Podekscytowanie.
Właśnie to zobaczył Edward na twarzach Lishy i Misty, kiedy
powiedział im, że rozmawiał z Noelem Reaganem. Sam na sam.
Dziewczyny tak bardzo się tym cieszyły, że zadawały chłopakowi
pytanie za pytaniem, nie dając mu nawet szansy na odpowiedź. Ale on
to rozumiał. Teraz po czasie, gdy dosadnie dotarło do niego to
wydarzenie, również bardzo się cieszył.
–
Dlaczego nic nam nie
mówisz? – zapiała Misty.
Jej
przyjaciółka zaśmiała się serdecznie i trzepnęła ją w ucho.
– Bo
nie dajemy mu możliwości – stwierdziła racjonalnie.
Pierwsza
z dziewczyn pochyliła się nad chłopakiem, zrobiła maślane oczka
i zapiszczała:
– Mów,
mów, mów.
–
Rozmowa jak rozmowa –
powiedział powoli Edward. Starał się zachowywać, jakby nic to dla
niego nie znaczyło, ale w głębi serca podskakiwał ze szczęścia
wyżej niż jego przyjaciółki.
–
Szczegóły poproszę.
– To
była krótka wymiana zdań. Pytał, jak się czuję po ataku. A ja
zainteresowałem się stanem jego drużyny po tych... zamachach –
wyznał w końcu chłopak.
– I
co potem?
–
Przyszła Łowczyni
Blackwater i go zabrała ze sobą.
–
Tylko tyle? –
Westchnęła Misty z niechęcią.
– Aż
tyle – poprawiła ją Lisha. – Szok, że w ogóle cię
zapamiętał. Bez urazy, Edward, ale mówię tak ogólnie. Dlaczego
miałby pamiętać kogokolwiek z nas?
Misty
skwasiła się, ale przyznała rację przyjaciółce. Jakby nie
patrzeć, sam fakt, że to Noel rozpoczął tę rozmowę (jak
wspomniał wcześniej Edward) był godny podziwu. Wcale nie musiał
interesować się jakimś czternastolatkiem, który dopiero
przygotowywał się do zostania pełnoprawnym Łowcą. A jednak ten
najmłodszy Łowca z dziesięciu najlepszych okazał się miłym
chłopakiem bez jakiegoś poczucia wyższości i potrafił spokojnie
zamienić kilka słów z Edwardem.
–
Super – stwierdził
Misty. – Weź mu teraz nie odpuszczaj, może się zaprzyjaźnicie.
– Nie
gadaj głupot – warknął chłopak ze złością.
To
nie tak, że chciał urazić przyjaciółkę, po prostu jej pomysł
wydał mu się taki... fantastyczny. No pewnie, że chciałby się
przyjaźnić z Noelem, kto by nie chciał? Ale wiedział, że jest to
niemożliwe i to go najbardziej dotknęło. Nie chciał słuchać
takich tekstów ze strony dziewczyn, bo tylko bardziej pochłonęłyby
go marzenia. A na świecie należy stąpać twardo.
–
Dlaczego głupot? –
Lisha zmarszczyła brwi. – Sam zagadał, to znaczy że się tobą
zainteresował.
– No
właśnie, kuj żelazo póki gorące! – wyjęczała Misty.
Edward
miał ochotę walnąć je obie w twarz, ale pewnie by stracił swoje
jedyne przyjaciółki. Trochę szkoda.
– I
jak mam to niby zrobić? – zapytał zrezygnowany. Z jednej strony
nie zamierzał poważnie traktować słów dziewczyn, ale z drugiej
chciałby spróbować podjęcia się ich rad (jeśli byłyby
logiczne).
–
Zagadaj, jak go gdzieś
zobaczysz.
–
Świetny pomysł –
warknął ironicznie.
– Oj,
no. Nie burz się tak! – zachichotała Misty. – To nie będzie
nic złego, szczególnie że gadaliście ten jeden raz poza
treningiem.
Lisha
pokiwała głową, popierając przyjaciółkę.
– Będę
namolny – stwierdził. – On właśnie stracił kapitana drużyny,
raczej nie w głowie mu jakiś małolat jak ja.
–
Uwierz trochę w siebie,
idioto – mruknęła Misty. – Poza tym, skoro stracił kogoś
ważnego, to może nawet mieć ochotę się wygadać albo...
cokolwiek. Jeju, po prostu jak go zobaczysz, obiecaj, że się
odezwiesz, a nie stchórzysz jak zwykle.
– No
ta końcówka, to nie była aż tak zachęcająca – powiedziała
krytycznie Lisha.
Edward
wzruszył ramionami. Wiedział, że ma problemy z kontaktami z innymi
ludźmi, bo należał do tych nieśmiałych. Czasem się zastanawiał,
czy da radę zabić wampira, ale za każdym razem powtarzał sobie,
że do Licencji ma jeszcze dwa lata. Może się zmieni.
Chłopak
zaczął nad tym rozmyślać. Skoro wstydził się rozmawiać nawet
ze swoimi rówieśnikami (dziewczyny były jedynym wyjątkiem), to
jak wiele odwagi musiałby włożyć w podjęcie rozmowy z Noelem.
Może warto spróbować, zastanowił się. Nawet jeśli nic z tego
nie wyjdzie, to istniała szansa, że przestanie się bać rozmów z
innymi, mniej popularnymi osobami. Zawsze coś mógł uzyskać.
Pokiwał
głową, zerkając na przyjaciółki.
– Mogę
spróbować zagadać, jak go gdzieś minę.
Misty
aż krzyknęła z radości i rzuciła się na przyjaciela, obejmując
go.
– Jak
już się zaprzyjaźnicie, to nas przedstawisz – powiedziała z
radosnym uśmiechem.
–
Wiedziałem, że masz
jakiś cel – mruknął z udawanym smutkiem.
*
Esemes
od Eiry leciał tak:
Przyjdź
tu do nas, bo mnie trafi.
Potem
dopisała jeszcze, że mam przyjść do parku koło siedziby Dievam.
Nie napisała jednak kim są „nas” oraz co i dlaczego ją trafi,
ale uznałem, że musi być wyjątkowo wściekła, więc po prostu
spełniłem jej polecenie. Szczególnie że odczytałem tego esemesa
kwadrans po tym, jak go do mnie wysłała.
Akurat
ćwiczyłem sobie sam w jednej z sal treningowych, bo czasem
nachodziła mnie ochota, by powalczyć z workiem treningowych w
samotności. Postanowiłem zrobić sobie krótką przerwę na łyk
wody i zerknąłem przy okazji na telefon. Jęknąłem niechętnie na
widok pękniętego ekranu mojego iPhone'a, ale i tak go odblokowałem.
I wówczas zobaczyłem wiadomość od siostry.
Automatycznie
przerwałem mój trening i udałem się do parku. Byłem w połowie
drogi, kiedy dostałem kolejnego esemesa, gdzie bliźniaczka znów
napisała, żebym przyszedł. Postanowiłem jej odpisać tym razem,
żeby wiedziała, że dążę jej na ratunek. Jak na osobę, którą
nie interesowało otoczenie, ponieważ smartphone okazała się
ważniejszy, poradziłem sobie nieźle i zderzyłem się tylko z
jedną osobą.
Gdy
byłem już na zewnątrz, dostrzegłem w oddali Eirę, Nikki i Talię.
Zastanawiałem się przez chwilę, co takiego mogło się wśród
dziewczyn wydarzyć, że siostra mnie wezwała, ale nic nie
przychodziło mi do głowy. Dowiem się, jak zapytam.
Pokonałem
ostatnie metry mojej trasy i przyjrzałem się Łowczyniom. Wyglądały
na zirytowane. Po Eirze i Talii najbardziej było widać, ale Nikki
też nie radowała się i cieszyła.
– Co
jest? – zapytałem.
–
Jebana
Trudis – mruknęła Nikki.
Oho,
ta kobieta znowu coś odwaliła. I to niby miał być ten najlepszy
dyrektor Dievam? Śmieszne.
Eira
popatrzyła na mnie, a potem złapała moją twarz w dłonie.
–
Możesz
zabić tę sukę?
Zmarszczyłem
brwi. To brzmiało poważnie.
– Co
takiego zrobiła?
–
Wyobraź
sobie, dzwoni do mnie dzisiaj rano i prosi, bym zebrała dziewczyny.
– Wskazała na stojące obok przyjaciółki. – Pytam się jej,
czy na pewno mam przerwać tę sprawę z Hukiem, bo akurat byliśmy
trochę zajęci, a ona, że spoko oko, bo ma coś lepszego. No to
zgarniam Nikki i Talię, idziemy do jego gabinetu z myślą na jakąś
poważną misję, a ona nas, kurwa, wykiwała. Wiesz, kazała usiąść,
herbatką i ciasteczkami poczęstowała. Trochę pieprzyła ni z
dupy, ni z pietruchy, to ją proszę, by przeszła do rzeczy.
Stwierdziła, wstrętna szmata, że oddala mnie od tej sprawy, co to
ją z Hukiem prowadziłam, jego zresztą też, bo to już teraz
nieistotne. Coś gadała, ze niby sprawa się wyjaśniła, największe
problemy za nami i powiedziała, że chce rozluźnić atmosferę
wśród Łowców. Że niby wszyscy się mamy wyluzować, czy coś w
tym guście. No to jej mówię, niech wszystko wyjaśnia. Bo po co
naszą trójkę zebrałam, skoro ona tylko do mnie gada? I w końcu,
w końcu – po kwadransie, leci z konkretami. Gówno, konkretami!
Zadanie nam zleciła. Istotne, kurwa. I zgadnij, co mamy zrobić.
Jebaną imprezę dla Łowców zorganizować! Czaisz? Imprezę! Tu w
tym zasranym parku. I chuja tam, że ktoś nam Łowców morduje, ona
sobie w tym popieprzonym mózgu sprawę wyjaśniła i rozluźniać
nas chce. To nam kazała wszystko do jakiejś biby zaplanować. Nową
specjalizację niech sobie otworzy, Łowcy Kurwa Imprezowicze. I sama
sobie dowództwo niech jebnie, bo na dyrektorkę to ona się nie
nadaje. Imprezy jej się zachciało, jak ma same nie pozałatwiane
sprawy. A to szmata.
Moja
siostra popadła w prawdziwy słowotok, a ja patrzyłem na nią z
zaskoczeniem i rozbawieniem równocześnie. Eira jeszcze nigdy tyle
nie nagadała na panią dyrektor, bo uważała, że należy mieć
szacunek do osób posiadających ważne tytuły. Teraz chyba zmieniła
zdanie. Co do samej imprezy, to... Chyba nie byłem zaskoczony.
Trudis ostatnio odwalała same bezsensowne rzeczy. Kto wie, może
nawet współpracuje z tym mordercą, a to wydarzenie ma tylko pomóc
w kolejnym zamachu. Jakby nie patrzeć, był to całkiem niezły
plan.
– Po
prostu powiedziała wam, że macie zrobić imprezę?
–
Bardziej
coś w stylu festynu – powiedziała Talia. – Kazała nam wszystko
zaplanować, razem z budżetem, atrakcjami i innymi pierdołami, a
potem do niej przyjść. Powiedziała, że zajmie się listą gości,
więc podejrzewamy, że zaprosi Łowców z zagranicy.
– Może
to coś w stylu powitania? – zaproponowałem. – Trudis ma
problemy z tym swoim sprawowaniem władzy, bo za czasów jej kadencji
dzieje się sporo złego, więc może zaprasza tutaj innych, ważnych,
nietutejszych Łowców, żeby prosić ich o pomoc. No i chce ich miło
powitać, a potem zrzucić na nich ogrom kłopotów.
Nikki
prychnęła.
–
Serio,
ona nie prosi o pomoc.
Wzruszyłem
ramionami. Było w tym trochę racji.
–
Zamierzacie
to zrobić?
– Nie
mamy wyboru – powiedziała Talia z jadem wyraźnie słyszalnym w
jej głosie. Nie dziwiłem jej się, że jest aż tak wściekła. Ja
bym Trudis za coś takiego opierniczył z góry na dół, a potem
pewnie zostałbym ukarany i psioczyłbym na nią przez miesiąc, ale
i tak to zrobił. No i byłbym wkurwiony.
– Cóż, plus w tym taki, że będziemy mieć imprezę – rzuciłem optymistycznie.
– Cóż, plus w tym taki, że będziemy mieć imprezę – rzuciłem optymistycznie.
– Na
której pewnie ktoś zginie – dorzuciła Eira – ale kto by się
przejmował.
–
Powiedziałyście
Trudis, że waszym zdaniem to zły pomysł?
–
Pewnie,
ale ona stwierdziła, że wszystko jest w porządku i wszyscy są
bezpieczni. Zaczynam się zastanawiać, czy ona nie jest
odpowiedzialna za te ataki – wyznała Talia.
– My
też tak myślimy – potwierdziła Eira ze zrezygnowaniem.
–
Dziwna
jest ta sprawa – mruknąłem.
Nikki
westchnęła ciężko i pokręciła głową. Spostrzegłem, że
trzyma w dłoniach podkładkę i długopis. Zajrzałem do jej notatek
i odkryłem, że dziewczyny zaczęły już jako tako planować ten
festyn czy imprezę. Cokolwiek im wyjdzie.
–
Fajne,
nie? – zakpiła Nikki, gdy dłużej przyglądałem się jej
zapiskom.
Uśmiechnąłem
się pocieszająco.
–
Dacie
radę, wierzę w was.
Poczułem,
że może czas się zwijać, bo jeszcze mi zaproponują, żebym im
pomógł, a wolałem tego uniknąć. Wiem, że to moje przyjaciółki
i to nie fair z mojej strony, że nie chciałem ich wspomóc w
przedsięwzięciu, ale serio... Kto normalny by się tego podjął z
własnej, nieprzymuszonej woli? Ja nie pałałem chęcią, więc
postanowiłem ustrzec się przed żenującą sytuacją z mnóstwem
głupich wymówek.
Już
miałem mówić, że muszę lecieć, kiedy Talia się odezwała.
–
Chcielibyście
usłyszeć o czymś lepszym?
Cała
nasza trójka spojrzała na dziewczynę z wyraźnym zainteresowaniem
i skinęliśmy głowami. Talia przełknęła ślinę, jakby trochę
ze stresu, i uniosła dłoń, wskazując na swój serdeczny palec,
gdzie dostrzegłem delikatny pierścionek z brylantem. Już
wyczuwałem, do czego to zmierza.
– Ryan
mi się oświadczył – powiedziała cichutko. – Zgodziłam się.
– Och,
to fantastycznie! – wykrzyknąłem i rzuciłem się na nią, żeby
ją mocno przytulić. Po chwili dołączyły się do mnie bliźniaczka
i Nikki i obejmowaliśmy się w trójkę, aż Talia nie wyjęczała,
że ją dusimy.
– Ale
się cieszę – stwierdziła Łowczyni o fioletowych włosach, a na
jej twarzy panował szeroki uśmiech. Zresztą, na mojej i Eiry też.
Talia
uśmiechnęła się lekko.
– Ale,
Max – zaczęła słabo. – Nie przeszkadza ci to? Wiesz, jesteśmy
z jednej drużyny...
– Nie,
no co ty – przerwałem jej. – Nikt nie zakazuje związków z
drużynach, nigdy tak nie było.
Dziewczyna
skinęła głową z wyraźną ulgą. Moja siostra i Nikki już
zaczęły Talię zamęczać odnośnie jakichś planów związanych ze
ślubem, więc uznałem, że pora się ulotnić. Pożegnałem się z
Łowczyniami i odszedłem z inną stronę.
Spacerowałem
powoli ścieżką w stronę wyjścia z terenu Dievam, bo uznałem, że
pora wracać do domu do Chrisa. Przez chwilę rozważałem, czy może
nie wrócić do treningu, który przerwała mi Eira, ale machnąłem
na to ręką.
Byłem
już blisko głównego wejścia, kiedy minąłem się z kimś o
zielonych włosach. Zatrzymałem się na chwilę i przetwarzałem
świeżo zarejestrowaną informację.
–
Liva!
– zawołałem, gdy w końcu się ogarnąłem.
Szesnastolatka
odwróciła się powoli, ale kiedy dostrzegła mnie, na jej twarzy
pojawił się uśmiech. Podeszła w moją stronę i przywitała się.
– Co
tutaj robisz? – zapytałem. Kiedy Liva zmarszczyła brwi i
przyglądała mi się niepewnie, dotarło do mnie, jak głupie było
to pytanie. Co mogła robić Łowczyni na terenie Łowców? Trudne
pytanie, naprawdę.
–
Trochę
trenowałam – wydukała w końcu.
– Tak,
em... Przepraszam, to było głupie pytanie – wyznałem. – A
dokąd się wybierasz?
Liva
spuściła głowę ze smutkiem i przez chwilę milczała. Już miałem
zapytać, czy coś się stało, przytulić ją i zacząć pocieszać,
kiedy w końcu na mnie spojrzała. Dostrzegłem w jej oczach
determinację, kiedy zaczęła mówić.
–
Nikki
chciała się spotkać. Wiesz, żeby porozmawiać o nas. I napisała
mi, że jest w parku.
Pokiwałem
głową ze zrozumieniem. Wiedziałem, że ta młoda dziewczyna bardzo
się przejmuje tymi wydarzeniami, dlatego chciałem, żeby do łba
Nikki po prostu dotarło, ze drugiej takiej Livy sobie nie znajdzie.
Gdyby w końcu przestała się cykać i wyznała swoje uczucia, życie
stałoby się piękniejsze.
Westchnąłem
w duchu, kiedy dotarł do mnie sens moich myśli. Brzmiałem trochę
jak hipokryta. Wzdychałem w tajemnicy do mojego najlepszego
przyjaciela, ale nie umiałem się ogarnąć i z nim o tym
porozmawiać. No, ale z nami sytuacja była trochę inna. Przecież
Chris nic do mnie nie czuł i pewnie skopałby mi dupę za jakieś
wyznanie miłosne. Spotkało mnie prawdziwe nieszczęście.
– Hm,
życzę powodzenia – powiedziałem, patrząc na Livę. – Będę
trzymał kciuki.
Dziewczyna
uśmiechnęła się uroczo. Wyglądała jak mały elf.
–
Dzięki
– mruknęła. – Twoje wsparcie wiele dla mnie znaczy – wyznała,
a mnie wyjątkowo mocno rozczuliły jej słowa.
Zbliżyłem
się do niej, wyciągając ręce, i objąłem ją delikatnie. Liva
wtuliła się we mnie, chichocząc cicho (pewnie trochę ze
szczęścia, trochę z zażenowania). Staliśmy tak przez chwilę,
nie odzywając się do siebie, aż poczułem się głupio w
zaistniałej sytuacji. Wyplątaliśmy się z tego przytulasa z lekką
konsternacją, ale i tak uśmiechy nie schodziły z naszych ust.
– Leć
do niej – stwierdziłem w końcu.
Liva
niechętnie zgodziła się. Najwidoczniej bardzo martwiła się o to,
co miało nastąpić, ale dzielnie starała się tego po sobie nie
pokazywać. Pożegnała się ze mną i rozeszliśmy się w swoje
strony.
*
Nikki,
Talia i Eira cały czas ze sobą rozmawiały o coraz to nowszych
tematach. Na ich twarzach Liva dostrzegła wyraźne uśmiechy i
radość, więc stanęła oddalona od nich o kilka metrów i tylko
przyglądała. Nie chciała wyjść na nachalną i przeszkadzać im w
rozmowie. Co prawda ta rozmowa nie wyglądała na jakąś prywatną,
lecz raczej na lekką i towarzyską, ale młoda Łowczyni nie ufała
pozorom. Poza tym, naprawdę martwiła się o tę rozmowę z Nikki. Z
jednej strony marzyła o tym, by w końcu tę sprawę wyjaśnić, ale
z drugiej czuła, że dostanie kosza. I straci swoją jedyną
przyjaciółkę.
Stała
więc tak w oddali i po prostu patrzyła przed siebie. Jakiś
postronny obserwator mógłby uznać ją za wyjątkowo nieudolną
stalkerkę, która nie wiedziała, jak się skryć.
Liva
rozważała właśnie wykonanie telefonu do Nikki, by nie wchodzić w
środek nie swojej rozmowy, kiedy dostrzegła ją Eira. Zamachała do
niej ręką, dając sygnał, by podeszła. Zielonowłosa rozejrzała
się w poszukiwaniu innej osoby, do której mógłby być skierowany
ten gest, ale wyglądało na to, że chodzi o nią. Podeszła do
koleżanek z drużyny, z którymi rozmawiała może z cztery razy w
życiu (nie licząc Nikki) i przywitała cicho.
–
Minęłaś
się z Maxem może? – zapytała Eira, przyglądając się uważnie
młodszej dziewczynie.
Liva
skuliła się lekko pod wzrokiem starszej Łowczyni, ale skinęła
głową.
–
Gadałam
z nim chwilę niedaleko bramy – powiedziała.
Eira
pokiwała głową ze zrozumieniem i między dziewczynami zapanowała
nieprzyjemna cisza. W końcu Nikki odchrząknęła, wcisnęła jakaś
podkładkę z notatkami Talii i zerknęła na Livę.
–
Będziemy
lecieć, co?
Szesnastolatka
skinęła głową.
Dwie
Łowczynie odłączyły się od znajomych i spacerem skierowały się
w zupełnie inną stronę, tak aby oddalić się od miejsc, w których
potencjalnie mogły kogoś spotkać. Między nimi panowała
niezręczna cisza, więc Liva włożyła dłonie do kieszeni i
zacisnęła w pięści. Nie chciała pokazać, jak bardzo się
stresuje tym, co zaraz się wydarzy. Właściwie miała ogromną
ochotę uciec gdzieś daleko i zostawić Nikki samą sobie, ale to
byłoby niegrzeczne.
– Co
tam? – mruknęła w końcu, by przerwać napiętą atmosferę.
Starsza
dziewczyna milczała przez chwilę, aż w końcu spojrzała na
młodszą mętnym wzrokiem. Zmarszczyła brwi, przygryzła wargę na
moment i zapytała:
–
Mówiłaś
coś?
Liva
westchnęła i pokręciła przecząco głową, czując zażenowanie.
A więc Nikki myśli, jak ją delikatnie spławić... Może lepiej
jej to ułatwić i samemu odejść?
–
Słuchaj,
ja... – zaczęła zielonowłosa, ale w tym samym momencie jej
przyjaciółka powiedziała to samo. Obie zaśmiały się serdecznie,
a potem znów zapanowała między nimi cisza.
– Mów
pierwsza – powiedziały znów równocześnie.
Liva
się zarumieniła, a Nikki wywróciła oczami.
–
Dziwne
– stwierdziła młodsza. – Ale może mówić, śmiało.
Nikki
chciała się kłócić i oddać prawo rozpoczęcia rozmowy Livie,
ale dała sobie spokój. Takie sytuacje często zdarzały się w
filmach i ostatecznie kończyły się fiaskiem, bo postacie gówno
sobie wyjaśniały. Uznała, że chce tego uniknąć, więc podjęła
swój temat.
–
Myślałam
o tym wszystkim, co mi powiedziałaś – wyznała.
Liva
pokiwała głową, wstrzymując oddech. To już, pomyślała. Czuła
jak serce kołacze jej szybko w piersi.
– I?
– naciskała, gdy Nikki wciąż milczała.
Przyjaciółka
przejechała ręką po włosach i zaśmiała się nerwowo.
–
Nigdy
nie byłam z dziewczyną – powiedziała, zaczynając od
bezpieczniejszych słów. – Ale naprawdę cię lubię.
– Och.
–
Jestem
skłonna spróbować z tobą być, ale... nic nie mogę ci obiecać.
Nie wiem, ja... nigdy nie myślałam o sobie jak o lesbijce, ale
stanowczo mnie zainteresowałaś. Lubię spędzać z tobą czas, a
pocałunek był przyjemny, jeśli ty... Jeśli nie boisz się podjąć
takiej niepewnej relacji, to byłabym bardzo szczęśliwa –
zakończyła niepewnie.
Liva
stała przez chwilę z szeroko otwartymi ustami. Nikki wyłożyła
kawę na ławę, należało się jakoś do tego ustosunkować.
Szesnastolatka miała taki krótki, gdy chciała naprawdę rozważać
tę propozycję, ale potem uznała, że to bez sensu. I tak wniosek
byłby ten sam za każdym razem. Rzuciła się w ramionami
przyjaciółki i wyszeptała jej do ucha:
–
Okay.
Nikki
zaśmiała się i objęła mocniej dziewczynę. Teraz czuła, że
wszystko jest na swoim miejscu. Nie odważyła się powiedzieć tego
na głos, ale kiedy czuła przy sobie drobne ciało Livy, związek na
próbę wydawał się bezsensowny, bo wiedziała, że nigdy nie
zachce nikogo innego.
*
Gdy
dotarłem do domu Chrisa, przeżywałem właśnie jeden z
największych dylematów mojego życia. Lepiej powiedzieć mu
najpierw o pomyśle Trudis na imprezę czy też może o zaręczynach
Talii i Ryana. Już miałem zacząć relacjonować, co się dzisiaj
wydarzyło, kiedy wszedłem do kuchni i zobaczyłem zmartwionego
przyjaciela, trzymającego telefon w dłoni.
–
Chris?
Spojrzał
na mnie z zaskoczeniem i szybko do mnie podszedł, przytulając mnie.
Serce stanęło mi na moment, żeby zaraz zacząć bić kilka razy
szybciej niż normalnie. Zaskoczony objąłem przyjaciela,
korzystając z okazji na spędzenie w jego ramionach kilku
przyjemnych chwil. Poczułem, jak Chris opiera brodę o moją głowę
(bo aż taki był wysoki albo raczej ja niski) i wydmuchuje
powietrze.
–
Dzwoniłem
do ciebie – stwierdził, jakby z wyrzutem.
–
Przepraszam
– odpowiedziałem. – Mój głupi iPhone chyba się do końca
rozklekotał.
–
Martwiłem
się o ciebie – wyszeptał.
Potarłem
nosem o jego klatkę piersiową (bo naprawdę byłem ekstremalnie
niski).
– Nic
mi nie jest – powiedziałem. – Dlaczego się martwiłeś? Coś
się stało?
Usłyszałem,
jak Chris wciąga gwałtownie powietrze. A potem poczułem, jak mnie
ściska, więc również objąłem go mocniej. Miałem ochotę
pocałować go w klatę, ale uznałem to za przegięcie. Jeszcze
zacząłby coś podejrzewać.
–
Kumpel
do mnie napisał.
Powstrzymałem
tę moją zazdrosną część, która chciała zapytać, czy tym
kumplem był ten głupi Brett.
– I
co? – dopytałem, choć w sumie już domyślałem się, o co
chodzi.
– W
Dievam znowu był jakiś atak.
____
No to witam!
Więc tak, nie wyrobiłam się z jednym rozdziałem, ale to pewnie już zauważyliście. Ale tylko z jednym, mimo że pisałam Wam o dwóch, więc jakieś tam gratulacje mi się należą. No dobra, przesadzam xDDD
Maraton Kwietniowy się zakończył. Trochę niefortunnie, bo bez jednej notki, ale jak na pomysł, który pojawił się w mojej głowie jakoś w marcu i nie miała za wiele czasu na jego zrealizowanie, efekt jest bardziej niż zadowalający. Przynajmniej dla mnie.
Tymczasem proszę Was o opinię o Maratonie. Uważacie, że powinnam to kontynuować za rok? (Jeśli będę, to pojawi się wówczas te obiecane 10 notek, bo po prostu będę miała więcej czasu na przygotowanie xD bądźcie wyrozumiali :D) Co Wam się podobało, a co nie? Co powinnam poprawić, a może ogółem jakieś rady?
Ponieważ zapewne zauważyliście, że ostatnio próbowałam się wziąć za siebie z tym pisaniem, powiem, jak widzę przyszłość xD Miałam ambitny plan, by po Maratonie publikować co tydzień. Ale obawiam się, że plan pozostanie tylko planem xD Jednak będę się starać. Na chwilę obecną, mogę obiecać na 100% co najmniej jeden rozdział na miesiąc. To dużo jak na mnie, biorąc pod uwagę moje tempo pisania w 2015 roku xD
A tym którzy jeszcze piszą jakieś matury, życzę powodzenia! :D
Pozdrawiam i do niedługo, mam nadzieję.
Ach, no rozdział niezbetowany.
Ach, no rozdział niezbetowany.
W takim momencie?? No weź!
OdpowiedzUsuńChrisiu i Maxiu się przytulają a tu takie bum. XD
Jak dla mnie, to maraton kwietniowy był super i gdybyś kontynuowała bo za rok, byłoby fajnie. ^^
Nie mogę doczekać się kolejnej części. ;)
Pozdrawiam
Życzę weny.
Och, no musiałam XD Jeszcze byście dostali cukrzycy od nadmiaru uroczych scen (nie żeby ich było tak wiele w tym opowiadaniu xd)
UsuńBrutalne to życie Łowców...
Dziękuję bardzo za komentarz, wszystkiego dobrego! ♥
Nie, Max, to nie byłoby przegięcie, mogłeś to zrobić...
OdpowiedzUsuńNo może i nie, ale ciekawe, jakby Chris zareagował! o.O
UsuńDziękuję bardzo za komentarz, życzę wszystkiego dobrego :D
fajnie, chociaż odniosłam wrażenie, że trochę dziwny był ten rozdział. impreza, zaręczyny, Max przeżywający jak nastolatka...
OdpowiedzUsuńale miło ze strony Chrisa, że się martwił :3
jestem za żeby rozdziały były jak najczęściej :D
pozdrawiam i wszystkiego dobrego :)
Jak czytałam ten rozdział potem ("w poszukiwaniu błędów"), zdałam sobie sprawę, że jest tu straaasznie dużo przytulania xD Może to jest takie dziwne. No a Max to trochę niedorozwój jakby nie patrzeć hhahahaha
UsuńJa też bym chciała publikować jak najczęściej :D Szkoda, że gorzej z pisaniem...
Dziękuję za komentarz, wszystkiego dobrego! :DD
wiesz Ty co kobieto, o własnym bohaterze mówić "niedorozwój" xD
UsuńWhy.?? Czuję się jak w Polsacie. Najlepsza scena w filmie i nagle reklma... :)
OdpowiedzUsuńJak słodko. :* Festiwal, zaręczyny, związek Nikki i Livy, i zmartwiony Chris. <3
A propo festiwalu... Trudis się chyba źle czuje... Organizować imperezę w świetle TAKICH zdarzeń.? U nas kiedyś w gimnazjum odwołali wszystkie lekcje jednego dnia z powodu śmierci jedej z uczennic... Ale okej. I ona myśli, że ktoś zechce przyjść.??
Ale pomijając to, rozdział świetny, warto było czekać. <3
Czekam na dalszy rozwój akcji. <3
HAHHAHAHHA Wygrywasz tym Polsatem! ♥
UsuńNo, jak stwierdzili bohaterowie mojego opowiadania, Trudis ma coś poważnie nasrane w głowie... Ach, co ja mam począć z tą kobietą :x
Dziękuję dziękuję za komentarz. Życzę wszystkiego dobrego ♥ :)
Ups, dawno mnie nie było. No to... W KOŃCU. Przynajmniej Nikki się ogarnęła! Jestem w połowie zadowolona, teraz pora na Maxa. Mocno trzymam za niego kciuki. Zobaczymy jak im się ułoży.
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę co z tą Trudis... Coś mi się nie wydaje, żeby była tą złą. Przeczytałam za dużo książek i wydaje mi się jakaś taka za oczywista. Jednak, ile to razy ludzie myśleli właśnie w ten sposób, a okazywało się, że na początku mieli rację? Chyba gadam bez sensu.
W każdym razie! Maraton był fajnym pomysłem, takim oryginalnym. Poza tym, kto by nie chciał maratonu? Podnieść rękę do góry proszę.
No to trzymaj się tam, nie daj się pożreć geografii, żyj i pisz! Będę czekać.
Co Ty gadasz, mnie też długo nie było! xD
UsuńNie wiem, jak ja to mam w planach, ale temu Maxowi to pewnie długo zejdzie... xd
Masz trochę racji z tą oczywistością, ale powiem tak. Wymyśliłam to opowiadanie z trzy lata temu i wówczas jeszcze nie miałam aż tak wielu ambitnych pomysłów i wymyślałam sporo banalnie przewidywalnych rzeczy. Niech to będzie podpowiedź ode mnie!
A tam geografia, dostałam zagadnienia na sprawdzian z polskiego i myślałam, że się zapłaczę na śmierć :'(
Dziękuję za komentarz, wszystkiego dobrego życzę! ♥ :D
Jak to jest, że dopiero po takim czasie przypomniało mi się, że nie skomentowałam tego rozdziału? ;-; Przeczytałam 10 maja, co za refleks. Rozdział oczywiście wspaniały, naprawdę widać ogromne postępy w tym jak piszesz, w porównaniu do pierwszego rozdziału. Już tamten był dobry, ale ten jest po prostu świetny. Przywiązałam się do tego opowiadania. To miła odmiana - opowiadanie yaoi, które tak naprawdę jest opowiadaniem o łowcach wampirów jedynie z wyraźnie zaznaczonym wątkiem yaoi, a nie rżnięcie się bohaterów przez 90% historii.
OdpowiedzUsuńŻyczę masy weny i czekam na następny rozdział!
O lol, Edward to ja. Całkowicie, niezaprzeczalnie - moja męska, młodsza o parę lat wersja. Chyba dlatego aż tak go polubiłam. I może to chore, ale wyczuwam, swoim zbereźnym noskiem, malutkie yaoi (no, może bardziej shounen-ai) z cudownym Noelem. Takie tam, moje. Nie zwracaj na mnie uwagi, bo to przecież oczywiste, że jeśli jest opowiadanie yaoi, to nie znaczy od razu, że każdy w nim będzie homo. Ja po prostu lubię sobie dopowiadać pewne rzeczy, żeby się zadowolić, o!
OdpowiedzUsuńA tak poważniej, kocham tę historię i liczę na kolejny rozdział już niebawem, bo tęsknię niczym żona za mężem marynarzem. :v No i Chris z Maksem mają się coraz bardziej ku sobie, co mnie tylko bardziej uszczęśliwia! ♥
Powiem ci, że to moje najukochańsze opowiadanie yaoi na blogspocie jest, a co.
Ściskam mocno!
Boże, wielbie to opowiadanie. *.* Czytam je od jakiegoś czasu i dopiero teraz stwierdziłam, że zostawię komentarz (no chyba, że już kiedyś to zrobiłam, a nie pamiętam (skleroza ^^" )). Przyznam, na początku Max wkurzał mnie strasznie, ale wraz z rozwojem fabuły bardzo go polubiłam. Te jego przemyślenia o Chrisie i o tym co do niego czuje są nawet słodkie. XD Ten przytulas na końcu tego rozdziału strasznie mnie rozczulił. Równie mocno schipuje też (od poczatku) Eire i Huka. Sama nie wiem czemu. Jakoś mi do siebie pasowali. :P A i popieram Blue całym moim yaoicowym serduszkiem! Liczę na COŚ między Noelem i Edwardem *lenny face* Byli by razem cudni!
OdpowiedzUsuńA teraz pytanko: kieeeeeeedy nowy rozdział?
Pozdrowionka! :*
Sowa
Hej,
OdpowiedzUsuńpomysł to naprawdę, Chris się bardzo martwił, Nikki daje szansę, cieszę się... kto został zaatakowany, i ta myśl czas wrócić do domu do Chrisa cudo...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńChris się bardzo martwił, Nikki dała szansę, z czego cieszę się... kto został zaatakowany, i ta myśl czas wrócić do domu do Chrisa cudo...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga