Alexander
Ponad
tydzień później, kiedy moje limo na twarzy już zeszło, a siniak
zszedł mi z brzucha i już wcale nie bolał, udało mi się spojrzeć
na życie trochę bardziej optymistycznie. Charles i jego banda przez
miniony czas zupełnie mi odpuścili, choć pewnie dlatego, że
siedziałem cicho jak myszka i starałem się w ogóle nie wychylać.
Istotne jednak było to, że po prostu się nie czepiali.
Chloe
zabrała się już poważnie za planowanie tej imprezy. Pomagały jej
w tym jej najbliższe przyjaciółki oraz Lucas. Chloe, co prawda,
była osobą na ogół działająca spontanicznie, ale wiedziałem,
że nie chciała, żeby banda schlanych nastolatków zniszczyła coś
w naszym domu, więc ustalała, jak zabezpieczyć wszystkie
kosztowności. Oprócz tego przygotowywała też jakąś mniej więcej
listę gości (których liczba na chwilę obecną sięgała około
sześćdziesięciu) i rozdzielała wszystkim najważniejsze zadania,
jak np. skombinowanie dużych ilości alkoholu czy przygotowanie
playlisty z kawałkami idealnymi do tańczenia.
Najczęściej
w naszym domu pojawiała się Aisha, dziewczyna, z którą Chloe
przez rok chodziła wspólnie na zajęcia, zanim nie zdała. Obecnie
Aisha chodziła do jedenastej klasy i była jedną z najbardziej
rozpoznawalnych dziewczyn w szkole (zresztą jak i moja siostra).
Wśród tłumu zawsze wyróżniały ją blond włosy z fioletowymi
pasemkami i ładne duże oczy okalane długimi rzęsami. Aisha była
naprawdę śliczna, bo miała dość delikatną urodę, i podobała
się wielu chłopakom. Myślę, że sam mógłbym się nią
zainteresować, gdybym nie wolał chłopaków. Z Aishą jednak było
tak, że jeśli nie należało się do jej bliskiego grona
przyjaciół, to naprawdę ciężko się z nią rozmawiało. Kiedyś
zostałem z nią kilka razy sam na sam i zawsze bardzo mnie
onieśmielała. Teraz trochę jej unikałem i po prostu podziwiałem
ją z oddali.
Siostra
kilka razy pytała mnie, czy chciałbym pomóc jej przy organizacji,
ale ponieważ nie planowałem brać udziału, a poza tym nie znałem
się w ogóle na imprezach, to odmówiłem. I tak nie wiedziałbym,
co robić i tylko pewnie przeszkadzałbym reszcie.
Za
każdym razem, gdy wpadały przyjaciółki Chloe, chowałem się w
swoim pokoju i ćwiczyłem przed lustrem. Widziałem w tym akurat
same plusy, bo wcześniej nie poświęcałem się swojemu hobby
wystarczająco mocno. Jeśli chciałem być najlepszy i dostać
kiedyś jakąś ważniejszą rolę, musiałem na to zapracować.
Sporo mi jeszcze brakowało do tego, abym mógł być uznawany za
dobrego aktora, więc nie marnowałem mojego czasu. Oglądałem też
jakieś tutoriale na youtube i czytałem sporo o aktorstwie, i
czułem, że dzięki temu zdobywam nowe doświadczenie.
Prowadziłem
właśnie sam ze sobą dialogi z Króla Lear'a (włączyła mi
się prawdziwa faza na szekspirowskie dzieła), kiedy Chloe zajrzała
do mnie do pokoju. Na dole od jakiejś pół godziny impreza trwała
w najlepsze, ale głośna muzyka dotarła do mnie dopiero wtedy, gdy
Chloe uchyliła drzwi. Bardzo się dzisiaj wystroiła, zrobiła
jeszcze mocniejszy makijaż niż zwykle i ubrała bluzkę z dużym
dekoltem, prowokująco odsłaniając część swoich piersi.
Podejrzewałem, że robiła to tylko dla Lucasa.
– Wszystko
okay, Alex? – krzyknęła. Pewnie była chwilowo trochę przygłucha
od słuchania tej głośnej muzyki.
– Dobrze.
Jak wasza impreza?
Chloe
zaczęła się śmiać. Podeszła bliżej i mnie objęła, a wówczas
poczułem mocny zapach alkoholu. Moja siostra zapewne zdążyła
obalić kilka puszek piwa i całą butelkę wódki lub tequilli.
Szok, że jeszcze żyła.
– Jest
tak super! – zawołała, wieszając mi się na szyi. – Nie
przeszkadzamy ci? Hałasujemy za bardzo?
– Nie,
nie martw się – powiedziałem. Złapałem ją mocno za biodra i
podciągnąłem w górę, ale wciąż nie puszczałem. Nie byłem do
końca pewien, jak długo utrzyma się o własnych nogach. – Idź
się bawić, co?
– Och,
Alex. Chodź ze mną.
– Może
innym razem.
Chloe
jednak obrała sobie za punkt honoru, aby zaciągnąć mnie na dół
i nie odpuszczała. Z jednej strony było mi trochę głupio, bo
wiedziałem, że po prostu się o mnie martwiła i nie chciała,
żebym siedział sam, a przez to traciła swoją imprezę. Z drugiej
strony im dłużej jojczyła mi nad uchem, tym bardziej miałem
ochotę wypchnąć ją za drzwi i spróbować zapomnieć o jej
istnieniu. Ostatecznie jednak totalnie poważnie poprosiła mnie,
abym chociaż na chwilę zszedł na dół zobaczyć. Brzmiała przy
tym tak trzeźwo, że się ugiąłem.
– Niech
będzie – mruknąłem.
– Tak!
– krzyknęła siostra i przytuliła mnie mocno, a potem straciła
równowagę, więc musiałem ja podtrzymać. – Kurwa, sorry.
– Nie
szkodzi. Chyba nie jestem odpowiednio ubrany.
– Po
prostu przebierz dresy na spodnie – doradziła mi. Pewnie nie
chciała, abym znalazł kolejną wymówkę.
Zrobiłem
tak, jak mi powiedziała. Założyłem także bluzę, żeby zakryć
moje blizny na rękach i już chwilę później ramię w ramię
schodziliśmy na dół. Gdy tylko opuściłem bezpieczne ściany
mojego pokoju, głośna muzyka dotarła do moich uszu i nie słyszałem
nic z tego, co mówiła Chloe. Choć podejrzewałem, że cieszyła
się tym, że odważyłem się wyjść. Na samym dole schodów
siedziała jakaś para – czarnowłosy chłopak w bluzce bez rękawów
i zielonowłosa dziewczyna, którą rozpoznałem jako przyjaciółkę
Chloe.
Siostra
przysunęła się do mojego ucha i krzyknęła, abym mógł ją
usłyszeć:
– To
Ethan i Evie.
Pokiwałem
głową. Evie! Tak miała na imię ta dziewczyna.
Poszliśmy
dalej i mijaliśmy różnych ludzi, których w ogóle nie kojarzyłem.
Chloe dała mi znak, żebyśmy ich ominęli, więc podejrzewałem, że
ona sama też do końca nie wiedziała, kim są te osoby. Pociągnęła
mnie dalej do salonu, gdzie znajdowała się wieża stereofoniczna,
czyli źródło tej głośnej muzyki. Jakaś grupka osób tańczyła
w miejscu, gdzie było trochę wolnej przestrzeni, a jacyś inni
ludzie rozsiedli się na kanapach i chyba ze sobą rozmawiali.
Ciekawe, jak to robili przy tej głośnej muzyce. Większość
wyglądała na porządnie wstawioną, więc miałem nadzieję, że
nie zarzygają nam zbytnio domu.
Chloe
ciągnęła mnie dalej w kierunku kuchni, ale na naszej drodze stanął
Lucas. W przeciwieństwie do mojej siostry trzymał się na nogach i
chyba wypił znacznie mniej niż ona albo po prostu miał mocniejszą
głowę. Na nasz widok uśmiechnął się szeroko. Poczułem,
jak się rumienię. Lucas był naprawdę przystojnym chłopakiem, a
gdy się tak uśmiechał, wyglądał jeszcze lepiej.
– Alex,
super, że przyszedłeś – powiedział, nachylając się do mnie.
– Chloe
mnie namówiła – odparłem. Przez ten nagły bliski kontakt zrobiło mi się ciepło.
– To
dobrze. – Lucas poklepał mnie po ramieniu. – Przepraszam, ale
muszę porwać na chwilę Chloe – dodał.
Pokiwałem
głową, choć bardzo nie chciałem zostać sam. Chloe przyciągnęła
mnie, żeby mnie przytulić (po alkoholu robiła się bardzo wylewna)
i wykorzystała tę okazję, aby przekazać mi pewną informację:
– Idź
do kuchni, tam jest alko. Potem cię znajdę i baw się dobrze.
Miałem
ochotę wrócić na górę do siebie do pokoju. Przez chwilę nawet
zastanawiałem się, czy tego nie zrobić, ale potem pomyślałem, że
skoro już odważyłem się tu zejść, to może warto skorzystać.
Trochę się wstydziłem tych wszystkich ludzi, więc uznałem, że
trzeba zacząć od alkoholu.
Zobaczyłem,
że ktoś ścisza trochę muzykę, bo ktoś inny zaczął się
rzucać, że w ogóle nie da się rozmawiać, a i tak mało osób
tańczy. Moje uszy z radością powitały zmianę decybeli, po czym
skierowałem się do kuchni. Wyjąłem iPhone'a z kieszeni i zacząłem
patrzyć w ekran, żeby nie wyglądać na frajera, który jest
zupełnie samotny i nie ma, co ze sobą zrobić. Nie był to jednak
najlepszy pomysł, co stwierdziłem, gdy poczułem, jak się z kimś
zderzam. Telefon wyleciał mi z rąk i upadł na podłogę.
Podniosłem
wzrok i spojrzałem prosto w przymrużone, piwne oczy. Przygryzłem
wargę. Chłopak, z którym się rąbnąłem, wyglądał dość
groźnie, szczególnie że na jego twarzy malowała się wyraźna
wściekłość.
– Coś
ty odjebał, jebany skurwysynie? – wywarczał.
Byłem
przerażony, że zaraz mnie zleje, więc nawet bałem się odezwać.
Trzy przekleństwa w tak krótkim zdaniu, to nie mogło zwiastować
dla mnie dobrze.
W
milczeniu obserwowałem jego rozczochrane ciemne włosy z grzywką
postawioną trochę w górę. Nie wyglądały, jakby były na żelu,
ale z pewnością dobrze się trzymały. Zarejestrowałem też, że
chłopak miał w uszach tunele (większe niż u Lucasa), które nie
wyglądały ładnie.
– No
co ty, frajerze?! – krzyknął i popchnął mnie.
Cofnąłem
się kilka kroków od jego uderzenia i przełknąłem ślinę.
– Pieprzona
niemowa – wycedził. – Uważaj, jak łazisz, pizdusiu – dodał
na koniec. Gdy mnie wymijał, zderzył się ze mną mocno i boleśnie
barkiem, tak że znów zrobiłem kilka kroków w tył.
Kiedy
chłopak zniknął z mojego pola widzenia, odetchnąłem z ulgą.
Udało mi się uniknąć kolejnego łomotu. Schyliłem się po mój
telefon i obejrzałem go uważnie. Wyglądał zupełnie normalnie,
szybka nie pękła. Miałem nadzieję, że działał też dobrze.
Schowałem go na razie do kieszeni, aby uniknąć kolejnych wypadków.
Skręciłem
w prawo, by w końcu dotrzeć do kuchni. Nie spodziewałem się, że
spotkam kogoś zaraz za zakrętem, ale niestety znów poczułem, jak
natrafiam na czyjeś ciało.
– Przepraszam
– zawołałem od razu.
– Jeju,
to ja przepraszam – zawołał chłopak, łapiąc mnie za ramiona. –
Wszystko dobrze?
Pokiwałem
głową.
Przyjrzałem
się kolejnej ofierze mojego zderzenia i zdałem sobie sprawę, że
skądś kojarzę tego ciemnego blondyna. Był niewysoki i dość
chudy, ale sprawiał wrażenie milszej osoby niż ten poprzedni
chłopak. Miał urocze, wąskie, niebieskie oczy i delikatne rysy
twarzy, na której malował się delikatny uśmiech.
– Jestem
Lachlan – przedstawił się, a jego uśmiech poszerzył się,
odsłaniając rządek idealnie równych i białych zębów.
– Alex
– powiedziałem.
– Och!
Jesteś bratem Chloe? – zapytał.
– Skąd
znasz moją siostrę?
– Jest
dziewczyną mojego przyjaciela. – To pewnie stąd go kojarzyłem. –
Wybierasz się tam? – Wskazał za kuchnię za nim.
Pokiwałem
głową.
– No
to chodź – powiedział i pociągnął mnie za sobą. Nie
skomentowałem tego, że właśnie stamtąd wychodził, a teraz tam
wracał.
W
kuchni na parapecie siedzieli jakaś dziewczyna z chłopakiem i
pożerali swoje twarze. Odwróciłem wzrok zniesmaczony i popatrzyłem
na blat. Cały został zastawiony różnymi przekąskami, jak chipsy
czy paluszki, ale i tak najwięcej miejsca zajmowały puszki piwa.
– Będziesz
pił? – zapytał Lachlan, nie przestając się uśmiechać. Aż
dziwne, że nie dostał skurczu twarzy.
– Chyba
tak...
– W
lodówce jest jeszcze wódka, jakbyś chciał drinka – powiedział.
– Zrobić ci?
– Jasne
– zgodziłem się, choć czułem się trochę skrępowany. Jakby
nie patrzeć to był mój dom, więc nikt nie musiał mnie
obsługiwać. Lachlan chyba jednak czuł się bardzo dobrze, mogąc
mi pomóc. Sięgnął po plastikowy kubeczek, po czym wyciągnął z
lodówki colę i wódkę. Pomieszał te dwa płyny ze sobą i podał
mi napój.
– Do
dna – powiedział.
– Dzięki.
Spróbowałem,
trochę obawiając się palącego smaku wódki, ale została tak
mocno rozcieńczona, że prawie nic nie czułem.
– A
ty nie pijesz? – zapytałem.
– Nie
przepadam. Poza tym ktoś, czytaj: ja, musi ogarniać tych wszystkich
pijaków.
– Czy
w takim razie bawisz się dobrze na tych imprezach?
– Dlaczego
miałbym się bawić źle? – zapytał Lachlan. Przez chwilę miałem
wrażenie, że jego głos zabrzmiał trochę ostrzej i myślałem, że
może go uraziłem, ale chłopak cały czas się uśmiechał. Może
jednak dostał skurczu twarzy i dlatego wciąż to robił?
– No
wiesz, skoro zajmujesz się innymi.
– Och,
robię to jedynie pod sam koniec. I z reguły tylko z jedną osobą,
Aaronem. Kojarzysz go?
– Coś
mi świta – przyznałem.
Lachlan
poderwał się nagle.
– Chodź,
to przedstawię cię reszcie chłopaków – stwierdził. – Może
on też tam będzie.
Nie
miałem ochoty iść na spotkanie z wieloma osobami, ale Lachlan
wydawał się bardzo zadowolony z tego pomysłu, a ja nie umiałem mu
odmówić. Przydałoby się kiedyś nauczyć asertywności. Poza tym,
znałem go dopiero od kilku minut i już udało mu się obudzić we
mnie jakieś pokłady sympatii w stosunku do niego, więc chciałem
spędzić z nim trochę czasu. Nie wiedziałem, czy to dlatego, że
nie miałem żadnych znajomych, czy może dlatego, że on po prostu
był taką pozytywną osobą, która przyciągała do siebie innych
jak magnes.
W
każdym razie, poddałem się Lachlanowi i pozwoliłem, aby
zaprowadził mnie do swoich kolegów. Jak się okazało to właśnie
oni byli grupą, która zajmowała kanapy w salonie. Wszyscy
wyglądali bardzo dojrzale i mieli w dłoniach puszki piwa. Poczułem
się mały i prawie uciekłem, ale Lachlan przyciągnął mnie i
zawołał:
– Hej,
chłopaki! Patrzcie, zderzyłem się z bratem Chloe koło kuchni.
Poznajcie Alexa.
– Ty
to chyba specjalnie zderzasz się z tymi ludźmi – wtrącił
znajomy głos. Dopiero teraz zauważyłem, że siedział tutaj
chłopak, z którym przeżyłem pierwsze takie dramatyczne zdarzenie.
– Na mnie też wpadłeś.
Zrobiło
mi się gorąco i wiedziałem, że moje policzki stały się zupełnie
czerwone ze wstydu. Czy teraz mogłem już uciekać? Lachlan
popatrzył na mnie i chyba dostrzegł, że nie czuję się
komfortowo, bo uśmiechnął się pokrzepiająco (co rzeczywiście na
mnie podziałało i trochę mnie uspokoiło), po czym zwrócił się
do chłopaka i powiedział:
– Och,
daj mu spokój. A ty – zwrócił się do mnie – nie zwracaj na
niego uwagi. To Ollie, jedna z trzech najwredniejszych osób pod
słońcem. Do tej grupy zalicza się również Aaron i twoja siostra.
Ale ich tu nie ma.
Ollie?
Ten Ollie, którego nie lubiła Chloe? Nigdy wcześniej go nie
spotkałem, więc nawet nie wiedziałem, jak wygląda, ale za to
znałem mnóstwo opowieści z jego udziałem i większość
przedstawiała go negatywnie. Teraz zaczynałem w głębi ducha
przyznawać Chloe rację, co do tego osobnika. Czułem, że moja
siostra będzie zadowolona, gdy jej powiem, że go poznałem i nie
polubiłem.
– A
pozostali to: Ethan – kontynuował Lachlan i wskazał na
czarnowłosego chłopaka w bokserce, dzięki której rozpoznałem w
nim chłopaka, z którym całowała się Evie. – Lucas, ale jego
chyba znasz. Marcus. – Wysoki szatyn w baseballówce skinął mi
głową. – I Duncan. – Ostatni chłopak siedział tuż koło
Marcusa i wyglądało to dość zabawnie, ponieważ był zupełnie
niższy i miał drobniejszą budowę ciała. Przeciwieństwa się
przyciągają.
Czułem
się skrępowany tyloma nowymi osobami i bałem się, że zaraz
pozapominam ich imiona, więc wolałem się nie odzywać. Razem z
Lachlanem przysiedliśmy obok Lucasa, co nie było najlepszym
miejscem, ponieważ dokładnie naprzeciwko siedział Ollie.
Rozmawialiśmy już chwilę (ja głównie się przysłuchiwałem),
kiedy spostrzegłem, że on przygląda mi się jakoś dziwnie
intensywnie. Gdy dostrzegł mój wzrok, uniósł kpiąco jedną brew
i, nie zwracając uwagi na obecną rozmowę, po prostu wtrącił:
– Dlaczego
ponad połowa twoich włosów tworzy grzywkę?
Chłopacy
zaśmiali się na ten komentarz, a ja miałem ochotę zapaść się
pod ziemię. Kolejny raz na pomoc przybył mi Lachlan.
– Ollie,
nie musisz się tak czepiać.
Ollie
tylko wzruszył ramionami, ale jego mina jasno sugerowała, że nie
zamierzał mi odpuszczać. Dlaczego wszyscy musieli na mnie
naskakiwać?
– No,
Alex – zaczął Duncan – powiedz mi, jak to jest mieć za siostrę
taką dupę jak Chloe?
Speszyłem
się. Co to w ogóle za pytanie?
– Mówisz
o mojej dziewczynie – warknął Lucas.
– Która
wcale nie jest dupą – dorzucił Ollie.
– Jest
bardzo ładna – powiedziałem ciszej, co inni i tak dosłyszeli
pomimo głośnej muzyki dudniącej nam w uszach.
– Ciekawe,
gdzie. Zresztą to chyba normalne. Cała wasza rodzina jest taka
brzydka? – zwrócił się do mnie.
Nie
wiedziałem, co odpowiedzieć. Totalnie mnie zamurowało. Czy ten
chłopak musiał być taki bezpośredni? I niemiły? Powoli
zaczynałem rozumieć, dlaczego Chloe tak chętnie go obmawiała.
Oczywiście, moja siostra faktycznie była dość wredną osobą, co
zapewne wiązało się też z tym, że wraz z Ollie'm non stop sobie
dogryzali i wzmacniali swoją wzajemną nienawiść.
Z
tej żenującej sytuacji uratowało mnie nadejście jakiegoś innego
chłopaka i dziewczyny. Chłopak był całkiem wysokim blondynem o
niebieskich oczach i na pierwszy rzut oka uznałem, że jest podobny
do Lachlana. Szybko jednak zdałem sobie sprawę, że muszę być w
błędzie, ponieważ jego mimika twarzy jasno dawała do zrozumienia,
że jest pewnym siebie zarozumialcem. Chłopak usiadł koło
Ollie'ego, a dziewczyna, w której rozpoznałem Aishę po jej
charakterystycznych fioletowych pasemkach, usiadła mu na kolanach i
wtuliła się w jego szyję.
Lachlan
nachylił się do mnie:
– To
jest właśnie Aaron. – Zrobił krótką przerwę. – I Aisha, ale
to przyjaciółka twojej siostry, więc...
– Kojarzę
ją – zapewniłem.
Aisha
też pewnie kojarzyła mnie, ale na chwilę obecną była bardziej
zainteresowana Aaronem. Odwróciłem wzrok, bo ich zachowanie weszło
w pewną sferę intymności i chyba nikt nie powinien tego oglądać.
Choć gdyby nie chcieli, żeby ktoś to oglądał, to pewnie by tu
nie usiedli.
– Emm,
ja chyba będę lecieć – powiedziałem, bo czułem, że jak na
jeden raz to dla mnie już stanowczo za dużo wrażeń.
– A
to nie jest twój dom? – zapytał napastliwie Ollie. On chyba wziął
sobie za punkt honoru przyczepić się do mnie najwięcej, jak to
możliwe.
– No...
jest – wydukałem.
W
tym momencie rozległ się dość głośny mlask. Wszyscy
spojrzeliśmy w kierunku jego źródła, prosto na Aarona i Aishę,
którzy po prostu zaczęli się całować. Ich języki krążyły ze
sobą w namiętnym tańcu, a my mogliśmy to oglądać. Dostrzegłem,
że ręka chłopaka sięgnęła gdzieś pomiędzy nogi dziewczyny.
Odwróciłem wzrok zażenowany, czując, że jestem czerwony.
– Aaron
– warknął ostro Ollie. Jego głos był niczym brzytwa i gdyby
mógł, pewnie odciąłby tej dwójce języki samym tonem swojego
głosu.
– Co?
– zapytał tępo blondyn, odrywając się niechętnie od Aishy i
zerkając na przyjaciela.
– Kurwa,
stary. Znajdź jakiś pokój! Od oglądania tych waszych macanek chce
mi się rzygać.
Aaron
uśmiechnął się kpiąco.
– Ja
wiem, że mi zazdrościsz i jesteś zły o to, że nie możesz
znaleźć sobie jakiejś dupy do ruchania, ale uspokój się
troszeczkę. Rozejrzyj się, tak wiele tu ładnych ludzi. A gdybyś
użył trochę uroku osobistego, bo na pewno go gdzieś masz, to
znalazłby się ktoś chętny.
Jeśli
Aisha poczuła się urażona tym, że została przyrównana do dupy
do ruchania, to nie dała tego po sobie poznać.
– Idę
zapalić – warknął po prostu Ollie. Kiedy odszedł z naszego
towarzystwa, poczułem się trochę pewniej i swobodniej.
Uśmiechnąłem się nieśmiało do reszty, a oni nawet to
odwzajemnili (z wyjątkiem parki, która szybko wróciła do swoich
zajęć). Pomyślałem, że może znalezienie znajomych nie będzie
takie trudne, o ile tylko uda mi się unikać takich nieprzyjemnych
typów jak Ollie.
– Nie
przejmuj się nim. – Lachlan zwrócił się bezpośrednio do mnie.
– Ma wiecznie zły humor, wiecznie jest obrażony na cały świat i
naprawdę ciężko mu dogodzić. Ale jeśli go trochę bliżej
poznać, to jest naprawdę spoko. Przy naszym pierwszym spotkaniu też
był dla mnie niemiły i trochę się go bałem, ale z czasem
zmieniłem o nim zdanie. On lubi zrażać do siebie ludzi, ale da się
go lubić.
– Czego
nie może potwierdzić moja siostra.
Lachlan
zaśmiał się.
– No
tak. – Zerknął w stronę, gdzie siedzieli Aaron i Aisha. – Może
stąd pójdziemy?
Zgodziłem
się, ponieważ nie miałem ochoty oglądać na mojej pierwszej
imprezie, jak jacyś obcy ludzie się obmacują. Lachlan nachylił
się do mnie:
– Jest
jakieś miejsce, gdzie jest trochę ciszej i moglibyśmy normalnie
porozmawiać?
– Możemy
iść do mnie – zaproponowałem nieśmiało. Nie miewałem w moim
pokoju żadnych gości poza Chloe, ale przed nią miałem, czego się
wstydzić. Trochę się tremowałem od razu pokazywać mój pokój z
regałami wypchanymi klasycznymi powieściami. Nie chciałem do
siebie zrazić Lachlana przez jakieś dziwne zainteresowania. A poza
tym miałem nadzieję, że nie zostawiłem też u siebie okropnego
bałaganu.
I
tak poprowadziłem Lachlana na górę. Kiedy ręce zaczęły mi się
trząść ze zdenerwowania, powtarzałem sobie w myślach, że za
bardzo się przejmuję. Nie pomogło. Uspokoiłem się dopiero, gdy
weszliśmy do środka, zamknąłem drzwi i zrobiło się ciszej, a
Lachlan od razu się do mnie uśmiechnął. Dopiero potem zaczął
przyglądać się pokojowi z zainteresowaniem. Usiadłem na łóżku
po turecku i obserwowałem go, jak przyglądał się wystrojowi.
Zatrzymał się na dłużej w jednym punkcie, po czym odwrócił się
w moją stronę i wskazał za jedną jedyną ramkę ze zdjęciem
przedstawiającym Chloe i mnie.
– Jesteście
blisko, prawda?
– To
siostra – odparłem tylko.
– Chloe
bardzo się tobą przejmuje, wiesz? Lucas nam mówił. To naprawdę
miłe. Wiesz, lubię twoją siostrę, ale zawsze myślałem, że taka
twarda z niej babka, której nie rodzina w głowie.
– Bo
tak jest – potwierdziłem i wzruszyłem ramionami. – Nie mamy
dobrego kontaktu z rodzicami, więc trzymamy ze sobą.
Lachlan
drgnął ledwie zauważalnie, gdy to powiedziałem. Przestraszyłem
się, że może go uraziłem, ale on jednak nie skomentował tego w
żaden sposób. Podszedł do regału i wykrzyknął zaskoczony:
– Wow,
ile Szekspira! Masz trzy różne wydania Makbeta.
Skinąłem
głową z zażenowaniem. To już podchodziło pod jakąś chorą
paranoję.
– To
mój ulubiony pisarz – powiedziałem.
– Da
się zauważyć – przyznał Lachlan. – Lubię Romea i Julię.
To naprawdę uroczy romans, szkoda tylko że tak źle się kończy.
Ale jest to tak absolutnie klasyczne i fantastyczne dzieło, że nie
sposób go nie kochać.
Pokiwałem
głową. Kochałem wszystkie dzieła Szekspira i o każdym mógłbym
mówić tylko w superlatywach, nie mówiąc już o tym, że większą
część potrafiłem recytować z pamięci.
– Która
sztuka jest twoją ulubioną? – zapytał Lachlan.
– O
nie! – zawołałem. – Nie rób mi tego. To jak wybieranie
ulubionego dziecka. To stanowczo za trudne pytanie.
Blondyn
zachichotał.
– Okay,
coś w tym jest – przyznał Lachlan.
– A
ty co lubisz?
– Muzykę
– odparł bez zawahania. – Ja i moja siostra uczyliśmy się
kiedyś w szkole muzycznej. Teraz już nie robię tego tak
profesjonalnie, ale nadal bardzo poważnie interesuję się muzyką.
Pokiwałem
głową.
– Dlaczego
zrezygnowałeś ze szkoły muzycznej?
Lachlan
poruszył się niespokojnie, co odebrałem, że wkroczyliśmy na
trudny temat. Niedobrze. Nie wypada zadawać prywatnych pytań na
pierwszych rozmowach z osobami, które potencjalnie mogą zostać
naszymi przyjaciółmi.
– Nie
musisz odpowiadać – wycofałem się z tego pytania.
– Przeniosłem
się tutaj – powiedział po prostu. – Dlatego zrezygnowałem.
– Przeniosłeś
się... do szkoły czy do miasta?
– Do
miasta. Pochodzę ze stolicy. Tam się urodziłem i wychowywałem. W
Auckland mieszkam u ciotki.
Pokiwałem
głową ze zrozumieniem. Podejrzewałem, że rodzina Lachlana
zupełnie jak moja też była dysfunkcyjna. W naszej szkole dla
bogatych i rozpuszczonych dzieciaków większość miała problemy ze
swoimi rodzicami. Nikt nie lubił jednak o tym rozmawiać. Wszyscy
udawaliśmy, że jest w porządku i że lubimy to, że mamy pełną
kontrolę nad naszymi życiami. Większość jednak wiele by oddała,
żeby tylko rodzice spędzili z nimi więcej czasu. Ja bym oddał.
– A
twoja siostra? – zapytałem, żeby zmienić temat. – Jest starsza
czy młodsza?
Lachlan
uśmiechnął się tak radośnie na wspomnienie swojej siostry, że
miałem ochotę zrobić mu zdjęcie, żeby zachować ten uśmiech dla
innych.
– Jest
starsza. Nie mieszka tutaj i w zasadzie rzadko się widujemy, ale
naprawdę ją uwielbiam.
Uśmiechnąłem
się delikatnie. Też uwielbiałem moją siostrę. Tylko nie
wyobrażałem sobie się z nią nie widywać. Chloe była w zasadzie
jedyną osobą, która powstrzymywała mnie od totalnego rozsypania,
odkąd zaczęła się szkoła, a ja wciąż nie miałem znajomych. W
każdym razie, teraz miałem nadzieję, że może zaprzyjaźnię się
z Lachlanem i moje życie stanie się bardziej znośne. Naprawdę
dobrze mi się z nim rozmawiało i chyba nawet mu wcale nie
przeszkadzało to, że jestem dwa lata młodszy. Byłoby fajnie gdyby
on też mnie polubił. Moglibyśmy razem chodzić na szejki.
Alex ma przyjaciela, Alex ma przyjaciela Xd
OdpowiedzUsuńTsa jasne, tak to się teraz mówi "na szejki" ;)
Rozkręcaj dalej opowiadanie i powodzenia z maratonem <3
ale żeby w szejkach były podteksty... xDDD
Usuńto opowiadanie, mam nadzieję, rozwinie się dzięki maratonowi :D
dziękuję bardzo, przyda się. serio xd
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, tego całego Oliego też nie polubiłam choć liczyłam, że coś będzie między nimi, ale jeszcze wszystko może się zdarzyć, Alex ma przyjaciela, prawda? a może i kogoś więcej, lachlan to taki fajny chłopak, zszedł na imprezę za namową, ale i tak to się liczy...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Oliego jakoś też tak nie polubiłam, choć skrycie liczyłam, że coś będzie między nimi, ale jeszcze wszystko może się tutaj zdarzyć, Alex ma przyjaciela, prawda? a może i kogoś więcej, zszedł na imprezę za namową, ale i tak to się liczy, prawda?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga