Aaron
Moi
rodzice byli po prostu niemożliwi.
Znajdowałem
się teraz w klubie, ten wieczór zapowiadał się bardzo dobrze, bo
umówiłem się z chłopakami, żeby trochę poszaleć. Miałem dobry
humor, ochotę, żeby się napić i trochę potańczyć, a na koniec
liczyłem, że uda mi się wyrwać jakąś dupę do poruchania.
Ale
oczywiście te dwie osoby, które mnie stworzyły, musiały mnie
wkurwić. Oni mieli paranoję na punkcie kontroli. Wychodziłem z
domu już kompletnie ubrany, a w dłoni trzymałem kluczyki do auta i
wtedy się napatoczyli. I zapytali, gdzie wychodzę. Znowu musieli
się do czegoś przyczepić, znowu musieli wszystko wiedzieć. Przed
wyjściem udało nam się pokłócić i trochę na nich pokrzyczałem.
W
efekcie miałem zły humor. Chłopaki od razu to zauważyli. Umówiłem
się tylko z Lucasem i Ollie’m (bo Lachlan i Ethan, przychlasty z
niższej klasy, mieli jakiś ważny sprawdzian, nauka, bla bla), co
całkiem mi odpowiadało. Nasza trójka znała się najdłużej, a
oni widzieli mnie już chyba w każdej, możliwe najgorszej sytuacji.
– Napij
się – polecił mi Lucas, gdy siedzieliśmy przy barze, a mi nie
chciało się nawet wstawać, żeby potańczyć, gdy leciał mój
ulubiony kawałek.
– I
idź kogoś wyrwać – dorzucił Ollie. Czasami miałem wrażenie,
że dla niego rozwiązaniem każdego problemu był seks. Potem
przypominałem sobie, że dla niego seks był bardziej problemem niż
rozwiązaniem.
– Zaraz
– mruknąłem do Ollie’ego. Wychyliłem kieliszek i od razu
poprosiłem barmana o kolejny. – Wiecie, co mnie wkurwia? Że oni
ciągle próbują… W zasadzie nie wiem, co oni próbują.
Zaprzyjaźnić się ze mną? Poprzeszkadzać mi? Gdyby nie to, że są
źródłem hajsu już dawno wyniósłbym się w cholerę.
– Może
jesteś dla nich trochę zbyt surowy? – zapytał Lucas jak
najdelikatniej, żeby tylko mnie nie urazić. On zawsze taki był.
Bezkonfliktowy. Nie lubił się kłócić, starał się nie stawać
po niczyjej stronie i zawsze być neutralnym.
– Nie
jestem – odparłem i znów się napiłem. – Nienawidzę ich. Mam
wrażenie, że jak tak dalej pójdzie, to w którymś momencie nie
wytrzymam. I zrobię im krzywdę, masakra.
– Wtedy
zadzwonisz po nas – powiedział Ollie. Wiedziałem, że na jego
poparcie mogłem liczyć zawsze.
– Chyba
się jeszcze napiję – stwierdziłem. Już chciałem przywoływać
barmana, ale Lucas mnie powstrzymał. Zaproponował, żebym chwilę
odpoczął i na przykład poszedł potańczyć. Zgodziłem się na
ten pomysł, ponieważ alkohol już trochę uderzył mi do głowy i
czułem, że wyluzowałem. A te dwie łamagi oczywiście nie chciały
się ruszyć spod baru i musiałem iść sam. Poszedłem na parkiet i
wszedłem w grono tańczących ludzi.
Nie
żebym się chwalił, ale miałem naprawdę zajebiste ruchy. Nie
trwało to długo, a już przypałętało się obok mnie kilka
dziewczyn, starając zwrócić na siebie uwagę. Wybrałem pierwszą
lepszą i zbliżyłem się do niej. Dziewczyna odgarnęła swoje
długie, brązowe włosy i uśmiechnęła się zalotnie.
Odpowiedziałem lekkim uśmieszkiem i przyciągnąłem ją do siebie.
Reszta wyglądała na trochę rozczarowane, ale nadal kręcił się
gdzieś blisko. Pewnie czekały aż z tej zrezygnuję. Ja miałem
zupełnie inny plan, a mianowicie liczyłem, że uda mi się
zaciągnąć ją do toalety na jakieś klubowe zbliżenie.
Zerknąłem
w stronę baru. Ollie i Lucas nadal tam siedzieli i powoli popijali
swoje piwa, rozmawiając ze sobą. Zauważyłem jednak, że Ollie
wcale nie patrzył na przyjaciela, lecz trochę w bok. Podążyłem
na jego wzrokiem i dostrzegłem siedzącego pod ścianą kilka lat od
nas starszego faceta. Był nieźle zbudowany i wyglądał całkiem
przystojnie. W dłoni trzymał kufel z piwem i powolnie obczajał
Ollie’ego. Uśmiechnąłem się pod nosem. Czyżby coś miało z
tego wyniknąć…?
Uśmiechnąłem
się pod nosem i przeprosiłem dziewczynę. Wyglądała na
rozczarowaną i próbowała mnie przy sobie zatrzymać, ale w tej
chwili moje priorytety zmieniły się o sto osiemdziesiąt stopni.
Jeśli Ollie miał szansę zaliczyć, musiałem być świadkiem, jak
do tego dojdzie.
Podszedłem
do chłopaków i objąłem ich za ramiona, stając pomiędzy nimi.
– Już
ci się znudziło? – zapytał zaskoczony Lucas.
– Nie,
ale bardziej mnie interesuje życie erotyczne Ollie’ego. Cały czas
na siebie patrzycie z tamtym typkiem, planujesz dzisiaj zaliczyć? –
zwróciłem się do chłopaka.
Ollie
wywrócił oczami, a Lucas drgnął pod moją ręką.
– Że
co? Ollie, wyrywasz teraz kogoś?
– Nikogo
nie wyrywam – warknął.
– Który
to? – zapytał Lucas, oglądając się przez ramię.
– Ten,
w skórzanej kurtce – odpowiedziałem.
– No,
no, całkiem niezły.
– I
starszy – stwierdził Ollie.
Popatrzyliśmy
na niego z Lucasem. No tak, Ollie starał się unikać spotykania z
osobami starszymi od siebie.
– Ale
wiesz – zacząłem – żaden z nas ci tego nie broni.
– Ja
sobie bronię – powiedział stanowczo i upił duży łyk piwa.
– Dasz
łyka? – zapytałem.
Ollie
wywrócił oczami i podał mi kufel. Napiłem się i popatrzyłem z
powrotem na tamtego faceta. Teraz z kolei przymrużył wzrok i
przyglądał się mi z pewnym wyzwaniem w oczach. Uniosłem brew.
– On
coś do mnie ma – zauważyłem.
– Bo
piłeś ode mnie. Pewnie myśli, że coś jest między nami –
odparł od razu Ollie.
– Głęboka
przyjaźń – powiedziałem i nachyliłem się do Ollie’ego i
pocałowałem go soczyście w policzek.
Ollie
uderzył mnie w ramię, odpychając od siebie. Potem z obrzydzeniem
starł resztki śliny ze swojej twarzy.
– Jesteś
trochę obrzydliwy – stwierdził Lucas.
Spojrzałem
na niego.
– Też
życzysz sobie buziaka?
– Ty
się może znowu czegoś napij.
– Możesz
dopić moje piwo – powiedział Ollie i wstał ze swojego siedzenia.
– A ja idę do toalety.
Usiadłem
na jego miejscu i znów trochę się napiłem. Razem z Lucasem
obserwowaliśmy Ollie’ego, jak wymija bar i kilka stolików, a
potem skręca w prawo w kierunku łazienek, aż zniknął za
drzwiami.
– Wyluzowałeś
trochę? – zapytał Lucas.
– Jasne.
Patrz – powiedziałem i wskazałem kierunek.
Lucas
podążył za moim wzrokiem i razem patrzyliśmy, jak ziomek, który
jeszcze chwilę temu obserwował naszego przyjaciela poszedł do
kibli. Pozostawała nam teraz pewna bardzo ważna kwestia, czy Ollie
to przewidział? Niby nie chciał się z nikim zbliżać, ale może
akurat zmienił zdanie. Lucasa chyba zmartwiło to samo, bo po chwili
zapytał:
– Powinniśmy
tam iść?
– Może
być zły za interwencję – zauważyłem.
– Może
też być zły, bo mu nie pomogliśmy.
– Dobra,
idziemy.
Razem
z Lucasem wyzerowaliśmy na raz swoje piwa i poszliśmy w kierunku
toalet. W tej okolicy klub stał się znacznie mniej zadbany i
bardziej obskurny. Ściany były trochę obdrapane i pobrudzone.
Podejrzewałem, że część z tych śladów, to mogły być czyjeś
wymioty.
Zatrzymaliśmy
się przed drzwiami do męskiej toalety i Lucas zerknął w moją
stronę z niepokojem. Skinąłem głową i przyjaciel otworzył
drzwi. Wnętrze wykończono w bardzo mrocznym klimacie, ściany,
kafelki, umywalki – wszystko było czarne. Po prawej stronie
znajdowały się kabiny odgrodzone cienkimi, drewnianymi ściankami.
Naprzeciwko można było umyć ręce i przejrzeć się w lustrze. Po
środku pod samą ścianą stał tamten facet i pochylał się nad
Ollie’m.
Nie
miałem pojęcia, co kierowało mną i Lucasem, ale obaj uznaliśmy,
że nasz przyjaciel znalazł się w zagrożeniu. Żaden z nas nie
pomyślał, że Ollie tego chciał i może jednak wypadałoby,
żebyśmy cicho się stąd wycofali. Dlatego krzyknęliśmy
równocześnie:
– Odwal
się od mojego chłopaka!
– To
mój chłopak, frajerze!
Popatrzyliśmy
po sobie z Lucasem odrobinę ze skrępowaniem, bo obaj użyliśmy
podobnej kwestii. Tymczasem mężczyzna w skórzanej kurtce odsunął
się od naszego przyjaciela odrobinę skonsternowany, odsłaniając
go. Gdy jednak dojrzał nas obu, uśmiechnął się z rozbawieniem.
Ollie za to posłał nam takie spojrzenie, jakby chciał nam
powiedzieć, że jesteśmy głupi.
– No,
no – powiedział nieznajomy do Ollie’ego. – Nie dość, że
masz dwóch chłopaków naraz, to jeszcze próbujesz ich zdradzić w
klubie.
– Mówiłem,
że nie jestem zainteresowany – warknął Ollie, hardo spoglądając
starszemu facetowi w oczy. Czyli jednak? Ollie tego nie chciał, a
jakiś frajer jak zwykle musiał postawić na swoim?
– Odniosłem
inne wrażenie.
– To
odniosłeś złe wrażenie – powiedziałem i podszedłem do niego.
– A teraz wypierdalaj, nie potrzebujemy czwartej osoby do trójkąta.
– Bo
co? Bo mi jebniesz? – zapytał nieznajomy i niebezpiecznie się do
mnie zbliżył.
Lucas
od razu podskoczył w naszą stronę i odsunął mnie od niego,
samemu się wystawiając.
– Hej,
hej, spokojnie. Nie chcemy kłopotów. Po prostu… słyszałeś.
Nasz kolega nie jest zainteresowany.
Facet
wywrócił oczami.
– Jak
zmienisz zdanie, to zadzwoń – rzucił i poddał Ollie’emu swoją
wizytówkę, po czym prychnął głośno z niezadowoleniem i poszedł
w kierunku drzwi. Po drodze popchnął mnie lekko z bara, co mocno
mnie rozjuszyło. Warknąłem za nim i chciałem się na niego
rzucić, ale Lucas mocno mnie przytrzymał.
– Uspokój
się, Aaron – poprosił.
– Frajer
– powiedziałem i splunąłem do zlewu.
– Co
jest z wami, do cholery? – krzyknął na nas Ollie. Było to
zupełnie nagłe, bo przez ostatnią chwilę stał jedynie skulony
pod ścianą i przyglądał się zaistniałej sytuacji.
– No
nie mów, że jednak chciałeś się z nim przelecieć –
powiedziałem.
– Co?
– zapytał głupio. – Zresztą, nieważne. Nie mogliście
ustalić, który z was udaje mojego chłopaka? Czy ja wam wyglądam
na osobę, która lubi trójkąty?
Już
drugi raz tego dnia razem z Lucasem byliśmy ze sobą zgodni i
powiedzieliśmy:
– Tak.
– Żal
mi was – mruknął w odpowiedzi Ollie i złapał się za kark. –
Dzięki, w każdym razie.
Dopiero
teraz Lucas mnie puścił i podszedł bliżej Ollie’ego.
– Czy
ty myślałeś, że on za tobą nie pójdzie, po tym jak na niego
patrzyłeś? – zapytał.
– Sam
nie wiem, co ja myślałem – jęknął Ollie. – Poza tym, chyba
trochę tego chciałem.
– No
to może… – zacząłem.
– Nie
– przerwał mi. – Dziękuję, że przyszliście. Powstrzymaliście
mnie przed popełnieniem dużego błędu w moim życiu. Doceniam.
– Ooo
– zaświergotałem. – Jaki ckliwy.
Potargałem
mu włosy, ale trzepnął mnie w rękę i spojrzał na mnie groźnie.
Cofnąłem się na bezpieczną odległość. Ollie zmiął w dłoni
wizytówkę i wyrzucił ją do kosza, a potem stanął przed lustrem
i zaczął poprawiać swoje włosy. Lucas w tym czasie wyjął
telefon i zaczął coś intensywnie w niego klepać. Wyjąłem też
mój, trochę z nadzieją, że ktoś się do mnie odezwał, ale
szybko się rozczarowałem. Schowałem go z powrotem do kieszeni i
stanąłem obok Ollie’ego.
– Chyba
będę się już zwijał, wiesz?
– Serio?
Tak szybko? – zdziwiłem się.
Ollie
skinął głową.
– Wystarczy
mi już wrażeń.
No
tak. Jak znałem Ollie’ego, to pewnie po powrocie do domu, zakopie
się pod kołdrą i będzie udawał przed światem, że nie istnieje.
W
odbiciu zobaczyłem, że Lucas schował telefon, po czym podszedł i
stanął pomiędzy nami.
– Panowie,
będę musiał już iść. Chloe mnie wzywa.
– Ech,
ty też? – jęknąłem. – Słabi jesteście.
– Wybacz,
ale jak dziewczyna mnie potrzebuje, to biegnę.
Zaśmiałem
się, słysząc, że Lucas robi z siebie takiego przydupasa.
– Pantofel
– stwierdził Ollie. – Mogę z tobą zostać, jeśli chcesz –
zaoferował.
– Nie,
wracaj do domu i odpoczywaj – powiedziałem.
Uznałem,
że nie ma sensu, żeby Ollie tutaj ze mną zostawał (choć jego
propozycja była zaskakująco miła), szczególnie że i tak miałem
chyba tylko jeden cel. Znaleźć jakąś dziewczynę. Przelecieć ją.
Jednak
najważniejsze, to mieć w życiu priorytety.
Wyszliśmy
w końcu z tej toalety i stanęliśmy niedaleko baru. Na szczęście
nie spotkaliśmy już tego faceta, który próbował wcześniej
poderwać Ollie’ego. Lucas dość szybko się z nami pożegnał i
poszedł do wyjścia. Widziałem jeszcze, jak znowu sięga po
telefon, więc chyba Chloe trochę go męczyła. Ollie został
jeszcze ze mną chwilę i wykorzystał ją na rzucenie kilku
nieprzyjemnych komentarzy o Chloe. Był to fakt powszechnie znany, że
ta dwójka mocno się nie lubiła. Mi tam z kolei Chloe nie
przeszkadzała. Prawdę mówiąc, śmiesznie było czasem posłuchać,
jak oni się ze sobą spierali.
Parę
minut później Ollie także sobie poszedł, więc ja wybrałem się
na parkiet. Poruszając się w rytm muzyki, rozglądałem się w
poszukiwaniu jakiejś ładnej (i łatwej) dziewczyny. Uśmiechnąłem
się pod nosem, gdy już kolejny raz tego wieczoru zaczęły się
przy mnie kręcić jakieś trzy laski. Wszystkie wyglądały dość
ładnie, więc wybrałem po prostu blondynkę, która wydawała się
najodważniejsza. Przyciągnąłem ją bliżej siebie i już chwilę
potem zaczęliśmy się obłapiać wśród tych wszystkich ludzi.
Kiedy jej dłoń zawędrowała pod moją koszulkę, pocałowałem ją,
a ona oddała pocałunek z ochotą.
– Idziemy
do kibla? – zapytała, kiedy na chwilę oderwaliśmy się od
siebie.
Spojrzałem
na nią lekko zaskoczony. Z reguły dziewczyny lubiły się trochę
pomiziać w tańcu, zanim pozwalały przejść do konkretów. Ta
najwidoczniej nie miała zbytnich oporów i dobrze wiedziała, po co
oboje tutaj przyszliśmy. To dobrze, zaoszczędzę sporo czasu.
Skinąłem
głową i pozwoliłem się prowadzić.
W
toalecie zamknęliśmy się w jednej z kabin i od razu przylgnęliśmy
do siebie. Dziewczyna popchnęła mnie na sedes i usiadła na moich
kolanach. Najwidoczniej wiedziała, czego chce. Żadne z nas nie
bawiło się w jakąś grę wstępną i już po kilku minutach było
po wszystkim. Dziewczyna musnęła moje usta na pożegnanie i wyszła.
Gdy
opuszczałem klub, zdałem sobie sprawę, że nawet się sobie nie
przedstawiliśmy. To nie tak, że mi na tym zależało, i tak
wyparłbym jej imię z pamięci, ale to było trochę dziwne.
Starałem się jednak o tym nie myśleć, kiedy wracałem taksówką
do domu.
Starałem
się też nie myśleć o tym, że ostatnio seks wydawał mi się
bardzo mechaniczny i nie sprawiał takiej przyjemności jak kiedyś.
♛♛♛
Rodzice
nauczyli się, że zagadywanie mnie w środku nocy, jak wracałem z
imprezy nigdy nie było dobrym pomysłem. Jeśli więc nie spali i
słyszeli mnie, nawet nie wyjrzeli spoza sypialni. Z jednej strony
niezwykle mnie to cieszyło, bo nie musiałem się z nimi użerać,
ale z drugiej zrobiło mi się odrobinę przykro. Bardzo mocno
starałem zdusić się to w głębi, ale myśl o tym, że w ogóle
nie obeszło ich to, że wróciłem, wpędziła mnie w zły nastrój.
Tak jakby interesowali się mną tylko wtedy, gdy byłem im
potrzebny. I niestety, naprawdę tak było. Ciągle tylko próbowali
mną manipulować do swoich celów.
Mój
pokój miał własną łazienkę, więc mogłem spokojnie brać
prysznic w środku nocy, nikomu przy tym nie przeszkadzając. Umyłem
się szybko przed snem, a potem jeszcze zerknąłem na telefon. Mój
odrobinę zepsuty nastrój rozbił się kompletnie, gdy zobaczyłem
cztery nieodebrane połączenia i esemesa od Aishy. „Zadzwoń, jak
się ogarniesz”, napisała.
Przygryzłem
policzek od wewnątrz. Nie chciałem się z nią kontaktować, ale
nie chciałem też martwić się tym rano. Wykręciłem jej numer z
nadzieją, że mój telefon ją obudzi i przynajmniej się nie wyśpi.
Odebrała od razu, tak jakby czekała.
– No
nareszcie – warknęła. – Ciężko się z tobą skontaktować.
– Byłem
zajęty – mruknąłem.
– Dobrze.
Aaron, pamiętasz o naszym planie? – zapytała.
Wywróciłem
oczami. Zrobiła mi taki mały raban na komórkę, bo chciała
zapytać, czy pamiętam? Czy pamiętam? Serio? Nie mogła mi
wysłać esemesa o tej treści? Ale ona oczywiście chciała się
przypomnieć. Pokazać, że to ona tu jest górą.
– Pamiętam,
ale…
– Świetnie,
bo na najbliższej imprezie już chyba czas wprowadzać to w życie,
nie ma sensu tego odkładać. W przyszły piątek u Jenn…
– Aisha
– wtrąciłem – ja nie chcę tego robić.
Na
chwilę w słuchawce zapanowała cisza. I myślałem sobie, że może
po prostu odpuści. Że tak naprawdę jest taka miła, na jaką się
wydaje, a to wcielenie zła, które poznałem niecały miesiąc temu
było jakimś żartem.
– To
nie rób – powiedziała i moje serce zabiło szybciej. – A ja
powiem Ethanowi – dodała.
Zacisnąłem
zęby. Nienawidziłem chwili, w której poznałem tę dziewczynę.
Nienawidziłem po prostu jej, naprawdę. Starałem się nie nastawiać
negatywnie do ludzi (którzy nie byli moimi rodzicami), ale ona…
Ona była okropna. Gdyby spadła z mostu, zatańczyłbym na jej
grobie.
– Dlaczego
mi to robisz?
– Nic
ci nie robię, Aaron. Ty sam to sobie zrobiłeś. U Jenn, w piątek.
Pamiętaj – powiedziała i rozłączyła się.
Miałem
ochotę z kimś o tym pogadać. I wiedziałem, że była jedna osoba,
która wysłuchałaby mnie o każdej porze, nie robiąc mi wyrzutów.
Tyle, że gdybym faktycznie zadzwonił do Lachlana, musiałbym mu
wyjaśnić, o co chodzi. A ja nie chciałem mu wyjaśniać. Rzecz
polegała na tym, że nie chciałem komukolwiek o tym mówić. To był
mój sekret.
Odłożyłem
telefon na komodę i wlazłem do łóżka, szarpiąc z wściekłością
kołdrę.
Ty
sam to sobie zrobiłeś, powtórzyłem w myślach. Naprawdę
ciężko było mi się z tym nie zgodzić.
Bardzo się cieszę, że wróciłaś i dziękuję za kolejny świetny rozdział. Zaczyna się robić coraz bardziej ciekawie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny,
Tusielek
Ja też się cieszę, że wróciłam! Dziękuję za to, że nadal tu jesteś mimo tej mojej przerwy :)
UsuńPozdrawiam i do niedługo!
Łiiii, wspaniałe, że już jesteś!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejne wpisy~
Pozdrawiam
Arisu May.
Ło jejku, aż się zachłysnęłam, jak zobaczyłam post. Serio, wspaniale Cię znowu widzieć! Troszkę za szybko mi się przeczytało, ale uważam że to i tak bardzo dobra długość po tak wielkiej przerwie. Keep writing!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, weny życzę
Karolina
Droga autorko, czy wszystko u Ciebie w porządku?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tusielek :)
Hej,
OdpowiedzUsuńcoraz ciekawiej się tutaj robi, a czy to ma coś wspólnego z naszym Alexem?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, o coraz bardziej ciekawie się tutaj robi... a tak się zastanawiam czy to ma coś wspólnego z naszym Alexem?
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga