sobota, 2 kwietnia 2016

Rozdział 18

Na początku czułem się ekstremalnie zażenowany, ale potem zdecydowałem, że nie mam się czym przejmować. To nie ja byłem gejem na randce z moim najlepszym przyjacielem. Po prostu postanowiłem się śmiać z tej sytuacji, a co za tym idzie też z Chrisa.
To było urocze, że tak bardzo we mnie wierzył i myślał, że uda mi się wyrwać Livę. Szkoda tylko, że trochę się pomylił co do moich możliwości i w ten sposób skończył ze mną w wykwintnej restauracji. Dla sprostowania, to nie był mój pomysł. Jego też nie. Po prostu kiedy Eira, a potem też Nikki dowiedziały się o zakładzie, same zarezerwowały nam stolik, podały termin i po prostu nas tam wysłały. Trzeba przyznać, wyglądało na to, że będą bawiły się lepiej niż my. Zainteresowały się tym tak bardzo, że zostały u Chrisa w domu, oczekując na nasz powrót, by jak najwcześniej uzyskać wszystkie informacje o naszej randce.
Restauracja nazywała się Wake up. Ta nazwa dała mi sporo do myślenia, ale kiedy weszliśmy do środka i zobaczyłem wystrój lokalu, wszystko stało się jasne. Wnętrze zaprojektowano w dość ciemnej kolorystyce – odcieniach brązu i granatu. Na ścianach wisiały jasne poduszki jako kontrast dla wszystkich innych przedmiotów w tym miejscu. Nie do końca rozumiałem, skąd inspiracja na stworzenie takiego wizerunku, ale trzeba przyznać, że na pewno zapadnie mi w pamięć.
Wow – powiedziałem.
Chris spojrzał na mnie z dziwnym uśmieszkiem, unosząc jedną brew.
Podoba ci się? – zapytałem.
Randka czy miejsce? – odpowiedziałem.
Miejsce. – Ciemnowłosy wywrócił oczami. – Randka się jeszcze nie zaczęła.
Chris, ej – udałem oburzenie. – Zaczęła się w momencie, kiedy po mnie przyjechałeś swoim lexusem.
Przyszedłem do ciebie do pokoju. Nie było żadnego lexusa.
Wiem. Trochę bieda.
Chris wzruszył ramionami.
Wyglądał fantastycznie. Ogółem mój przyjaciel należał do osób, które zawsze o siebie dbają (może to jakaś gejowska cecha?). Jego nienaganna stylistyka każdego dnia powalała wiele Łowczyń. Kobiety śliniły się do niego, nawet będąc świadome tego, że gra w innej drużynie. W każdym razie, dziś prezentował się milion razy lepiej. Jak tylko go zobaczyłem, szczęka opadła mi do podłogi i chyba powoli zacząłem rozumieć, co te dziewczyny w nim widzą. Chris plus garnitur równa się fenomenalny efekt.
Dobry wieczór, rezerwacja na jakie nazwisko? – Podeszła do nas niska blondynka ubrana w oficjalny uniform.
McCarey.
Zajrzała do swojego zeszyciku, przeglądając jakieś notatki.
W takim razie proszę za mną.
Poprowadziła nas do końca restauracji, a potem usadziła przy stoliku dla dwóch osób znajdującym się najbardziej w rogu. Mojej siostrze na pewno bardzo zależało na zapewnieniu nam prywatności.
Kelner zaraz do panów podejdzie – powiedziała blondynka na odchodne.
Dziewczyny naprawdę się postarały – zauważył Chris.
Zastanawia mnie, czy moja siostra naprawdę liczy, że z tej randki coś wyjdzie.
W sensie? – dopytał, przyglądając mi się uważnie.
Och, Eira jest z tym czasami taka denerwująca! Próbuje mnie zeswatać z każdą możliwą osobą, wydaje się teraz nawet z tobą, a przecież wie, że się przyjaźnimy – wyrzuciłem z siebie zarzuty wobec bliźniaczki.
Wiem, że dopiero co się pogodziliśmy i ja naprawdę bardzo ją kocham, ale przysięgam, te jej zapędy cygańskiej swatki doprowadzały mnie do szału.
A wie, że się całowaliśmy?
Po raz kolejny to zrobił. Tak po prostu wspomniał nasz pocałunek. Jak gdyby nigdy nic. To normalne, że przyjaciele się całują.
Przełknąłem ślinę i wzruszyłem ramionami. Nie wiedziałem, co powiedzieć, ale jak to zawsze na filmach bywa, z opresji uratował mnie młody chłopak przedstawiający się jako Philippe, nasz dzisiejszy kelner. Rozdał nam karty dań i zostawił samych.
Wracając do Eiry – podjąłem rozmowę, przeglądając menu. – Uważam to za nawet kochane, że się tak bardzo przejmuje tym, że nikogo nie mam. To słodkie, że się troszczy, ale bez przesady. Nie jestem czterdziestoletnim prawiczkiem, spędzającym całe dnie z kotami czy czymś tam. Nawiasem mówiąc, ona też jest sama!
Twoja siostra chyba najpierw się martwi o twoje życie miłosne, dopiero potem o swoje.
Nie powinna.
Ja też się martwię – wyznał.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Czyżby to był jakiś słaby podryw?
W każdym razie, wybrałeś już coś? – Jak na prawdziwej randce, pomyślałem.
Wezmę to co ty – powiedziałem. Skoro ma być prawdziwa randka, to będzie.
Chris wywrócił oczami.
Jak wolisz.
Chwilę później pojawił się przy nas Philippe, zupełnie jakby wyczuł, że już chcemy złożyć zamówienie. Szkoda, że w podrzędnych pizzeriach to nie działa tak sprawnie. Mój przyjaciel jak prawdziwy dżentelmen zajął się zleceniem potraw. Poprosił nawet o butelkę czerwonego wina. Poważnie.
Dalej spotykasz się z Brettem? Nie będzie o mnie zazdrosny?
Dla jasności, nie spotykam się z Brettem, więc nie ma, o co być zazdrosny. Poza tym na pierwszej randce chyba nie wypada rozmawiać o innych partnerach – pouczył mnie.
Oczywiście, że wypada. Chris, skąd mam wiedzieć, czy nie chcesz mnie gdzieś zaciągnąć i zgwałcić?
Pewnie stąd, że znasz mnie całe życie.
Psujesz całą zabawę.
Bo moglibyśmy porozmawiać o czymś ciekawszym – stwierdził.
Na przykład o czym?
Na której randce pozwalasz zaciągnąć się do łóżka? – zapytał z zawadiackim uśmieszkiem. Chyba na ten uśmiech podrywa wszystkich kolesi. I kobiety. Każdego, mnie też.
Jak będziesz wystarczająco dobry, to nawet na pierwszej – podjąłem flirt i delikatnie przygryzłem wargę. Zachowanie nieśmiałej dziewicy – włączone.
Chris zmrużył uczy, wlepiając wzrok prosto w moje usta. Czyżby działało? Nie miałem zbyt dużej wprawy w podrywaniu facetów.
Daj spokój, Max, wiem, że to nie prawda. Zawsze mówiłeś, że nie uprawiasz seksu na pierwszej randce, że najpierw chcesz poznać tę dziewczynę i tak dalej.
Ale ciebie już znam, jak zauważyłeś wcześniej. Więc się szykuj, bo jutro będzie cię boleć dupa – zażartowałem.
Chris się zaśmiał, a potem spojrzał na mnie poważnie.
Nie ma mowy. To ciebie będzie boleć dupa.
Udałem oburzenie i już miałem mu odpyskować, kiedy kelner podał nam posiłek. Dostrzegłem na naszych talerzach jakichś dziwny makaron, trochę podobny do spaghetti, z warzywami i beżowym sosem. Wyglądało ciekawie, zapowiadało się smacznie, a ja nie miałem ochoty na jedzenie.
Chris chyba dostrzegł moją skwaszoną minę, bo zapytał:
Nie masz ty przypadkiem anoreksji?
Nie jestem chudy. Nigdy nie narzekałem na moje ciało.
Ta choroba chyba nie tylko na tym polega. Będziesz jadł? – zapytał z troską.
Poczułem się trochę dziwnie. Pierwszy raz Chris okazał mi tak dużo swoich dobrych uczuć względem mnie za jednym razem. Zawsze wiedziałem, że jestem dla niego ważny, to oczywiste, ale nigdy wcześniej nie był z tym wobec mnie aż tak otwarty.
Nie wiem – mruknąłem.
A... – Chris zawahał się. – Zrobisz to dla mnie? Wybrałeś się ze mną na randkę, więc mógłbyś trochę spróbować... zjeść. Proszę.
To chyba była najsłodsza rzecz, jaką kiedykolwiek od niego usłyszałem. Przygryzłem wargę, wiedząc, że przystanę na jego propozycję. Musiałem przyznać przed samym sobą, że jeśli chodzi o miłość, randkowanie i te sprawy, Chris zdecydowanie w tym górował, nawet jeśli nie do końca lubił się w to bawić.
No i zjadłem. Wszystko, co miałem na talerzu. Przez cały posiłek rozmawialiśmy ze sobą, cały czas, wplatając w nasze wypowiedzi drobny (lub nie) flirt. Droczyliśmy się non stop, bawiąc w potyczki słowne. Dużo się śmialiśmy, opowiadając sobie żenujące historie z naszego życia, mimo tego że znaliśmy je na pamięć.
Gdy skończyliśmy jeść, emocje naszej rozmowy także trochę odpadły. Sączyliśmy powoli wino i rozprawialiśmy o bardziej przyziemnych sprawach. W pewnym momencie pochłonąłem się w myślach, o tym jak mi dobrze. Chris był jedyną osobą, z którą tak dobrze się dogadywałem. Mieliśmy podobne poczucie humoru, wiecznie się obrażaliśmy i nie mogłem sobie wyobrazić mojego życia bez niego. Gdybym znał dziewczynę taką jak Chris, już dawno bym się jej oświadczył. No ale Chris był facetem, a ja hetero. Trochę szkoda, bo gdybym sobie kogoś znalazł (chociażby Chrisa), Eira przestałaby mnie męczyć.
Kiedy przyszło do płacenia i zbierania się do domu, okazało się, że mieliśmy tu otwarty rachunek, który potem miały pokryć dziewczyny. Żałowałem, że nie dowiedzieliśmy się o tym wcześniej, to pewnie byśmy bardziej zaszaleli, znacznie uszczuplając im portfele.
Siedząc w samochodzie Chrisa, którym było BMW a nie lexus, poczułem smutek, że to już się kończyło. Nie powinienem się tak czuć po randce z moim przyjacielem, ale to przecież nie do końca randka, prawda? Obaj wiedzieliśmy, że to tylko takie natrząsanie, a my właśnie odbyliśmy przyjacielskie spotkanie. Chciałbym je powtórzyć. Właśnie takie spotkanie.
Odprowadzisz mnie pod mój dom, żeby nikt mnie nie skrzywdził? – zapytałem.
Chris zaśmiał się.
Tak magicznie się składa, że to także mój dom, więc nie ma problemu.
Uśmiechnąłem się i zamknąłem oczy.
Obudzisz mnie, jak zasnę?
Pewnie. Nie ma mowy, żebym cię wnosił.
Zaśmiałem się na jego słowa. Wniósłby mnie.
Na szczęście nie zasnąłem.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, od razu wyskoczyłem z auta i poleciałem prosto do drzwi wejściowych. Nie wszedłem jednak do środka, ponieważ miałem pewien plan i zależało mi na jego realizacji. Jak randka to randka, nie?
Dlaczego czekasz? – zapytał Chris, podchodząc do mnie.
W tym miejscu kończy się nasza pierwsza prawie-randka.
Dlaczego prawie? – Zmrużył oczy, wyczuwając mój podstęp.
Jeszcze nie było buziaka.
Nie będę się z tobą całował, Max – powiedział ostro i wszedł do środka. A to dziwne.
Wewnątrz od razu zaatakowały nas dwie największe plotkary na świecie. Przez ich słowotok nawet nie dało się przebić, więc nie wiem jak oczekiwały odpowiedzi na te wszystkie pytania. Gdy w końcu trochę się uspokoiły, poszliśmy w czwórkę do kuchni, napić się herbaty.
Jak tam wasza randka? – zapytała Eira na spokojnie.
Super.
Stałem obok Chrisa, więc uderzyłem go w ramię za tę odpowiedź.
Co jest? – zapytał zaskoczony.
To nie była randka – sprostowałem.
Jak to nie? – odezwali się wszyscy w trójkę.
Sam mi mówiłeś, jak się spotykałem z Livą, że jak nie ma buziaka to nie randka. A buziaka jak nie było, tak nie ma.
Ojej, Chris. Nieładnie – zaśmiała się Nikki.
Nie będę się całował z moim najlepszym przyjacielem. – Skrzywił się.
Odwróciłem się w jego stronę i spojrzałem mu prosto w oczy. Chciałem być poważny i trochę go zastraszyć, ale z tym moim wzrostem raczej słabo mi to wyszło.
To nie była randka w takim razie.
Była.
Nie – powiedziałem.
Okręciłem się na pięcie z zamiarem odejścia, ale Chris złapał mnie za nadgarstek. Przyciągnął mnie do siebie, a potem jego usta musnęły moje. Nim zdążyłem zareagować, już się odsunął, ale cały czas trzymał moją rękę.
To była randka.
Gdy popatrzyłem na Eirę i Nikki, zachichotałem. Obie wpatrywały się w nas z szeroko otwartymi oczami, jakby nie wierzyły, że to naprawdę się stało.

*

Ostatnio skończyliśmy nasz trening na kołkach, więc tym razem kontynuowałem od tego samego tematu. Chciałem z młodymi jeszcze trochę poćwiczyć pracę na tym sprzęcie, bo w Dievam był on najważniejszy. Nie wyobrażałem sobie sytuacji, w której jakiś Łowca nie wiedziałby jak sobie poradzić z kołkiem. To nawet brzmiało śmiesznie.
Znowu dobrałem czternastolatków w pary i kazałem im ćwiczyć ataki na siebie nawzajem. Chodziłem pomiędzy nimi i korygowałem ich ruchy, zwracając uwagę na najczęściej popełniane błędy. Od czasu do czasu niektórzy z nich też wołali mnie do siebie, by się o coś zapytać. Nie wiem czemu, ale najczęściej robiła to Lisha albo Misty, które ćwiczyły razem. Z czasem miałem wrażenie, że pytają o coraz dziwniejsze rzeczy, ale nie komentowałem tego w żaden sposób i grzecznie odpowiadałem, bo nie chciałem ich do siebie zrazić.
Prowadzenie tych zajęć dzień po mojej randce z Chrisem okazało się trudniejsze niż się spodziewałem. Cały czas wracałem myślami do tego wieczoru i nie rozumiałem, dlaczego tak się dzieje. Zdarzały mi się takie momenty zawieszenia. Stałem w miejscu, nie odzywałem się i patrzyłem tępo przed siebie pochłonięty myślach. Nastolatki kilka razy zwrócili mi na to uwagę i za każdym kolejnym razie, kiedy mi się to zdarzało, czułem lekkie zażenowanie. Jeden z chłopców nawet zażartował, że chyba się zakochałem, co mnie zirytowało, ale tylko zacisnąłem zęby i nie dałem się sprowokować. To ja tu byłem dorosły, dla odmiany mogłem się zachować dojrzale.
Kiedy zerknąłem na zegarek piętnaście minut przed końcem zajęć miałem ochotę zatańczyć ze szczęścia. Został tylko kwadrans. Przez chwilę rozważałem nawet wypuszczenie ich wcześniej, ale nie mogłem ciągle tak zlewać tych treningów, szczególnie że i tak byłem nieprzytomny prawie cały czas.
Stop! – krzyknąłem.
Kiedy przerwali akurat wykonywane przez siebie zadanie, kontynuowałem:
Ponieważ zawsze ćwiczycie w tych samych parach, dla odmiany może zrobimy jakaś zamianę. Na misjach zawsze ma się różnych przeciwników, powinniście się sprawdzić z innymi. Robimy to samo zadanie.
Czternastolatki właśnie się ze sobą powymieniały i już miały rozpocząć wspólne ćwiczenie, gdy otworzyły się drzwi Sali treningowej. Do środka wszedł Chris, rozglądając się dookoła. Zabawne, akurat o nim myślałem.
Co ty tu robisz? – zapytałem.
Chciałem pooglądać, jak kształcisz swoje dzieciaki. Chyba mnie nie wyprosisz, prawda?
Wywróciłem oczami i nic więcej nie powiedziałem. Zwróciłem się z powrotem do nastolatków, a oni tylko nam się przypatrywali.
Do roboty!
Ale jesteśmy już zmęczeni – zajęczała Misty. Jej nowym partnerem miał być Edward, a z tego co zdążyłem zauważyć, byli dość bliskimi przyjaciółmi. Wyglądało na to, że po prostu nie chciało jej się ćwiczyć, raczej nie miała problemu z tym, z kim będzie to robić.
Na misji też możecie się zmęczyć. Wówczas i tak musicie walczyć, więc wypadałoby poćwiczyć waszą wytrzymałość.
A może – zaczęła Lisha – zrobimy sobie jakąś krótką przerwę, podczas której obejrzelibyśmy jakąś przykładową walkę?
Westchnąłem ciężko.
No dobra. Kto z was chce walczyć?
Nie my – stwierdziła Misty. – Wasza dwójka. – Uśmiechnęła się i wskazała na mnie i Chrisa.
Myślę, że to nie jest najlepszy pomysł – odpowiedziałem.
Uuu, Max, tchórzysz? – zakpił Chris.
Uniosłem brew. Naprawdę mnie prowokował?
Szkoda by było cię rozgromić, kiedy oni patrzą.
Liczyłem, że Chris się zirytuje, a potem mi odpyskuje, ale nic takiego się nie stało. On po prostu mnie zaatakował. Byłem jednak tak bardzo wprawiony w walce, że element zaskoczenia wcale mu nie pomógł. Natarłem na niego całym moim ciałem, ale Chris dzielnie się broił. Gdzieś tam w oddali słyszałem okrzyki zdumienia czternastolatków, ale skupiłem się na walce. Miałem ochotę złoić mojego przyjaciela po twarzy, ale potem ja pokazywałbym się z nim i jego obitą mordą wśród ludzi. Dlatego po prostu pozwoliłem się powalić na podłogę. Chris wylądował nade mną przytrzymując mnie z obu stron. Spojrzał na mnie zaskoczony, jakby nie wierzył, że właśnie mnie pokonał.
Dałeś mi fory! – zawołał oburzony i zaczął się podnosić, ale pociągnąłem go na siebie.
Nie uważasz, że w tej pozycji jest pełno podtekstów? – zapytałem prowokująco.
Jesteś okropny – zaśmiał się.
Spróbował się wyrwać, ale przytrzymałem go. Chris zmrużył oczy.
Max...
Ćśśś – uciszyłem go.
Usłyszałem jakieś dziwne szczebiotanie od strony okna z zewnątrz, jakby ktoś próbował się do nas dostać. Puściłem go i wygrzebałem się spod niego, rozglądając dookoła. Nastolatki przyjrzały mi się ze zdumieniem, ale na szczęście w ciszy. Wyraźnie oczekiwały ode mnie jakiegoś znaku, co się dzieje. Chris podszedł do mnie i wskazał ręką na okno, a ja kiwnąłem głową. Już zacząłem się zastanawiać, czy ktoś naprawdę jest na tyle głupi, żeby w biały dzień atakować Dievam, ale wówczas okno zostało wybite przez kamień. Misty pisnęła, ale nim zdążyłem ją uciszyć, Lisha zatkała jej usta ręką.
Schyliłem się do pudła po kołek, żeby dać go Chrisowi, ale on zawsze był przykładnym Łowcą i nosił jedną sztukę przy sobie. Wziąłem więc broń dla siebie i podszedłem bliżej okna, a wówczas do środka wskoczył wampir. Zamachnąłem się na niego, ale uskoczył w lewo, zbliżając się do czternastolatków, które stały jak sparaliżowane. Wygląda na to, że niewiele je nauczyłem.
Rzuciłem się na tego wampira, ignorując fakt, że przez okno właśnie ładowały się tu dwa kolejne. Ta krwiożercza bestia okazała się wyjątkowo waleczna i strasznie się szarpała, przez co utrudniała mi dostęp do swojej klatki piersiowej.
Chris, zabierz stąd dzieciaki – krzyknąłem. Żądłem od niego trochę niemożliwego, bo wziął na siebie pozostałą dwójkę, ale jakoś w tej chwili najbardziej obchodziło mnie ich bezpieczeństwo. Młodych i Chrisa. Byleby byli poza tą salą.
No przecież cię tu nie zostawię – warknął.
Udało mi się unieruchomić mojego przeciwnika, choć kłapał dziobem na prawo i lewo. Wbiłem w niego kołek i wstałem z podłogi. Chrisowi udało się zabić jednego wampira, ale z drugim cały czas walczył. Natarłem na niego z drugiej strony i powaliliśmy go na podłogę. Już chciałem go przedziurawić, ale mój przyjaciel mnie powstrzymał. Wskazał na jego twarz, a ja niemalże padłem z szoku.
Tym wampirem był Łowca, Elias Dawes.

*

Gdy tylko udało nam się wezwać Trudis i innych ważnych Łowców z Zarządu, by zajęli się Eliasem, urwaliśmy się z Chrisem do domu. Mój dzisiejszy trening z nastolatkami został oficjalnie zakończony, więc miałem wolne. Długo rozmawiałem z przyjacielem o tym, co się stało. Obaj mieliśmy jakieś teorie i dzieliliśmy się nimi nawzajem, ale myślenie o tym trochę mnie przerażało. Sytuacja w Dievam chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie wymknęła się spod kontroli.
Po zjedzeniu wspólnie obiadu, każdy z nas zniknął w swoim pokoju. Na początku moim planem było szukanie jakiegoś sensu w tym, co się ostatnio działo, ale szybko zdałem sobie sprawę, że nic z tego. Choć walczyłem dzielnie, moje myśli stale uciekały w kierunku mojego najlepszego przyjaciela. I choć właśnie się okazało, że kolejny Łowca z rankingu dziesięciu najlepszych nie żyje (bo bycie wampirem to nawet coś gorszego niż śmierć), ja roztrząsałem w mojej głowie randkę z Chrisem. Gdzie ja zgubiłem mój mózg?
W tym momencie naprawdę żałowałem, że nie porozmawiałem z Chrisem wcześniej o tym pocałunku w nocy, bo teraz głupio było mi wracać do tej sprawy. Co to dla niego znaczyło? W tym momencie żaden z nas nie robił sobie żartów, wręcz przeciwnie. Nie robimy tego często, ale akurat okazywaliśmy się bliskość i co? Postanowiliśmy uwieńczyć to wszystko pocałunkiem? Że niby tak się zachowują normalni przyjaciele?
I teraz jeszcze ta randka. Sam nie do końca wiedziałem, co to było. Oczywiście, obaj sobie żartowaliśmy, kiedy się tam wybraliśmy. Ja kpiłem sobie z każdej drobnostki, z której tylko mogłem i, szczerze mówiąc, nie sądziłem, że Chris mnie pocałuje. I to jeszcze w taki sposób. To coś zupełnie innego, kiedy tak po prostu musnął mnie swoimi ustami, nawet nazwałbym to bardziej intymnym. Czy może ja po prostu źle to odbierałem? Chris znał tę granicę całe życie. Pięć lat temu powiedział mi, że leci na chłopaków i skoro się we mnie nie zakochał przez ten czas, to raczej nieprawdopodobne, żeby nagle mu się coś odwidziało.
Ostatnią sprawą, byłem ja. Dlaczego ja ciągle wracałem do tego myślami? Do tych pocałunków, do tej randki... Do tego pierwszego jeszcze miałem jakieś wytłumaczenie. Pomijając to, że martwiłem się, jak odbierze to Chris, pozostawała jeszcze sprawa, że przeżyłem swój pierwszy homoseksualny pocałunek w życiu. Na trzeźwo. Nie mogłem zagwarantować, że kiedyś po wódce na jakiejś imprezie nie leciałem w ślinę z jakimś randomowym kolesiem, bo tego nie pamiętałem. Nikt mnie nie uświadomił, że coś takiego kiedykolwiek się zdarzyło, ale może nikt też nie chciał niszczyć moich wyobrażeń o sobie samym.
Randkę znacznie trudniej wyjaśnić. O ile to w ogóle była randka! Ja, cholera, przeżywałem prawdziwe udręki i cierpienia (młodego McCarey'a), poświęcając mnóstwo czasu na debatowanie nad tym jednym wieczorem. Bawiłem się fantastycznie, ale to chyba nic dziwnego, nie? Ja i Chris niemal zawsze spędzaliśmy razem dobrze czas, co wydaje się zupełnie normalne, skoro przyjaźniliśmy się taki szmat czasu. Po co ja o tym myślałem? Dlaczego sam utrudniam swoje życie?


_____
Znowu będę paplać.
Udało mi się. Zrobiłam swoją robotę. Niespodzianka kwietniowa się uda i jak właśnie widzicie czas ją zacząć. Zastanawiam się, czy tłumaczyć Wam teraz czy dopiero za kilka jakiś czas. Hmm.
Z innej beczki, w zeszłym roku opublikowałam AŻ 4 rozdziały. (Czujecie ironię?) W tym roku, właśnie publikuję piąty i mamy dopiero kwiecień. Jestem dobrej myśli. Nie macie pojęcia, jak bardzo się cieszę, że w końcu znalazłam w sobie tyle siły, by pisać w miarę regularnie.
NIE CZYTAJCIE TEGO PONIŻEJ, JEŚLI NIE CHCECIE ZEPSUĆ SOBIE NIESPODZIANKI.
Myślałam o czymś. Jak wspomniałam wcześniej o rekompensacie za zaległy rok, bo stanowczo Wam się to należy. I wpadłam na pomysł i rozplanowałam to na kwiecień. I nazwałam Maratonem Kwietniowym. Słowo "maraton" zapewne wskazuje na to, co się będzie działo. Notki. Notki, notki, notki na blogu. Ale z prawdziwą treścią, a nie jakieś informacyjne, dla jasności. Przez cały kwiecień nowe rozdziały/one-shoty będą się pojawiały z częstotliwością co 3 dni! (rozdział, dzień przerwy, dzień przerwy, rozdział – wydaje mi się, że to jest co trzy dni, ale mam problemy z określaniem czasu xD) Startujemy dzisiaj, możecie sobie ładnie obliczyć publikacje. Ponieważ ów wydarzenie dostało nawet nazwę, chciałabym to kontynuować co roku. Wiecie, zawsze w kwietniu taki maraton dużej ilości notek. Tak po prostu. Jako urozmaicenie dla mojego bloga. Dajcie znać, co myślicie o pomyśle. Możecie teraz, ale po akcji też będę Was prosić o opinie, no i... Have fun!

12 komentarzy:

  1. Pomysł świetny. Nie mogę się doczekać. Życzę... powodzenia i wytrwałości, bo z pewnością się przyda.
    ,,Kobiety śliniły się do niego, nawet będąc świadome tego, że gra w innej drużynie''. Cóż, bywa, są w klubie Maksa.
    Ciekawe, kiedy się chłopak przed samym sobą przyzna do własnych uczuć...
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Naprawdę mam nadzieję, że podołam mojemu kwietniowemu pomysłowi xD
      No ten klub Maxa to może być od teraz kwestia sporna xD
      Pozdrawiam i wszystkiego dobrego! :)

      Usuń
  2. BMW to i tak nieźle :D

    o, dokładnie, bez buziaka to nie randka! :D

    nu nu, nieładnie Max, tyle rzeczy się dzieje a Tobie randkowanie we łbie :3 ale przecież nie narzekamy

    rozdział cudny :) i w ogóle Chris jest taką osobą, której nigdy dość xD

    pomysł świetny, jeśli Ci się uda, to super :D

    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że nieźle, ale bmw to jednak nie lexus haha xD
      Dla Maxa randki (z Chrisem) są oczywiście priorytetem, bo jakże by inaczej xD
      Musi mi się udać, byłoby słabo, jakbym Wam o tym powiedziała, a potem zawiodła xD
      Pozdrawiam również i życzę wszystkiego dobrego! :D

      Usuń
  3. Wredne wampiry, musiały pojawić się w takim momencie...?
    Ech.
    Rozdział cudowny. <3 Zakochałam się w nim, a w Maxie i Chrisie to już w ogóle na zabój. *.*

    A co do pomysłu, to świetny, trzymam za niego kciuki. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to wampiry, wiedzą kiedy wpaść, żeby wszystko zepsuć :x
      No nie wiem, czy Max i Chris kiedyś odwzajemnią Twoje uczucia xD
      Dam radę z tym kwietniem, to tylko jeden miesiąc xD
      Życzę wszystkiego dobrego ^^ :D

      Usuń
  4. Och, prześpijcie się ze sobą w końcu! :D
    To jedyna myśl, jaka przychodzi mi do głowy po tym przecudownym rozdziale. :) A był po prostu idealny: tak długo wyczekiwana przeze mnie randka z Chrisem (bo wierzyłam do końca, że to jednak z nim skończy, hah :D), całus przy widowni (i to jakiej!), zero Livy, walka z wampirami, liczne przekomarzanki i podteksty. Ach, utopia. Oby więcej takich trwających całe rozdziały smaczków ChrisxMax. :))
    Tak bardzo ucieszyłam się na wieść o kwietniowym maratonie, który zorganizowałaś, że postanowiłam się w końcu odezwać, a już od jakiegoś, hm, roku jestem Twoją stałą czytelniczką, jednakże moja wrodzona nieśmiałość i lekkie obawy przed zwyczajowym udzielaniem się publicznie skutecznie sprawiały, że trwałam w ukryciu, aż do teraz.
    Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. (: A w ankiecie już zagłosowałam. :D
    Skoro już się odważyłam odezwać, to napiszę, iż Cię ubóstwiam. Zawsze z utęsknieniem wyczekuję kolejnych postów, które za każdym razem połykam w całości, wczuwając się w historie, jakbym była ich naocznym świadkiem. Dzięki Twojemu lekkiemu stylowi i pomysłowości, połączonych ze szczegółowymi, niemal profesjonalnymi, lecz też nieprzesadnie długimi opisami różnych sytuacji, nieraz czuje się, jakbym oglądała świetny serial, a nie czytała internetowe opowiadanie. Jesteś cudowna, droga Laire; sprawiasz, że z nowszym rozdziałem coraz bardziej zakochuję się w tej historii. Od nowa i od nowa. Uwielbiam to uczucie.
    Twoja wytrwałość, co do tej opowieści, jest godna podziwu (w końcu tyle już czasu ją piszesz!) i bardzo cieszy mnie, że kochasz ją tak samo jak my - i że postacie, zarówno te uwielbiane, jak i znienawidzone, tak wiele dla Ciebie znaczą. :)
    Swoją drogą, ja też, na swój sposób, bardzo lubię tych irytujących bohaterów, którzy podnoszą mi ciśnienie i wprawiają krew we wrzenie już samą obecnością w tekście - bo w końcu co to byłoby za opowiadanie bez postaci dodających pikanterii? :D (ale i tak Livy nie znoszę! xD No ale trochę nudno by bez niej było, prawda? Haha, i weź tu zrozum tak pokręconą logikę :'D)
    Ach, trochę się rozpisałam.
    Życzę Ci jak największego zapału do pisania, o wiele więcej równie cudownych historii do publikowania tutaj, i żeby ten kwietniowy maraton był dla Ciebie tak wielką przyjemnością jak dla nas na pewno będzie. :)
    Dziękuję Ci za Twoją ciężką pracę! :D

    Pozdrawiam serdecznie,
    Sasaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra myśl. Naprawdę xD
      No ta randka z Chrisem, to chyba była wyczekiwana. Ja w każdym razie miałam samą przyjemność przy pisaniu tego xD
      No trzeba walczyć z tą nieśmiałością xD Ale miło mi, że się zdecydowałaś odezwać :D Nawiasem mówiąc, cieszę się, że ten maraton Cię do tego zmotywował xD Teraz najważniejsze, żeby mi się udało xD
      Dziękuję za te wszystkie komplementy i pozytywne opinie, zawsze się ciepło robi na serduchu. Prawdę mówiąc, sama się sobie dziwnie, że cały czas jestem w stanie pisać to opowiadanie xD Ale zapowiada się dobrze, szczególnie ostatnio. Na 100% napiszę je w całości. No chyba, że coś mi stanie xD
      No ale Liva nie jest przecież taka zła. Ja o nią jeszcze powalczę! ;d
      Dziękuję za wszystkie miłe słowa, udział w ankiecie i życzę wszystkie dobrego! :)

      Usuń
  5. No dalej ...... Jesteśmy ciekawą następnego rozdziału miłego pisania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście następny rozdział już niedługo! :D
      Dziękuję za komentarz i życzę wszystkiego dobrego ^^

      Usuń
  6. Nasze gołąbeczki "juz" na randce(tak szybko dorastają :,)) wreszcie to co było z Livą skończone i w końcu nasza ulubiona przyszłaniedoszła para może zająć sie sobą ^^
    Ogólnie to dla mnie bomba xd Jak kwietniowe maratony wejdą w zycie stanie się on chyba moim ulubionym miesiącem :3
    Dużo weny i czasu Tobie życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    Max rozpamiętuje randkę z Chrisem, Chris i to jego dziwne zachowanie, jak widać siostra załatwiła wszystko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń