– Wow, świeże powietrze! –
zawołałem.
Tydzień, który musiałem spędzić
w szpitalu, minął mi całkiem szybko. Chociaż miałem momenty, w
których myślałem, że zanudzę się na śmierć, to jednak udało
mi się to jakoś przetrwać. Z prawdziwą radością wyszedłem w
końcu na zewnątrz. Co więcej, odbierał mnie Chris, więc już nie
mogłem się doczekać, aż wrócimy do domu.
– Cieszysz się jak jakiś
przedszkolak – skomentował Chris.
– Dziewiętnaście dni bez świeżego
powietrza – usprawiedliwiłem się.
– Szesnaście – poprawił mnie. –
Z czego dziewięć byłeś nieprzytomny.
– Nie cieszysz się, że wyszedłem
– wytknąłem mu.
Chris wywrócił oczami i przyciągnął
mnie do siebie.
– Oczywiście, że się cieszę.
Podróż do domu niesamowicie mi się
dłużyła. Chris chyba to zauważył, bo cały czas zagadywał mnie
jakimiś pierdołami, ale byłem raczej słabym słuchaczem. Chwilami
patrzyłem przez okno, a potem bawiłem się jego telefonem.
Powinienem w końcu wybrać się do sklepu i kupić sobie nowy, ale
ciągle jakoś nie miałem okazji.
Kiedy pod długich godzinach (to jest
niecałym kwadransie) dojechaliśmy na miejsce, niemal od razu
wyskoczyłem z samochodu. (Swoją drogą, byłem nieprzytomny
dziewięć dni, a Chris wciąż nie zdążył zainwestować w
lexusa!) Chris się ze mnie śmiał, ale miałem go gdzieś i
podbiegłem do drzwi wejściowych. Weszliśmy razem do środka i od
razu przyciągnąłem go do siebie. Pocałowałem go mocno i głęboko.
Chris, choć trochę zaskoczony, oddał pocałunek i przyciągnął
mnie bliżej siebie. Całowaliśmy się bez przerwy przez kilka
minut, aż w końcu odsunęliśmy od siebie usta powoli. Wciąż
jednak się przytulaliśmy. Naprawdę nie miałem ochoty wysuwać się
z jego objęć.
– Tęskniłem
– mruknąłem.
– Ja też – odparł Chris.
– Musimy teraz koniecznie porobić
coś razem.
– Chcesz iść do łóżka? –
zaproponował.
Uśmiechnąłem się zadziornie.
– Bardzo chętnie – powiedziałem
i cmoknąłem go w usta. – Ale może później. Zróbmy coś, żebym
mógł wyładować nadmiary energii, które zebrały się we mnie
podczas pobytu w szpitalu. Jeszcze trochę, a wybuchnę.
– Więc twierdzisz, że w łóżku
ze mną się nie wyładujesz?
– Wierzę, że porządnie mnie
wymęczysz – przyznałem. – Ale później.
Chris zaśmiał się, ale już nie
próbował mnie namawiać. Zaoferował, żebyśmy pojechali trochę
potrenować. Co prawda, Medycy powiedzieli, że powinienem powoli
wracać do ćwiczeń siłowych, ale to nie oznaczało, że nie mogłem
się wcale zmęczyć. Ponieważ też miałem to całe medyczne
wykształcenie, orientowałem się, jakie mam możliwości.
Pojechaliśmy do Dievam i wybraliśmy
jakąś wolną salę treningową. Nie byłem pewny, co chcę robić,
a i tak nie mogłem wykonywać ciężkich rzeczy, więc postanowiłem
porzucać kołkami do celu w ścianie. Nie było to tak naprawdę
żadne prawdziwe ćwiczenie, ponieważ kołków używało się do
walki kontaktowej, ale trochę wyluzowałem. Chris siedział na
parapecie i oglądał, jak zmagam się z niewidzialnymi
przeciwnikami. Dzielnie wytrwał ze mną przez trzy godziny, podczas
których robiłem cały czas jedną, tę samą rzecz. Pod koniec
chyba zaczęło mu się nudzić, bo stanął obok mnie i zaczął
robić to samo.
– Myślisz, że to kiedykolwiek
przyda ci się w walce z wampirami? – zapytał.
– Nigdy nie rzucałeś w nich
kołków?
– No, parę razy się zdarzyło,
ale nie było to zbyt efektowne.
– Bo nie miałeś odpowiedniego
cela – wytknąłem mu.
– Skoro tak twierdzisz.
– Chciałbyś ze mną walczyć? –
zapytałem.
– Nie wiem, czy powinieneś. –
Właśnie takiej odpowiedzi się spodziewałem.
– W takim razie porzucamy kołkami.
Po egzekucji wszystko miało wrócić
do normy, a to oznaczało, że czekały nas nowe misje. Mnie niestety
czekało też wyzwanie w postaci znalezienia tymczasowego członka
dla mojej drużyny, ponieważ Eira wzięła wolne z powodu ciąży.
Chciałem to miejsce zaoferować Noelowi, bo jego drużyna poważnie
się rozsypała, ale nie byłem pewny, czy będzie chciał od razu
wrócić do walki.
Wciąż nie udało mi się
dowiedzieć, czy treningi z młodymi się przyjęły i wrócą do
naszych stałych zajęć. Choć na początku średnio mi się podobał
ten pomysł i nie czułem się dobrze z tym, że ktoś zmuszał mnie
do trenowania jakichś dzieciaków, to teraz zmieniłem zdanie.
Całkiem się z nimi zgrałem i w sumie bardzo ich polubiłem, więc
z prawdziwą chęcią przygarnąłbym ich z powrotem pod moje
skrzydła.
Choć spisek się wyjaśnił, a
tajemniczy morderca został odnaleziony, wiedziałem, że Dievam
będzie tym żyło jeszcze przez długi czas.
– Myślę, że możemy wracać –
powiedziałem.
– Nareszcie. – Chris westchnął.
– Byłeś dzielny.
– Więc chyba należy mi się
nagroda.
– Nam obu należy się nagroda.
Chris rozejrzał się dookoła z
zainteresowaniem. Podszedł do drzwi i przekręcił klucz, zamykając
nas od środka. Oparł się o ścianę obok i popatrzył na mnie tak
pociągającym spojrzeniem, że aż zmiękły mi nogi.
– Uprawiałeś kiedyś seks w sali
treningowej? – zapytał, a na moją twarz wpłynął uśmiech.
– Nie.
– W takim razie koniecznie musimy
to zmienić.
*
Cisza w kuchni została zaburzona
przez Eirę, która miała chyba dzisiaj ochotę coś stłuc. Huke
już od rana słyszał, jak blondynka rozwalała się po całym domu,
ale teraz to już przeszła samą siebie. Chłopak w zasadzie nie
wiedział, czy powinien zagadać i zapytać, co się dzieje. Eira
ostatnio była bardzo drażliwa, ale wiedział, że było to
spowodowane urazem jej brata. Teraz, kiedy Max wyszedł ze szpitala,
dziewczyna trochę się uspokoiła. Znaczy tylko na początku, bo
teraz znów wróciła do swojej niesfornej formy.
– Uspokoisz się trochę? –
zapytał Huke, wchodząc do kuchni.
– Przeszkadzasz mi – warknęła
od razu.
Huke od razu wiedział, że
mieszkanie z Eirą nigdy nie będzie łatwe, ale nie spodziewał się,
że będzie aż tak trudno. Humorki blondynki postanowił zrzucić na
hormony i inne takie pierdoły. Jeszcze tylko osiem miesięcy ciąży,
a potem osiemnaście lat wspólnego wychowywania dziecka. Łatwizna.
– Ostatnio jesteś jakaś nieswoja.
– Idę na badania. Nie wkurwiaj
mnie.
– Jakie badania? – zainteresował
się.
– Żadne – warknęła, stawiając
głośno kubek na blacie.
Łowca skrzywił się.
– Nie wiem, jak mam ci w
czymkolwiek pomóc, skoro nie chcesz ze mną nawet rozmawiać.
– Przecież rozmawiamy – odparła
ostro.
– To ja podziękuję za taką
rozmowę.
Huke odwrócił się i już miał
opuścić kuchnię, kiedy usłyszał, jak Eira wzdycha teatralnie.
– Badania ciążowe – przyznała
niechętnie.
Chłopak zwrócił się z powrotem w
stronę swojej rozmówczyni, ale ta i tak na niego nie patrzyła.
– Chcesz, żeby poszedł z tobą? –
zapytał.
– Nie musisz. Załatwię to sama.
– A mógłbym z tobą pójść?
Eira spojrzała na niego niepewnie.
– Obojętne mi to. – Wzruszyła
ramionami.
– Chciałbym pójść – przyznał
Huke.
Blondynka skinęła głową na znak
zgody i nic więcej nie powiedziała. Huke zastanawiał się, czy to
dobry moment, aby poruszyć z nią jakiś poważniejszy temat
rozmowy, ale w sumie trochę się jej bał. Wiedział, że Eira nie
zrobi mu krzywdy, ale i tak wolał jej się nie narażać. Zamiast
rozpoczynać kolejne dyskusję, przyszykował się do wyjścia i
usiadł w salonie, żeby poczekać na dziewczynę.
Huke poważnie się zamyślił i
nawet nie zauważył, kiedy blondynka stanęła przed nim. Wciąż
niezadowolona.
– Gotowy?
– Tak, tak. – Podniósł się z
kanapy. – Idziemy?
Dziewczyna skinęła głową i
podążyła do wyjścia. Na zewnątrz wsiedli do samochodu, Eira na
miejsce pasażera, a Huke – kierowcy.
– Wiesz, że jeśli coś się
dzieje, to możesz ze mną porozmawiać, prawda? – zapytał,
ruszając z podjazdu.
Blondynka tylko wzruszyła ramionami.
– A tak w ogóle... – Huke
zawahał się. – To co z nami będzie?
– A co ma być?
– Nieważne – mruknął.
– Nie wnerwiaj mnie dzisiaj. Jak
już zaczynasz jakiś temat, to chociaż skończ. Naprawdę nie mam
ochoty bawić się w jakieś zgadywanki, więc mów konkretnie i już.
Ostry ton towarzyski wcale nie
zachęcał Huke'a do rozmowy.
– Będziemy po prostu to dziecko
wychowywać? – zapytał.
– Nie zmuszam cię do niczego.
Jeśli nie chcesz mieć dodatkowych zobowiązań, odejdź śmiało.
Nie przejmuj się Maxem, ja się z nim rozprawię, jakby się na
ciebie wściekał.
Podejście Eiry trochę go
zaskoczyło. Jasne, wiedział, że ona nigdy nie zniży się do
poziomu, w którym błagałaby kogoś o pomoc, ale nie spodziewał
się, że byłą skłonna bronić go przed bratem. Oczekiwał raczej,
że będzie się wściekać wewnętrznie za wymigiwanie od
obowiązków. Nie żeby Huke planował się wymigać.
– Nie o to mi chodziło.
– A o co? – zapytała Eira z
zainteresowaniem. Wydawała się trochę spokojniejsza.
– Jest szansa, żeby było między
nami coś więcej? – wypalił Huke. Czuł, jak jego policzki płoną
z zażenowania, ale był dumny, że w końcu udało mu się poruszyć
ten temat.
– W jakim sensie? – Chłopak
powstrzymał pragnienie uderzenia głową o kierownicę. Jak inaczej
można było zinterpretować takie pytanie?
– W sensie związku – mruknął
niepewnie. Wiedział, że zupełnie się odsłaniał, a Eira mogła
wykorzystać tę sytuację i przemielić jego uczucia w dowolny
sposób, ale nie chciał już dłużej żyć z nią w niepewności.
Wolał wyjaśnić tę sprawę jak najszybciej.
– Och – szepnęła Eira. – Nie
wiem. Znaczy... a chcesz?
– Lubię cię – przyznał, nie
odwracając wzroku od drogi. Okoliczności, w jakich prowadzili tę
rozmowę bardzo mu sprzyjały, bo nie musiał na nią patrzeć.
Pozostawało mu jedynie ignorować szybkie bicie serca w klatce
piersiowej.
– Ja, hm, ja ciebie też –
wyznała dziewczyna.
Huke spróbował powstrzymać uśmiech
cisnący się na jego usta, ale jakoś słabo mu to wyszło. Odważył
się nawet zerknąć kątem oka na Eirę.
– Myślisz, że możemy być razem?
– Tak, hm. Myślę, że możemy
spróbować.
Huke zarejestrował sobie w głowie,
że gdy tylko dojadą na miejsce, musiał ją pocałować.
*
– Nigdy nie byłam na egzekucji –
wyznała Liva.
Nikki wraz ze swoją dziewczyną szła
na obecnie najważniejsze wydarzenie w Dievam, czyli ukaranie Layli
Blackwater. Fioletowowłosa wiedziała, jak to będzie wyglądało.
Dyrektor w imieniu sądu i Zarządu odczyta wyrok, czyli egzekucję.
A potem odpowiednio przeszkolony Łowca, stojący wraz ze skazaną za
specjalną szybą, strzeli jej w głowę. I tyle.
– Nie musimy iść – powiedziała
Nikki.
– Ale chcę. Nigdy nie miałam
odwagi się wybrać. Myślę, że teraz powinnam.
Nikki wzruszyła ramionami. Tak
naprawdę średnio chciała iść, ale wolała, żeby Liva szła z
nią niż sama. Tak naprawdę egzekucje nie należały do jakichś
ulubionych pokazów Łowców, lecz ukaranie Layli miało być
prawdziwym wyjątkiem. Niemalże każdy się wybierał.
Dziewczyny przyszły na miejsce
idealnie o czasie. Sala była bardzo przepełniona, ale Nikki i Liva
i tak przepchały się na początek pod samą scenę. Na scenie
wszystko było już gotowe. Po lewej stronie stało przeszklone
pomieszczenie przypominające trochę akwarium. W jego wnętrzu na
samym środku stało specjalne krzesło, do którego należało
przypiąć skazańca. Obok ustawiono mównicę, a za nią stały
siedzenia ustawione w równy rząd. Były to miejsca przygotowane dla
Zarządu.
Liva dostrzegła Maxa, Chrisa i Noela
stojących na samym przodzie, więc dziewczyny ustawiły się obok
nich. Przywitały się zwięźle i oczekiwały w ciszy. W zasadzie
większość Łowców zachowywała się zaskakująco spokojnie i
kulturalnie. Najwidoczniej dotarła do nich powaga sytuacji.
Równo o dwunastej do szklanej klatki
trzej rosłych mężczyzn wprowadziło Laylę Blackwater i przypięli
ją do krzesła. Potem opuścił pomieszczenie, a ich miejsce zajął
jeden zamaskowany Łowca, trzymający w prawej ręce naładowaną
broń.
Chwilę później na scenę weszła
duża grupa Łowców i zajęła swoje specjalnie przygotowane miejsca
z tyłu. Na sam koniec wszedł dyrektor Smith i podszedł do mównicy.
– Witam was, drodzy Łowcy –
przywitał się. – Chciałbym powiedzieć, że cieszę się na
nasze dzisiejsze spotkanie, lecz nie mogę. Wszyscy wiemy, dlaczego
się tutaj znaleźliśmy. Okropne zbrodnie, których dokonała ta
okropna kreatura, zostaną dzisiaj pomszczone. Wierzę, drodzy Łowcy,
że nikt z was nigdy nie dopuści się do hańby, jaką jest
odbieranie życia własnym braciom i siostrom. Niech te wydarzenia
będą dla was przestrogą. Layla Blackwater, była Łowczyni
Organizacji Dievam, została skazana na karę śmierci.
Dyrektor wycofał się z mównicy i
spuścił głowę w dół. Wszyscy powstali, a jedyną siedzącą
osobą pozostała sama skazana. Łowcy skierowali swój wzrok w
stronę klatki. Layla wyglądała zaskakująco zwyczajnie. Nie
wydawała żadnych odgłosów (choć raczej nie miała takiej
możliwości, ponieważ została zakneblowana) i nie szarpała się.
Jedynie jej oczy były podkrążone, jakby od dawna nie spała.
Egzekutor stanął po jej prawej stronie. Jego ruchy wyglądały na
mechaniczne, kiedy odbezpieczał broń, przykładał ją do głowy
Layli. Oddał strzał. Ciało byłej Łowczyni opadło bezwładnie.
*
Nigdy nie uprawiałem z nikim tak
dużo seksu jak z Chrisem. Zaraz po powrocie do domu z egzekucji
skończyliśmy w łóżku. Pewnie nie było to do końca smaczne, ale
byliśmy tak głodni siebie, że nie przejmowaliśmy się tym, że
nie wypada.
Chris właśnie brał prysznic po
naszym drugim numerku. Swoją drogą zapraszał mnie, żebym się
przyłączył, ale wiedziałem, jak to się skończy. A miałem
jeszcze siniaki po naszym razie na podłodze w sali treningowej.
Ciągle byliśmy blisko, a mi wciąż było mało. Czy można kogoś
kochać mocniej?
– Myślałem, że do mnie
przyjdziesz – powiedział Chris, wchodząc do sypialni w samych
bokserkach i tarmosząc ręcznikiem swoje mokre włosy.
Podziwiałem z uwielbieniem jego
umięśnione ciało. Do końca życia takie widoki? Bardzo chętnie.
Ja natomiast leżałem w łóżku
zupełnie nagi, ponieważ nie miałem ochoty się podnosić,
chociażby po to, żeby sięgnąć po kawałek jakiegoś ubrania.
Chris chyba to docenił, bo przyglądał mi się z prawdziwą
przyjemnością.
Czułem, jak coraz bardziej się
podniecam, gdy tylko tak przede mną stał i mnie obserwował.
– Jeszcze raz? – zapytałem.
– Jesteśmy trochę niewyżyci –
stwierdził w odpowiedzi. A potem padł na łóżko obok mnie i
zaczął się wylegiwać.
Uśmiechnąłem się i przysunąłem
bliżej.
Chris błądził przez chwilę
wzrokiem po moim ciele, aż w końcu odwrócił się na plecy.
– Ubierz się – poprosił. –
Chcę z tobą pogadać.
– Robi się poważnie –
zauważyłem, ale podniosłem się z łóżka, żeby założyć
dresy. Potem wskoczyłem z powrotem na posłanie i usiadłem pod
ścianą, opierając się o poduszkę.
Chris przysunął się do mnie i
również podniósł się do siadu.
– To chyba będzie poważne –
wyznał.
– Okay. Co się dzieje? –
zapytałem.
– Wtedy, kiedy trafiłeś do
szpitala – zaczął – byłem przerażony, ale i wściekł.
Wściekły na siebie, na nas, na pracę, którą wykonujemy.
Pomyślałem, że gdybyśmy robili coś normalnego, a nie należeli
do jakiejś tajnej organizacji zajmującej się tropieniem wampirów,
może nic z tego by się nie wydarzyło. Powiedziałem wtedy, że
kiedy to wszystko się skończy, kiedy wyzdrowiejesz i pozbędą się
Layli, to rzucę Dievam. Postanowiłem zostać normalnym człowiekiem
z normalną pracą na budowie. Wolałem zbierać jakieś gruzy niż...
narażać się na to.
Popatrzyłem na Chrisa, próbując
wyszukać w jego twarzy jakiś żart, ale wyglądał zupełnie
poważnie. Zupełnie mnie tym zaskoczył, bo odkąd pamiętałem
bardzo nienawidził wampirów i chciał zabić je wszystkie.
– Nadal chcesz odejść? –
zapytałem.
Chris wzruszył ramionami.
– Chcesz wiedzieć, co ja o tym
myślę? – zgadywałem.
– Mhm – potwierdził. –
Rzuciłbyś to wszystko? Żeby zbierać gruzy?
Nie odpowiedziałem od razu, tylko
poważnie się nad tym zastanowiłem. Tak naprawdę nigdy wcześniej
nie myślałem o odejściu z Dievam. To było jedyne życie i jedyny
świat, jaki znałem. Od najmłodszych lat wychowywano mnie na Łowcę
wampirów, a moja rodzina zajmowała się tym od pokoleń. Żaden
Łowca nie kłopotał się zdobywaniem jakiegoś innego
doświadczenia, ponieważ wszyscy od razu zakładali, że praca w
Dievam jest tym, co ich czeka. Tak samo było ze mną. Nie miałem
żadnego innego wykształcenia niż to łowieckie, więc gdybym z
tego zrezygnował, pewnie faktycznie skończyłbym, zbierając gruz.
Poza tym, czy ja w ogóle chciałem zajmować się czymś innym?
Oczywiście, część tego wszystkiego brała się z wychowania oraz
chęci podążania tą samą drogą, co moi rodzice, ale tak naprawdę
w głębi serca czułem to. To było to, co robiłem. Zabijałem
wampiry. Ratowałem te wszystkie biedne dusze, które nie miały
pojęcia o ich istnieniu i zajmowały się swoimi innymi przyziemnymi
rzeczami, jak chociażby tym zbieraniem gruzu. Tak wyglądało moje
życie. I choć czekało mnie mnóstwo niebezpieczeństw i masa
utrudnień, to chciałem z tym walczyć, aby spełniać się w swoim
zawodzie. Swoim powołaniu.
Tylko jak to powiedzieć Chrisowi...?
– Ja... – urwałem. Nie byłem w
stanie mu tego przekazać. Jemu po prostu zależało na naszym
bezpieczeństwie.
– Nie zrezygnowałbyś z Dievam –
powiedział za mnie. Po prostu się domyślił.
Skinąłem głową.
– Wybacz, Chris, ale... –
zacząłem.
– Nie tłumacz się – przerwał
mi. – Rozumiem to.
– Słuchaj – powiedziałem
poważnie. – Jeśli chcesz odejść od Dievam, ja na pewno nie będę
cię zatrzymywał. To nie jest tak, że nie możemy być razem, kiedy
wykonujemy zupełnie inne prace. A skoro to sprawi, że poczujesz się
lepiej i bezpieczniej, to pamiętaj, że ja wspieram cię w każdej
twojej decyzji.
Chris pokiwał głową.
– Wiem.
Przysunąłem się do niego i objąłem
go delikatnie. Chris wtulił się we mnie, a ja w niego i przez
chwilę po prostu siedzieliśmy w ciszy.
– Nie zamierzam odchodzić. –
Usłyszałem.
– Nie. To miałoby sens tylko
wtedy, gdybyś i ty zrezygnował, bo martwię się o ciebie, a nie o
siebie. Skoro ty zostajesz, to i ja zostaję. Poza tym, będę się
czuł lepiej, wiedząc, że zawsze mogę ci jakoś pomóc podczas
misji.
– To dobrze, że nie odchodzisz –
odparłem. – Nie chciałbym rozdzielać się z tobą na dłużej
niż to konieczne.
Poczułem, jak Chris całuje mnie w
ramię, i pomyślałem, że teraz może być już tylko lepiej.
_____
No i nastał koniec. Pozostał jeszcze epilog, ale od razu uprzedzam, że jest on bardzo krótki, bo ma niecałą stronę. I pojawi się jutro :)
Tymczasem tutaj napiszę podsumowanie. Piszę je pod ostatnim rozdziałem, a nie ostatnią częścią tego opowiadania, ponieważ nie chciałabym, aby okazało się, że jest dłuższe niż epilog xD
Na początek chciałabym podziękować wszystkim tym, którzy dzielnie wytrwali ze mną i moim opowiadaniem. Chciałabym podziękować szczególnie tym, którzy odważyli się komentować, ponieważ zawsze mnie mobilizowaliście. Cichym czytelnikom również bardzo dziękuję, Wasze wyświetlenia były również motywujące. Ale do tych cichych czytelników mam teraz szczególną prośbę. Jeśli możecie, bardzo proszę o ujawnienie tutaj albo pod epilogiem – docenię każdy komentarz. Jakieś refleksje na temat całości albo prostą wiadomość: "Tak, czytałem/łam". Ponieważ jestem bardzo ciekawa, ile Was jest.
Osoby, które z kolei lubią się rozpisać, serdecznie zapraszam do jakiegoś podsumowania, napisania ogólnych przemyśleń na temat tego opowiadania. A jeśli macie chwilę i ochotę, to bardzo doceniłabym, gdybyście odpowiedzieli na następujące pytania:
1. Która postać najbardziej przypadła Ci do gustu? Dlaczego?
2. Która postać nie przypadła Ci do gustu? Dlaczego?
3. Co sądzisz o fabule opowiadania? (Możecie napisać cokolwiek: nudna, ciekawa, pogmatwana itp.)
4. Co Ci się najbardziej podobało w opowiadaniu?
5. Co Ci się najbardziej nie podobało w opowiadaniu?
Dwa ostatnie pytania możecie zinterpretować dowolnie, a odpowiedzią może być nawet np. rodzaj czcionki xD
Ponieważ pisałam to opowiadanie na przestrzeni bardzo długiego czasu (tj. ponad dwóch lat), bardzo prawdopodobne jest, że zagubiłam jakieś wątki. Jeśli w Waszej pamięci pozostało coś, na czego wyjaśnienie bardzo liczyliście, a jednak nie pojawiło się ono w treści, możecie śmiało o to pytać. Czuję się zobowiązana, by rozwiać Wasze wszelkie wątpliwości.
A na koniec jest też małe podsumowanie dla mnie, Was może też zainteresuje. A więc kilka pytań:
1. Czy będzie kontynuacja?
Nie.
2. Czy cieszę się, że zakończyłam to opowiadanie?
Oczywiście, że tak! Pisałam je przez tak długi czas i tak często w nie wątpiłam, że dobrnięcie do końca jest dla mnie niesamowitym sukcesem. Pewnie będę tęsknić za tymi bohaterami i tą historią, ale wszystko musi się kiedyś skończyć.
3. Czy jestem zadowolona z tego, co powstało?
Szczerze mówiąc, mniej więcej. Z całokształtu jak najbardziej, ale czasem jak się wracałam do początkowych rozdziałów, to łapałam się za głowę. Niemniej jednak jestem świadoma wielu błędów, szczególnie tych w fabule, ale cenię sobie to, co powstało. I już teraz dążę to opowiadanie ogromnym sentymentem. Jedyne, co mnie najbardziej irytuje w tym opowiadaniu, to chyba tytuł xD
4. Co było najtrudniejsze?
Korci mnie, żeby odpowiedzieć wszystko. Bo tak naprawdę podczas pisania tego opowiadania napotkałam więcej problemów niż pozytywnych doznań. Ale gdybym miała jednak odpowiedzieć tak konkretnie, to pamiętam, że największą trudność sprawiało mi pisanie walk.
5. Co było najłatwiejsze?
Tu z kolei wypadałoby napisać nic. Ale nie no, nie było aż tak źle. Powiem Wam, że całkiem łatwe było kreowanie tego opowiadania w głowie. Po prostu sobie o nim myślałam i nie musiałam martwić się pisaniem. Łatwy chyba też był dla mnie rozdział 35. Z jakiegoś powodu pisało mi się go wyjątkowo przyjemnie i ze wszystkich części tego opowiadania najbardziej lubię ten.
6. Ile stron ma to opowiadanie?
229.
Podejrzewam, że już wiecie, że nie rzucam przygody z pisaniem, bo zaczęłam publikować drugie opowiadanie, ale i tak przypominam. I zapraszam do czytania Being your voice.
A Wam wszystkim dziękuję za tę niesamowitą przygodę! Widzimy się w epilogu :)
och, nie! Chris jak mogłeś przez 9 dni nie zainwestować w lexusa! xD
OdpowiedzUsuńtacy napaleni <3
w ogóle to Max jest niemożliwy czasem xD
biedny Huke z Eirą xD aż mi go szkoda
nareszcie są razem <3
nie dziwię się Chrisowi, że miał wątpliwości, ale też cieszę się, że z Maxem doszli do takich wniosków :)
nie kończ!! chcę jeszcze!!!!!
no dobra, let's have fun :D
1. Chris!
bo był zawsze lojalny wobec Maxa, cicho go kochał i był gotów się całe życie z tym męczyć, być dla niego, wspierać, nawet jeśli Max by go nie kochał
2. Trudis
była dziwna. no i Layla ale to raczej logiczne xD poza tym... Brett? czy jak mu tam? ten kolega do łóżka Chrisa (bo Chris jest Maxa :D i Max był zazdrosny)
3. mnie się podobała, chociaż momentami było za dużo wątków jak dla mnie, nie wspominając o tym, że większości bohaterów nie zapamiętałam, bo było ich za dużo. podobało mi się, że włączyłaś tu wątki hetero, gej i les - taka fajna różnorodność, taka rzeczywista :) i różne podejścia ludzi do tych spraw, eksperymenty. główni bohaterowie wyszli bardzo wyraziści, mieli różne osobowości - to fajne. jednocześnie przy tym wszystkim (pomijając kwestie wampirów i ich łowienia) wyszło Ci to tak bardzo rzeczywiście, co się nieczęsto zdarza, zazwyczaj światy w opkach są w jakiś sposób przerysowane
4. CHRIS!! i jego lojalność :) i dojrzenie przez Maxa i ich związek
5. że już je skończyłaś. ot co
no i trochę błędów językowych, interpunkcyjnych itp
Chris serio? Tak trudno kupić lexusa w 9 dni? Pfff.. Mogłeś się bardziej postarać xD
OdpowiedzUsuńNie ma to jak spalać kalorie(na dwa różne sposoby ^^) w sali treningowej
Eira i Huke-trzymam za was kciuki :D Super gdybu im się ułożyło. Byliby idealną parą a nie tylko(wkrótce) świetnymi rodzicami.
W końcu zdechła ta suka. Nikt nie będzie za nią tesknił.
Szacun dla Livy za odwagę przyjścia nazywają pierwszą egzekucję
Ach kochani napaleńcy <3
Już widzę Chrisa na budowie bez koszulki <3 ^^
A Max siedziałby sobie w cieniu, pił lemoniade i podziwiał swoje super ciacho xD
Ale w co ja wierzę.. Sam i Dean miliony razy chcieli zacząć nowe spokojne życie i za każdym razem ich plany szlag jasny trafiał (takie tam nawiązanie do Supernatural-polecam choć to nie ma nic związanego z yaoi:)) taki już ich los :(
"To miałoby sens tylko wtedy, gdybyś i ty zrezygnował, bo martwię się o ciebie, a nie o siebie." ooooooooo no cud, miód, tęcza i cukier <3333
1. To oczywiste, że jest to Chris <3 poza tym lubiłam też Eirę za jej wybuchowy charakterek i że było jej pełno ;)
OdpowiedzUsuń2. Jest to Layla, ponieważ była suką, zołzą i zdzirą, która myslała, że jest lepsza od innych i była homofobem(btw ta egzekucja to był chyba prezent dla mnie i odpowiedź na moje modły "Layla, zdechnij w końcu" )
3. Fabuła po czasie naprawdę mnie wciągnęła. Było w niej dla każdego coś dobrego :)
4. W opowiadaniu najbardziej podobały mi się relacje Maxa i Eiry(miałam niezły ubaw dowiadując się, że są jednojajowi mimo innych płci, ale wiadomo, nie każdy musi wiedzieć wszystko. Sama jestem bliźniaczką więc trochę się z nimi utożsamiałam)
A co do formy to fajne było to, że w jednym rozdziale przeskakiwałas od jednych bohaterów do drugich(najczęściej od przygody Maxa do Eiry, która w tym samym czasie robiła co innego)
5. Na początku, gdy doszedł wątek trenowania tych dzieci uważałam, że jest bez sensu i nie wnosi nic ciekawego do całej historii. W sumie myślałam tak prawie do końca(do momemtu, aż przyszli do szpitala odwiedzić Maxa). Z trudem przywiązywało mi się do nich. Bardzo długo byli dla mnie obojętni.
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, no i już odbyła się egzekucja, Hulk taki niepewny, a Max i Chris...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział jest fantastyczny, no i już odbyła się egzekucja Laili, a Hulk taki niepewny bardzo mi się podoba, no i Max i Chris...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga