sobota, 8 kwietnia 2017

Rozdział 3 [Shine, baby!]

Aaron

Nie bolała mnie głowa, zauważyłem, gdy powoli zaczynała wracać mi świadomość.
Ścierpła mi ręka, pomyślałem, kiedy spróbowałem sięgnąć do moich włosów.
Otworzyłem lekko oczy, bo kontakt ze światłem skutecznie mi je przymykał. Spróbowałem zorientować się w sytuacji w jakiej się znalazłem i naprawdę było mi ciężko sobie przypomnieć. Pierwsza rzecz potwierdzona, wypiłem wczoraj za dużo. Mojej ręce dopływ krwi skutecznie blokowała jakaś dziewczyna. To dlatego mi ścierpła ta ręka, stwierdziłem logicznie. Dziewczyna miała na sobie tylko bieliznę. Ja zachowałem też spodnie, ale koszulkę gdzieś straciłem. Druga rzecz potwierdzona, zaliczyłem wczoraj. Ciekawe, czy rzygałem.

W momencie, kiedy ta myśl pojawiła się w mojej głowie, mój żołądek odezwał się, jak na zawołanie. Zerwałem się gwałtownie, nie przejmując się moją partnerką z poprzedniej nocy i przyłożyłem dłoń do ust. Chwilę zajęło mi rozeznanie się w sytuacji. Dom Chloe, dziewczyny Lucasa. Przypomniałem sobie, gdzie jest łazienka i obrałem nowy cel. Na szczęście była wolna, więc od razu podbiegłem do kibla i oddałem treść żołądkową.
Uch – jęknąłem, gdy torsje trochę się uspokoiły. Myślałem, że tym razem nie przeholowałem.
Muszę ograniczyć picie, pomyślałem stanowczo. Obiecywałem to sobie po każdej imprezie. Jeszcze nie udało mi się tego spełnić.
Chwilę później znów mnie zerwało, więc nachyliłem się nad ubikacją.
Aaron? – Usłyszałem za sobą cichy głos. Chciałem się odwrócić, żeby sprawdzić, kto to był, choć podejrzewałem, że to Lachlan. Nie udało mi się jednak upewnić w moich domysłach, ponieważ jeszcze raz coś odezwało się w moim żołądku i chwilę później zaliczyłem kolejne zbliżenie z muszlą klozetową.
Poczułem rękę na moich plecach. Koło mnie przyklęknął blondyn o niebieskich oczach i gładkiej, młodej twarzy. Lachlan. Zerknąłem na niego kątem oka, starając nie oddalać się od mojego obecnego zbiornika na wymioty.
Chłopak pogłaskał mnie po plecach, a potem przeczesał palcami moje włosy, odgarniając je na bok, tak aby nie wpadały mi do oczu. Potem podał mi szklaną szklankę, w której znajdowała się woda.
Napij się – powiedział Lachlan.
Sięgnąłem po naczynie i przepłukałem usta. Dopiero potem wziąłem drugi łyk i odważyłem się go przełknąć.
Dzięki – mruknąłem.
Przyjaźniłem się z Lachlanem od trzech lat. Byłem od niego o rok starszy, więc chodziłem do trzynastej klasy, a on – do dwunastej. Poznaliśmy się w szkole, świeżo po rozpoczęciu mojego jedenastego roku, gdy pojawili się nowi uczniowie. Lachlan zapadł mi w pamięć kilka razy na przerwach, gdy chodził po korytarzach ze swoim rówieśnikiem, Ethanem. Zawsze uśmiechał się promiennie, chętnie pomagał innym ludziom, uczuł się dobrze i zachowywał nienagannie. Ja też kiedyś taki byłem. Zanim poszedłem do liceum.
Ponieważ ja nie czułem się dobrze w tamtym moim poprzednim wcieleniu (i nigdy nie uśmiechałem się tak dużo jak Lachlan), pomyślałem, że może powinienem pomóc mu się zmienić. Zaprosiłem go wraz z Ethanem na jedną z imprez, którą organizowałem razem z Ollie'm i Lucasem. Chciałem wprowadzić tego uroczego blondaska w świat pełen szaleństw, jednonocnych przygód, litrów alkoholu i wyzwolenia od rodziców. Nie wiedziałem jednak, że Lachlan wcale tego nie chciał. Lubił być tym pozytywnym, zawsze dobrym chłopakiem. Postanowiłem dać mu spokój.
Potem pojawił się Ollie z prośbą, abym na następną imprezę też zaprosił Lachlana. Chyba się polubili, przeciwieństwa się przyciągają – wredny i miły. (Potem Ollie mi wyznał, że Lachlan po prostu wpadł mu w oko. Lubił takich chłopaków – o błękitnych oczach i jasnych blond włosach. Ja też kiedyś mu się podobałem.) I tak jakoś od imprezy do imprezy zaczęliśmy się spotykać coraz częściej, a nasza piątka stała się dość ciasnym gronem. Pomagaliśmy Lucasowi poderwać Chloe, wspieraliśmy też Ethana, gdy zainteresował się Evie. Lachlan zawsze stawał po naszej stronie, dzielnie wysłuchiwał, kiedy potrzebowaliśmy się wygadać i zalewał nas wszystkich pokładami optymizmu, zawsze poprawiając nam humor. Nie czułem z nim szczególnej więzi, szczególnie że jego styl bycia bardzo przeczył mojemu podejściu do życia. Wszystko jednak się zmieniło.
Jak wiele różnych historii w naszym przypadku punktem początkowym była impreza. Mieliśmy wszyscy w piątkę iść do klubu, tak planowaliśmy na początku. Potem jednak odpadł Ethan, bo chciał spotkać się z Evie. Szybko potem pożegnaliśmy z tego wyjścia Lucasa, który wybrał Chloe. I została nas trójka – Ollie, Lach i ja. Ollie odpadł tuż przed samym wyjściem, podobno gorzej się poczuł. Nie czułem się szczególnie komfortowo, idąc tylko z Lachlanem, ale on w sumie mnie lubił, a ja nie chciałem odpuszczać sobie jednej imprezy.
Wówczas w klubie wywiązała się między nami rozmowa, która poruszyła temat wiecznie szczęśliwego i zadowolonego z życia Lachlana. Zauważyłem, że wiele ludzi zazdrości mu takiego podejścia, na co on się zaskoczył, bo nie wiedział, że ludzie tak go odbierają. Ja, również zawistny, wytknąłem mu, że nie ma problemów, więc jego życie musi być idealne. Nie wiedziałem jednak wielu rzeczy. Chociażby tego, że Lachlan nie lubi rozmawiać o swojej przeszłości. Nie zezłościł się na mnie, że tak pochopnie go oceniłem, po prostu powiedział mi prawdę. Od tamtego czasu staliśmy się sobie naprawdę bliskimi przyjaciółmi. Zawsze mogłem na niego liczyć, a on mógł na mnie. I chociażby teraz, gdy tylko zajmował się mną, gdy rzygałem, czułem, że miałem przy sobie naprawdę dobrą duszę.
Jak się czujesz? – zapytał. To było bardzo urocze, że się tak o mnie martwił.
Ujdzie – odparłem, opierając się o ścianę koło kibelka. Torsje mi odpuściły i poczułem się trochę lepiej, więc zdawało się, że moja przygoda z muszlą już się zakończyła.
Lachlan usiadł obok mnie, trzymając dla mnie szklankę, i podciągnął kolana pod klatkę piersiową.
Nienawidzę rzygać – dodałem. – Rzygałeś kiedyś przez picie?
Nie. – Blondyn pokręcił głową. – I jakoś nie planuję, jak tak ciebie oglądam. Boli cię głowa?
Nie, jest w porządku.
To dobrze.
Pokiwałem głową. Rozejrzałem się z zaciekawieniem po łazience. Pomieszczenie było naprawdę duże, ładnie wykafelkowane w kolorach brązu i beżu. Podejrzewałem, że wzór został zaprojektowany przez specjalnie wynajęte do tego osoby. Przy jednej ze ścian wbudowano naprawdę dużą wannę z hydromasażem, a na przeciwnej ścianie powieszono długie poziome lustro. Pod nim umieszczono blaty z dwoma umywalkami. Łazienka wyglądała jak typowa łazienka bogaczy. U mnie w domu też takie były.
Obudziłem się koło jakiejś laski – powiedziałem. – Nie pamiętam, jak się nazywa, ale jak zdążyłem zauważyć, to nie była Aisha. Wydaje mi się, że wczoraj się z nią szlajałem, a potem chyba się całowaliśmy. Wiesz, co się z nią potem stało?
Lachlan pokręcił głową.
Nie wiem. Byłem wtedy z Alexem.
Alexem?
Bratem Chloe.
Ach, no tak – powiedziałem ze zrozumieniem. Lucas wspomniał nam, że Chloe w zasadzie organizuje tę imprezę dla swojego brata. Chciała chyba go trochę rozerwać i zapoznać go z jakimiś nowymi ludźmi. Najwidoczniej jej się udało, skoro Lachlan spędził z nim trochę czasu. – Jaki on jest?
Miły, nieśmiały, ale dobrze mi się z nim rozmawia.
Dwa lata młodszy – dodałem.
Ja jestem rok młodszy, a i tak się ze mną zadajesz.
Wzruszyłem ramionami. Lachlan był bardzo dojrzały jak na swój wiek. Ale Alexa nie znałem, więc darowałem sobie ocenianie go. Gdyby Chloe się dowiedziała, że źle mówię o jej bracie, pewnie uszkodziłaby mi jaja.
Nieważne – powiedziałem. Wyciągnąłem Lachlanowi z ręki szklankę i znów trochę się napiłem. Potem przepłukałem usta, wyplułem do kibla i spuściłem wodę.
Już lepiej? Nie będziesz już wymiotował?
Pokręciłem się głową. Pierwsze mdłości przeszły, a potem trochę pogadaliśmy, przez co odciągnąłem moje myśli i poczułem się pewniej. Zawsze istniało ryzyko, że znów się zbełtam, ale nie chciałem też tu spędzić całego dnia.
Razem opuściliśmy łazienkę i zdałem sobie sprawę, że znajdujemy się w holu na piętrze. W wolnych miejscach pomiędzy drzwiami do pokojów umieszczono jakieś artystyczne bohomazy, których nie powstydziłby się żaden zamożny człowiek. U mnie w domu też były podobne.
Która jest godzina? – zapytałem z zastanowieniem. Myślałem, że może spotkamy w salonie jakichś domowników albo inne osoby z imprezy zbierające się do domu. Tymczasem, faktycznie spotkaliśmy tę drugą grupę, tylko że wszyscy spali powykładani, gdzie tylko mogli. Skoro skończyły się wolne miejsca na sofie, ludzie po prostu położyli się na podłodze. Nie miałem pojęcia, gdzie ja spałem dokładnie, ale byłem przekonany, że obudziłem się w łóżku.
Chwilę przed dziewiątą.
Uniosłem brwi.
Pierwszy raz tak wcześniej wstałem po imprezie.
To musiała być słaba impreza w takim razie.
Nie, no co ty. Było fajnie.
Jak zawsze – zaśmiał się Lachlan. Oczywiście, miał rację. Jeśli na imprezie nie wydarzyło się nic szczególnie ciekawego, ale bawiłem się dobrze, oceniałem je tak samo. Zawsze.
Poszliśmy do kuchni, żeby przygotować sobie coś do zjedzenia, póki jeszcze wszyscy nie wstali i można było zrobić to w spokoju. Ponieważ już kiedyś odwiedziliśmy Chloe, czuliśmy się tutaj w miarę swobodnie. Lachlan zaczął przygotowywać nam śniadanie, choć ja akurat planowałem uraczyć się jedynie szklanką wody. Wolałem nie ryzykować kolejnego biegu o życie do łazienki.
Pewnie nie chcesz jeść – powiedział Lachlan.
Nie wiem, czy zniosę widok ciebie jedzącego – zażartowałem. Tak naprawdę nie myślałem, żeby było ze mną aż tak źle, ale Lach zawsze martwił się trochę za dużo.
Po śniadaniu chciałem do razu wracać do domu, ale Lachlan stwierdził, żebym jeszcze odczekał. Jego zdaniem wciąż mnie trzymało, z czym ja się nie zgadzałem, ale z drugiej strony zawsze cechowałem się lekkomyślnością. Zaufałem przyjacielowi, więc usiedliśmy w kuchni przy stole i po prostu sobie rozmawialiśmy przez godzinkę. Potem w końcu zaczęliśmy się zbierać. Blondyn chciał mnie jeszcze przekonywać, żeby poczekał dłużej, aż wstanie więcej osób, ale już naprawdę zaczynało mnie to nudzić.
Przed domem na podjeździe stało moje srebrne volvo. Rodzice zafundowali mi je, gdy skończyłem osiemnaście lat. Po otrzymaniu tego prezentu okropnie się pokłóciliśmy, ponieważ wiedziałem, że kryło się w tym coś więcej. Oni próbowali mnie przekupić drogim prezentem i zmusić do podążania drogą wyznaczoną przez nich. Gdy tylko im to wytknąłem, od razu zaprzeczyli, ale i tak wiedziałem, że kłamali. Przynajmniej pozwolili mi zachować auto.
Lachlan wsiadł z lewej strony na miejscu pasażera, a ja zasiadłem za kierownicą. Zawsze podwoziłem go po imprezach. Chłopak nie miał prawa jazdy i na razie nie planował robić, ponieważ mieszkał z ciotką, a jej nie było stać na zakup samochodu dla niego. Nie żeby Lachlan narzekał, on chyba nigdy nie śmiałby żądać czegokolwiek od ciotki.
Przejazd zajął nam nie dłużej niż piętnaście minut, bo o tej godzinie na szczęście nie było korków. Zaparkowałem pod niewielkim, ale zadbanym domem jednopiętrowym. Ciotka Lachlana całkiem nieźle zarabiała, bo miała własne przedsiębiorstwo, ale ostatnio podobno spadły jej trochę obroty i musiała bezpieczniej podejmować wszystkie decyzje.
Lachlan pożegnał się ze mną swoim wyjątkowo optymistycznym uśmiechem i poprosił, żebym prowadził ostrożnie. Potem mogłem pojechać do domu.
Podwożenie Lachlana mógłbym uznać za odrobinę uciążliwe, ponieważ ja mieszkałem w zupełnie innej części miasta, ale zawracałem sobie tym głowy. Przyjaźniliśmy się, więc pomagaliśmy sobie nawzajem.
Mój dom leżał w jednej z tych dzielnic, gdzie każdy sąsiad próbował przed sąsiadem zaimponować. Moi rodzice akurat pod tym względem byli całkiem mądrymi ludźmi i nigdy nie przejmowali się utarczkami z innymi mieszkańcami. Nasz dom został wybudowany tak, żeby był użyteczny – rozplanowano wszystkie wymagane pomieszczenia, odpowiednie wielkości – i tak go wybudowano. Z zewnątrz był bardzo prosty, bez zbędnych ozdób, jak łuki czy kolumny, biały, dwupiętrowy o szarym, pochyłym dachu. Ogród też nie był wyjątkowy, po prostu zawsze idealnie przystrzyżona trawka, a z tyłu znajdowało się parę krzewów i drzew, którym zajmował się pan Mike, starszy ogrodnik. Przychodził zawsze w poniedziałki i czwartki, żeby zadbać o rośliny, i zawsze starałem się być wtedy w domu. Nie po to, żeby go pilnować, bo uważałem go za naprawdę mądrego człowieka, który w swoim życiu już wiele przeżył, więc chętnie z nim rozmawiałem.
Wjechałem do garażu, osobnej budowli stojącej na prawo od domu. Garaż był zbudowany w tym samym stylu, cechował się prostotą, białymi ścianami i szarym, pochyłym dachem. Zawsze jednak doceniałem to miejsce, ponieważ jego wielkość spełniała wszystkie oczekiwania – mieściły się tam dwa samochody.
Z niezadowoleniem zauważyłem, że wewnątrz stał też samochód rodziców. Nie cieszyłem się z tego, ponieważ to oznaczało, że spotkam ich w domu i zapewne czekała nas kolejna konfrontacja. Jak ich znałem, od razu rzucą się z mordą o to, że poszedłem na imprezę, a potem będą mnie zmuszać do rzeczy, którym nie chciałem robić. Zawsze tak było.
Chciałem odczekać w samochodzie kilka godzin, ale uznałem to za dziecinne, a ja przecież byłem już dorosły. Zebrałem się w sobie i poszedłem do domu. Matka chyba tylko czekała, aż wrócę, że zrobić mi burę. Starałem się przemknąć niepostrzeżenie przez korytarz, ale siedziała w kuchni przy otwartych drzwiach, więc od razu mnie dostrzegła.
Aaron! – zawołała. – Nie przywitasz się ze mną?
Zacisnąłem zęby. Nie przywitasz się ze mną, przedrzeźniałem ją w myślach. Wszedłem do kuchni, która zawsze była idealnie wysprzątana, tak jakby nikt z niej nie korzystał. Matka siedziała przy stole stojącym na środku pomieszczenia i popijała kawę. Blond włosy, które po nie odziedziczyłem, spięła w luźnego koka, a twarz delikatnie pomalowała. W zasadzie mimo swojego wieku, nadal była dość ładną kobietą, pożądaną przez mężczyzn. Jej charakter jednak był nie do zniesienia.
Dzień dobry – powiedziałem.
Oj – westchnęła, próbując uśmiechnąć się do mnie ciepło. – Tak sztywno będziesz się ze mną witać?
Warknąłem.
Chciałaś, żebym się przywitał, to się przywitałem. Teraz będziesz narzekać, że nie z tobą przywitałem inaczej niż chciałaś? Może następnym razem przywitasz się sama ze sobą w moim imieniu? Będzie łatwiej!
Ta kobieta tak strasznie działała mi na nerwy. Gdyby nie to, że wraz z ojcem zaopatrywała mnie pieniężnie, już dawno bym od niej uciekł. Z nią naprawdę ciężko się żyło.
Aaron – mruknęła, udając wielce zranioną. – Nie podoba mi się to, że tak się odwracasz ode mnie i od taty.
A mi nie podoba się to, że mnie kontrolujecie! – krzyknąłem.
Przecież możesz chodzić na imprezy, kiedy chcesz... – powiedziała cicho.
Tak, ja sobie pójdę na imprezę, a potem czegoś chcesz w zamian. A jak nie ty, to ojciec. Albo narzekacie, gdy tylko wrócę, że znowu gdzieś poszedłem. Z wami nie da się żyć.
Aaron, kochanie – powiedziała miękko. Z tej mojej matki to straszna manipulatorka była. Potrafiła tak silnie grać na czyichś uczuciach, że zawsze udawało jej się osiągnąć, co tylko sobie wymarzyła. Kiedyś, jak byłem młodszy, to jej się dawałem. Jedno słowo powiedziała tym swoim cienkim, skrzywdzonym głosikiem i już robiłem, co tylko zachciała. Ale z czasem zmądrzałem i dojrzałem, jaką jest okrutną osobą. Ojciec zresztą nie był lepszy. Oni oboje wyniszczali mnie od środka od małego i tworzyli idealnego, posłusznego synalka. Nie spodziewali się, że dostrzegę ich prawdziwe oblicza i wyłamię się spod ich kontroli. Pewnie gdyby wiedzieli wcześniej, że to nastąpi, to stworzyliby sobie więcej takich marionetek. – My z tatą chcemy – kontynuowała matka – żebyś tylko był szczęśliwy. Nic więcej.
Więc nie stawajcie na mojej drodze do szczęścia!
Ona znów myślała, że tymi ckliwymi tekstami obudzi we mnie jakieś pokłady miłości w stosunku do niej. Musiałem zachować zimną krew. Gdybym tylko okazał choć trochę słabości, ona od razu by to wykorzystała i otruła swoim jadem. Znów stałbym się więźniem moich rodziców.
Dobrze, syneczku, jak tylko chcesz – poddała się, ale to było tylko chwilowe. Za jakiś czas znów spróbuje. – Nie będziemy ci dzisiaj z tatą przeszkadzać. Jakbyś jednak chciał, to potem chętnie zrobię ci coś do jedzenia, dobrze?
Kolejny raz próbowała udawać tę idealną matkę, która zrobiłaby wszystko dla swojego syneczka. Jakimś takim banalnym aktem jak przygotowanie obiadu chciała odegrać rolę, że niby się mną zajmuje.
Nic od ciebie nie chcę! – krzyknąłem. Czasami miałem takie chwile, w których bardzo chciałem, żeby ona zniknęła. To była jedna z nich.
Matka tylko pokiwała potulnie głową, nie odpowiadając już na mój krzyk. Wydawało mi się, że w końcu do niej dotarło, bo mi odpuściła. Wziąłem butelkę wody i wyszedłem z kuchni, nie zwracając na nią uwagi. Popieprzona kobieta.
Wróciłem do siebie do pokoju, ale tylko po to, żeby wziąć rzeczy na przebranie. Potem poszedłem do łazienki, żeby wziąć prysznic. Nigdy do końca nie wiedziałem, co się działo ze mną na tych wszystkich imprezach, dlatego wolałem się dokładnie umyć. Nie wspominając już o tym, że pewnie jebało ode mnie rzygami na kilometr. Wciąż czułem nieprzyjemny posmak w buzi, więc umyłem też bardzo dokładnie zęby, chcąc pozbyć się tego syfu. Nadal czułem ogromną nienawiść do czynności, jaką było wymiotowanie, ale upłynęło już trochę czasu i znów nabierałem ochotę na jakąś kolejną imprezę, co zapewne znów skończy się tak samo.
Odświeżony, czułem się znacznie lepiej. Prysznic naprawdę dobrze mi zrobił, bo ochłonąłem także po napiętym spotkaniu z matką.
W swoim pokoju, zabrałem się za odrabianie lekcji. Przed wszystkimi ludźmi pozowałem, że jestem ogromnym nieukiem, który nigdy nic nie wie i zawsze dostaje szmaty ze sprawdzianów, ale tak naprawdę tylko udawałem. Na koniec zeszłego roku, jednak z nauczycielek powiedziała mi, że miałem jedną z najwyższych średni w szkole. To był ściśle strzeżony sekret. Nawet Ollie i reszta chłopaków nie wiedzieli, że tak dużo zakuwam. Nie przyznawałem się do tego ludziom, bo to nie pasowało do mojego wizerunku bad boya, ale lubiłem się uczyć. Dlatego to robiłem. Poza tym, wiedziałem też, że jak zachowam jak najlepsze oceny, mimo tych wszystkich imprez, to rodzice nie będą mieli się czego czepiać. I faktycznie tak było. Jeszcze kiedyś, w dziesiątej klasie, gdy poznałem Ollie’ego i Lucasa i zacząłem częściej z nimi wychodzić, próbowali to ograniczyć, za każdym razem gasiłem ich kolejną dobrą oceną, którą dostałem ze sprawdzianu. Z tym argumentem nie umieli dyskutować.
Dlatego też zacząłem przygotowywać się do szkoły. Czekał mnie sprawdzian z historii w przyszłym tygodniu, więc rozplanowałem sobie naukę tematów. Napisałem też wypracowanie na angielski, ale zrobiłem to trochę na odwal się. Nie zależało mi na samych maksymalnych ocenach, te prawdę mówiąc trochę mnie wkurzały. Nie lubiłem być najlepszy, wolałem przeciętność, bo wtedy się nie wyróżniałem.
Matka mnie nie okłamała. Ani ona, ani ojciec nie zajrzeli do mnie dzisiaj do pokoju. Bardzo się cieszyłem, że miałem trochę dnia dla siebie. Późnym popołudniem poszedłem do kuchni, żeby zjeść jakiś obiad. W lodówce znalazłem resztki spaghetti przygotowane przez rodziców, więc odgrzałem sobie makaron w mikrofali. Z gotowym posiłkiem zaszyłem się u siebie w pokoju. W domu było zaskakująco cicho i podejrzewałem, że rodzice może gdzieś razem wyszli. Nie wnikałem w to, a już tym bardziej nie planowałem ich szukać.
Późnym wieczorem odezwał się mój telefon. Napis na ekranie głosił, że to Ollie próbuje się ze mną skontaktować.
Cześć – przywitałem się.
Aaron? – zapytał.
Nie, Bonifacy. Dzwonisz do mnie, to raczej ja odbieram.
Ach, pierdol się – warknął Ollie. Ollie generalnie kpił ze wszystkich ludzi, ale bardzo nie lubił, gdy ktoś kpił z niego. Lubiłem się z nim czasem podroczyć, ale on w sumie odpłacał mi się tym samym.
Dobra, czego chcesz?
Jesteś w domu?
Tak.
Mogę cię odwiedzić? – zapytał.
Po co?
Stęskniłem się za twoją ohydną mordą – warknął, a ja się zaśmiałem. Gdy pierwszy raz Ollie rzucił w moją stronę chamskim komentarzem, nie wiedziałem, jak się zachować. On trochę mnie przerażał, a trochę imponował mi tym, jak świetnie sobie radził z ludźmi i w ogóle nie przejmował się ich opinią. Nigdy nie spodziewałbym się, że mógłbym się z kimś takim zaprzyjaźnić. A jednak. Potem Ollie pomógł mi się także zmienić i to dzięki niemu zauważyłem także, jak okropni są moje rodzice i uwolniłem się spod ich wpływu.
Pewnie już jesteś w drodze do mnie – stwierdziłem.
Jak ty mnie dobrze znasz. Jestem pod twoim domem, wpuścisz mnie?
Westchnąłem. Chyba nie miałem innej opcji.
Opuściłem i poszedłem po Ollie'ego, który czekał za drzwiami. Ollie był całkiem przystojnym chłopakiem i gdyby nie miał wiecznie takiego zarozumiałego wyrazu twarzy, pewnie nie mógłby się opędzić od potencjalnych partnerów. Tak naprawdę swoim stylem bycia zniechęcał do siebie ludzi, ale zostawali przy nim tylko ci wytrwali i prawdziwi.
Co tam? – zapytałem, gdy Ollie rozbierał się i zostawiał swoje rzeczy w holu.
Rzygam życiem – powiedział, przeczesując ręką swoje brązowe włosy. – Rzygałeś dzisiaj po imprezie, co?
Pokiwałem głową i pokierowałem go do mojego pokoju. Na szczęście nie trafiliśmy na moich rodziców, chyba jednak wyszli. Ollie czuł się u mnie w domu całkiem swobodnie, więc od razu wyłożył się na łóżku. Ja usiadłem na krześle od biurka, stojącym przy przeciwnej ścianie i odwróciłem się w jego stronę. Ollie przypatrywał mi się swoimi piwnymi ślepiami i trochę czułem się, jakby mnie skanował.
Jak się nazywała ta lasia z wczoraj? Ta, co ją zaliczyłeś.
Nie mam pojęcia – odparłem zgodnie z prawdą.
Masakra, ale z ciebie gentleman, nawet nie pamiętasz imienia swojej damy.
Uniosłem kpiąco brew.
Jak miał na imię ostatni chłopak, z którym się ruchałeś? – odparowałem.
To było dawno, nikt już tego nie pamięta – powiedział Ollie.
Myślę, że gdybyś chciał, to pewnie być kogoś wyrwał.
Jaka szkoda, że nie chcę – stwierdził poważnie.
Ollie był na tym samym roku co ja, ale był rok młodszy. Psychicznie jednak odbierałem go jako znacznie dojrzalszego. Przede wszystkim to on pomógł mi wyrwać moją pierwszą dziewczynę na seks, gdy miałem szesnaście lat. Wiedziałem, że był doświadczony w tych sprawach, ale nie wiedziałem, jak bardzo. On nigdy nie lubił o tym rozmawiać, a odkąd był z nami w szkole, robił wszystko, żeby unikać kontaktów seksualnych z kimkolwiek. Nie miałem pojęcia, co nim kierowało, ale i tak stałem po jego stronie. Gdy spędzaliśmy czas w swoim gronie, wiele razy namawialiśmy go z Lucasem, żeby może spróbował sobie kogoś poderwać, ale nie chciał. Kiedy jednak jakiś frajer przystawiał się do niego w klubie, zawsze go broniliśmy.
Na pewno znajdziesz tego idealnego – powiedziałem pocieszająco.
Ollie wywrócił oczami.
Nikogo nie szukam. Lubię być sam.
Twoja ręka ci wystarcza?
Na twarz szatyna wpłynął zadziorny uśmiech.
Nie tylko ręka, mam też zabawki.
Uch – jęknąłem i zasłoniłem twarz dłońmi. On uwielbiał mnie prowokować. – Nie chcę o tym gadać.
Słaby jesteś.
Źle mnie wyszkoliłeś.
Powinienem dawać jakieś lekcje wychowania seksualnego.
A jakie rzeczy już robiłeś? – zapytałem z autentyczną ciekawością.
Pokazać ci? Na tobie? – Uniósł brew. Znowu chciał mnie zawstydzić, ale tym razem mu na to nie pozwoliłem.
Zgodziłbym się, ale nie jesteś w moim typie.
Ollie machnął ręką i obrócił się na plecy.
Ale i tak, to ja tłumaczyłem ci, jak przeruchać chłopaka.
Nie musisz mi tego ciągle wytykać.
Jak byłem młodszy zawsze myślałem, że po prostu podobają mi się dziewczyny i tyle. Dopiero kiedy zacząłem się spotykać z dziewczynami i na wielu imprezach przeżyłem wiele jednorazowych przygód trochę poczułem się znudzony. Idąc tropem mojego przyjaciela, który lubił chłopaków, pomyślałem, że ja też mógłbym spróbować. Poprosiłem więc Ollie'ego, aby mi wytłumaczył co i jak, co okazało się dość przydatne, gdy się za to zabrałem, ale teraz on lubił mi to wypominać.
Muszę. To jest to, co robię.
Wkurwiasz innych? – wtrąciłem.
Ollie skinął głową.
Pokłóciłem się z mamą, wiesz – powiedział nagle znacznie ciszej i spokojniej, poważniej. – Ona jest zła, że ciągle chodzę na te imprezy. Myśli, że się staczam i nic dobrego ze mnie nie będzie.
Twoja mama jest w błędzie. Matki takie są, lubią nam narzucać swoją wolę – powiedziałem bez żartów. Wiedziałem, że Ollie miał powód, żeby do mnie przyjść i najwidoczniej właśnie dotarliśmy do tego powodu. 
Nie przeraża cię to? – Ollie poderwał się do siadu i spojrzał na mnie z pełną powagą. – Zaraz skończymy szkołę, zostało nam kilka miesięcy do egzamin. Koniec głupiego nastoletniego życia, koniec tych wszystkich imprez i trzeba brać się za poważne życie. Szukać pracy i robić te inne pierdoły.
Prędzej czy później każdego to dotyka – powiedziałem.
Ale nie czujesz, że to za szybko? Taki Lachlan i Ethan mają jeszcze jeden rok, ale nie my. Musimy decydować o naszym życiu i od tego zależy cała nasza przyszłość. Znaczy, wiem, że w sumie ty się szkołą tak średnio przejmujesz, ale nie boisz się trochę tych zmian?
Wzruszyłem ramionami.
Mam bogatych rodziców, nie muszę nic robić.
Ollie pokiwał głową, trochę zawiedziony, że nie podjąłem tego tematu. Miałem podobne myśli jak on i trochę się bałem, ale po co zadręczać się tym tak wcześnie? Nadal zostało nam pół roku imprezowania, a co się wydarzy potem... to wydarzy się potem. I trzeba będzie to przyjąć.

2 komentarze:

  1. Hej,
    trochę poznaliśmy chłopaków, Ollie był zainteresowany Lanshamem, ciekawe jak dalej się to potoczy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    wspaniale, trochę poznaliśmy teraz chłopaków, Ollie był zainteresowany Lanshamem, ciekawe co dalej...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń