Niska,
zielonowłosa dziewczyna po raz kolejny uderzyła pięścią w worek.
Musiała dużo ćwiczyć, aby nie stracić kondycji. Miała dopiero
szesnaście lat i prawie wszyscy olewali jej osobę. Na misjach
największe zadanie, jakie kiedykolwiek dostała to: „Pilnuj
wejścia, jak zobaczysz coś nie w porządku, możesz wkroczyć w
akcję.”. Oczywiście, wszystko było w porządku i dziewczyna
tylko stała. Na koniec i tak wszyscy powiedzieli jej, że źle
wykonała swoje zadanie! Miała tego dość. Nikt nie brał jej na
poważnie, nie pozwolili jej nawet się wykazać. A ona była lepsza
od dorosłych łowców, którzy mają lepsze doświadczanie.
Zielonowłosa chciała być tylko dostrzeżona. Chciała, by ktoś ją
docenił i powiedział: „Możesz walczyć!”.
Każdy
łowca trenował od małego, a po minimum ośmiu latach szkolenia
zdawało się ostateczne testy. Jeśli się je zaliczyło,
otrzymywało się Licencję. Tak naprawdę tylko niewielkiej grupie
udaje się zdać egzaminy za pierwszym razem. Większość jest
pełnoprawnym Łowcą po średnio czterech próbach. Kiedy nie
udawało się zaliczyć testów, po dwóch miesiącach można było
po raz kolejny podjąć się tego wyzwania. Ta Łowczyni nie musiała.
Zdała za pierwszym podejściem!
Prawie
wszyscy z grupy treningowej zielonowłosej wciąż męczyli się ze
zdobyciem Licencji, gdyż w tym roku egzaminy były wyjątkowo
trudne. Ona swoją miała od czterech miesięcy. Odbyła dopiero
siedem misji, na żadnej nie została potraktowana poważnie, więc
stwierdziła, że powinna zacząć trenować na własną rękę.
Młoda Łowczyni musiała o siebie zadbać, bo nikt nigdy się nią
nie zainteresuje i nigdy nie znajdzie grupy, w której zostanie na
stałe. Czasami miała wrażenie, że to przez kolor jej włosów.
Ale cóż... Lubiła zielony i nie zamierzała się zmieniać.
Dziewczyna
miała swojego idola. Kogoś, kogo naśladowała i chciała być jak
ta osoba. To był Max McCarey. Czerpała z niego inspirację za
każdym razem, gdy chciała się poddać. Uważała go za
niezwykłego, bo mimo tego, że jego rodzice zmarli w walce z
wampirami, on się tego nie obawiał. To takie niesamowite. Któregoś
razu chciałaby, aby to o niej wszyscy mówili, jak o jakiejś
bohaterce. I tak bardzo chciała poznać Maxa! Ale czy ktoś taki jak
on kiedykolwiek zauważy taką dziewczynę, jak ona? Dziewczynę,
którą wszyscy mają w dupie?
*
— Taki z ciebie Łowca jak z koziej dupy trąba – usłyszałem.
Rozejrzałem
się w poszukiwaniu autora tego tekstu. No jasne, moja siostra.
Mówiła do Huke'a, który wyraźnie się zaczerwienił na jej słowa.
Albo się zawstydził, albo zezłościł. Znając życie, pewnie oba.
Znajdowaliśmy
się salonie w Siedzibie Głównej. Kiedy Łowcy nie mieli misji,
treningów, ani innych ciekawych zajęć do roboty przychodzili
właśnie tu. Dziewczyny uwielbiały ze sobą plotkować na różne
tematy. Kiedyś usłyszałem, jak Nikki na jednym wydechu mówi do
innej Łowczyni coś takiego: „Ostatnio słyszałam, jak ktoś
mówił, że Anice widziała, jak Troy i Becca się całują.
Myślisz, że się znów zejdą? Oni bardzo do siebie pasują. W
ogóle nie rozumiem, po co oni się rozstali i to aż cztery razy! No
bo ile można nam robić takie napięcie, prawda? Oni doskonale zdają
sobie sprawę z tego, że wszyscy interesują się ich związkiem,
więc dlaczego o nas nie pomyślą? Oprócz tego, trafiłam ostatnio
na takiego przystojnego łowcę...”, i dalej pozwoliłem sobie nie
słuchać tego bełkotu. Jeśli chodzi o facetów, to bardzo często
się przekomarzaliśmy, gadaliśmy o misjach, podziwialiśmy dupy
albo umawialiśmy na piwo. Różnie było.
Eira,
moja kochana siostra, oraz Huke nie zaliczali się do żadnej z tych
dwóch grup. Oni zapewniali rozrywkę pozostałym przez swoje ciągłe
kłótnie. I właśnie znów się kłócili. Co za zaskoczenie.
— Może nie jestem wybitnym Łowcą, ale przynajmniej moja twarz nie
wygląda jak Pinokio po inwazji termitów.
Wszyscy
się zaśmiali, a moja siostra warknęła wściekle.
— Cóż, na szczęście nie mam zębów jak ty. Żółty kolor jest
naprawdę ładny, ale bez przesady.
—
To bez znaczenia, skoro interesuje się mną sporo osób. Ty jesteś
popularna tylko dlatego, że jesteś tania, niczym wózek w
supermarkecie. Wiesz, wkładasz piątka i pchasz, ile chcesz.
— Wiesz co, skurwielu? Wybaczam ci, bo debilizm to cecha wrodzona i nic
nie możesz na to poradzić. – Po tych słowach po prostu sobie
poszła. Domyśliłem się, że trochę ją ten tekst zabolał, w
końcu została porównana do dziwki. W tej potyczce coś sobie
gorzej poradziła. Nie żebym jej kibicował, czy coś. Za Huke'm też
nie byłem, ja obstawiam przy tym, żeby się pogodzili. Coś się
nie zapowiada.
Zauważyłem,
że Nikki zerka na mnie z drugiego końca salonu. Skinąłem jej
głową, a ona uśmiechnęła się lekko i opuściła salę.
— Zamierzasz pozwalać, by jakiś idiota obrażał twoją siostrę w
taki sposób? – zapytał Chris.
— Jej kłótnie z tym idiotą, to nie moja sprawa. Gdyby choć
próbowała z nim dojść do porozumienia, to może bym się w to
włączył, a tak to mam to w dupie. Nie rozumiem, jak można
nienawidzić się z kimś niemal całe życie.
— On powiedział, że twoja siostra to dziwka i lubi się kurwić.
— W zasadzie, nie powiedział tego. Co najwyżej, dał to do
zrozumienia.
— Czyli ją obraził! – warknął.
— Nie obchodzi mnie to. Chcesz się w to mieszać, to się mieszaj.
Możesz mu nawet iść wjebać.
— A żebyś wiedział, że pójdę.
— To idź.
I
poszedł. Szybkim krokiem skierował się do Huke'a i bez żadnej
zapowiedzi rąbnął go z pięści w twarz. Łowcy zaczęli gwizdać
i kibicować, kiedy Huke oddał Chrisowi i zaczęli się
najzwyczajniej w świecie lać. Patrzyłem na to bez większego
zainteresowania. Nie angażuję się w nie swoje sprawy. Z reguły.
Znudziło
mi się takie stanie i nic nie robienie, więc zdecydowałem, że po
prostu pójdę. Postanowiłem, że zrobię sobie spacer po całej
siedzibie i popatrzę, co tam wyrabiają inni Łowcy. Ci, z którymi
miałem styczność, czasem zachowywali się jak prawdziwa hołota.
To aż bolało, biorąc pod uwagę fakt, że ja okazywałem jedynie
prawdziwie szlacheckie maniery.
Dotarłem
do głównego korytarza, który na końcu rozszerzał się tak
bardzo, że powstał pokój. Ale nie było tu nic. No, prawie. Na
ścianie wisiała duża tablica głosząca tytuł:
RANKING
DZIESIĘCIU NAJLEPSZYCH ŁOWCÓW ŚWIATA
Co
rok odbywało się badanie Łowców. Testowano wówczas każdego
Łowcę oraz spisywano jego wyniki. Brano je potem i ustalano listę
najlepszych Łowców. Odbywało się także uroczyste prezentowanie
najlepszej piątki. A pokazana światu została lista dziesięciu
najlepszych. Ale i tak wiedziałem, na którym miejscu jest niemal
każdy Łowca z Rumming City. Większość lubiła o tym rozmawiać.
Chris był wyjątkiem. Odkąd pamiętam, pytałem go, który jest w
rankingu. Nigdy nie chciał się przyznać. Wiedziałem jedynie, że
nie jest w pierwszej dziesiątce, bo nie było go na liście.
Próbowałem kiedyś nawet tego poszukać, włamując się do
komputera jakiegoś Łowcy Historyka, ale wszystko było zakodowane.
Tylko u Chrisa.
Westchnąłem,
patrząc na tę listę. Od trzech lat nic się nie zmieniło. Można
by stwierdzić, że to trochę irytujące, ale... cóż na samym
początku listy, przy numerze jeden, napisane było nazwisko: Max
McCarey. Tak, byłem najlepszy.
— Rozumiem, że ta lista jest niesamowicie ciekawa, ale czy to jest
powód, dla którego można pozwolić opuścić sobie spotkanie z
samą panią dyrektor, panie McCarey? – usłyszałem poważny głos
za sobą.
Odwróciłem
się powoli, przeczuwając, kto za mną stoi. Nie myliłem się.
To
była wysoka, poważna kobieta. Ciemnobrązowe włosy o lekko
bordowym odcieniu spięła w ciasny kok na czubku głowy. Na jej
nosie spoczywały okulary o grubych szkłach i czarnych oprawkach.
Usta zacisnęła w wąską kreskę, okazując tym swoją
powściągliwość. Na twarzy miała delikatne zmarszczki, ale i tak
nie wyglądała na więcej niż czterdzieści lat, choć w
rzeczywistości miała czterdzieści siedem. Stała prosto i dumnie,
patrząc na mnie z wyższością. Oto pani Trudis Ravale, dyrektor
dyrektorów Organizacji Dievam.
— Em... W zasadzie, kiedy trwało spotkanie nie było mnie tutaj –
powiedziałem.
— Wiem. Ty i Christian Carter wybraliście się na małą wycieczkę do
Laboratorium. Z tego, co słyszałam, zrobiliście naprawdę niezły
bałagan.
— Jakby tam zawsze było czysto – prychnąłem.
— Tak, to prawda. Chemicy i Botanicy średnio dbają o porządek. Jeśli
mogę wiedzieć, co nielegalnego tym razem postanowiłeś sprawdzić?
— Wydaje mi się, że spotkałem wampira, który nie uległ ciemności.
Dotknąłem go, więc na mojej skórze zostało trochę jego próbki.
Odbiłem to na płytce, zalałem płynem Nola i podłączyłem do
GPS'a. Za czterdzieści osiem godzin powinien pojawić się sygnał.
– Wytłumaczyłem wszystko spokojnie, nie przejmując się tym, że
oficjalnie nie miałem prawa tego robić.
— Od teraz ja się zajmę sprawą tego wampira. Dobrze, Max?
Nie
rozumiem, po co ona się w ogóle o to pytała, przecież nie dała
mi możliwości wyboru!
Skinąłem
głową.
— Świetnie. Ach, nie myśl sobie, że ominie was kara. Jeśli nie
będzie was na następnym obowiązkowym spotkaniu, pożałujecie.
Swoją drogą, prawie wszyscy Łowcy plotkują o tym, że ktoś
zawrócił ci w głowie...
Co?
Dalej
już nie słuchałem. Cholera, jak to się rozniosło? Przecież...
Powiedziałem tylko dwóm osobom. Chris nikomu by nie powiedział.
Eira pewnie powiedziała Nikki, a ona przekazała to
najprawdopodobniej Tarrie i Beiano, a one... No cóż, to chyba
logiczne, że wszyscy o tym wiedzą. Cholera!
— Życzę ci powodzenia, Max – usłyszałem delikatny głos pani
dyrektor.
*
— Witam na spotkaniu naszej drużyny – powiedziała Eira.
Znajdowaliśmy
się w salonie – ja, Eira, Chris, Nikki, Huke i Ryan. Niemal
wszyscy członkowie mojej grupy. Oficjalnie brakowało dwóch osób,
przy czym jedno miejsce mieliśmy wolne, więc tak naprawdę
nieobecna była tylko Talia. Ale właśnie w jej sprawie się tu dziś
spotkaliśmy.
— Niestety, wszyscy wtajemniczeni są – kontynuowała moja siostra,
patrząc wymownie na Huke'a.
Prychnąłem
mentalnie.
Nawiasem
mówiąc, Huke miał podbite oko, a Chris rozciętą wargę, a poza
tym obaj wyglądali jakby byli ofiarami jakieś strasznego monsunu
czy tornada, które postanowiło ich trochę poturbować.
— Jak wiecie, jutro z Francji wraca Talia, więc wypadałoby ją jakoś
fajnie powitać.
— Tylko to nie może trwać za długo. Wiecie, spędziła tam prawie
miesiąc, musimy nadrobić zaległości – wtrącił Ryan. Był
całkiem wysokim ciemnookim Łowcą o słomianych włosach, który
już od ponad trzech lat spotykał się z Talią.
Zaśmialiśmy
się.
— Może po prostu rzucimy jej się wszyscy na szyję? – zaproponował
Huke.
Eira
popatrzyła na niego sceptycznie.
— Co za chujowy pomysł – mruknęła.
— Nie, wcale nie – zaprzeczyłem. – Eira, popatrz. Talia nigdy nie
lubiła jakichś wielkich niespodzianek, imprez i rzeczy w tym stylu.
A taki gest na pewno doceni. I na pewno nie zajmie nam to dużo czasu
– popatrzyłem przelotnie na Ryana.
— Ale to nie będzie miało w sobie nic z powitania!
— Jak nie? – warknąłem. – Krzykniemy coś w stylu: "Witamy w
domu".
— Gówniany pomysł.
— Wcale nie.
— Wcale tak.
— Nie.
— Tak.
— Nie!
— Tak!
— Kupmy balony.
— Co? – Wszyscy spojrzeliśmy na Chrisa, który, wyjątkowo,
zaszczycił nas swoją opinią. Z reguły, gdy organizowaliśmy takie
akcje po prostu siedział cicho i zgadzał się na to, co
wymyśliliśmy. Pewnie mu to zwisało.
— To dobry pomysł – potwierdziła Nikki. – Nie będziemy robić
jakiejś wielkiej imprezy czy dekoracji, ale dokupimy kolorowe
balony. Napiszemy na nich markerami jakieś życzenia czy coś,
zwiążemy je razem i damy jej w prezencie.
— I myślicie, że co ona potem zrobi z tymi balonami? – zapytał
Ryan.
— Może je nawet wypieprzyć – odparłem. – Przecież liczy się
gest! Zgadzacie się ze mną?
Wszyscy
pokiwali głowami a znak zgody. Eira i Nikki zapowiedziały, że
zajmą się przygotowaniem tych balonów, a my jako „zapominalscy
faceci” mamy po prostu pamiętać o tym, by pojawić się na czas.
Niesamowicie trudna robota.
Po
skończonej dyskusji postanowiliśmy wybrać się z Chrisem na mały
spacer. Udaliśmy się więc na zewnątrz i mijając pola, na których
trenowali jacyś młodzi Łowcy, skierowaliśmy się w kierunku parku
na obrzeżach terenu Dievam.
— I jak tam buźka? – zapytałem. – Przemeblowana?
Chris
prychnął.
— Wszystkie zęby masz? – kontynuowałem swoje.
— Tak, i Huke niestety też – wycedził.
— Daj spokój.
— Nie rozumiem cię. Eira to twoja siostra bliźniaczka, jakiś pojeb
obraża ją na oczach innych, a ty nic z tym nie robisz. Nikki
zresztą tak samo, a są przecież przyjaciółkami!
— Nie wtrącamy się w nie swoje sprawy.
— Po cholerę trzymasz tego dupka w drużynie.
— Jest jej częścią. I tyle.
— Nie rozumiem cię. To pewnie jakiś kolejny idiotyczny pomysł.
— Nikki i ja próbujemy ich pogodzić – uśmiechnąłem się lekko.
— Rewelacyjnie wam idzie – zakpił.
Zignorowałem
jego odpowiedź, ponieważ doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.
Tak naprawdę nie miałem pojęcia, jak wpłynąć na którekolwiek z
nich. Nikki zresztą tak samo. Eira nigdy nie chciała z nikim
rozmawiać na temat jej kłótni z Huke'm i wygląda na to, że nigdy
nie dowiem się, jak to się zaczęło. Mogłaby mi powiedzieć, jest
moją siostrą!
— Trudis mnie dziś zaczepiła – rzuciłem.
— O cholera. I co?
— Nic. W sumie była trochę zła i powiedziała, że mamy być
obowiązkowo na kolejnym spotkaniu, bo inaczej nam jaja upierdoli.
Znaczy, nie użyła może takich słów, ale dała to do zrozumienia.
— Niedobrze – Chris się skrzywił. – A kiedy jest kolejne
spotkanie?
— Nie mam pojęcia. Ktoś to w ogóle wie?
— Ktoś na pewno. A mówiła coś o misjach?
— Nie – mruknąłem.
Odkąd
Talia wyjechała pani Ravale nie przyznała nam ani jednej misji, a
to było dość dziwne, ponieważ byliśmy jedną z najlepszych
drużyn. Nawet jeśli mieliśmy walczyć w "osłabionym
składzie", składającym się z sześciu osób, poradzilibyśmy
dobie lepiej niż inne drużyny ośmioosobowe. Kilka razy próbowałem
zagadać Trudis, żeby nam wyjaśniła naszą przerwę, ale za każdym
razem umiejętnie mnie zbywała i mówiła, że każdy czasem ma
chwilę wolnego. To trochę denerwujące, bo ja chciałem walczyć. I
tęskniłem za tym. Trening... Trening to nie to samo.
— Zobaczymy, czy coś dostaniemy, gdy wróci Talia – powiedział
Chris.
— Nie wydaje ci się to dziwne? – zapytałem. – Ostatnio sporo
drużyn ma mniej misji, a z tego co przeglądałem kiedyś jakieś
papiery, to wygląda na to, że wampiry znikają i pojawiają się
tylko raz na jakiś czas. Mam wrażenie, że coś się dzieje. One
się organizują wspólnie albo coś w tym stylu.
— Nie przesadzasz troszeczkę? Wampiry nigdy nie umiały się zgrać do
takiego stopnia, by walczyć wszystkie w jednej grupie. Wciąż
przecież prowadzą jakieś walki między sobą. W ogóle co to były
za papiery? Znów coś nielegalnego?
— Były legalne! Tylko... dla wybranych osób.
— Nie byłeś w wybranych? – Chris uniósł brew, zerkając na mnie.
— Nie, ale jakie to ma znaczenie? Coś się dzieje, a Dievam chyba chcą
to przed nami ukryć. Mam wrażenie, że tuszują wszystkie dziwne
wypadki, jakby nigdy nic się nie stało. Chris, Noel Reagan miał
wyjechać na miesiąc. Nie wrócił od trzech tygodni, to dziwne. A
Trudis pytana o tę sprawę, mówi, że ma z nim kontakt. Jakoś nie
chce mi się w to wierzyć.
— Przesadzasz. A Noel jest upierdliwy i po prostu zrobił sobie
dłuższe wakacje. Nie sądzę, aby komuś z pierwszej dziesiątki
mogło nagle się coś stać.
Prychnąłem.
— Pierwsza dziesiątka jest dobra – powiedziałem – ale nie
idealna. Każdy może umrzeć. Każdy może zostać przemieniony w
wampira. Nawet ja.
— I ja – dorzucił Chris, choć wolałem o tym nie myśleć.
Wolałbym, aby nikt z moich bliskich nie stał się krwiożerczą
kreaturą.
— Jeśli kiedyś zostanę wampirem... Zabijesz mnie? Wiesz, nie chcę
być potworem.
— Zabiję. A ty mnie?
Skinąłem
głową, choć nie miałem pojęcia, czy znalazłbym w sobie taką
siłę, by go skrzywdzić. Nawet jeśli stałby się wampirem. Na
pewno bym spróbował, ale to może być dla mnie za ciężkie.
Opuściłem
głowę, wzdychając głośno. Życie Łowcy jest trudne.
__________
Miał być w środę, ale postanowiłam uczcić pierwszy oficjalny tydzień szkoły. Ja przez cały poprzedni miałam opierdaling xD No i jak tam u Was? Jakieś kartkówki, sprawdziany, zadania domowe? A może nie chodzicie do szkoły? ^^
PS Komentarze karmią wenę xD
PS Komentarze karmią wenę xD
Świetnie piszesz.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że rozdziałów jest tak mało, ale mam nadzieję, że za jakiś czas będzie ich więcej. Twój styl jest naprawdę dobry, a i opowiadanie mnie wciągnęło (szczególnie kocham postać Chrisa ;w;).
Hmm, co by tu jeszcze napisać... Póki co nie wiem za bardzo, co się dzieje, ale to dobrze. Gdyby akcja była zbyt szybka gorzej by się to czytało, a tak jest idealnie. Sam pomysł na opowiadanie na początku mnie zniechęcił (niezbyt lubię wampiry), ale w końcu stwierdziłam, że przeczytam i póki co nie żałuję.
Nie jestem jakimś świetnym krytykiem, więc pewnie przeoczyłam rzeczy, do których mogłabym się przyczepić. Jednak czytając tekst nic nie raziło mnie w oczy, więc uważam, że jest ok.
Dołączam do czytelników bloga :D
Dziękuję bardzo za miły komentarz! ;)
UsuńJeśli chodzi o rozdziały, to wciąż publikuję, więc niedługo powinno ich być trochę więcej xD
I tak szczerze, to się z Tobą zgadzam, to opowiadanie według mnie tak średnio zachęca. Z tego co zauważyłam większość osób raczej tak niechętnie zabiera się za czytanie fantasy (ja czasem zresztą też xD), więc jak skończę to opowiadanie (kiedyś) prawdopodobnie pojadę w jakieś obyczajówki ;p Ale cieszę się, że opowiadanie Cię zainteresowało :)
Pozdrawiam ;)
Mam nadzieję, że wybaczysz mi, że komentarz jest nie pod najnowszym postem, a tutaj - pod trzecim rozdziałem, ale jeszcze nie zdążyłam zaczytać się dalej, a chciałam skomentować Twoje opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńZacznijmy od pomysłu - nie gustuję zazwyczaj w fantastyce, a zwłaszcza w tematyce dotyczącej wampirów. Odpycha mnie od wyolbrzymiania ich zdolności i tworzenia z nich istot boskich, ale tutaj tego nie zauważyłam, więc czyta się przyjemnie.
Bohaterowie są dość ciekawi, a fabuła idzie w przyjemnym tempie, nakręcając mnie do czytania kolejnych rozdziałów. Właściwie sam fakt istnienia takowej jest ogromnym plusem, bo wszystko nie sprowadza się jedynie do scen erotycznych :)
Propsy dla Chrisa za obronę siostry Maxa ;)
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały, bardzo ciekawe jest to czemu nie dostają żadnej misji, no i Chris czemu jego wyniki są tajne, haha dziewczyna na którą zwrócił uwagę Max sama go podziwia, może to ona dołączy jako ta ósma do drużyny...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia