wiem. Trochę bieda.
Chris
wzruszył ramionami.
Wyglądał
fantastycznie. Ogółem mój przyjaciel należał do osób, które
zawsze o siebie dbają (może to jakaś gejowska cecha?). Jego
nienaganna stylistyka każdego dnia powalała wiele Łowczyń.
Kobiety śliniły się do niego, nawet będąc świadome tego, że
gra w innej drużynie. W każdym razie, dziś prezentował się
milion razy lepiej. Jak tylko go zobaczyłem, szczęka opadła mi do
podłogi i chyba powoli zacząłem rozumieć, co te dziewczyny w nim
widzą. Chris plus garnitur równa się fenomenalny efekt.
–
Dobry wieczór,
rezerwacja na jakie nazwisko? – Podeszła do nas niska blondynka
ubrana w oficjalny uniform.
–
McCarey.
Zajrzała
do swojego zeszyciku, przeglądając jakieś notatki.
– W
takim razie proszę za mną.
Poprowadziła
nas do końca restauracji, a potem usadziła przy stoliku dla dwóch
osób znajdującym się najbardziej w rogu. Mojej siostrze na pewno
bardzo zależało na zapewnieniu nam prywatności.
–
Kelner zaraz do panów
podejdzie – powiedziała blondynka na odchodne.
–
Dziewczyny naprawdę się
postarały – zauważył Chris.
–
Zastanawia mnie, czy moja
siostra naprawdę liczy, że z tej randki coś wyjdzie.
– W
sensie? – dopytał, przyglądając mi się uważnie.
– Och,
Eira jest z tym czasami taka denerwująca! Próbuje mnie zeswatać z
każdą możliwą osobą, wydaje się teraz nawet z tobą, a przecież
wie, że się przyjaźnimy – wyrzuciłem z siebie zarzuty wobec
bliźniaczki.
Wiem,
że dopiero co się pogodziliśmy i ja naprawdę bardzo ją kocham,
ale przysięgam, te jej zapędy cygańskiej swatki doprowadzały mnie
do szału.
– A
wie, że się całowaliśmy?
Po
raz kolejny to zrobił. Tak po prostu wspomniał nasz pocałunek. Jak
gdyby nigdy nic. To normalne, że przyjaciele się całują.
Przełknąłem
ślinę i wzruszyłem ramionami. Nie wiedziałem, co powiedzieć, ale
jak to zawsze na filmach bywa, z opresji uratował mnie młody
chłopak przedstawiający się jako Philippe, nasz dzisiejszy kelner.
Rozdał nam karty dań i zostawił samych.
–
Wracając do Eiry –
podjąłem rozmowę, przeglądając menu. – Uważam to za nawet
kochane, że się tak bardzo przejmuje tym, że nikogo nie mam. To
słodkie, że się troszczy, ale bez przesady. Nie jestem
czterdziestoletnim prawiczkiem, spędzającym całe dnie z kotami czy
czymś tam. Nawiasem mówiąc, ona też jest sama!
–
Twoja siostra chyba
najpierw się martwi o twoje życie miłosne, dopiero potem o swoje.
– Nie
powinna.
– Ja
też się martwię – wyznał.
Uśmiechnąłem
się pod nosem. Czyżby to był jakiś słaby podryw?
– W
każdym razie, wybrałeś już coś? – Jak na prawdziwej randce,
pomyślałem.
–
Wezmę to co ty –
powiedziałem. Skoro ma być prawdziwa randka, to będzie.
Chris
wywrócił oczami.
– Jak
wolisz.
Chwilę
później pojawił się przy nas Philippe, zupełnie jakby wyczuł,
że już chcemy złożyć zamówienie. Szkoda, że w podrzędnych
pizzeriach to nie działa tak sprawnie. Mój przyjaciel jak prawdziwy
dżentelmen zajął się zleceniem potraw. Poprosił nawet o butelkę
czerwonego wina. Poważnie.
–
Dalej spotykasz się z
Brettem? Nie będzie o mnie zazdrosny?
– Dla
jasności, nie spotykam się z Brettem, więc nie ma, o co być
zazdrosny. Poza tym na pierwszej randce chyba nie wypada rozmawiać o
innych partnerach – pouczył mnie.
–
Oczywiście, że wypada.
Chris, skąd mam wiedzieć, czy nie chcesz mnie gdzieś zaciągnąć
i zgwałcić?
–
Pewnie stąd, że znasz
mnie całe życie.
–
Psujesz całą zabawę.
– Bo
moglibyśmy porozmawiać o czymś ciekawszym – stwierdził.
– Na
przykład o czym?
– Na
której randce pozwalasz zaciągnąć się do łóżka? – zapytał
z zawadiackim uśmieszkiem. Chyba na ten uśmiech podrywa wszystkich
kolesi. I kobiety. Każdego, mnie też.
– Jak
będziesz wystarczająco dobry, to nawet na pierwszej – podjąłem
flirt i delikatnie przygryzłem wargę. Zachowanie nieśmiałej
dziewicy – włączone.
Chris
zmrużył uczy, wlepiając wzrok prosto w moje usta. Czyżby
działało? Nie miałem zbyt dużej wprawy w podrywaniu facetów.
– Daj
spokój, Max, wiem, że to nie prawda. Zawsze mówiłeś, że nie
uprawiasz seksu na pierwszej randce, że najpierw chcesz poznać tę
dziewczynę i tak dalej.
– Ale
ciebie już znam, jak zauważyłeś wcześniej. Więc się szykuj, bo
jutro będzie cię boleć dupa – zażartowałem.
Chris
się zaśmiał, a potem spojrzał na mnie poważnie.
– Nie
ma mowy. To ciebie będzie boleć dupa.
Udałem
oburzenie i już miałem mu odpyskować, kiedy kelner podał nam
posiłek. Dostrzegłem na naszych talerzach jakichś dziwny makaron,
trochę podobny do spaghetti, z warzywami i beżowym sosem. Wyglądało
ciekawie, zapowiadało się smacznie, a ja nie miałem ochoty na
jedzenie.
Chris
chyba dostrzegł moją skwaszoną minę, bo zapytał:
– Nie
masz ty przypadkiem anoreksji?
– Nie
jestem chudy. Nigdy nie narzekałem na moje ciało.
– Ta
choroba chyba nie tylko na tym polega. Będziesz jadł? – zapytał
z troską.
Poczułem
się trochę dziwnie. Pierwszy raz Chris okazał mi tak dużo swoich
dobrych uczuć względem mnie za jednym razem. Zawsze wiedziałem, że
jestem dla niego ważny, to oczywiste, ale nigdy wcześniej nie był
z tym wobec mnie aż tak otwarty.
– Nie
wiem – mruknąłem.
– A...
– Chris zawahał się. – Zrobisz to dla mnie? Wybrałeś się ze
mną na randkę, więc mógłbyś trochę spróbować... zjeść.
Proszę.
To
chyba była najsłodsza rzecz, jaką kiedykolwiek od niego
usłyszałem. Przygryzłem wargę, wiedząc, że przystanę na jego
propozycję. Musiałem przyznać przed samym sobą, że jeśli chodzi
o miłość, randkowanie i te sprawy, Chris zdecydowanie w tym
górował, nawet jeśli nie do końca lubił się w to bawić.
No
i zjadłem. Wszystko, co miałem na talerzu. Przez cały posiłek
rozmawialiśmy ze sobą, cały czas, wplatając w nasze wypowiedzi
drobny (lub nie) flirt. Droczyliśmy się non stop, bawiąc w
potyczki słowne. Dużo się śmialiśmy, opowiadając sobie żenujące
historie z naszego życia, mimo tego że znaliśmy je na pamięć.
Gdy
skończyliśmy jeść, emocje naszej rozmowy także trochę odpadły.
Sączyliśmy powoli wino i rozprawialiśmy o bardziej przyziemnych
sprawach. W pewnym momencie pochłonąłem się w myślach, o tym jak
mi dobrze. Chris był jedyną osobą, z którą tak dobrze się
dogadywałem. Mieliśmy podobne poczucie humoru, wiecznie się
obrażaliśmy i nie mogłem sobie wyobrazić mojego życia bez niego.
Gdybym znał dziewczynę taką jak Chris, już dawno bym się jej
oświadczył. No ale Chris był facetem, a ja hetero. Trochę szkoda,
bo gdybym sobie kogoś znalazł (chociażby Chrisa), Eira przestałaby
mnie męczyć.
Kiedy
przyszło do płacenia i zbierania się do domu, okazało się, że
mieliśmy tu otwarty rachunek, który potem miały pokryć
dziewczyny. Żałowałem, że nie dowiedzieliśmy się o tym
wcześniej, to pewnie byśmy bardziej zaszaleli, znacznie
uszczuplając im portfele.
Siedząc
w samochodzie Chrisa, którym było BMW a nie lexus, poczułem
smutek, że to już się kończyło. Nie powinienem się tak czuć po
randce z moim przyjacielem, ale to przecież nie do końca randka,
prawda? Obaj wiedzieliśmy, że to tylko takie natrząsanie, a my
właśnie odbyliśmy przyjacielskie spotkanie. Chciałbym je
powtórzyć. Właśnie takie spotkanie.
–
Odprowadzisz mnie pod mój
dom, żeby nikt mnie nie skrzywdził? – zapytałem.
Chris
zaśmiał się.
– Tak
magicznie się składa, że to także mój dom, więc nie ma
problemu.
Uśmiechnąłem
się i zamknąłem oczy.
–
Obudzisz mnie, jak zasnę?
–
Pewnie. Nie ma mowy,
żebym cię wnosił.
Zaśmiałem
się na jego słowa. Wniósłby mnie.
Na
szczęście nie zasnąłem.
Gdy
dojechaliśmy na miejsce, od razu wyskoczyłem z auta i poleciałem
prosto do drzwi wejściowych. Nie wszedłem jednak do środka,
ponieważ miałem pewien plan i zależało mi na jego realizacji. Jak
randka to randka, nie?
–
Dlaczego czekasz? –
zapytał Chris, podchodząc do mnie.
– W
tym miejscu kończy się nasza pierwsza prawie-randka.
–
Dlaczego prawie? –
Zmrużył oczy, wyczuwając mój podstęp.
–
Jeszcze nie było
buziaka.
– Nie
będę się z tobą całował, Max – powiedział ostro i wszedł do
środka. A to dziwne.
Wewnątrz
od razu zaatakowały nas dwie największe plotkary na świecie. Przez
ich słowotok nawet nie dało się przebić, więc nie wiem jak
oczekiwały odpowiedzi na te wszystkie pytania. Gdy w końcu trochę
się uspokoiły, poszliśmy w czwórkę do kuchni, napić się
herbaty.
– Jak
tam wasza randka? – zapytała Eira na spokojnie.
–
Super.
Stałem
obok Chrisa, więc uderzyłem go w ramię za tę odpowiedź.
– Co
jest? – zapytał zaskoczony.
– To
nie była randka – sprostowałem.
– Jak
to nie? – odezwali się wszyscy w trójkę.
– Sam
mi mówiłeś, jak się spotykałem z Livą, że jak nie ma buziaka
to nie randka. A buziaka jak nie było, tak nie ma.
–
Ojej, Chris. Nieładnie –
zaśmiała się Nikki.
– Nie
będę się całował z moim najlepszym przyjacielem. – Skrzywił
się.
Odwróciłem
się w jego stronę i spojrzałem mu prosto w oczy. Chciałem być
poważny i trochę go zastraszyć, ale z tym moim wzrostem raczej
słabo mi to wyszło.
– To
nie była randka w takim razie.
–
Była.
– Nie
– powiedziałem.
Okręciłem
się na pięcie z zamiarem odejścia, ale Chris złapał mnie za
nadgarstek. Przyciągnął mnie do siebie, a potem jego usta musnęły
moje. Nim zdążyłem zareagować, już się odsunął, ale cały
czas trzymał moją rękę.
– To
była randka.
Gdy
popatrzyłem na Eirę i Nikki, zachichotałem. Obie wpatrywały się
w nas z szeroko otwartymi oczami, jakby nie wierzyły, że to
naprawdę się stało.
*
Ostatnio
skończyliśmy nasz trening na kołkach, więc tym razem
kontynuowałem od tego samego tematu. Chciałem z młodymi jeszcze
trochę poćwiczyć pracę na tym sprzęcie, bo w Dievam był on
najważniejszy. Nie wyobrażałem sobie sytuacji, w której jakiś
Łowca nie wiedziałby jak sobie poradzić z kołkiem. To nawet
brzmiało śmiesznie.
Znowu
dobrałem czternastolatków w pary i kazałem im ćwiczyć ataki na
siebie nawzajem. Chodziłem pomiędzy nimi i korygowałem ich ruchy,
zwracając uwagę na najczęściej popełniane błędy. Od czasu do
czasu niektórzy z nich też wołali mnie do siebie, by się o coś
zapytać. Nie wiem czemu, ale najczęściej robiła to Lisha albo
Misty, które ćwiczyły razem. Z czasem miałem wrażenie, że
pytają o coraz dziwniejsze rzeczy, ale nie komentowałem tego w
żaden sposób i grzecznie odpowiadałem, bo nie chciałem ich do
siebie zrazić.
Prowadzenie
tych zajęć dzień po mojej randce z Chrisem okazało się
trudniejsze niż się spodziewałem. Cały czas wracałem myślami do
tego wieczoru i nie rozumiałem, dlaczego tak się dzieje. Zdarzały
mi się takie momenty zawieszenia. Stałem w miejscu, nie odzywałem
się i patrzyłem tępo przed siebie pochłonięty myślach.
Nastolatki kilka razy zwrócili mi na to uwagę i za każdym kolejnym
razie, kiedy mi się to zdarzało, czułem lekkie zażenowanie. Jeden
z chłopców nawet zażartował, że chyba się zakochałem, co mnie
zirytowało, ale tylko zacisnąłem zęby i nie dałem się
sprowokować. To ja tu byłem dorosły, dla odmiany mogłem się
zachować dojrzale.
Kiedy
zerknąłem na zegarek piętnaście minut przed końcem zajęć
miałem ochotę zatańczyć ze szczęścia. Został tylko kwadrans.
Przez chwilę rozważałem nawet wypuszczenie ich wcześniej, ale nie
mogłem ciągle tak zlewać tych treningów, szczególnie że i tak
byłem nieprzytomny prawie cały czas.
–
Stop! – krzyknąłem.
Kiedy
przerwali akurat wykonywane przez siebie zadanie, kontynuowałem:
–
Ponieważ zawsze
ćwiczycie w tych samych parach, dla odmiany może zrobimy jakaś
zamianę. Na misjach zawsze ma się różnych przeciwników,
powinniście się sprawdzić z innymi. Robimy to samo zadanie.
Czternastolatki
właśnie się ze sobą powymieniały i już miały rozpocząć
wspólne ćwiczenie, gdy otworzyły się drzwi Sali treningowej. Do
środka wszedł Chris, rozglądając się dookoła. Zabawne, akurat o
nim myślałem.
– Co
ty tu robisz? – zapytałem.
–
Chciałem pooglądać,
jak kształcisz swoje dzieciaki. Chyba mnie nie wyprosisz, prawda?
Wywróciłem
oczami i nic więcej nie powiedziałem. Zwróciłem się z powrotem
do nastolatków, a oni tylko nam się przypatrywali.
– Do
roboty!
– Ale
jesteśmy już zmęczeni – zajęczała Misty. Jej nowym partnerem
miał być Edward, a z tego co zdążyłem zauważyć, byli dość
bliskimi przyjaciółmi. Wyglądało na to, że po prostu nie chciało
jej się ćwiczyć, raczej nie miała problemu z tym, z kim będzie
to robić.
– Na
misji też możecie się zmęczyć. Wówczas i tak musicie walczyć,
więc wypadałoby poćwiczyć waszą wytrzymałość.
– A
może – zaczęła Lisha – zrobimy sobie jakąś krótką przerwę,
podczas której obejrzelibyśmy jakąś przykładową walkę?
Westchnąłem
ciężko.
– No
dobra. Kto z was chce walczyć?
– Nie
my – stwierdziła Misty. – Wasza dwójka. – Uśmiechnęła się
i wskazała na mnie i Chrisa.
–
Myślę, że to nie jest
najlepszy pomysł – odpowiedziałem.
– Uuu,
Max, tchórzysz? – zakpił Chris.
Uniosłem
brew. Naprawdę mnie prowokował?
–
Szkoda by było cię
rozgromić, kiedy oni patrzą.
Liczyłem,
że Chris się zirytuje, a potem mi odpyskuje, ale nic takiego się
nie stało. On po prostu mnie zaatakował. Byłem jednak tak bardzo
wprawiony w walce, że element zaskoczenia wcale mu nie pomógł.
Natarłem na niego całym moim ciałem, ale Chris dzielnie się
broił. Gdzieś tam w oddali słyszałem okrzyki zdumienia
czternastolatków, ale skupiłem się na walce. Miałem ochotę złoić
mojego przyjaciela po twarzy, ale potem ja pokazywałbym się z nim i
jego obitą mordą wśród ludzi. Dlatego po prostu pozwoliłem się
powalić na podłogę. Chris wylądował nade mną przytrzymując
mnie z obu stron. Spojrzał na mnie zaskoczony, jakby nie wierzył,
że właśnie mnie pokonał.
–
Dałeś mi fory! –
zawołał oburzony i zaczął się podnosić, ale pociągnąłem go
na siebie.
– Nie
uważasz, że w tej pozycji jest pełno podtekstów? – zapytałem
prowokująco.
–
Jesteś okropny –
zaśmiał się.
Spróbował
się wyrwać, ale przytrzymałem go. Chris zmrużył oczy.
–
Max...
– Ćśśś
– uciszyłem go.
Usłyszałem
jakieś dziwne szczebiotanie od strony okna z zewnątrz, jakby ktoś
próbował się do nas dostać. Puściłem go i wygrzebałem się
spod niego, rozglądając dookoła. Nastolatki przyjrzały mi się ze
zdumieniem, ale na szczęście w ciszy. Wyraźnie oczekiwały ode
mnie jakiegoś znaku, co się dzieje. Chris podszedł do mnie i
wskazał ręką na okno, a ja kiwnąłem głową. Już zacząłem się
zastanawiać, czy ktoś naprawdę jest na tyle głupi, żeby w biały
dzień atakować Dievam, ale wówczas okno zostało wybite przez
kamień. Misty pisnęła, ale nim zdążyłem ją uciszyć, Lisha
zatkała jej usta ręką.
Schyliłem
się do pudła po kołek, żeby dać go Chrisowi, ale on zawsze był
przykładnym Łowcą i nosił jedną sztukę przy sobie. Wziąłem
więc broń dla siebie i podszedłem bliżej okna, a wówczas do
środka wskoczył wampir. Zamachnąłem się na niego, ale uskoczył
w lewo, zbliżając się do czternastolatków, które stały jak
sparaliżowane. Wygląda na to, że niewiele je nauczyłem.
Rzuciłem
się na tego wampira, ignorując fakt, że przez okno właśnie
ładowały się tu dwa kolejne. Ta krwiożercza bestia okazała się
wyjątkowo waleczna i strasznie się szarpała, przez co utrudniała
mi dostęp do swojej klatki piersiowej.
–
Chris, zabierz stąd
dzieciaki – krzyknąłem. Żądłem od niego trochę niemożliwego,
bo wziął na siebie pozostałą dwójkę, ale jakoś w tej chwili
najbardziej obchodziło mnie ich bezpieczeństwo. Młodych i Chrisa.
Byleby byli poza tą salą.
– No
przecież cię tu nie zostawię – warknął.
Udało
mi się unieruchomić mojego przeciwnika, choć kłapał dziobem na
prawo i lewo. Wbiłem w niego kołek i wstałem z podłogi. Chrisowi
udało się zabić jednego wampira, ale z drugim cały czas walczył.
Natarłem na niego z drugiej strony i powaliliśmy go na podłogę.
Już chciałem go przedziurawić, ale mój przyjaciel mnie
powstrzymał. Wskazał na jego twarz, a ja niemalże padłem z szoku.
Tym
wampirem był Łowca, Elias Dawes.
*
Gdy
tylko udało nam się wezwać Trudis i innych ważnych Łowców z
Zarządu, by zajęli się Eliasem, urwaliśmy się z Chrisem do domu.
Mój dzisiejszy trening z nastolatkami został oficjalnie zakończony,
więc miałem wolne. Długo rozmawiałem z przyjacielem o tym, co się
stało. Obaj mieliśmy jakieś teorie i dzieliliśmy się nimi
nawzajem, ale myślenie o tym trochę mnie przerażało. Sytuacja w
Dievam chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie wymknęła się spod
kontroli.
Po
zjedzeniu wspólnie obiadu, każdy z nas zniknął w swoim pokoju. Na
początku moim planem było szukanie jakiegoś sensu w tym, co się
ostatnio działo, ale szybko zdałem sobie sprawę, że nic z tego.
Choć walczyłem dzielnie, moje myśli stale uciekały w kierunku
mojego najlepszego przyjaciela. I choć właśnie się okazało, że
kolejny Łowca z rankingu dziesięciu najlepszych nie żyje (bo bycie
wampirem to nawet coś gorszego niż śmierć), ja roztrząsałem w
mojej głowie randkę z Chrisem. Gdzie ja zgubiłem mój mózg?
W
tym momencie naprawdę żałowałem, że nie porozmawiałem z Chrisem
wcześniej o tym pocałunku w nocy, bo teraz głupio było mi wracać
do tej sprawy. Co to dla niego znaczyło? W tym momencie żaden z nas
nie robił sobie żartów, wręcz przeciwnie. Nie robimy tego często,
ale akurat okazywaliśmy się bliskość i co? Postanowiliśmy
uwieńczyć to wszystko pocałunkiem? Że niby tak się zachowują
normalni przyjaciele?
I
teraz jeszcze ta randka. Sam nie do końca wiedziałem, co to było.
Oczywiście, obaj sobie żartowaliśmy, kiedy się tam wybraliśmy.
Ja kpiłem sobie z każdej drobnostki, z której tylko mogłem i,
szczerze mówiąc, nie sądziłem, że Chris mnie pocałuje. I to
jeszcze w taki sposób. To coś zupełnie innego, kiedy tak po prostu
musnął mnie swoimi ustami, nawet nazwałbym to bardziej intymnym.
Czy może ja po prostu źle to odbierałem? Chris znał tę granicę
całe życie. Pięć lat temu powiedział mi, że leci na chłopaków
i skoro się we mnie nie zakochał przez ten czas, to raczej
nieprawdopodobne, żeby nagle mu się coś odwidziało.
Ostatnią
sprawą, byłem ja. Dlaczego ja ciągle wracałem do tego myślami?
Do tych pocałunków, do tej randki... Do tego pierwszego jeszcze
miałem jakieś wytłumaczenie. Pomijając to, że martwiłem się,
jak odbierze to Chris, pozostawała jeszcze sprawa, że przeżyłem
swój pierwszy homoseksualny pocałunek w życiu. Na trzeźwo. Nie
mogłem zagwarantować, że kiedyś po wódce na jakiejś imprezie
nie leciałem w ślinę z jakimś randomowym kolesiem, bo tego nie
pamiętałem. Nikt mnie nie uświadomił, że coś takiego
kiedykolwiek się zdarzyło, ale może nikt też nie chciał niszczyć
moich wyobrażeń o sobie samym.
Randkę
znacznie trudniej wyjaśnić. O ile to w ogóle była randka! Ja,
cholera, przeżywałem prawdziwe udręki i cierpienia (młodego
McCarey'a), poświęcając mnóstwo czasu na debatowanie nad tym
jednym wieczorem. Bawiłem się fantastycznie, ale to chyba nic
dziwnego, nie? Ja i Chris niemal zawsze spędzaliśmy razem dobrze
czas, co wydaje się zupełnie normalne, skoro przyjaźniliśmy się
taki szmat czasu. Po co ja o tym myślałem? Dlaczego sam utrudniam
swoje życie?
_____
Znowu będę paplać.Udało mi się. Zrobiłam swoją robotę. Niespodzianka kwietniowa się uda i jak właśnie widzicie czas ją zacząć. Zastanawiam się, czy tłumaczyć Wam teraz czy dopiero za kilka jakiś czas. Hmm.
Z innej beczki, w zeszłym roku opublikowałam AŻ 4 rozdziały. (Czujecie ironię?) W tym roku, właśnie publikuję piąty i mamy dopiero kwiecień. Jestem dobrej myśli. Nie macie pojęcia, jak bardzo się cieszę, że w końcu znalazłam w sobie tyle siły, by pisać w miarę regularnie.
NIE CZYTAJCIE TEGO PONIŻEJ, JEŚLI NIE CHCECIE ZEPSUĆ SOBIE NIESPODZIANKI.
Myślałam o czymś. Jak wspomniałam wcześniej o rekompensacie za zaległy rok, bo stanowczo Wam się to należy. I wpadłam na pomysł i rozplanowałam to na kwiecień. I nazwałam Maratonem Kwietniowym. Słowo "maraton" zapewne wskazuje na to, co się będzie działo. Notki. Notki, notki, notki na blogu. Ale z prawdziwą treścią, a nie jakieś informacyjne, dla jasności. Przez cały kwiecień nowe rozdziały/one-shoty będą się pojawiały z częstotliwością co 3 dni! (rozdział, dzień przerwy, dzień przerwy, rozdział – wydaje mi się, że to jest co trzy dni, ale mam problemy z określaniem czasu xD) Startujemy dzisiaj, możecie sobie ładnie obliczyć publikacje. Ponieważ ów wydarzenie dostało nawet nazwę, chciałabym to kontynuować co roku. Wiecie, zawsze w kwietniu taki maraton dużej ilości notek. Tak po prostu. Jako urozmaicenie dla mojego bloga. Dajcie znać, co myślicie o pomyśle. Możecie teraz, ale po akcji też będę Was prosić o opinie, no i... Have fun!
Pomysł świetny. Nie mogę się doczekać. Życzę... powodzenia i wytrwałości, bo z pewnością się przyda.
OdpowiedzUsuń,,Kobiety śliniły się do niego, nawet będąc świadome tego, że gra w innej drużynie''. Cóż, bywa, są w klubie Maksa.
Ciekawe, kiedy się chłopak przed samym sobą przyzna do własnych uczuć...
Pozdrawiam. :)
Dziękuję :D Naprawdę mam nadzieję, że podołam mojemu kwietniowemu pomysłowi xD
UsuńNo ten klub Maxa to może być od teraz kwestia sporna xD
Pozdrawiam i wszystkiego dobrego! :)
BMW to i tak nieźle :D
OdpowiedzUsuńo, dokładnie, bez buziaka to nie randka! :D
nu nu, nieładnie Max, tyle rzeczy się dzieje a Tobie randkowanie we łbie :3 ale przecież nie narzekamy
rozdział cudny :) i w ogóle Chris jest taką osobą, której nigdy dość xD
pomysł świetny, jeśli Ci się uda, to super :D
pozdrawiam serdecznie
Wiadomo, że nieźle, ale bmw to jednak nie lexus haha xD
UsuńDla Maxa randki (z Chrisem) są oczywiście priorytetem, bo jakże by inaczej xD
Musi mi się udać, byłoby słabo, jakbym Wam o tym powiedziała, a potem zawiodła xD
Pozdrawiam również i życzę wszystkiego dobrego! :D
Wredne wampiry, musiały pojawić się w takim momencie...?
OdpowiedzUsuńEch.
Rozdział cudowny. <3 Zakochałam się w nim, a w Maxie i Chrisie to już w ogóle na zabój. *.*
A co do pomysłu, to świetny, trzymam za niego kciuki. :D
Jak to wampiry, wiedzą kiedy wpaść, żeby wszystko zepsuć :x
UsuńNo nie wiem, czy Max i Chris kiedyś odwzajemnią Twoje uczucia xD
Dam radę z tym kwietniem, to tylko jeden miesiąc xD
Życzę wszystkiego dobrego ^^ :D
Och, prześpijcie się ze sobą w końcu! :D
OdpowiedzUsuńTo jedyna myśl, jaka przychodzi mi do głowy po tym przecudownym rozdziale. :) A był po prostu idealny: tak długo wyczekiwana przeze mnie randka z Chrisem (bo wierzyłam do końca, że to jednak z nim skończy, hah :D), całus przy widowni (i to jakiej!), zero Livy, walka z wampirami, liczne przekomarzanki i podteksty. Ach, utopia. Oby więcej takich trwających całe rozdziały smaczków ChrisxMax. :))
Tak bardzo ucieszyłam się na wieść o kwietniowym maratonie, który zorganizowałaś, że postanowiłam się w końcu odezwać, a już od jakiegoś, hm, roku jestem Twoją stałą czytelniczką, jednakże moja wrodzona nieśmiałość i lekkie obawy przed zwyczajowym udzielaniem się publicznie skutecznie sprawiały, że trwałam w ukryciu, aż do teraz.
Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. (: A w ankiecie już zagłosowałam. :D
Skoro już się odważyłam odezwać, to napiszę, iż Cię ubóstwiam. Zawsze z utęsknieniem wyczekuję kolejnych postów, które za każdym razem połykam w całości, wczuwając się w historie, jakbym była ich naocznym świadkiem. Dzięki Twojemu lekkiemu stylowi i pomysłowości, połączonych ze szczegółowymi, niemal profesjonalnymi, lecz też nieprzesadnie długimi opisami różnych sytuacji, nieraz czuje się, jakbym oglądała świetny serial, a nie czytała internetowe opowiadanie. Jesteś cudowna, droga Laire; sprawiasz, że z nowszym rozdziałem coraz bardziej zakochuję się w tej historii. Od nowa i od nowa. Uwielbiam to uczucie.
Twoja wytrwałość, co do tej opowieści, jest godna podziwu (w końcu tyle już czasu ją piszesz!) i bardzo cieszy mnie, że kochasz ją tak samo jak my - i że postacie, zarówno te uwielbiane, jak i znienawidzone, tak wiele dla Ciebie znaczą. :)
Swoją drogą, ja też, na swój sposób, bardzo lubię tych irytujących bohaterów, którzy podnoszą mi ciśnienie i wprawiają krew we wrzenie już samą obecnością w tekście - bo w końcu co to byłoby za opowiadanie bez postaci dodających pikanterii? :D (ale i tak Livy nie znoszę! xD No ale trochę nudno by bez niej było, prawda? Haha, i weź tu zrozum tak pokręconą logikę :'D)
Ach, trochę się rozpisałam.
Życzę Ci jak największego zapału do pisania, o wiele więcej równie cudownych historii do publikowania tutaj, i żeby ten kwietniowy maraton był dla Ciebie tak wielką przyjemnością jak dla nas na pewno będzie. :)
Dziękuję Ci za Twoją ciężką pracę! :D
Pozdrawiam serdecznie,
Sasaki
Dobra myśl. Naprawdę xD
UsuńNo ta randka z Chrisem, to chyba była wyczekiwana. Ja w każdym razie miałam samą przyjemność przy pisaniu tego xD
No trzeba walczyć z tą nieśmiałością xD Ale miło mi, że się zdecydowałaś odezwać :D Nawiasem mówiąc, cieszę się, że ten maraton Cię do tego zmotywował xD Teraz najważniejsze, żeby mi się udało xD
Dziękuję za te wszystkie komplementy i pozytywne opinie, zawsze się ciepło robi na serduchu. Prawdę mówiąc, sama się sobie dziwnie, że cały czas jestem w stanie pisać to opowiadanie xD Ale zapowiada się dobrze, szczególnie ostatnio. Na 100% napiszę je w całości. No chyba, że coś mi stanie xD
No ale Liva nie jest przecież taka zła. Ja o nią jeszcze powalczę! ;d
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, udział w ankiecie i życzę wszystkie dobrego! :)
No dalej ...... Jesteśmy ciekawą następnego rozdziału miłego pisania
OdpowiedzUsuńNa szczęście następny rozdział już niedługo! :D
UsuńDziękuję za komentarz i życzę wszystkiego dobrego ^^
Nasze gołąbeczki "juz" na randce(tak szybko dorastają :,)) wreszcie to co było z Livą skończone i w końcu nasza ulubiona przyszłaniedoszła para może zająć sie sobą ^^
OdpowiedzUsuńOgólnie to dla mnie bomba xd Jak kwietniowe maratony wejdą w zycie stanie się on chyba moim ulubionym miesiącem :3
Dużo weny i czasu Tobie życzę :)
Hej,
OdpowiedzUsuńMax rozpamiętuje randkę z Chrisem, Chris i to jego dziwne zachowanie, jak widać siostra załatwiła wszystko...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia