środa, 5 kwietnia 2017

Rozdział 2 [Shine, baby!]

Alexander

Ponad tydzień później, kiedy moje limo na twarzy już zeszło, a siniak zszedł mi z brzucha i już wcale nie bolał, udało mi się spojrzeć na życie trochę bardziej optymistycznie. Charles i jego banda przez miniony czas zupełnie mi odpuścili, choć pewnie dlatego, że siedziałem cicho jak myszka i starałem się w ogóle nie wychylać. Istotne jednak było to, że po prostu się nie czepiali.
Chloe zabrała się już poważnie za planowanie tej imprezy. Pomagały jej w tym jej najbliższe przyjaciółki oraz Lucas. Chloe, co prawda, była osobą na ogół działająca spontanicznie, ale wiedziałem, że nie chciała, żeby banda schlanych nastolatków zniszczyła coś w naszym domu, więc ustalała, jak zabezpieczyć wszystkie kosztowności. Oprócz tego przygotowywała też jakąś mniej więcej listę gości (których liczba na chwilę obecną sięgała około sześćdziesięciu) i rozdzielała wszystkim najważniejsze zadania, jak np. skombinowanie dużych ilości alkoholu czy przygotowanie playlisty z kawałkami idealnymi do tańczenia.

Najczęściej w naszym domu pojawiała się Aisha, dziewczyna, z którą Chloe przez rok chodziła wspólnie na zajęcia, zanim nie zdała. Obecnie Aisha chodziła do jedenastej klasy i była jedną z najbardziej rozpoznawalnych dziewczyn w szkole (zresztą jak i moja siostra). Wśród tłumu zawsze wyróżniały ją blond włosy z fioletowymi pasemkami i ładne duże oczy okalane długimi rzęsami. Aisha była naprawdę śliczna, bo miała dość delikatną urodę, i podobała się wielu chłopakom. Myślę, że sam mógłbym się nią zainteresować, gdybym nie wolał chłopaków. Z Aishą jednak było tak, że jeśli nie należało się do jej bliskiego grona przyjaciół, to naprawdę ciężko się z nią rozmawiało. Kiedyś zostałem z nią kilka razy sam na sam i zawsze bardzo mnie onieśmielała. Teraz trochę jej unikałem i po prostu podziwiałem ją z oddali.
Siostra kilka razy pytała mnie, czy chciałbym pomóc jej przy organizacji, ale ponieważ nie planowałem brać udziału, a poza tym nie znałem się w ogóle na imprezach, to odmówiłem. I tak nie wiedziałbym, co robić i tylko pewnie przeszkadzałbym reszcie.
Za każdym razem, gdy wpadały przyjaciółki Chloe, chowałem się w swoim pokoju i ćwiczyłem przed lustrem. Widziałem w tym akurat same plusy, bo wcześniej nie poświęcałem się swojemu hobby wystarczająco mocno. Jeśli chciałem być najlepszy i dostać kiedyś jakąś ważniejszą rolę, musiałem na to zapracować. Sporo mi jeszcze brakowało do tego, abym mógł być uznawany za dobrego aktora, więc nie marnowałem mojego czasu. Oglądałem też jakieś tutoriale na youtube i czytałem sporo o aktorstwie, i czułem, że dzięki temu zdobywam nowe doświadczenie.
Prowadziłem właśnie sam ze sobą dialogi z Króla Lear'a (włączyła mi się prawdziwa faza na szekspirowskie dzieła), kiedy Chloe zajrzała do mnie do pokoju. Na dole od jakiejś pół godziny impreza trwała w najlepsze, ale głośna muzyka dotarła do mnie dopiero wtedy, gdy Chloe uchyliła drzwi. Bardzo się dzisiaj wystroiła, zrobiła jeszcze mocniejszy makijaż niż zwykle i ubrała bluzkę z dużym dekoltem, prowokująco odsłaniając część swoich piersi. Podejrzewałem, że robiła to tylko dla Lucasa.
Wszystko okay, Alex? – krzyknęła. Pewnie była chwilowo trochę przygłucha od słuchania tej głośnej muzyki.
Dobrze. Jak wasza impreza?
Chloe zaczęła się śmiać. Podeszła bliżej i mnie objęła, a wówczas poczułem mocny zapach alkoholu. Moja siostra zapewne zdążyła obalić kilka puszek piwa i całą butelkę wódki lub tequilli. Szok, że jeszcze żyła.
Jest tak super! – zawołała, wieszając mi się na szyi. – Nie przeszkadzamy ci? Hałasujemy za bardzo?
Nie, nie martw się – powiedziałem. Złapałem ją mocno za biodra i podciągnąłem w górę, ale wciąż nie puszczałem. Nie byłem do końca pewien, jak długo utrzyma się o własnych nogach. – Idź się bawić, co?
Och, Alex. Chodź ze mną.
Może innym razem.
Chloe jednak obrała sobie za punkt honoru, aby zaciągnąć mnie na dół i nie odpuszczała. Z jednej strony było mi trochę głupio, bo wiedziałem, że po prostu się o mnie martwiła i nie chciała, żebym siedział sam, a przez to traciła swoją imprezę. Z drugiej strony im dłużej jojczyła mi nad uchem, tym bardziej miałem ochotę wypchnąć ją za drzwi i spróbować zapomnieć o jej istnieniu. Ostatecznie jednak totalnie poważnie poprosiła mnie, abym chociaż na chwilę zszedł na dół zobaczyć. Brzmiała przy tym tak trzeźwo, że się ugiąłem.
Niech będzie – mruknąłem.
Tak! – krzyknęła siostra i przytuliła mnie mocno, a potem straciła równowagę, więc musiałem ja podtrzymać. – Kurwa, sorry.
Nie szkodzi. Chyba nie jestem odpowiednio ubrany.
Po prostu przebierz dresy na spodnie – doradziła mi. Pewnie nie chciała, abym znalazł kolejną wymówkę.
Zrobiłem tak, jak mi powiedziała. Założyłem także bluzę, żeby zakryć moje blizny na rękach i już chwilę później ramię w ramię schodziliśmy na dół. Gdy tylko opuściłem bezpieczne ściany mojego pokoju, głośna muzyka dotarła do moich uszu i nie słyszałem nic z tego, co mówiła Chloe. Choć podejrzewałem, że cieszyła się tym, że odważyłem się wyjść. Na samym dole schodów siedziała jakaś para – czarnowłosy chłopak w bluzce bez rękawów i zielonowłosa dziewczyna, którą rozpoznałem jako przyjaciółkę Chloe.
Siostra przysunęła się do mojego ucha i krzyknęła, abym mógł ją usłyszeć:
To Ethan i Evie.
Pokiwałem głową. Evie! Tak miała na imię ta dziewczyna.
Poszliśmy dalej i mijaliśmy różnych ludzi, których w ogóle nie kojarzyłem. Chloe dała mi znak, żebyśmy ich ominęli, więc podejrzewałem, że ona sama też do końca nie wiedziała, kim są te osoby. Pociągnęła mnie dalej do salonu, gdzie znajdowała się wieża stereofoniczna, czyli źródło tej głośnej muzyki. Jakaś grupka osób tańczyła w miejscu, gdzie było trochę wolnej przestrzeni, a jacyś inni ludzie rozsiedli się na kanapach i chyba ze sobą rozmawiali. Ciekawe, jak to robili przy tej głośnej muzyce. Większość wyglądała na porządnie wstawioną, więc miałem nadzieję, że nie zarzygają nam zbytnio domu.
Chloe ciągnęła mnie dalej w kierunku kuchni, ale na naszej drodze stanął Lucas. W przeciwieństwie do mojej siostry trzymał się na nogach i chyba wypił znacznie mniej niż ona albo po prostu miał mocniejszą głowę. Na nasz widok uśmiechnął się szeroko. Poczułem, jak się rumienię. Lucas był naprawdę przystojnym chłopakiem, a gdy się tak uśmiechał, wyglądał jeszcze lepiej.
Alex, super, że przyszedłeś – powiedział, nachylając się do mnie.
Chloe mnie namówiła – odparłem. Przez ten nagły bliski kontakt zrobiło mi się ciepło.
To dobrze. – Lucas poklepał mnie po ramieniu. – Przepraszam, ale muszę porwać na chwilę Chloe – dodał.
Pokiwałem głową, choć bardzo nie chciałem zostać sam. Chloe przyciągnęła mnie, żeby mnie przytulić (po alkoholu robiła się bardzo wylewna) i wykorzystała tę okazję, aby przekazać mi pewną informację:
Idź do kuchni, tam jest alko. Potem cię znajdę i baw się dobrze.
Miałem ochotę wrócić na górę do siebie do pokoju. Przez chwilę nawet zastanawiałem się, czy tego nie zrobić, ale potem pomyślałem, że skoro już odważyłem się tu zejść, to może warto skorzystać. Trochę się wstydziłem tych wszystkich ludzi, więc uznałem, że trzeba zacząć od alkoholu.
Zobaczyłem, że ktoś ścisza trochę muzykę, bo ktoś inny zaczął się rzucać, że w ogóle nie da się rozmawiać, a i tak mało osób tańczy. Moje uszy z radością powitały zmianę decybeli, po czym skierowałem się do kuchni. Wyjąłem iPhone'a z kieszeni i zacząłem patrzyć w ekran, żeby nie wyglądać na frajera, który jest zupełnie samotny i nie ma, co ze sobą zrobić. Nie był to jednak najlepszy pomysł, co stwierdziłem, gdy poczułem, jak się z kimś zderzam. Telefon wyleciał mi z rąk i upadł na podłogę.
Podniosłem wzrok i spojrzałem prosto w przymrużone, piwne oczy. Przygryzłem wargę. Chłopak, z którym się rąbnąłem, wyglądał dość groźnie, szczególnie że na jego twarzy malowała się wyraźna wściekłość.
Coś ty odjebał, jebany skurwysynie? – wywarczał.
Byłem przerażony, że zaraz mnie zleje, więc nawet bałem się odezwać. Trzy przekleństwa w tak krótkim zdaniu, to nie mogło zwiastować dla mnie dobrze.
W milczeniu obserwowałem jego rozczochrane ciemne włosy z grzywką postawioną trochę w górę. Nie wyglądały, jakby były na żelu, ale z pewnością dobrze się trzymały. Zarejestrowałem też, że chłopak miał w uszach tunele (większe niż u Lucasa), które nie wyglądały ładnie.
No co ty, frajerze?! – krzyknął i popchnął mnie.
Cofnąłem się kilka kroków od jego uderzenia i przełknąłem ślinę.
Pieprzona niemowa – wycedził. – Uważaj, jak łazisz, pizdusiu – dodał na koniec. Gdy mnie wymijał, zderzył się ze mną mocno i boleśnie barkiem, tak że znów zrobiłem kilka kroków w tył.
Kiedy chłopak zniknął z mojego pola widzenia, odetchnąłem z ulgą. Udało mi się uniknąć kolejnego łomotu. Schyliłem się po mój telefon i obejrzałem go uważnie. Wyglądał zupełnie normalnie, szybka nie pękła. Miałem nadzieję, że działał też dobrze. Schowałem go na razie do kieszeni, aby uniknąć kolejnych wypadków.
Skręciłem w prawo, by w końcu dotrzeć do kuchni. Nie spodziewałem się, że spotkam kogoś zaraz za zakrętem, ale niestety znów poczułem, jak natrafiam na czyjeś ciało.
Przepraszam – zawołałem od razu.
Jeju, to ja przepraszam – zawołał chłopak, łapiąc mnie za ramiona. – Wszystko dobrze?
Pokiwałem głową.
Przyjrzałem się kolejnej ofierze mojego zderzenia i zdałem sobie sprawę, że skądś kojarzę tego ciemnego blondyna. Był niewysoki i dość chudy, ale sprawiał wrażenie milszej osoby niż ten poprzedni chłopak. Miał urocze, wąskie, niebieskie oczy i delikatne rysy twarzy, na której malował się delikatny uśmiech.
Jestem Lachlan – przedstawił się, a jego uśmiech poszerzył się, odsłaniając rządek idealnie równych i białych zębów.
Alex – powiedziałem.
Och! Jesteś bratem Chloe? – zapytał.
Skąd znasz moją siostrę?
Jest dziewczyną mojego przyjaciela. – To pewnie stąd go kojarzyłem. – Wybierasz się tam? – Wskazał za kuchnię za nim.
Pokiwałem głową.
No to chodź – powiedział i pociągnął mnie za sobą. Nie skomentowałem tego, że właśnie stamtąd wychodził, a teraz tam wracał.
W kuchni na parapecie siedzieli jakaś dziewczyna z chłopakiem i pożerali swoje twarze. Odwróciłem wzrok zniesmaczony i popatrzyłem na blat. Cały został zastawiony różnymi przekąskami, jak chipsy czy paluszki, ale i tak najwięcej miejsca zajmowały puszki piwa.
Będziesz pił? – zapytał Lachlan, nie przestając się uśmiechać. Aż dziwne, że nie dostał skurczu twarzy.
Chyba tak...
W lodówce jest jeszcze wódka, jakbyś chciał drinka – powiedział. – Zrobić ci?
Jasne – zgodziłem się, choć czułem się trochę skrępowany. Jakby nie patrzeć to był mój dom, więc nikt nie musiał mnie obsługiwać. Lachlan chyba jednak czuł się bardzo dobrze, mogąc mi pomóc. Sięgnął po plastikowy kubeczek, po czym wyciągnął z lodówki colę i wódkę. Pomieszał te dwa płyny ze sobą i podał mi napój.
Do dna – powiedział.
Dzięki.
Spróbowałem, trochę obawiając się palącego smaku wódki, ale została tak mocno rozcieńczona, że prawie nic nie czułem.
A ty nie pijesz? – zapytałem.
Nie przepadam. Poza tym ktoś, czytaj: ja, musi ogarniać tych wszystkich pijaków.
Czy w takim razie bawisz się dobrze na tych imprezach?
Dlaczego miałbym się bawić źle? – zapytał Lachlan. Przez chwilę miałem wrażenie, że jego głos zabrzmiał trochę ostrzej i myślałem, że może go uraziłem, ale chłopak cały czas się uśmiechał. Może jednak dostał skurczu twarzy i dlatego wciąż to robił?
No wiesz, skoro zajmujesz się innymi.
Och, robię to jedynie pod sam koniec. I z reguły tylko z jedną osobą, Aaronem. Kojarzysz go?
Coś mi świta – przyznałem.
Lachlan poderwał się nagle.
Chodź, to przedstawię cię reszcie chłopaków – stwierdził. – Może on też tam będzie.
Nie miałem ochoty iść na spotkanie z wieloma osobami, ale Lachlan wydawał się bardzo zadowolony z tego pomysłu, a ja nie umiałem mu odmówić. Przydałoby się kiedyś nauczyć asertywności. Poza tym, znałem go dopiero od kilku minut i już udało mu się obudzić we mnie jakieś pokłady sympatii w stosunku do niego, więc chciałem spędzić z nim trochę czasu. Nie wiedziałem, czy to dlatego, że nie miałem żadnych znajomych, czy może dlatego, że on po prostu był taką pozytywną osobą, która przyciągała do siebie innych jak magnes.
W każdym razie, poddałem się Lachlanowi i pozwoliłem, aby zaprowadził mnie do swoich kolegów. Jak się okazało to właśnie oni byli grupą, która zajmowała kanapy w salonie. Wszyscy wyglądali bardzo dojrzale i mieli w dłoniach puszki piwa. Poczułem się mały i prawie uciekłem, ale Lachlan przyciągnął mnie i zawołał:
Hej, chłopaki! Patrzcie, zderzyłem się z bratem Chloe koło kuchni. Poznajcie Alexa.
Ty to chyba specjalnie zderzasz się z tymi ludźmi – wtrącił znajomy głos. Dopiero teraz zauważyłem, że siedział tutaj chłopak, z którym przeżyłem pierwsze takie dramatyczne zdarzenie. – Na mnie też wpadłeś.
Zrobiło mi się gorąco i wiedziałem, że moje policzki stały się zupełnie czerwone ze wstydu. Czy teraz mogłem już uciekać? Lachlan popatrzył na mnie i chyba dostrzegł, że nie czuję się komfortowo, bo uśmiechnął się pokrzepiająco (co rzeczywiście na mnie podziałało i trochę mnie uspokoiło), po czym zwrócił się do chłopaka i powiedział:
Och, daj mu spokój. A ty – zwrócił się do mnie – nie zwracaj na niego uwagi. To Ollie, jedna z trzech najwredniejszych osób pod słońcem. Do tej grupy zalicza się również Aaron i twoja siostra. Ale ich tu nie ma.
Ollie? Ten Ollie, którego nie lubiła Chloe? Nigdy wcześniej go nie spotkałem, więc nawet nie wiedziałem, jak wygląda, ale za to znałem mnóstwo opowieści z jego udziałem i większość przedstawiała go negatywnie. Teraz zaczynałem w głębi ducha przyznawać Chloe rację, co do tego osobnika. Czułem, że moja siostra będzie zadowolona, gdy jej powiem, że go poznałem i nie polubiłem.
A pozostali to: Ethan – kontynuował Lachlan i wskazał na czarnowłosego chłopaka w bokserce, dzięki której rozpoznałem w nim chłopaka, z którym całowała się Evie. – Lucas, ale jego chyba znasz. Marcus. – Wysoki szatyn w baseballówce skinął mi głową. – I Duncan. – Ostatni chłopak siedział tuż koło Marcusa i wyglądało to dość zabawnie, ponieważ był zupełnie niższy i miał drobniejszą budowę ciała. Przeciwieństwa się przyciągają.
Czułem się skrępowany tyloma nowymi osobami i bałem się, że zaraz pozapominam ich imiona, więc wolałem się nie odzywać. Razem z Lachlanem przysiedliśmy obok Lucasa, co nie było najlepszym miejscem, ponieważ dokładnie naprzeciwko siedział Ollie. Rozmawialiśmy już chwilę (ja głównie się przysłuchiwałem), kiedy spostrzegłem, że on przygląda mi się jakoś dziwnie intensywnie. Gdy dostrzegł mój wzrok, uniósł kpiąco jedną brew i, nie zwracając uwagi na obecną rozmowę, po prostu wtrącił:
Dlaczego ponad połowa twoich włosów tworzy grzywkę?
Chłopacy zaśmiali się na ten komentarz, a ja miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Kolejny raz na pomoc przybył mi Lachlan.
Ollie, nie musisz się tak czepiać.
Ollie tylko wzruszył ramionami, ale jego mina jasno sugerowała, że nie zamierzał mi odpuszczać. Dlaczego wszyscy musieli na mnie naskakiwać?
No, Alex – zaczął Duncan – powiedz mi, jak to jest mieć za siostrę taką dupę jak Chloe?
Speszyłem się. Co to w ogóle za pytanie?
Mówisz o mojej dziewczynie – warknął Lucas.
Która wcale nie jest dupą – dorzucił Ollie.
Jest bardzo ładna – powiedziałem ciszej, co inni i tak dosłyszeli pomimo głośnej muzyki dudniącej nam w uszach.
Ciekawe, gdzie. Zresztą to chyba normalne. Cała wasza rodzina jest taka brzydka? – zwrócił się do mnie.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Totalnie mnie zamurowało. Czy ten chłopak musiał być taki bezpośredni? I niemiły? Powoli zaczynałem rozumieć, dlaczego Chloe tak chętnie go obmawiała. Oczywiście, moja siostra faktycznie była dość wredną osobą, co zapewne wiązało się też z tym, że wraz z Ollie'm non stop sobie dogryzali i wzmacniali swoją wzajemną nienawiść.
Z tej żenującej sytuacji uratowało mnie nadejście jakiegoś innego chłopaka i dziewczyny. Chłopak był całkiem wysokim blondynem o niebieskich oczach i na pierwszy rzut oka uznałem, że jest podobny do Lachlana. Szybko jednak zdałem sobie sprawę, że muszę być w błędzie, ponieważ jego mimika twarzy jasno dawała do zrozumienia, że jest pewnym siebie zarozumialcem. Chłopak usiadł koło Ollie'ego, a dziewczyna, w której rozpoznałem Aishę po jej charakterystycznych fioletowych pasemkach, usiadła mu na kolanach i wtuliła się w jego szyję.
Lachlan nachylił się do mnie:
To jest właśnie Aaron. – Zrobił krótką przerwę. – I Aisha, ale to przyjaciółka twojej siostry, więc...
Kojarzę ją – zapewniłem.
Aisha też pewnie kojarzyła mnie, ale na chwilę obecną była bardziej zainteresowana Aaronem. Odwróciłem wzrok, bo ich zachowanie weszło w pewną sferę intymności i chyba nikt nie powinien tego oglądać. Choć gdyby nie chcieli, żeby ktoś to oglądał, to pewnie by tu nie usiedli.
Emm, ja chyba będę lecieć – powiedziałem, bo czułem, że jak na jeden raz to dla mnie już stanowczo za dużo wrażeń.
A to nie jest twój dom? – zapytał napastliwie Ollie. On chyba wziął sobie za punkt honoru przyczepić się do mnie najwięcej, jak to możliwe.
No... jest – wydukałem.
W tym momencie rozległ się dość głośny mlask. Wszyscy spojrzeliśmy w kierunku jego źródła, prosto na Aarona i Aishę, którzy po prostu zaczęli się całować. Ich języki krążyły ze sobą w namiętnym tańcu, a my mogliśmy to oglądać. Dostrzegłem, że ręka chłopaka sięgnęła gdzieś pomiędzy nogi dziewczyny. Odwróciłem wzrok zażenowany, czując, że jestem czerwony.
Aaron – warknął ostro Ollie. Jego głos był niczym brzytwa i gdyby mógł, pewnie odciąłby tej dwójce języki samym tonem swojego głosu.
Co? – zapytał tępo blondyn, odrywając się niechętnie od Aishy i zerkając na przyjaciela.
Kurwa, stary. Znajdź jakiś pokój! Od oglądania tych waszych macanek chce mi się rzygać.
Aaron uśmiechnął się kpiąco.
Ja wiem, że mi zazdrościsz i jesteś zły o to, że nie możesz znaleźć sobie jakiejś dupy do ruchania, ale uspokój się troszeczkę. Rozejrzyj się, tak wiele tu ładnych ludzi. A gdybyś użył trochę uroku osobistego, bo na pewno go gdzieś masz, to znalazłby się ktoś chętny.
Jeśli Aisha poczuła się urażona tym, że została przyrównana do dupy do ruchania, to nie dała tego po sobie poznać.
Idę zapalić – warknął po prostu Ollie. Kiedy odszedł z naszego towarzystwa, poczułem się trochę pewniej i swobodniej. Uśmiechnąłem się nieśmiało do reszty, a oni nawet to odwzajemnili (z wyjątkiem parki, która szybko wróciła do swoich zajęć). Pomyślałem, że może znalezienie znajomych nie będzie takie trudne, o ile tylko uda mi się unikać takich nieprzyjemnych typów jak Ollie.
Nie przejmuj się nim. – Lachlan zwrócił się bezpośrednio do mnie. – Ma wiecznie zły humor, wiecznie jest obrażony na cały świat i naprawdę ciężko mu dogodzić. Ale jeśli go trochę bliżej poznać, to jest naprawdę spoko. Przy naszym pierwszym spotkaniu też był dla mnie niemiły i trochę się go bałem, ale z czasem zmieniłem o nim zdanie. On lubi zrażać do siebie ludzi, ale da się go lubić.
Czego nie może potwierdzić moja siostra.
Lachlan zaśmiał się.
No tak. – Zerknął w stronę, gdzie siedzieli Aaron i Aisha. – Może stąd pójdziemy?
Zgodziłem się, ponieważ nie miałem ochoty oglądać na mojej pierwszej imprezie, jak jacyś obcy ludzie się obmacują. Lachlan nachylił się do mnie:
Jest jakieś miejsce, gdzie jest trochę ciszej i moglibyśmy normalnie porozmawiać?
Możemy iść do mnie – zaproponowałem nieśmiało. Nie miewałem w moim pokoju żadnych gości poza Chloe, ale przed nią miałem, czego się wstydzić. Trochę się tremowałem od razu pokazywać mój pokój z regałami wypchanymi klasycznymi powieściami. Nie chciałem do siebie zrazić Lachlana przez jakieś dziwne zainteresowania. A poza tym miałem nadzieję, że nie zostawiłem też u siebie okropnego bałaganu.
I tak poprowadziłem Lachlana na górę. Kiedy ręce zaczęły mi się trząść ze zdenerwowania, powtarzałem sobie w myślach, że za bardzo się przejmuję. Nie pomogło. Uspokoiłem się dopiero, gdy weszliśmy do środka, zamknąłem drzwi i zrobiło się ciszej, a Lachlan od razu się do mnie uśmiechnął. Dopiero potem zaczął przyglądać się pokojowi z zainteresowaniem. Usiadłem na łóżku po turecku i obserwowałem go, jak przyglądał się wystrojowi. Zatrzymał się na dłużej w jednym punkcie, po czym odwrócił się w moją stronę i wskazał za jedną jedyną ramkę ze zdjęciem przedstawiającym Chloe i mnie.
Jesteście blisko, prawda?
To siostra – odparłem tylko.
Chloe bardzo się tobą przejmuje, wiesz? Lucas nam mówił. To naprawdę miłe. Wiesz, lubię twoją siostrę, ale zawsze myślałem, że taka twarda z niej babka, której nie rodzina w głowie.
Bo tak jest – potwierdziłem i wzruszyłem ramionami. – Nie mamy dobrego kontaktu z rodzicami, więc trzymamy ze sobą.
Lachlan drgnął ledwie zauważalnie, gdy to powiedziałem. Przestraszyłem się, że może go uraziłem, ale on jednak nie skomentował tego w żaden sposób. Podszedł do regału i wykrzyknął zaskoczony:
Wow, ile Szekspira! Masz trzy różne wydania Makbeta.
Skinąłem głową z zażenowaniem. To już podchodziło pod jakąś chorą paranoję.
To mój ulubiony pisarz – powiedziałem.
Da się zauważyć – przyznał Lachlan. – Lubię Romea i Julię. To naprawdę uroczy romans, szkoda tylko że tak źle się kończy. Ale jest to tak absolutnie klasyczne i fantastyczne dzieło, że nie sposób go nie kochać.
Pokiwałem głową. Kochałem wszystkie dzieła Szekspira i o każdym mógłbym mówić tylko w superlatywach, nie mówiąc już o tym, że większą część potrafiłem recytować z pamięci.
Która sztuka jest twoją ulubioną? – zapytał Lachlan.
O nie! – zawołałem. – Nie rób mi tego. To jak wybieranie ulubionego dziecka. To stanowczo za trudne pytanie.
Blondyn zachichotał.
Okay, coś w tym jest – przyznał Lachlan.
A ty co lubisz?
Muzykę – odparł bez zawahania. – Ja i moja siostra uczyliśmy się kiedyś w szkole muzycznej. Teraz już nie robię tego tak profesjonalnie, ale nadal bardzo poważnie interesuję się muzyką.
Pokiwałem głową.
Dlaczego zrezygnowałeś ze szkoły muzycznej?
Lachlan poruszył się niespokojnie, co odebrałem, że wkroczyliśmy na trudny temat. Niedobrze. Nie wypada zadawać prywatnych pytań na pierwszych rozmowach z osobami, które potencjalnie mogą zostać naszymi przyjaciółmi.
Nie musisz odpowiadać – wycofałem się z tego pytania.
Przeniosłem się tutaj – powiedział po prostu. – Dlatego zrezygnowałem.
Przeniosłeś się... do szkoły czy do miasta?
Do miasta. Pochodzę ze stolicy. Tam się urodziłem i wychowywałem. W Auckland mieszkam u ciotki.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem. Podejrzewałem, że rodzina Lachlana zupełnie jak moja też była dysfunkcyjna. W naszej szkole dla bogatych i rozpuszczonych dzieciaków większość miała problemy ze swoimi rodzicami. Nikt nie lubił jednak o tym rozmawiać. Wszyscy udawaliśmy, że jest w porządku i że lubimy to, że mamy pełną kontrolę nad naszymi życiami. Większość jednak wiele by oddała, żeby tylko rodzice spędzili z nimi więcej czasu. Ja bym oddał.
A twoja siostra? – zapytałem, żeby zmienić temat. – Jest starsza czy młodsza?
Lachlan uśmiechnął się tak radośnie na wspomnienie swojej siostry, że miałem ochotę zrobić mu zdjęcie, żeby zachować ten uśmiech dla innych.
Jest starsza. Nie mieszka tutaj i w zasadzie rzadko się widujemy, ale naprawdę ją uwielbiam.
Uśmiechnąłem się delikatnie. Też uwielbiałem moją siostrę. Tylko nie wyobrażałem sobie się z nią nie widywać. Chloe była w zasadzie jedyną osobą, która powstrzymywała mnie od totalnego rozsypania, odkąd zaczęła się szkoła, a ja wciąż nie miałem znajomych. W każdym razie, teraz miałem nadzieję, że może zaprzyjaźnię się z Lachlanem i moje życie stanie się bardziej znośne. Naprawdę dobrze mi się z nim rozmawiało i chyba nawet mu wcale nie przeszkadzało to, że jestem dwa lata młodszy. Byłoby fajnie gdyby on też mnie polubił. Moglibyśmy razem chodzić na szejki.

4 komentarze:

  1. Alex ma przyjaciela, Alex ma przyjaciela Xd
    Tsa jasne, tak to się teraz mówi "na szejki" ;)
    Rozkręcaj dalej opowiadanie i powodzenia z maratonem <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale żeby w szejkach były podteksty... xDDD
      to opowiadanie, mam nadzieję, rozwinie się dzięki maratonowi :D
      dziękuję bardzo, przyda się. serio xd

      Usuń
  2. Hej,
    wspaniale, tego całego Oliego też nie polubiłam choć liczyłam, że coś będzie między nimi, ale jeszcze wszystko może się zdarzyć, Alex ma przyjaciela, prawda? a może i kogoś więcej, lachlan to taki fajny chłopak, zszedł na imprezę za namową, ale i tak to się liczy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniały rozdział, Oliego jakoś też tak nie polubiłam, choć skrycie liczyłam, że coś będzie między nimi, ale jeszcze wszystko może się tutaj zdarzyć, Alex ma przyjaciela, prawda? a może i kogoś więcej, zszedł na imprezę za namową, ale i tak to się liczy, prawda?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń